Jak zwykle skarpety, rozmiar 38, welna z Buttinette, o nazwie Bogota.
Wzór "koszyczkowy", kazdy element z 10 oczek, w sumie szesc bloczków, co ma ta zalete, ze druga skarpetke dzierga sie identycznie, a nie odwrotnie, jak to ma miejsce w powiekszonym "koszyczku" z 4x po 16 oczek.
To tyle co na temat dziergania. W niedziele rano zaczela sie po raz kolejny zima, wczoraj tez sniezylo, dzisiaj rano wszystko bylo zasypane, ale potem wyszlo slonce i znowu drogi i sciezki sa suche i czarne. Fajnie, bo zaraz jade do pracy. Tym razem 6 dyzurów, mam nadzieje, ze beda lepsze niz te ostatnie 7, po któr<ych bylam tak zmachana i myslami w pozycji horyzontalnej, ze po raz pierwszy w zyciu badz karierze gluchej, weszlam pod prysznic z aparatem sluchowym w uchu. Procesor dziwna koleja rzeczy sciagnelam i polozylam na swoje miejsce. Na szczescie, dokladne polanie do woda nic mu nie zaszkodzilo, potem przepuscilam go dwa razy po 8 godzin przez moja suszarke do procesora (nalezy suszyc i codziennie, jesli sie czlek poci, jest lato i tak wogóle, elektronika jest bardzo wrazliwa na wilgoc).
Oj, to musiałaś być naprawdę padnięta. Dobrze że aparat przeżył kąpiel. To chyba byłaby najdroższa kąpiel w życiu. Skarpetki kolorowe i śliczne. Jak ja dawniej bez tych skarpet zimę przeżywałam? Niepojęte.
OdpowiedzUsuńFajnie dobrana kolorystyka. A przygoda z aparatem zapachniała katastrofą. Dobrze, że nic się nie uszkodziło.
OdpowiedzUsuńcóż pisać,znów cudowne skarpety,uważaj na aparat,
OdpowiedzUsuńDobrze, że z aparatem skończyło się na suszeniu.
OdpowiedzUsuń