wtorek, 5 lipca 2016

Fotograficznie cz. 2

Prawie piec tygodni po nawalnicy, ogród nieco ozyl. Niektóre rosliny wiecej, niektóre mniej, a inne ledwo sie zbieraja po tej niemilej przygodzie.

Kwiaty w donicach czesciowo zdazylismy schowac pod dach, i one wlasciwie szybko odrastaja. 


Lilie, zwanymi tymi od Sw. Józefa, mimo otwartego polozenia niewiele ucierpialy, byc moze dlatego, ze byly wtedy jeszcze duzo nizsze. Ale kwiatów jest mniej w tym roku.


Moje flokdy- myslalam, ze je kompletnie scielo, a tutaj jednak pojedyncze kwiatuszki sie pokazaly.


Ziemniaki, cebula, fasola i czerwone buraczki jakos same sie odrodzily. Ogórki sciego, jak i cukinie, tutaj dokupilismy gotowe flance pare dni po burzy.





Niestety bardzo malo bedzie wisienek i czeresni.


Maciupkie jabluszka ucierpialy chyba najwiecej, niby rosna, ale wszystkie potluczone, i nie bedzie mozna ich schowac na zime.


Jedyna cukinia, która wyszla bez wiekszego szwanku, juz zaczyna owocowac.


Pojedyncze czarne porzeczki, niewiele bedzie z nich drzemu.


Jako, ze rosnie na scianie garaza, aronia nic nie ucierpiala, i owocuje jak zwykle, czyli bujnie.


Ponownie posiany groch wzeszedl wiecej niz nedznie.


Mój biedny milorzabek... :(


Sloneczniki takowej dziurawej urody.


 To jakby czlowiek z zelaza, jej tam nic nie bylo ;)


Lawenda kwitnie jak oszalala, rosnie od poludniowej strony, i nawet jej nie polamalo wtedy.


Na drutach mam czerwony raglanek z baaardzo zabtkowej nici, czyli z odzysku domu kultury; wlókno sztuczne, ale calkiem mile w dotyku i mam nadzieje, ze takie bedzie w noszeniu. I czuje, ze skonczyla sie faza na faldki miedzy biustem a pacha. Teraz postanowilam nauczyc sie w koncu tych rzedów skróconych, aby miec wiekszy podkrój pod szyja. Niestety znajduje jedynie opisy na dzierganie tam i z powrotem, ale nie w kólko.

Na stole czekaja tez dwie wlóczki skarpetowe, jedna gruba z szesciokrotnej welny na skarpety dla syna, i druga w kolorze rzekotki, to bedzie dla mnie. 


4 komentarze:

  1. Trochę strat jest, ale dużo udało się ocalić. Ostatnie zdjęcia dość przygnębiające, poza lawendą oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie ten Twój ogród wygląda, nawet po nawałnicy. Ale warzywniakiem mnie zauroczyłaś, też mi się marzy, tylko miejsca mam za mało. Ciekawa jestem tego Twojego czerwonego raglanka.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobnie wyglądają ogródki przydomowe w willowej części naszego osiedla.
    Nie mówiąc już o kwiatach w skrzynkach balkonowych.
    To był dobry pomysł, kiedy kazałam zabudować balkon, można z niego korzystać całą zimę, w deszczowe dni i w czasie takich nawałnic jest dobra osłona. A jak jest pogoda rozsuwam okna i jest normalny balkon.

    OdpowiedzUsuń
  4. kobietawbarwachjesieni:
    U nas nawałnica połamała słupy doprowadzające prąd, ale w ogrodach zniszczeń nie ma. Serdeczności przesyłam.

    OdpowiedzUsuń