środa, 4 kwietnia 2018

Swieta minely...


... bukiet wielkanocny okwitl, tak wiec jajka juz zebrane, jutro schowam i do nastepnego razu ;)

W pracy, na internie, bylo calkiem niezle, oczywiscie prawie co noc dwoje nowych pacjentów mialam zapewnionych, najczesciej z zapaleniem pluc i w wieku dobrze po osiemdziesiatce... ok, pijanego i nieprzytomnego ze szczescia napicia sie na wielkanocnym ognisku Mohammada tez mialam, ale jak sie obudzil, byl bardzo grzeczny, i chcial do domu, z czym jednak poczekal do po wizycie lekarskiej. Towarzystwo bardzo starsze z zapaleniem pluc tez sie niezle trzymalo, malo kto wykazal sie demencja, wszyscy powoli zdrowieli(by), jesli lekarze nie przedabrzaliby z kroplówkami. Jest taka dzika moda, ze kazdy na powitanie dostaje kroplówki, litr albo i dwa, a od pewnego wieku, codziennie, bo nerki juz nie te, a starzy ludzie i tak za malo pija. Oczywiscie, wiele z nich pije za malo, rano filizanke kawy, potem jakas herbate pod wieczór, szklanke wody do tabletek- i tak wiele lat. A w szpitalu od razu z grubej rury, stereotypowo 2 litry kroplówek dziennie ekstra. Zaczyna wiec miec rece jak bochenki chleba, stopy ledwo mieszcza sie w kapcie, a najstarszy w druzynie, z ukonczonymi 94 latami, zaczal juz bulgotac w piersiach, bo te ilosc plynów, to juz nie przy tak starym i oslabionym sercu, i gdy nerki tez juz nie do konca sa sprawne. Z milosci to kota mozna na smierc zaglaskac, a zbyt wiele terapii tez moze miec oplakane skutki. Tak wiec w akcje wkracza furosemid, a ja sie pytam, jaki tego wszystkiego sens? Ze tez nie umieja zostawic tych starych ludzi troche w spokoju. No ale co ja tam wiem, niby.

Podsumowujac, Wielkanoc nie byla tak obfitujacy w zawodowe stresy, jak sie obawialam, szczególnie, ze po ponad pieciu tygodniach w domu, musialam najpierw wpasc w roboczy tryb. Do tego Korina odmieniona o 180 stopni, a zaczelo sie to od tego, jak jej wnuczek lezal u mnie wtedy na chirurgicznej stronie z wstrzasem mózgu.

Zapowiadany snieg nie dotarl do nas, raz tylko byl mróz, ze rano musialam skrobac szyby w aucie, bylo to chyba od razu w Wielki Czwartek. Potem bylo juz tylko cieplo, w sobote padal troche deszcz, ale temperatury w dzien siegaly i do 15 stopni, i z zadziwieniem wysluchiwalam wiadomosci, ze w Brandenburgii spadlo 30 cm sniegu o_O


Za kilka dni to drzewko przed szpitalem bedzie stalo w pelnym kwieciu. A na dzisiejszym spacerze z Mirka, widzialam juz pierwsze niesmiale anemony. Do tego po poludniu przeszla mala burza, czyli "ziemia sie otrzasnela", i ma byc cieplo, w niedziele nawet ponad 20 stopni.


Jeszcze przed swietami poprosilam o copólroczny termin w sprawie stopnia pielegnacyjnego mamy, bo bez tej kontroli nie ma pieniedzy ;) koordynatorka akurat miala urlop, ale obiecao wkrótce skontaktowac sie ze mna, i to nastapilo wczoraj. Zaproponowano termin na dzisiaj, bo akurat ktos im wypadl z grafiku, a ze ja akurat mam wolne, to oczywiscie chetnie ten termin przyjelam. Tak wiec przyszedl tym razem- i od tego razu- pielegniarz z miejscowej placówki pielegniarstwa domowego, zrobil wywiad, zaproponowal nam postaranie sie w kasie chorych o krzeslo do kapieli, takie wstawiane do wanny. O pieniadzach tez mówil, konkretnie, zebysmy mieli na uwadze, ze kasa chorych doplaca do remontu/ dostosowania lazienki, do 4 tysiecy euro, gdyby to bylo konieczne, a z tym trzeba sie liczyc, pomimo, ze mama póki co, jest dobrze na nogach. To bede miec na uwadze. Podpasek specjalnych jeszcze jej tez nie musza finansowac, bo jest "szczelna", ale przy demencji trzeba sie liczyc z inkontynencja, w pewnym stadium, i zeby samemu nie kupowac. Zapytal tez, dlaczego nie korzystamy z tych dodatkowych 140kilku euro "odciazenia", i tutaj faktycznie udalo mu sie przekonac oboje moich rodziców, zeby mama chodzila raz na tydzien po poludniu na tzw. dzienna pielegnacje. To jest grupa ludzi z demencja, pod fachowa opieka, po prostu spotykaja sie, pija kawe, opowiadaja sobie cos tam, graja w jakas gre, robia gimnystyke, takie tam. Do tego z odbiorem i przywózka do domu, czyli jedyne zobowiazanie, na dana godzine mama ma byc gotowa w drzwiach. Szczególnie przemówil tym mojemu ojcu do rozumu, ze to ma duze znaczenie dla niego, takie wolne popoludnie, aby i on odsapnal. To byla od stycznia kilka razy i moja gadka, ale widocznie lepiej, jak to naswietli "obcy". Tak wiec wkrótce otrzymamy wiadomosc, kiedy mama zostanie dolaczona do tej grupy. Pozytywne w tym jest, ze zna kilka osób tam pracujacych, kierowce (byl kiedys tak jakby moja sympatia), poza tym pracuje tam "honorowo" jej dawna znajoma, notabene w podobnym wieku jak moja mama, ta znajoma pracowala kiedys w domu starców, i chyba popuscic nie potrafi ;) plus jej córka. Przez to mama ma troche mniej obaw, jak tam bedzie i co bedzie, i ze w kazdym razie, glów tam na pewno nie urywaja.



9 komentarzy:

  1. A teraz porownaj sobie, jak z takimi pacjentami zajmuje sie polska sluzba zdrowia. A raczej jak sie nie zajmuje, jak olewa ich i czlonkow rodziny, ktorych pozostawia samym sobie z wszystkimi kosztami.
    I badz tu czlowieku stary i chory w Polsce, boszsz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem... a jak renty nie starczy na leki, to się rezepty nie wykupuje... 😐

      Usuń
    2. Tak się właśnie dzieje.

      Usuń
  2. W pracy poszło chyba lepiej jak myślałaś,na razie i oby tak dalej,socjal na osoby chore macie super,fajnie doradzą a u nas jak nie wiesz to nie masz,a raczej w ogóle nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaraz mi sie przypomniało, jak zazdrościłam tych "luksusów" niemieckim seniorom! U nas, to raczej ugór. Gdybym ja wielu niemieckich "myków" nie znała, pielęgnacja mego osobistego Seniora byłaby o wiele trudniejsza!

    OdpowiedzUsuń
  4. tym razem się udało, bardzo się cieszę, jestem emma_b
    zawód masz niesamowicie trudny i odpowiedzialny, ale też i piękny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Emmo, jak widze, masz nawet konto na Guglu ;)

      Usuń
  5. Z podziwem czytam o Waszej opiece senioralnej.Nawet podpowiadają, z czego jeszcze można skorzystać.U nas- utopia!

    OdpowiedzUsuń
  6. @all:
    wiecej w nastepnym wpisie.

    OdpowiedzUsuń