wtorek, 18 września 2018

2018-30

Nic spektakularnego, ale dobrze mi schodzi ;)

Badz jak mówi zawsze moja najstarsza wiekowo przyjaciólka Liesa, my na prowincji mamy wieksze garnki niz te miastowe ;)

Rozmiar "lapki na garnek" to 42x42. Mozna dobrze takim czyms podniesc brytfanke, a i postawic ja na takiej lapce. Mozna nawet w taka lapke wytrzec wilgotne rece. Material: 100%  bawelna.


Jak widac na zalaczonym obrazku, konczylam lapke w pracy. Tak sie udalo przed weekendem. Sam tydzien byl dosc stresujacy, juz przez milion operacji co dzien- znaczy po kilka do 10 dziennie, najczesciej "pierdoly", ale standarty jak przy prawdziwych duzych operacjach, z pomiarami, kroplówkami, i wszelkim zaopiekowaniem. Dopiero od okolic piatku zaczelo byc spokojnie.


Policje kryminalna tez mialam w srodku nocy na oddziale- zmarla pacjentka (na zapalenie pluc) ale po u- wy- padku, miala operowane biodro czy dokladniej szyjke kosci udowej, i przy takiej smierci powypadkowej trzeba zawiadamiac policje kryminalna, która robi ogledziny pacjentki, po czym pacjentka nienaruszona, czyli z cewnikiem, wenflonem, opatrunkiem naddartym przez policje, bez protezy zebowej normalnie zmarlemu wkladanej do ust, idzie do chlodni z opisem "nieboszczyk policyjny", i czeka na wydanie jej przze prokurature. Prokurator w sumie przeglada akta choroby pacjentki, które ja na potrzeby policji w te sama noc jeszcze kopiowalam od a do zet, tutto kompletto. Zazwyczaj jest to szok dla rodziny, w tym przypadku rodzina juz sie znala na procederze, gdyz po podobnym upadku zmarl juz maz tej pacjentki, znaczy ich dziadek. Wszystko trwalo dokladnie 170 minut- znaczy od momentu smierci, poprzez lekarza, wyproszenie rodziny z pokoju (w pokoju wszystko musi pozostac nienaruszone i tak, jak bylo w chwili smierci, czyli rodzina nic nie moze zabrac ze soba, nawet bizuterii z palców zmarlej), czekanie na kryminalnych, rozmowy z policja, czekanie az skoncza (mieli ze soba bombastyczny aparat z taaaakim objektywem), potem transport zmarlej do chlodni, uprzatniecie pokoju, spakowanie rzeczy zmarlej, dezynfekcja róznych rzeczy uzywanych przy pacjentce, i juz bylo wpól do drugiej w nocy.

Sam weekend przebieglo dosyc spokojnie, pomijajac zamieszanie na izbie przyjec z powodu festynu w miescie- a grupy smarkaterii z piwem, ciagnacej w kierunku imprezy, widzialam juz jadac na dyzur. Z powodu przeladowania ambulatorium po wypiciu tego czy owego przez klientele, cala d´noc dostawalam prawdziwie chorych pacjentów od razu na oddzial- normalnie spia reszte nocy na izbie przyjec.

Niedziela przebiegla pod znakiem festynu w naszym miasteczku- trwa to raptem 7 godzin, ale jest naprawde bardzo fajny i kameralny. Kupilam sobie adidasy, model chyba sprzed 20 lat, ale fajna mocna podeszwa, i na rzepy. Ta niedziela jest bowiem "handlowa".



W poniedzialek musialam szybko spac i szybko wstac, znaczy juz o 12 w poludnie, gdyz spieszylam sie na doksztalcanie zawodowe o transfuzjach krwi. Nadal robi to tylko i wylacznie lekarz, nigdy pielegniarka, do tego doszlo kilka zaostrzen papierkowych. I spadla liczba ludzi z grupa krwi A i Rh- pozytywych, o niewielki procent, ale tendencja jest.



A pogoda byla piekna tego dnia, jak i ostatnie dni ogólnie... przy tej okazji dopatrzylam sie, ze kolezanka Astrid z geriatrii, jak na piecdziesiatke, ma naprawde ladne nogi, bo wystapila na tym szkoleniu w krótkich i rózowych gatkach. Ja wypadlam przdwczesnie z lózka, glodna i niewyspana, to wystapilam na wszelki wypadek w kufajce, znaczy polarku.

Wczorajszy dzien nie byl wiec hitem, bo wieczorem padlam jak pies Pluto, dzisiaj zaczelam powracac do normalnosci, pomijajac dwie pralki prania- prasowanie zostawilam sobie na jutro- ze tak powiem, pranie pogoscinne, ale fajnie, ze w koncu ta wizyta ciotki doszla do skutku.

Wczoraj tez ucieszylam Mirke, odwiedzajac sasiadke Marite, i w koncu zaczelam gotowac Mirce zachwalana zupe czy potrawke z ryzu, z "czyms kurzecim", tym razem z watróbka, i marchewka. Marita gotuje to co trzeci dzien swojemu pupilowi, Mailo ma juz 13 lat i jest obarczony wieloma schorzeniami, lacznie z guzami skóry.

Dzisiaj w koncu trafilam do domu kultury, bo ostatnie razy zawsze bylo cos, wlacznie z gosciem w domu, i nieco podziergalam. Rano odbylo sie jeszcze od dawna wyczekiwane otwarcie dwóch nowych sklepów w naszej pipidówie- dyskont spozywczy i mala budowlanka z wieloma srubami na wage, na czego punkcje meska czesc populacji dostala kompletnego bzika, z moim tata wlacznie. A przy spozywczym jest nawet parking dla psów, o!


Miedzy Bogiem a Prawda jest zawsze troche miejsca, i tam akurat bym Mirki nie zostawila, szczególnie na normalnie dlugie zakupy, bo nie ma tam wogóle zadnego wzgladu, w porównaniu np do Edeki, gdzie czasami czeka pod sklepem, gdy ja potrzebuje cos na szybko, ale tam jest duza szyba i wzglad na nia. Dzisiaj Mirka czekala takrze na widoku przed drzwiami KiK- u, gdyz rano dopatrzylam sie tam audiobooków za smieszne pieniadze, i postanowilam skompletowac sobie Belle i Edwarda ;) a dwie czesci juz mialam, tylko po latach nie wiedzialam juz, które. Teraz mam wszystkie, a zima bedzie dluga ;) póki co, slucham Steinbecka Grona Gniewu po polsku.

Acha- i dosyc wazna wiadomosc- po wizycie u optyka poszlam z mama do okulisty, ma zacme, prawe oko bedzie miala operowane w polowie listopada, ta sama klinika (dzienna) gdzie byl tato, z dojazdem i przywiezieniem do domu, tym razem wyjazd z osoba towarzyszaca, czyli mna, ze znanego powodu. 

6 komentarzy:

  1. Ten parking dla pieskow dodatkowo tak w pelnym sloncu, wiec zostawic tam psa latem...
    Ja jestem krwiscie A-pozytywna i wydawalo mi sie zawsze, ze to bardzo popularna grupa krwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panterko, specjalnie dla Ciebie kropelka krwi z Bawarskiego Czerwonego Krzyza. W Springe widza to tak samo.

      https://www.blutspendedienst.com/blutspende/blut-blutgruppen/verteilung-der-blutgruppen

      Nie wiem, czy wkleilam link gotowy do klikniecia, czy musisz kopiowac.

      Co do parkingu dla piesków w sloncu- Mirka lezala w najwieksze upaly pod garazem w pelnym sloncu, a dogrzewalo do prawie 50 stopni tego lata. Dla mnie misterium. Mysle, ze przy tym sklepie posadza jeszcze jakies drzewa i krzaki, jak wczesniej tam bylo. Mimo tego, obejrzawszy sytuacje, jest mi to miejsce za niepewne.

      Usuń
    2. No to dobrze mi sie wydawalo, ze moja jest jedna z popularniejszych. Kiedys oddawalam plazme, ale terez juz chyba jestem za stara.

      Usuń
  2. Wpis o zgonie i Policji jak w kryminalne,brr..łapka Twoja faktycznie duża,myślałam że taka poduszka ,widać macie większe te garnce niżmy,slubny takowych łapek nie uważa więc dostają siostrzenice lub córka,
    Parking dla psów ,nie to nie jest to .Powodzenia dla mamy przy operacji,siły i wytrwałości życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli tę zaćmę u Twojej Mamy będą operować w listopadzie,(czy to ten najbliższy listopad?), to szybko u Was wykonuje się takie operacje. Ja będę czekała na operację zaćmy do października przyszłego roku z jednym okiem. Nie wiem, co będzie z drugim?

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie lapka, to lapa! :)))
    Praca w szpitalu to nieustajacy kryminal (mysle o tych naduzywajacych na festynie, jak i o starszych umierajacych w zasadzie naturalnie).
    Jutro pedze do Kik-a, moze sie zalapie jeszcze na jakies audiobooki :)

    OdpowiedzUsuń