wtorek, 19 lipca 2016

Pomimo pracowego tygodnia

posunelam sie z czerwonym raglanem. Stan dzisiejszy:


Ok, dopiero wczoraj zaczelam pracowac. Tym razem z chorwackim kolega Ante. Ante jak Antek. W chorwackiej druzynie pilkarskiej na ostatnich mistrzostwach tez byl jeden Ante.

W sobaote zalapalam sie na domowy pchli targ, ostatnio zaczyna byc on popularny. Znaczy to, ze ludziom nie chce sie juz jezdzic na place gdzies tam i rozkladac towary, do czego trzeba tez taskac stoly. Ludzie zaczynaja to robic na swoim podwórku badz w garazu. Daja ogloszenie do gazety, ze tu i tam, w ten dzien, w godzinach od do. Bardzo chetnie jest to praktykowane, gdy ktos sie wyprowadza, badz rozwiazuje sie gospodarstwo domowe po czyjejs smierci. Mozna tam nabyc naprawde fajne, przydatne i porzadne rzeczy, od mebli po przyrzady kuchenne, oczywiscie ksiazki, durnostojki, czy sprzet do ogrodu. W ostatnia niedziele lipca odbywa sie gromadny pchli targ, organizowany w sasiedniej wiosce. Kazdy wystawia co ma do pozbycia sie, przed dom, i trzeba sobie nieco pochodzic od stoiska do stoiska. W niedziele wzbogacilam nieco mój zbiór Zoli, to jest specjalne wydanie jeszcze z NRD, caly cykl rodziny Rou.- Marq.



Zajrzalam na blog Pimposzki, poruszyla temat przechowywania drutów. U mnie siermieznie i bezfantazyjnie, ale przejrzyscie. Foliowe, zamykane na suwak torebki, na nich pisakiem napisany rozmiar. Wszystko to w pojemniku, gdzie trzymam jakies mniejsze instrukcje, np dziergania filcowych papuci czy czapek my boshi. Zastanawialam sie kiedys nad kupnem etui, ale to bylaby fajna sprawa, gdy mialabym jakies Knit Pro. Moje druty to po prostu zbierane przez wiele lat rózne zylkowe, do których dokupilam skarpetkowe we wszystkich potrzebnych mi do dziergania rekawów rozmiarach. Robienie rekawów Magic Looping czy jak to sie zwie, jakos nie przekonalo mnie, lubie je robic na pieciu drutach, bo wtedy wiem, gdzie dokladnie jestem, gdzie ujmuje oczka itd.





U nas dzisiaj ponad 30 stopni, i byl dzien kapania Mirki w balii przed garazem. Kapieli to ona jakos nie lubi, ale cierpliwie stala w balijce, dala sie namydlic i splukac, po czym wydarla na ogród i wytarzala sie w trawie. 

6 komentarzy:

  1. szalejesz z swetrem,ja chwilowo odpuściłam,zaczęłam dziergać niemowlęcy kocyk,
    Takie wyprzedaże garażowe i domowe fajna sprawa,mnie by to pasowało,

    OdpowiedzUsuń
  2. Swetra już bardzo dużo!
    W Polsce też powoli pojawiają się wyprzedaże garażowe. Ja póki co jestem na etapie nie wyprzedawania a wyrzucania:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas kilka razy w roku organizują na rynku zbiorowe wyprzedaże, czyli każdy wystawia to, czego chce się pozbyć.Zawsze jest co pooglądać, czasem kupić. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A u nas tylko lumpeksy i śmietnikowe wystawki. Aczkolwiek i z nich bywa pożytek. Sweter za momencik będzie do noszenia!
    Biedne psy potrzeby czystosci po ludzku rozumianej nie mają. Jakoś się z biedą przystosowują do naszych rytuałów, bo co mają robić, ale nigdy tego nie polubią. Za to spać w piernatach z Pańcią owszem lubią. Byle na brudasa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Alez się zawstydziłam widząc Twoje uporządkowane druty! U mnie nie dość, że nic nie robię, to galimatias taki, że "mała bania"! ;-(

    OdpowiedzUsuń
  6. kobietawbarwachjesieni:
    Ja nie tylko w drutach mam bajzel. Jeśli chodzi o nasze psy, to ani Mały, ani Fionka nai znoszą kapieli. Ale co tam kapieli, Fionka ucieka nawet, gdy chcę ją wyczesać.

    OdpowiedzUsuń