na jakie pozwolilam sobie w stosunku do Mirki, zaraz opisze. Glupio pieska wystraszylam.
Na poczatku pragne doniesc, ze dzieki moim "operacjom" krzepliwosc krwi mojej mamy jest idealna i nic tylko we wtorek oko operowac. Doktor byl mile zaskoczony. W poniedzialek wcale juz nie musimy kontrolowac, mozemy we wtorek smialo maszerowac do tego ocznego operatora. Da sie? Da sie!
Od 5 dni ma przerwe z marcumarem, za to daje jej te zastrzyki przeciw zakrzepicy, mono embolex 8 tys. jednostek, co wieczór. I wczoraj temu procederowi przygladala sie Mirka. Uwaznie sie przygladala. Po zrobieniu zastrzyku, udalam, ze chce Mirce zrobic zastrzyk- wzielam ja tak pod ramie jak wet i podnioslam strzykawke. Mirka wrzasnela i skulila sie jak klebek nieszczescia. To byl glupi zart. Ona nie zapomniala szczepienia sprzed 10 dni... I tyle co na temat, ze to "tylko" zwierze. To jest az zwierze, nie tylko wierne, uczuciowe, ale i z zadziwiajaca pamiecia.
To tyle na temat. Dzisiaj bawilam sie w praczke, dwie duze maszyny pran róznych, potem prasowanie. Jakies dwa tygodnie temu, padlo mi moje zelazko. Juz mialam reke na przycisku "zamów" w necie, gdy pomyslalam, po co mi wlasciwie zamawiac nowe zelazko, na dole u mamy stoi zupelnie dobre, a ona przeciez w zyciu juz nie bedzie prasowac. I poszlam go sobie wziac.
Dzisiaj mama naciagala wyprana powloczke na poduszke. Nie wie, jak to sie robi, juz nie wie. Umie jedynie potrzepywac ta poduszka.
Przy prasowaniu myslalam, ze suszarka nie dosuszyla, a tu...
... tlusta plama na mojej jeszcze jesiennej kurteczce od chodzenia z Mirka, która postanowilam wyprac i schowac do nastepnego sezonu. Plama od smakolyków i nagród, które nosze ze soba na spacery. A dwie zgrabne torebeczki sobie stoja. No cóz, trzeba bedzie namoczyc w jakis Prilu pur i jeszcze raz wyprac. I zaczac uzywac woreczko- torebeczek na psie bonbony. Musze jeszcze obadac deszczówke, ale to ortalion, nie wciaga tluszczu.
Od kilku dni obiecali nieco deszczu, ale spadlo ostatniej nocy tyle, co kot naplakal. Za to wczoraj po poludniu wszystko bylo zlote i swiecace, wrecz razace po oczach. Sliczne.
Na poczatku pragne doniesc, ze dzieki moim "operacjom" krzepliwosc krwi mojej mamy jest idealna i nic tylko we wtorek oko operowac. Doktor byl mile zaskoczony. W poniedzialek wcale juz nie musimy kontrolowac, mozemy we wtorek smialo maszerowac do tego ocznego operatora. Da sie? Da sie!
Od 5 dni ma przerwe z marcumarem, za to daje jej te zastrzyki przeciw zakrzepicy, mono embolex 8 tys. jednostek, co wieczór. I wczoraj temu procederowi przygladala sie Mirka. Uwaznie sie przygladala. Po zrobieniu zastrzyku, udalam, ze chce Mirce zrobic zastrzyk- wzielam ja tak pod ramie jak wet i podnioslam strzykawke. Mirka wrzasnela i skulila sie jak klebek nieszczescia. To byl glupi zart. Ona nie zapomniala szczepienia sprzed 10 dni... I tyle co na temat, ze to "tylko" zwierze. To jest az zwierze, nie tylko wierne, uczuciowe, ale i z zadziwiajaca pamiecia.
To tyle na temat. Dzisiaj bawilam sie w praczke, dwie duze maszyny pran róznych, potem prasowanie. Jakies dwa tygodnie temu, padlo mi moje zelazko. Juz mialam reke na przycisku "zamów" w necie, gdy pomyslalam, po co mi wlasciwie zamawiac nowe zelazko, na dole u mamy stoi zupelnie dobre, a ona przeciez w zyciu juz nie bedzie prasowac. I poszlam go sobie wziac.
Dzisiaj mama naciagala wyprana powloczke na poduszke. Nie wie, jak to sie robi, juz nie wie. Umie jedynie potrzepywac ta poduszka.
Przy prasowaniu myslalam, ze suszarka nie dosuszyla, a tu...
... tlusta plama na mojej jeszcze jesiennej kurteczce od chodzenia z Mirka, która postanowilam wyprac i schowac do nastepnego sezonu. Plama od smakolyków i nagród, które nosze ze soba na spacery. A dwie zgrabne torebeczki sobie stoja. No cóz, trzeba bedzie namoczyc w jakis Prilu pur i jeszcze raz wyprac. I zaczac uzywac woreczko- torebeczek na psie bonbony. Musze jeszcze obadac deszczówke, ale to ortalion, nie wciaga tluszczu.
Od kilku dni obiecali nieco deszczu, ale spadlo ostatniej nocy tyle, co kot naplakal. Za to wczoraj po poludniu wszystko bylo zlote i swiecace, wrecz razace po oczach. Sliczne.
Twoim zartem jestem wielce zdegustowana, wstydz sie!
OdpowiedzUsuńJesien zachwyca mnie nieodmiennie, mozna sie zafotografowac na smierc i ciagle malo, bo ten swiat jest taki piekny.
Wstydzę się. Mirka nie pierwszy raz zaskakuje mnie swym życiem wewnętrznym. Na szczęście w fajniejszych sytuacjach.
UsuńHaczyk wszelkie zastrzyki znosi ze stoickim spokojem aż sama się dziwię.
OdpowiedzUsuńA jesień u Ciebie piękna, jakby pozowała do zdjęć! :)
Mirka tez znosiła, do czasu z tym zapaleniem gruczołów analnych, wtedy znielubiła weta.
UsuńTak, dnie przed weekendem były po prostu złote. Teraz są bure.
Dobrze że krzepliwość krwi jest ok.Jesteś fachowiec a co do Mirki to nie wiem co Ci do głowy strzeliło.Do kąta marsz.
OdpowiedzUsuńUlżyło mi z tą krzepliwością. A zamiast do kąta, idę zaraz z Mirką pochodzić 🐶
Usuńale ładnie!
OdpowiedzUsuńu nas już liść opadł, drzewa gołe.
u mnie każdy pies inaczej reaguje na zastrzyki.
śruba cierpliwie, jej ciało mówi do mnie: rób co chcesz, nawet nie drgnę.
Fiona histeryzuje popiskując.
Killer warczy.
Figa trzęsie się ze strachu.
Witaj Iksiu w moich progach 😊
UsuńTe złote dni juz minęły, wiatr ogołocił drzewa.
Jutro kupujemy nowa szufle do śniegu. Ot tak profilaktycznie.
Psiaki każdy inny.
gratuluję przygotowania Mamy do operacji, możesz być z siebie dumna. no pewnie, że aż zwierzę, psy mają świetną pamięć.
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia!
Dziekuje! Ufff, już po operacji.
UsuńPsy potrafią więcej, niż im sie przyznaje czasami, to fakt.
Twoja Mama w tym swoim nieszczęściu, ma wielkie szczęście, ze ma taką dobrą i fachową opiekę medyczną w domu.
OdpowiedzUsuńZwierzęta pamiętają, ale nie sądzę, ze tak bardzo bolał Mirkę zastrzyk, ze sytuacja ze strzykawką tak bardzo ją wystraszyła. Myślę, ze sama wizyta u weta, samo to miejsce kojarzy jej się źle do tego jeszcze ta strzykawka i dlatego zareagowała tak histerycznie.
Znajomy weterynarz opowiadał mi, ze zwierzęta w momencie przekroczenia progu poczekalni u weterynarza instynktownie wyczuwają "zapach" strachu innych zwierząt i też się boją.
I kiedy jego żona wpada do niego do pracy z ich psem i wchodzą przez poczekalnię, to pies zachowuje się wtedy inaczej, niż normalnie. Jego własny pies, który zawsze jest żywym srebrem, wtedy jest cichy i przygaszony.