poniedziałek, 21 września 2015

Czapka gotowa, szaliczek w drodze

Pokaz:


:

Pierwsze zdjecie samej czapki w zadziwiajacym kolorze- faktyczny jest na zdjeciu drugim. Czapke zrobilam nie za dluga, bo jak zrobilam za dluga, a nawet jak mi w klubie dziergajacych zalecono, aby sie "zaginala i kladla", to dla mnie to troche zadziwiajaco na mojej glowie wygladalo, wiec skrócilam i mam taka, która mi sie na mojej lepetynie podoba ;)

Szaliczek tutaj stan sobotni, wczoraj czekajac na Ine dorobilam kilka paseczków, on robi sie praktycznie sam, ale tylko wtedy, gdy ja mam czas, niestety! Czas mam od dzisiaj, cale 9 dni wolnego grafikowego. Skoncze szaliczek, poslucham przy tym ksiazki, mam aktualnie "Milosc po polsku" w sprzet wlozona. swietna ksiazka, bezlitosna, ostra jak zyletka.

Tydzien w pracy minal na koniec spokojne, zaczal sie przerazajaco, 59 pacjentów- jeszcze jestesmy we dwoje- w srode miala przyjsc Kiki, ale zachorowala i nie bylo nikogo, kto moglby przejac jej 6 dyzurów... z bezczelnym usmiechem zaproponowalam moje samotne pracowanie, skoro takie plany sa, i zanim nie wypróbowawszy wszyscy juz narzekamy, to akurat nadarza sie okazja wypróbowania, a potem podyskutujemy nad objektem, jak to faktycznie jest. Przyslowiowe niemieckie "probieren geht über studieren", czyli lepiej wypróbowac, niz tylko studiowac ;) ale jednak nikt tak nie chcial ;) Zaangazowano w koncu Steffi na pare nocy, po niej przyszla druga Andrea, której praktycznie nie widuje, bo pracuje tylko pól etatu na innej zmianie. Pracowanie ze Steffi mialo ten plus, ze dojezdzajac z jednej miejscowosci, jezdzilysmy razem do pracy. Sama praca, pacjenci i przypadki- bylo jak zwykle zadziwiajaco, duzo dyskusji, czasami naprawde zbednych, ale takie sa ludzie.
- Dostalam inne tabletki niz w domu mam, co to sa za tabletki?
- To sa te same tabletki, wygladaja inaczej, bo sa z innej firmy.
- Ale to te same, naprawde?
- Naprawde. O, ta jest na nadcisnienie, ta na cukrzyce... itd.
- To dobrze, bo juz myslalam, ze to jakas pomylka i dostalam inne tabletki. Ale wole jednak te same, które mam w domu. Moze pani mi je dac?
*zgrzyt zebami
Przychodzacy do szpitala ostatnio dosc regularnie pewien czerdziestoparoletni alkoholik z posunieta  marskoscia watroby w ciagu paru tygodni najwyrazniej stracil znaczna czesc umyslu, aktualnie zachowuje sie i mówi jak dwuletnie dziecko, w pampersy tez robi. Poza tym kompletnie lagodny i niczemu nie zaprzecza. Pare tygodni temu jeszcze chodzil po oddziale i mial o wszystkim swoje zdanie, czesto kolidujace z naszymi zdaniami.
Staruszka z demencja, która w srodku nocy zaplanowala isc do domu i nie ma przepros. Po jakiejs godzinie rozmowy okazalo sie, ze powodem jest strach przed rachunkiem za nocowanie- myslala, ze jest w hotelu. Dala sie przekonac, ze jest w szpitalu, i jako rencistka jst ubezpieczona, wiec rachunek zaplaci kasa chorych. Niestety po kwadransie zapominala i zaczynamy od nowa.
Pacjentka ortopedyczna (staw skokowy) po operacji wspólpacjentki (nowy staw biodrowy) i przeniesieniu owej na 2 dni na OIOM, bo i cukrzyca z metformina, która zwykle koliduje z narkoza, , i cos tam z krzepliwoscia krwi miala- przestala jesc i pic, bo sie o nia martwila. Empatia piekna rzecz, ale kobiety obce do siebie, wiec nie za bardzo podazalysmy za jej myslami.
Geriatria w wiezy zachowywala sie spokojnie, jedynie trójka do obracania na boki, ale jeden pacjent mial dosyc zatroskana zone, która nie dawala mu w spokoju polezec, caly czas go szturchajac, podnoszac mu glowe, podtykajac poduszke, za chwile poduszke zabierajac, glowe wyzej, glowe nizej, moze nogi do góry podjechac? (przeklenstwo elektrycznego lózka)
Zmarlego tez mialam, po poludnku oznajmil, ze bedzie umieral, w ciagu niewielu godzin zzólkl i po prostu umarl. Tesciowa jego byla akurat u niego w odwiedzinach.
Nasza sasiadke z góry ulicy tez w koncu znalazlam, przyszla do szpitala z nowego domu pielegnacyjnego dla umyslowo uposledzonych. sasiadka ma schizofrenie i paranoje od ponad trzech dziesiecioleci, odkad jej syn zginal w wypadku. Po smierci meza mieszkala sama w domu, opiekowaly sie nia dojezdne pielegniarki z firmy przy kosciele ewangelickim. Jakies trzy miesiace temu pojechala karetka niewiadomo gdzie, i nikt nie wiedzial, co sie potem z nia stalo, bo od tej pory dom stoi opuszczony. Okazalo sie, ze ulokowano ja wlasnie w tym nowym domu w miescie, gdzie pracuje. Wydaje mi sie, ze do konca zycia juz. Ma opiekuna prawnego, który tez o takich sprawach decyduje. Do szpitala przyszla swiezo ostrzyzona, wypachniona, zadowolona, z porzadnie spakowana torba, wiec ten przytulek dobry jakosciowo musi byc.

A wczoraj miedzy tym wszystkim mielismy festyn w miescie, pieczone w ognisku kartofle, Ina przyjechala i uzywalismy chodzac po miescie, jedzac i pijac, i chowajac sie czasami przed malym deszczykiem.


9 komentarzy:

  1. Oj, nie nudzisz się w robocie ani chwili. A czapka super. Rozumiem niechęć do załamanych i kładących się :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. komplecik śliczny, dziergasz szybko a ja dalej męczę sweter, mam połowa drugiego rękawa,potem szyję obrobić a jak zostanie włóczki to dół przedłużę, już teraz nie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też nie lubię kiedy czapka "kładzie" na głowie.
    Jak czytam opisy Twoich "potyczek" w pracy to zupełnie jakbym słuchała opowieści mojej synowej. Też mają często w pracy cyrk na kółkach.
    ps. zajrzyj na mój zamknięty blog, wreszcie odpowiedziałam na Twoje pytanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo trudni pacjenci. Masz w sobie pokłady cierpliwości, wyrozumiałości i spokoju. Podziwiam szczerze! BBM

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam, podziwiam, bo ja póki co obchodzę szerokim łukiem druty i szydełko! Czekam, aż najdzie mnie "natchnienie"! ;-))))

    OdpowiedzUsuń
  6. kobietawbarwachjesieni:
    Jak Ty się wyrabiasz w takiej pracy, mając tylu tak różnych pacjentów.? Myslałam, że w niemieckiej słuzbie zdrowia jest zupełnie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszedzie dobrze, gdzie nas nie ma ;) jestem na sluzbie u Szwajcarów, a ci jedynie mamone widza, po trupach do celu.

      Usuń
  7. Świetny wpis. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jakoś nigdy nie miałam okazji, aby robić cokolwiek własnoręcznie więc zazwyczaj moje nakrycia głowy kupuję. Tym bardziej, że jak czytałam o kapeluszach http://bronsy.pl/stylowe-kapelusze-czyli-powrot-do-dawnej-mody/ to muszę powiedzieć, że są one po prostu świetne.

    OdpowiedzUsuń