wtorek, 11 lipca 2017

Znowu jestem,

a na koniec bedzie Tihany :)

Popracowalam sobie caly tydzien w upale. Dobrze, ze mam w dyzurce klime, która dziala i na dwa boczne pomieszczenia, i w koncu uaktywnilam guzik od wiatru. Szlo wytrzymac. Normalnie nie idzie. Wszystkie okna sal pacjentów skierowane sa na poludnie badz poludniowy zachód, kilka na poludniowy wschód, wiec za dnia niezle sie nagrzewa, i gorac stoi w korytarzach, i mozna go krajac nozem. Niestety w korytarzu sa tylko dwa kona w zaulkach, i zrobic przeciag, to juz jest sztuka. Próbowalam, nad ranem sie udawalo. Nie potrafie bowiem biegac maratonu po oddziale w 30 i wiecej stopniach, po prostu nie daje rady. Musi byc chlodno i juz. To nie samo cieplo mnie zalatwia odmownie, to jest ta wilgotnosc powietrza. A za dnia wylaczaja klime, bo cos tam gdzies tam o gardlo sie boja o_O na szczescie kilka dni byla Vera, i o ile jest czasami bardzo dziwna kobieta, jej ped do wietrzenia i klimatyzowania bardzo mi sie podoba. Tak wiec czasami wieczorem zaczynalam prace w przyjemnie chlodnyej dyzurce. A jak start dobry, to reszta latwiej idzie.

Bylo jak zwykle- zadziwiajaco. Problemem jest fakt braku lekarzy. Konkretnych lekarzy. Jak w kazdym niemieckim szpitalu, grom lekarzy pochodzi skads ze swiata.Trwa passa na Arabów, a teraz na arene wchodzi Europa Wschodnia. Ja tam do nikogo nic nie mam profilaktycznie, ale jak znowu czytam, ze jakas Alijeva, Achmetov czy inny Ilj... zdal egzamin z niemieckiego i otrzymal aprobacje, to mi juz ciarki po plecach troche przelatuja. Bo zaczynamy od poczatku. Najpierw sie wsluchac w kandydata, zrozumiec jego slowo mówione. Odczytac slowo pisane, i na serio, kto cale zycie pisal z prawej strony na lewa arabskimi szlaczkami, a teraz pismem lacinskim o odwrotnie wzgledem kierunku, to czasami trudno to odczytac, na serio. Jest jak jest. Ja tam nie uprawiam zgaduj- zgaduli, co nie umiem przeczytac, oznaczam markerem do nastepnego spotkania, proszac o litery drukowane. Z jezykiem jest róznie, ale ostatni lekarze i lekarki nawet sa niezli w te klocki. Problemy mam czasami, gdy gadaja zza maseczki, ale nie tylko ja mam te problemy.

Pacjenci byli najczesciej starzy, ale niewiele do obracania na boki, pampersowania, to szlo. Komu wrózono smierc jeszcze w zeszly poniedzialek, zyje do dzisiaj, z kolei inny zmarl. Domy pielegnacyjne przed weekendem oczywiscie próbowaly zmniejszyc liczbe podopiecznych pod byle pozorem wysylajac do szpitala- jak np w srodku nocy, do zalozenia sondy PEG, bo pacjent ma problem z polykaniem- ale nie dopiero od tej nocy O_o kazdy pretekst jest dobry, gdy pracuje sie z polowa personelu przez weekend, co nie? ;)

Bylo tez pare naprawde chorych, jak dwoje z diagnoza raka oskrzeli- wyslano ich do kliniki specjalistycznej. Pani z rakiem glowy trzustki, wymiotowala cale dnie, cale noce, az w koncu "zmusilam" jedna z tych wschodnioeuropejslkich do zalozenia jej sondy zoladkowej; od tej pory pacjentka spala, a do worka potrafilo i prawie 2 litry wplynac- co normalnie wymiotowala. Inna pacjentka miala niekompletny skret kiszek, i co noc zaczynalismy od nowa jakas inna terapie. Czemu jej nie skierowano na chirurgie i nie operowano, jest mi zagadka. Chyba przez ta niekompletnosc. W kazdym razie, w poniedzialek rano o piatej skompletowalo sie wszystko, lekarz ten, owy, chirurg, tez sonda dozoladkowa, lewatywa, musialam wolac o pomoc z izby przyjec, bo nie ogarnialam sytuacji, oprócz tej 90- latki mialam jeszcze 29 innych pacjentów, i co najwazniejsze, dokumetowac trzeba to wszystko, plus badanie krwi, ten swistek, inny karteluszek, a gdzie jest konsylium takie czy owakie, a tu jeszcze przed finalem paru pacjentom heparyne trzeba wstrzyknac. Byle do szóstej, az przyjdzie ranna szychta. W miedzyczasie pacjent od tej PEG dostal wysokiej goraczki, wiec kroplówka, nowamina, antybiotyk, krew do badania; inna mloda, co sami nie wiedza, co jej jest, podejrzewaja cos nieciekawego w drogach zólciowych, dostala kolek- dobrze, ze kroplówki wszelkiego rodzaju juz mialam gotowe, to wystarczylo tylko zawieszac, a to przeciwbólowa, a to z buskopanem, na koniec z omepem. W miedzyczasie babcia ze skretem kiszek i sonda w nosie, zaczyna wymiotowac jak nie wiem co, lózko do przebrania, babcia do umycia. no jak mówie, byle do szóstej. Dwadziescia po bylam na parkingu i niech sie dzieje wola nieba.

Zmieniajac temat- w Zielone swiatki bylismy na pólwyspie Tihany. Z Siofoku jedzie sie tam promem, i najlepiej zabrac ze soba auto, bo z portu do wsi jest kawalek drogi. Do tego pod górke. Podziwiam zawsze rowerzystów ;) Tak wiec start w Szantod, prom jezdzi tam i z powrotem, jazda trwa króciutko, jest to zreszta najwezsza czesc Balatonu, miedzy Szantod a Tihanyrev. O samym pólwyspie nie bede sie rozpisywac, skoro na wikipedii mozna sobie wszystko poczytac, takze o specyficznym klimacie i roslinnosci, opactwie i turystyce.


Ladnie :)


Wschechobecna komercja. Ceramiki tez maja bardzo duzo. I lalek w kolorowych sukienkach.



Widok na Balaton i Balatonfüred.


Kosciól i opactwo.


Balaton z góry.


Zwykla droga.


Jak zwykle, wkladka do nauki wegierskiego ;)


Na Tihany rosna chyba najwieksze migdaly.


Nad woda.


Kapielisko.




Labadki.


I oczywiscie kaczki.


Wegrzy uwielbiaja figury i posagi.




Kupe lat juz nie spotkalam, a na Tihany- tak. Byly wspaniale slodkie.


Tihany otoczone balatonem, ma swoje dwa jeziora, z czego jedno wyschlo.


Zapach kwitnacych lip byl odurzajacy.


Gospodarstwo z winna piwnica.


Dla turystów ,)


Inne kraje, inne zwyczaje. Tutaj kaplica cmentarna na wolnym powietrzu. Na Tihany jest bardzo duzy cmentarz, nawet z czescia zydowska.


Pozegnanie na Rev.


I jak zwykle, (nie)samotny bialy zagiel na balatonie, w drodze do Szantod.


4 komentarze:

  1. jesienna:
    Twoje opowieści o pracy są tak wciągające, ze mogłabym czytać i czytać i czytać. Żałuję, kiedy tekst się kończy.Zdjęcia piękne.Ściskam Cię mocno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja powiem tylko- "przezyj to sam" ;) czasami bardzo meczace sytuacje. Nie chce sie robic wazniejsza od wszystkich, ale tak miedzy Bogiem a Prawda, to po 33 latach pielegniarstwa, czasami mam wieksze pojecie o medycynie, niz takie swiezo wystudiowane z Europy Wschodniej, no i czasami mocno na nich uwazac jeszcze musze. Dlatego taka wypompowana czasami jestem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciężki kawałek chleba!
    A zdjęcia bardzo fajne. Czułam się przez moment jakbym tam była...

    OdpowiedzUsuń