czwartek, 5 listopada 2015

Doksztalcanie na temat gruzlicy

Mielismy dzisiaj. Sytuacja pod katem rzeszy uchodzców, aktualnie przybywajacych do Niemiec. Nie kazdy ma to szczescie, ze jest czy byl szczepiony na wszystkie mozliwe choroby "dzieciece" plus wlasnie gruzlice. Ja oczywiscie bylam zaszczepiona, bo to w Polsce wtedy bylo obowiazkowe, nikt nie pytal rodziców, jakie maja na ten temat zdanie i czy zycza sobie szczepienia dziecka. Takze mój syn, rocznik 89, urodzony juz w Niemczech, jest szczepiony na gruzlice, co jest dosyc niespotykane i podczas jego sluzby wojskowej zadziwilo niejednego wojskowego lekarza.
Prowadzaca szkolenie pani doktor od zaraz wszelkiej masci polecila, raczej zalecila obecnym, aby jak najszybciej poszli do swojego lekarza domowego badz do lekarza zakladowego, i dali sie zaszczepic przeciwko grypie. Ponoc w tym sezonie grypy bedzie duzo, takze z powodu uciekinierów. Ostatnio zaczynaja sie masowe szczepienia tych uchodzców w obozach masowych, co tez moze oznaczac, ze szczepionek wkrótce moze nawet zabraknac.
W poniedzialek rano ide do naszego lekarza domowego na szczepienie, bo tegoroczne do tej pory jakos przebimbalam, lekarz tez miewal urlop, jak ja mialam wolne. Ale teraz nie ma zmiluj sie.

Nadal dziergam, z jednego motka welny skarpetkowej- 10 deko- wyszly mi i skarpety, i mitenki. Pokaz wkrótce i hurtowo ;)

To ta welenka.


Ktos ma jezor jak lopata.


O, robótce wypadlo sie na podloge, z torebeczki!



Mamy juz pierwsze przymrozki w nocy,



a codziennie piekna zlota jesiem z calymi stosami zlotych i szeleszczacych lisci, przez które male pieski kochaja skakac.






Kiedys, w okolicy zamieszkalej glównie przez rodziny uchodzców, spotkalam takie cos:


Ta sciezka spaceruje wiele ludzi ze swoimi czworonogami, i widocznie dzieci sa zachwycone tutejszymi spokojnymi, ulozonymi zwierzakami. Dzisiaj po poludniu szlam z Mirka kolo bylego domu starców, od sierpnia zaludnionego przez uchodzców Dzisiaj przed domem byly tez dwie male dziewczynki, z ojcem, i widac bylo, ze az im sie oczy swiecily do Mirci, ale krepowaly sie i tez troche baly sie podejsc. Mircia niezmiernie lubi dzieci, wiec podeszlam do nich, dajac do zrozumienia ojcu, ze pies jest spokojny i kochany, i zachecilam dziewczynki po pomiziania, z czego Mircia oczywiscie byla niezmiernie zadowolona. Mlodsza troche sie lekala, ale tez w koncu jednym paluszkiem po grzebiecie poglaskala ;) Na koniec zrobily jej bye- bye w lapke. Mirci az pysk sie smial, jak juz odeszlysmy. Poza tym, mam u niej wrazenie,. ze czasy darcia mordy na jakiegokolwiek obcego psa przechodzacego obok czy idacego po drugiej stronie ulicy chyba jej juz minely, odpukac w niemalowane drzewo :D 

5 komentarzy:

  1. Mirka dużo się nauczyła w szkole, a Twoja robótka ma śliczne kolorki,ja też dziergam skarpety z różnych włóczek, i nawet z typowo skarpetowej włóczki ale jakoś ściągacze się rozciągaja, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszulo, ja dziergam dosyc scisle, moje sciagacze w skarpetach sa zwykle 2 prawe, dwa lewe, i jakies 35 rzedów, czyli dosyc wysokie. Nie rozciagaja sie tak, aby spadaly na dól przy noszeniu.

      Usuń
  2. kobietawbarwacjjesieni:
    A ja wciąż mam zamiar wziąć się za robótki i na razie na tym się kończy. Uśmiechy jeszcze słoneczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznij po prostu od zwyklego szala, a apetyt i chec robienia dalej juz s´cie same dopadna ;)

      Usuń
  3. A po czym to smacznym Mircia się tak oblizuje?;)))

    OdpowiedzUsuń