poniedziałek, 19 lutego 2018

Niebieskie nogi

Com sie napracowala w zeszlym tygodniu, to siedzi mi do dzisiaj w kosciach, a najbardziej w prawej rece, bo mi cos dwa palce nie chca dzialac, nie tak, jak powinny. Ból srodkowych palców we snie, który oczywiscie mnie zrywa na nogi, to juz normalka i ciesze sie, jesli przychodzi po szesciu godzinach snu. Wczesniej jest glupi, bo potem trudno mi zasnac, a sen potrzebuje. Podejrzewam, ze to moje wypadniete dyski, te w odcinku szyjnym. Rece albo mnie bola, znaczy te palce i sródrecze, albo trace w nich czucie. Problem w tym, ze do rezonansu nie pójde, bo sie wzbraniam przez magnet w glowie, a zreszta kazdy rentgenolog przy zdrowych zmyslach kilka razy sie zastanowi, zanim uprze sie przy badaniu. Ponoc sa i tacy, którzy wiele nie mysla, znaczy rentgenolodzy, i pakuja implantowanych do rezonansu bez wiekszego zastanowienia, jedynie z opatrunkiem uciskowym na glowie. Czesto sie udaje,. a czasami nie, i wtedy trzeby z buta na nowo implantowac. Mój implant wytrzymuje do póltora tesla, czyli teoretycznie takie rezonansowe badanie. Ale ja sie obawiam, i nic na to nie poradze, po prostu po ponad 4 latach moje blaszane ucho za dobrze dziala, za swietnie nim slysze, aby tak po prostu dac sobie to zepsuc, co kosztowalo mnie wiele pracy, wiele godzin cwiczen, 5 tygodni intensywnej rehabilitacji w Bad Nauheim...

A co do niebieskich nóg, to bylo tak, ze w piatek wieczorem, tak przed jedenasta, dostalam nowego pacjenta, ze zlamana koscia ramienia. Przyjechal w lózku podlaczony pod tlen, który potrzebowal non stop, bo okazalo sie, ze to zlamanie to patologiczne, prawdopodobnie przerzut, a sam pacjent ma raka oskrzeli. I z tym wszystkim do duzej sali. Po niecalej godzinie inni pacjenci uderzyli w alarm, ze... nie moga, faktycznie na drugi rzut oka, pacjent w stanie agonalnym. Ale bo lekarz dyzurujacy powiedzial, ze moze na normalny oddzial, powiedziano mi po telefonie na izbe przyjec. A bo wy sobie chyba myslenie odlaczyliscie, toz to widzi kazdy slepy swoja laska * ze pacjent prawie ze umiera i nie nadaje sie na MÒJ oddzial i do takiej sali. Czasami cycki i majtki opadaja. A bo one tam maja z lekarzem dyzurujacym jakies osobiste animozje i nie dyskutuja z nim, bo "on ostatnio na mnie nakrzyczal", i rozmawiaja z nim jedynie urzedowo. Nosz kurde mac. I przez to ten pacjent ma teraz umrzec w sali 4- osobowej, po moim trupie. Moje osobiste animozje do lekarza dyzurujacego w te noc sa takie, ze wiem, ze jest we mnie zapatrzony i nieco zabujany, poczemu to nie wiem, ale i drugi taki tez juz sie przyplatal, co jest czasami dobre, jak chce cos zalatwic bez wiekszego ambarasu... w kazdym razie, przedzwonilam do niego, strescilam mu w kilku zdaniach sytuacje, przedtem juz odkrylam wolny pokój na oddziale paliatywnym; Atze, bo tak mu na przezwisko, przedzwonil do dyzurujacego anestezjologa, ze przekazuje mu pacjenta paliatywnego, jako, ze u nas anestezjologia tym sie zajmuje, i w ciagu 10 minut pacjent mógl isc 2 pietra wyzej. Znaczy ja go przewiozlam. Tam zas dyzurujaca kolezanka zrobila sobie z tego osobisty problem, ze "moglo to poczekac do jutra rana", a wlasnie, ze nie. Uparla sie na przelozenie packjenta do ichniego hospicjowego lózka, co bym akurat nie roboila, bo to ramie musialo go pierunsko bolec, pomimo srodka przeciwbólowego otrzymanego jeszcze od emnie, ale niech sie dzieje wola nieba. Deski obrotowej oczywicie nie wiedziala, gdzie ma, wiec poszlam i po nia. Przy okazji przepampersowalysmy i ulozyli na zdrowym boku. Czlowiek sie wyraznie konczyl, mial juz sinomarmurkowe nogi, i tyle co na temat, ze akcja przeniesienia na paliatywny mogla czekac do nastepnego rana. Zmarl w ciagu 24 godzin, bo obserwowalam sytuacje w komputerze. A plany byly takie, ze mial byc na drugie rano operowany, przy czym ja, z niewieloma specjalistycznymi wiadomosciami z anestezjologiii, tez juz sie zastanawialam, jak to bedzie mozliwe technicznie, sama intubacja, gdy pacjent czasami pryska krwia przy kaszlu, i wogóle przy tym schorzeniu, jak maja w planie wybudzic go z narkozy?

Nie dosc, ze w cholere ciezko, bo mielismy na naszym pietrze do obracania na boki i pampersowania prawie 20 pacjentów, która to liczne trzeba pomnozyc przez dwa, bo robimy to dwa razy w nocy, to jeszcze trzeba z gupimi dyskutowac... ech.

*das sieht ein Blinder mit dem Stock- przyslowie niemieckie. 

4 komentarze:

  1. Przerażająca notka. Potworna praca! :((

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężka praca, ale z sensem. To chyba najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ludzie kształceni a czasami jakby im mózgu zabrakło lub mechanizm myślenia się zepsuł,Decyzje odgórne to mogą nerwów podszarpać,odnośnie rezonansu to nie dziwię się że masz takie obawy,też bym się bała,pozdrawiam i życzę dużo siły i zdrówka.

    OdpowiedzUsuń