środa, 28 grudnia 2016

Po Swietach

albo inaczej tutaj mówiac, zwischen den Jahren- miedzy latami. Lubie to okreslenie.

Swieta mimely bezstresowo, w domu jak i w pracy. Prezenty byly udane. Mój syn ucieszyl sie "jak gupi" z tego:

To jest nóz do krojenia pizzy. Kiedys latem weszlismy w temat, ze taki fajny rower do pizzy maja w ksiegarni Thalia, ale drogi, no i sobie nie kupil. W Thalii bylam przed swietami w Münster, wiec zakupilam, i prezent byl strzalem w dziesiatke.

W pracy, oprócz, ze oddzialoa trzy pietra wyzej pofyftala plany bozonarodzeniowe, bo "nie zrozumiala", gdy wszyscy inni zrozumieli, o co chodzi... no wszystko jedno, bylo stosunkowo bezstresowo i nawet spokojnie, spokojniej niz zazwyczaj. W duzej mierze zawdziecam to kolezance Angeli, z która mnie polaczono dyzurowo. Angela jak i ja, nalezy do tych "starych", a wiec podobne podejscie do wszelkich spraw i problemów, i podobny do mojego, zapal do pracy. Co wieczór staralysmy sie jak najwiecej odfajkowac, rozlozyc leki, wylozyc, wlozyc, posegregowac, udokumetowac, zamówic, odmówic- abysmy od pólnocy faktycznie musialy jedynie chodzic do dzwonków, regularnie obracac lezacych pacjentów i rozpracowywac nowo przyjetych. Dzieki temu mialysmy troche luzu, czas na przerwe, ja czytalam moje zalegle Spiegle, a Angela ksiazke o Justynie Tubbe, która w 19 wieku wyemigrowala do hameryki z Bremerhaven (maja tam duze muzeum i cala dokumentacje na temat).

Domy spoko starosci oczywiscie nie zawiodly z przyslaniem pacjentów a to z urokiem, a to ze sraczka, ale nic innego nie mozna bylo sie spodziewac. Ultymatywny pacjent pokaleczyl sobie tylek zewnatrz i wewnatrz, jak po posiedzeniu na toalecie w stanie lekko podchmielonym, przy wstawaniu poczul krecka w glowie, wiec usiadl z powroten, niestety nie wycelowal dokladnie, i siadl w szczotke klozetowa, umocowana przy muszli, i zawieszona w porcelanowym pojemniczku. Osobiscie tego tylka nie widzialam, ale kolezanki bedace przy codziennych opatrunkach mówily o czterocentymetrowym szwie wchodzacym do srodka, oprózniajacym sie analnym krwiaku, i mocno spuchnietym i sinym posladku. Ordynator co wieczór go odwiedzal, bo okaleczenie naprawde nie bylo ciekawe, i doszlismy do wniosku, ze takie okaleczenie to praktycznie kazdemu dzieciakowi tez sie moze przytrafic, jak siedzac na muszli, wierci sie i kreci. Szczególnie, gdy w toalecie pojemnik na wode nie jest na zewnatrz, lecz wbudowany w sciane. Wtedy siad na taka szczotke logistycznie jest bardzo mozliwy.

Oczywiscie podczas Swiat mialam przerwe w dzierganiu, ale teraz obejrzalam sobie moje resztki welen skarpetkowych po wydzierganiu mitenek i doszlam do wniosku, ze szalik w poprzeczne paski bylby za wsciekly i widac by bylo, ze to z resztek, wiec narzucilam na moja 120- centymetrowa zylke z Knit pro i druty rozmiaru 3, 680 oczek i bede robic owy szalik w podluzne pasy, a raczej prazki, i mysle, ze powinno to jakos niezle wygladac.


Tych bardzo kolorowych welenek nie mam w planie wyrabiac, chce pozostac przy kolorach szarych i ziemnych. Dzisiaj leci na naszej Trójce program specjalny o Tamme Hanken, który zmarl nagle w pazdzierniku, leczyl brachialnie konie i nie tylko, lubilam go nawet ogladac, a mój ojciec jeszcze bardziej, i bardzo przezyl jego smierc. Wtedy tez poprosil mnie, abym "na tych komputerach" wyslala kondolencje do wdowy Carmen, bo w telewizorze slyszal, ze inni tak duzo skladaja. Oczywiscie wyslalam. To sobie dzisiaj razem tez posiedzimy i obejrzymy ten program. Mój ojciec ma tez nielatwe zycie, od jakiegos czasu, zreszta ja tez. Moja mama posunela sie w swojej demencji, ma dopiero 72 lata, ale zdiagnozowanego juz kilka lat temu Biswangera, na to nie ma lekarstwa. Ostatnio zrobila niestety skok do przodu w sensie negatywnym. Mam to szczescie, ze mój ojciec jest jaki jest, czyli samodzielny, posprzata, ugotuje, napisze kartke, co trzeba kupic, czyli ogarnia codziennosc na ocene bardzo dobra. Oczywiscie wyreczam go gdzie sie tylko da, jak mam wolny tydzien, w sprzataniu, zakupach, gotowaniu mniej, bo lubi i umie gotowac sam. Mirka tez mu duzo daje, ma z nia zajecie i regularny spacerek rano, gdy ja pracuje, w dzien na ogród, to sobie z nia tez chetnie pogada.

A co do Mirki, to nikt nie cieszy sie tak slicznie, jak maly piesek, który dostal pod choinke wymarzona gumowa swinie, tym razem z gwizdkiem w ryjku ;)


7 komentarzy:

  1. Jesienna:
    Zawsze ogromnie się bałam, że mogłabym dostać demencji. Brrr!

    OdpowiedzUsuń
  2. W szpitalu macie ciekawie,u nas osoby prywatne bardziej przysyłają ludzi na geriatrę na okres świąteczny,koleś z szczotką nie źle sie doprawił, dobrze że tato na chodzie,choroba nie wybiera,wszystkiego dobrego,

    OdpowiedzUsuń
  3. Nożyk super.
    Pacjentowi od szczotki współczuję. Ma na parę tygodni przerąbane. A do tego głupio o tym opowiadać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zupełnie sobie nie umiem wyobrazić, że można się nadziać na kij od szczotki...

    OdpowiedzUsuń
  5. W tej sytuacji mały piesek co się ze świnki ślicznie cieszy jest absolutnie niezbędny, choćby uczuciom różnym da się skanalizować na spacerach , okaże zrozumienie i przytuli się jak trzeba. Dotrzyma towarzystwa, rozśmieszy. No użytkowa gadzina i już. Proszę psi nos serdecznie ucałować.
    A swoją drogą szczotka do WC jako sprawca strasznych obrażeń ciała... Niech lepiej stoi dalej od kibelka i nigdy, przenigdy niech nie rozerwie nikomu niczego, choćby był biedak pod dobrą datą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ło matko pojedyncza! Czego to można doświadczyć na własnych czterech literach!
    Psiutek za to zadowolony setnie, zatem i Tobie prócz nieodzownego Ciepłego z Puchatym życzę na Nowy Rok wszystkiego, co najlepsze, co dobre, co radosne, co budzi radość na twarzy! :-))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak to człowiek na swoją d... musi uważać nawet we własnym kibelku;).
    Miło, ze Mirka doceniła prezent, moje kociambry bardziej bawiły się papierami po prezentach niż samymi prezentami;).
    A tak poza tym życzę Ci by ten Nowy rok był dobry, szczęśliwy i zdrowy:).

    OdpowiedzUsuń