Dzisiaj bylo w wioskach Swieto Kwitnacej Wisni, drzewa dotrzymaly slowa i zaczely kwitnac, niestety pogoda okazala sie taka, jaka mi juz od tygodnia prognozowal telefon :( deszcz ze sniegiem, czasami sam snieg, i lodowate krupy od rana. W polunie wyjrzalo slonce, wiec wybralismy sie, bo to naprawde bardzo fajny wsiowy festyn, z muzyka, atrakcjami, straganami, i oczywiscie te sady z kwitnacymi czeresniami sa przecudowne. Po póg godzinie zaczelo walic sniegiem!
To juz zdjecia z drogi powrotnej i z mojego ogrodu, z moja kwitnaca czeresnia w tle. Po jakims czasie wygladalo z okna juz tak:
Normalnie to jest tak:
;)
Na festynie zdazylam kupic jedynie swiezo wedzonego pstraga, którego pakowanie Mirka obserwowala wzrokiem sroki gapiacej sie w gnat. W aucie byla wyraznie poruszona majacymi nastapic zdarzeniami, a pstrag póki co, po dotarciu do domu byl nieosiagalny, a nózki za krótkie, aby dosiegnac do kuchennego blatu. Dopiero na kolacje dostal sie Mirce leb, pletwa i skóra z obu stron ryby. Jednym slowem, balanga przynajmniej dla niej byla zadawalajaca.
Robótkowo: skonczylam skarpety, a teraz z brazowo- szarych resztek ostatnich paru skarpet dziergam resztkowce dla syna. Ostatni oryginal, dla mnie:
Z wiosenno- zielonego klebka mam w planie wydziergac sobie tzw. ocieplacz duszy, musze pokombinowac wielkoscia, bo taki zamaszysty, jak w oryginale podaja, nie potrzebuje, zreszta nie starczyloby mi welny, zrobie cos mniejszego, bardziej przylegajacego i cieplego.
Szkoda tylko, ze urlop mi sie skonczyl, i po trzech tygodniach i dwóch dniach laby w srode ide do pracy :/
To juz zdjecia z drogi powrotnej i z mojego ogrodu, z moja kwitnaca czeresnia w tle. Po jakims czasie wygladalo z okna juz tak:
Normalnie to jest tak:
;)
Na festynie zdazylam kupic jedynie swiezo wedzonego pstraga, którego pakowanie Mirka obserwowala wzrokiem sroki gapiacej sie w gnat. W aucie byla wyraznie poruszona majacymi nastapic zdarzeniami, a pstrag póki co, po dotarciu do domu byl nieosiagalny, a nózki za krótkie, aby dosiegnac do kuchennego blatu. Dopiero na kolacje dostal sie Mirce leb, pletwa i skóra z obu stron ryby. Jednym slowem, balanga przynajmniej dla niej byla zadawalajaca.
Robótkowo: skonczylam skarpety, a teraz z brazowo- szarych resztek ostatnich paru skarpet dziergam resztkowce dla syna. Ostatni oryginal, dla mnie:
Z wiosenno- zielonego klebka mam w planie wydziergac sobie tzw. ocieplacz duszy, musze pokombinowac wielkoscia, bo taki zamaszysty, jak w oryginale podaja, nie potrzebuje, zreszta nie starczyloby mi welny, zrobie cos mniejszego, bardziej przylegajacego i cieplego.
Szkoda tylko, ze urlop mi sie skonczyl, i po trzech tygodniach i dwóch dniach laby w srode ide do pracy :/
U nas śniegu nie ma, ale wiosna chłodna. Też czekamy na cieplejsze dni.
OdpowiedzUsuńSkarpety świetne jak zawsze. Pomysły Ci się nie kończą. Super! :) BBM
Pomyslów sporo, czasu brakuje. Jutro dwie godziny gromadnego dziergania, na które bardzo sie ciesze!
UsuńPrzy tej pogodzie to Twoje skarpety są w sam raz i na czasie;).
OdpowiedzUsuńNa razie u nas słonecznie, ale zimno, ze bez rękawiczek ręce marzaną na kość.
A na majowy weekend zapowiadają opady deszczu ze śniegiem.
Pogoda w sam raz na cieple skarpety i mitenki!
Usuń