piątek, 14 sierpnia 2015

Upaly, sluchanie i czytanie

O psiakach i postepach Mirki w psiej szkólce bedzie wkrótce, takze zaprezentuje moja zupe pomidorowa, czyli raglan z historycznej welenki z tutejszego domu kultury otrzymanej.

Ostatnio duzo czytam- oczami- ale i uszami, przy dzierganiu. znaczy to, ze slucham audiobooków. Ostatnio dotarlo do mnie pare w jezyku polskim, co wzbogacilo moje zbiory o pokazna liczbe procentów :D Normalnie posiadam i slucham niemieckich, i w sumie jest to cwiczenie gluchego ucha. Slucham przez indukcje, bo tak mi najwygodniej, tak samo ogladam telewizje, bo jestem troche leniwa do sluchania "normalnie", czyli mikrofonem procesora. Tak slucham poza tym caly dzien, wiec starczy ;)

Z procesorem podczas upalów mialam jeden przypadek, ze przerwal transmisje, za to aparat sluchowy na drugim uchu stwarza mi bardzo czesto problemy. Ja poce sie wlasciwie tylko na glowie, wiec ten pot splywa mi wzdluz skroni w dól, za uszami, po szyi, na czole. Za uszami trafia niestety dokladnie do komory baterii aparatu sluchowego, i caly sprzet wysiada. Wtedy nalezy szybko wyjac z ucha. otworzyc, osuszyc wacikiem czy patyczkiem z twata, polozyc w przewiewnym miejscu do wyschniecia- alternatywnie w domu do elektrycznej suszarki, otrzymanej do CI z firmy Med- El. W domu wlasciwie nigdy mi sie to nie przytrafia, bo wykonujac prace polaczone z wysilkiem fizycznym, wyciagam osprzetowanie uszne i poce sie na spokojnie. Niestety w pracy jest to niewykonalne, niemozliwe, no i kontraproduktywne, musze miec uszy osprzetowane. Bez niczego sluch w lewym uchu wystarcza na rozmowe przy stole z kims, i nawet niezbyt glosno moze grac telewizor, ja normalnie moge sie porozumiec. Ale jako ze moja praca nie polega na siedzeniu i rozmawianiu, lecz na bieganiu i wysilkowi fizycznemu, to mi sie z glowy leje czasami niezle. Procesor jest tak skonstruowany, ze na szczescie do niego ta kropla potu nie wplynie, jako, ze otwiera sie na górze, na dole ma "wywietrzniki". Raz zaczal mi grac jakies dziwne melodie w sensie alarmu, sciagnelam, zajrzalam w baterie- suche- dmuchnelam w wywietrznik, tam musialo cos zajsc, dmuch wydmuchal, zalozylam i dzialal dalej. Niestety zamkniecie aparatu sluchowego, czyli komora na baterie, jest na dole, przez co dól jest nieszczelny i tam pot sobie wplywa. Nieraz juz wycieralam kompletnie nowa baterie, delikatnie traktujac komore, uzbrojona w elektronike. Wilgoc to bowiem najwiekszy wróg elektroniki, dlatego firma implantu zawsze i kazdemu pacjentowi dodaje te elektryczna suszarke do uzywania na co dzien, czyli co noc, czy po prostu wtedy, gdy gluchy spi i procesora nie potrzebuje. Caly proces elektrycznego osuszania trwa 8 godzin.
Dwa lata temu, jeszcze przed operacja, wspomnialam o moim problemie z poceniem sie glowy, wtedy tez wspomniano mi o mozliwosci potraktowania skóry glowy botoksem, znaczy sie nie twarzy w celu odmlodzenia sie ;) lecz wlasnie owlosionej skóry glowy. Botoks poraza zakonczenia nerwowe, unieruchamia mechanizmy w skórze i czlek przestaje sie pocic. Chyba przekonam sie do tej opcji.

Ale o ksiazkach mialo byc tez tym razem. Ostatnio wpadly mi w rece dwie ksiazki o wilczych dzieciach. Byly to niemieckie dzieci z Prus Wschodnich, które w wirach konczacej sie drugiej wojny swiatowej pozostaly nagle same i zdane na siebie. Ojcowie na wojnie badz zgineli przy przechodzeniu frontu, zastrzeleni przez czerwonoarmistów, matki zmarly z glodu, wycienczenia, z grasujacych chorób typu tyfus, badz tez wykrwawily sie po masowych gwlatach przez czerwonoarmistów. Dzieci mialy czasami po pare lat, i jedynie mlodsze badz nieco starsze rodzenstwo kolo siebie, które tez w zawirowaniach czesto sie stracalo, nie wracalo z wedrówki po cos do jedzenia. Wiele tych dzieci zdolalo dotrzec na Litwe, gdzie udawalo im sie u Litwinów dostac jakas prace, najczesciej pastuszka czy innej pomocy w gospodarstwie. Dla Litwinów nie bylo to jednak tez takie proste, miec u siebie i karmic "faszystowskie" dziecko. Czasami przechowanie trwalo jedna noc, czasem kilka dni, dzieci byly wycienczone, chore, mialy odmrozone czesci ciala, gros ich umieral podczas zim 45/ 46/ 47. Wiele z tych dzieci i mlodziezy po wojnie trafialo do gulagów, na Syberie, czesci ZSRR pod koniec lat czterdziestych i poczatku piecdziesiatych wywioslo do "sektora radzieckiego", czyli dawnej NRD. Masa dzieci zdolala sie ukryc na Litwie, wiele zostalo przysposobionych przez litewskie rodziny, które oczywiscie, aby nie podpasc, zmienialy im imiona i nazwiska na swoje- co potem utrudnialo znalezienie tych dzieci przez czlonków ich rodzin. Malo które z maluchów pamietalo swoja date urodzenia czy gdzie dokladnie sie urodzilo, wiele zapomnialo jezyka ojczystego, bo podstawa bezpieczenstwa byl nakaz w takiej rodzinie- absolutnie nie mów po niemiecku! W czasach komunistycznej Rosji dzieci nadal trzeby bylo ukrywac, wiec bardzo rzadko kiedy byly one posylane do szkoly- efektem byl analfabetyzm, dzieci znaly jezyk litewski jedynie w mowie, ale nie w pismie czy potrafily go czytac. Zapominajac niemiecki, szanse na jakies pózniejsze poszukiwania rodziny byly prawie zerowe. A mimo wszystko, wielu im sie to udalo, po odwilzy politycznej i osiagnieciu przez Litwe niezaleznosci.


Pozwole sobie zacytowac w wolnym przekladzie fragment z jednej ksiazki slowa tej kobiety:


Jest to Margot Dudas, urodzona w Królewcu w roku 1939, czyli pod koniec wojny, gdy nagle stala sie osamotnionym, wilczym dzieckiem, miala akurat 6 lat.

"Gdy w lutym 2012 roku spotkalismy Margot Dudas w jednej z kawiarni w Kaunas (Litwa), w jej oczach nagle ukazaly sie lzy.
- Nie wiem, czy ponosze osobista wine za to, co Hitler uczynil swiatu. Ale ja gorzko za to zaplacilam. Najgorsze przezwisko, które nieustannie i przez dziesiatki lat slyszalam, to bylo faszystka. W komunizmie nie ma bardziej obrazliwego przezwiska dla pariasów. Faszysci bylo wrogami panstwowymi, ucielesniali wszystko zlo tego swiata i nosili zbiorowa wine za wszystkie zdrodnie drugiej wojny swiatowej. Byli skazani na banicje, musieli liczyc sie w kazdej chwili z samowola sluzb wywiadowczych, a czy oni sami, czy ich dzieci pózniej, nie mialy praktycznie zadnych szans w spoleczenstwie. I tak mieli ogromne szczescie, jesli nie wywieziono ich do gulagów."

Do gulagu trafialo sie nie za cos, co sie zrobilo, lecz za to, kim sie bylo. 

5 komentarzy:

  1. Wojna to straszny czas i morze ludzkiej krzywdy. Kiedyś czytałam dużo książek o wojnie, dziś staram się ich unikać. :( BBM

    OdpowiedzUsuń
  2. kobietawbarwachjesieni:
    Przeżyłam wojnę z rodziną, więc to żadne porównanie z przeżyciami takich dzieci. Straszne są czasami losy ludzi. Zamysliłam sie nad ich niedolą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieci zawsze najbardziej cierpią na zabawach dorosłych. Nawet to Twoje streszczenie książki wywołuje gęsia skórkę i łzy.

    OdpowiedzUsuń
  4. niestety , przykre.Zawsze ludzie są głupi i mądrzy, jestem rocznik powojenny a też zostaliśmy obrzucani róznymi przezwiskami,a takie maleństwo,smutne,

    OdpowiedzUsuń