środa, 4 czerwca 2014

W domu/ Zu Hause

Od dokladnie tygodnia jestem w domu. Z planowanych 3 tygodni rehabilitacji zrobily sie 5, jasne, pierwszy tydzien przelecial pod znakiem badan wszelkiej masci, do tego bylo tez swieto, a wtedy w klinice nic sie nie odbywa. Dostalam wolne, z czego sie ucieszylam, bo wolnego to tam mialam bardzo malo.

Poprawilam niezmiernie sluch elektroniczny, zdania z 60 na 90%, jednosylabowce z 40 na prawie 70%, te sa najtrudniejsze, bo nie wylapuje niektórych liter, nie zawsze zalapie róznice miedzy:

d- g
t- p
ü- i
ä- e
b w polaczeniu z o i u....

I stad moje problemy w okresleniu, czy byl to "Blut" czy "Mut", "rot" czy "tot".... *

* po kolei: krew, odwaga, czerwony, nie zyje.

Ale mimo tego, postepy poczynilam niesamowite, i jestem z nich dumna. W idealnych warunkach, moge zdac sie na mój implant i prowadzic luzna rozmowe.
Lewe, jeszcze slyszace ucho przez prawie caly czas rehabilitacji mialam ogluszone, tak, ze sluchalam samym procesorem.

Oczywiscie mialam pare adaptacji ustawien procesora, które kosztowaly mnie duzo mentalnej energii, bo tu doopiero mózg zdazyl mi si eprzyzwyczaic do ustawienia, a tu juz inne, glosniejsze. Przetrawic trzeba... dlatego tez spalam i po 10 godzin na dobe. Po trzech grupach i cwiczeniach tak czy inaczej. A pobudke mialam oprócz weekendów przed szósta, bo juz od siódmej mialam pierwsze terminy. Najczesciej gimnastyke kregoslupa, badz na równowage, po poludniu w basenie. Treningi komunikacji, wyklady na temat gluchoty i innych problemów, w tym takze tematy jak strach, stres, czy bezsennosc.

Samo miasteczko- cud i miód, Jugendstil, tutaj przyjezdzali do wód królowie, cesarze, ksiezniczki, a nawet car z rodzina. Sissi tak czy inaczej, krótko przed jej tragiczna smiercia. Ale chyba najbardziej sa tam dumni z Elvisa. Stacjonowany w oddalonym o 5 kilometrów Friedbergu, mieszkal caly czas w Bad Nauheim w trzech róznych miejscach, i do dzisiaj powaza sie wszelkie miejsca, w których przebywal, czy to piekarnia, gdzie upieczono dla niego ciasrto na 25te urodziny, czy sklep ze sprzetem grajacym, czy kiosk, gdzie nabywal czasami cygara.


Faktycznie jedynie soboty i niedziele mialam wolne, a wtedy biegalam ile moglam, aby jak najwiecej nalapac tego pieknego miasteczka. A takze obejrzec bogatych i brzydkich ;)

Sama klinika byla wspaniala. Budowla mniej- szeciopietrowa, 250 pacjentów, ale piekny taras na dachu z widokiem na Friedberg i prawie skyline Frankfurtu, gdyby nie pare drzew... pokój oczywiscie jedynka, stosunkowo duzy (w mniejszych juz pomieszkiwalam), z lazienka, a dla przygluchych delikwenów jak ja, z pc i w nim programami do "cwiczen dodatkowych w wolnych chwilach". Bardzo kompetentni pracownicy, ordynator lekarz oddzialowy, audiolodzy, terapeuci sluchu. Wielu z nich bylo bilaterelnie implantowanych, czyli kompletnie gluchych, i patrzac na nich, dostawalam wiecej wiary w cala ta sprawe, ze prawie normalne slyszenie z CI jest mozliwe.

Mniej ciekawa wiadomosc, jaka otrzymalam po wszelkiego rodzaju testach, jest fakt, ze w ostatnich paru miesiacach stracilam mase sluchu w lewym uchu, czyli tym jeszcze cokolwiek slyszacym, bowiem juz 45%. Tak wiec teraz bede próbowac po raz koeljny aparat sluchowy, ale widmo drugiego implantu slimakowego nabralo konkretnego wizerunku. Ucho implantowane ma dokladny ubytek sluchu 110 decybeli, czyli gdyby mi kolo niego wystartowal odrzutowiec, to cos tam zarejestrowala. Kompletna gluchota. A przy nim, to kompletnie nie dziala mi narzad równowagi, w roku 2008 faktycznie pozegnal sie ze mna na amen, ale lewy niezle to wyrównuje. Ale z ta postepujaca gluchota, praktycznie slysze polowe, to teraz zacznie sie jazda. Musze sperfekcjonizowac slyszenie implantem, bo inaczej cienko bedzie. Co do glosnosci, slysze nim prawie dobrze, granica lezy przy 20 decybelach, a tak ma duzo ludzi oficjalnie dobrze slyszacych.

Mirka przyjela mnie z pewnym rodzajem dezorienacji, skad sie znowu wzielam, po tym, jak za mna poplakiwala. Chyba wychodzila z zalozenia, ze umarlam. Pierwszy spacer byl z rodzaju niedowierzajacych, czy to ja, czy to jednak jakas  inna ja? A teraz jest znowu cudownie, jaki z niej wspanialy piesek sie zrobil, slucha rozkazów, a najlepsze jest to, ze zaczynamy spacerowac bez smyczy :)




10 komentarzy:

  1. Witaj w domu. Twoja ruda wróżka na bardzo szczęśliwą tu wygląda.
    Poczytałam o implantach słuchu w takiej trochę starszej książce medycznej. Dawniej wszczepiano je, by osoba głucha mogła się w świecie lepiej orientować, nadjeżdżający tramwaj czy samochód usłyszeć ale o rozumieniu mowy z CI podręcznik nawet nie wspomina. A teraz taki postęp, że nawet głoski różniące się jedną cechą można rozróżnić, a Ty wspominasz o normalnym prowadzeniu rozmowy! I to nawet przez telefon! Cuda i dziwy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że znowu jesteś! )) Znaczy się na kuracji byłaś w "moich" stronach, bo przecież Friedberg i Bad Nauheim to rzut berecikiem od Kronbergu.)))
    Ciężka i mozolna jest ta praca nad przystosowaniem do używania implantu, ale jak dobrze, że jest taka możliwość. Czy ten ubytek w jeszcze słyszącym uchu powstał samoistnie, czy implant się przyczynił trochę? Pozdrawiam.))

    OdpowiedzUsuń
  3. witam po kuracji,fajnie że jesteś zadowolona i pomogło,w ogóle to jesteś odważna,ja bym się bała tych implantów,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokuracyjnie przywitanie Ci się należy i podziw, że tak to wszystko dobrze Ci działa, mimo tego, iż z drugiej strony sa jakieś niedomogi słuchowe. Jak Cie znam opanujesz wszystko i nastepny etap nie będzie taki straszny! Przy dzisiejszej technice, wszystko jest mozliwe!

    OdpowiedzUsuń
  5. @Gackowa, dla mnie CI nadal jest jednym wielkim cudem, bo ucho gluche jak pien, sluzy jedynie jako zawieszka do procesora, a ja slysze elektronika. Mirki czasami sie pytam, czy wszystko w porzadku, patrzy na mnie i merda ogonem, wiec chyba szczesliwa ;)

    @Madanka, od 19 lat mam diagnoze postepujacego procesu chorobowego w uszach, który kiedys mial doprowadzic do kompletnej gluchoty. No i sie teraz zaczyna dziac. W implancie jest tyle dobrego, ze moje nim slyszenie nie moze sie juz pogorszyc, jedynie polepszyc. Z dwojga zlego, lepiej slyszec dziwnie elektronicznie, niz wcale, i za te mozliwosc jestem wdzieczna wynalazcom tego sprzetu.

    @Urszulo, tutaj nie ma czego sie bac, to sa co prawda glebokie wody, na które trzeba sie rzucic, i po operacji ma sie mnóstwo zajecia z nauka i ustawieniami, ale sie oplaca. Podczas rehabilitacji chyba przekonalam jedna niezdecydowana do implantu, odpowiadajac jej szczerze na pytania. Planuje na jesien.

    @Fusilko, no jeszcze nie dziala do konca, jak kiedys dzialac bedzie, za jakies 2, 3, 4 lata... ale jak sie mówi, droga jest celem. Drugiego implantu nie obawiam sie wcale, jako ze mam dobre doswiadczenia z pierwsza operacja.

    OdpowiedzUsuń
  6. kobietawbarwachjesieni:
    Gratuluję Ci sukcesu. Wiem, że idziesz wciąż do przodu i coraz lepiej słyszysz. Dla mnie to jest niepojęte, że technika tak się rozwinęła. Jesteś dla mnie bohaterką, kiedy czytam o całej pracy, którą włożyłaś w naukę słyszenia. Odważyłaś się. Ciężko pracowałaś, ale są efekty. Pozdrawiam Cię cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziekuje Kobieto, przede mna jeszcze masa pracy z tym elektronicznym sluchem. Mam juz termin wizyty do laryngologa, jeszcze w tym miesiacu, w celu recepty na aparat sluchowy i drugiej recepty do logopedy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo się cieszę , że wróciłaś, i że udało Ci się zapanować trochę nad głuchotą. Gratuluję i życzę kolejnych sukcesów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kristofka
    Podziwiam za wytrwalosc :-)))) Jestes dzielna i mocna w postanowieniach,
    Ciesze sie, ze wrocilas i zycze najlepszych wynikow, jakie mozna osiagnac tym aparatem. Pozdrawiam! :-)))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Miło, ze już jesteś już w domu.
    Wiem, że dobrze jest w sanatorium, ale po jakimś czasie chce się już pomieszkać we własnym domu;).
    Jesteś bardzo świadomą rekonwalescentką więc mam nadzieję, ze wyniki leczenia sanatoryjnego będą zadowalające:).
    Ściskam:).

    OdpowiedzUsuń