środa, 20 marca 2019

Taki klin

A ty juz wcale na kur sie nie wybierasz? - zagadnal mnie mój wlasny ojciec. Na kur, czyli swojsko, do sanatorium, przy czym okreslenie sanatorium jest niepoprawne, gdyz daje poczucie przebywania na jakiejs Czarodziejskiej Górze, jak u Manna, lezakowanie, wdychanie swiezego powietrza...

Nazywa sie to tutaj: rehabilitacja. I jest to twardy orzech do zgryzienia, czasami gorzej jak chodzenie do pracy, bo w pracy mam co drugi tydzien wolne, póki co, a tam, na rehabilitacji, w nie- sanatorium, a osrodku rehabilitacyjnym, codzienne wstawanie przed szósta, i pierwsza jednostka sportowa przed sniadaniem, to norma.

Ok, w Bad Nauheim, to juz 5 lat bedzie, jak tam bylam, weekendy mialam wolne. I nawet wskoczyl mi jeden swiateczny dzien, 1 maja, taki wolny i bez obowiazku dzien. Który jednak musialam "nadrobic", i moje rehabilitacyjne dni od poniedzialku do piatku zaczynaly sie od wspomnianej- przed szósta rano do kolacji o wpól do szóstej wieczorem.

Zeby nie bylo, ze marudze... kazda rehabilitacje celebrowalam jako taka, kazdy dawala mi niezwykle duzo, na kazdej wypoczywalam w pewien sposób, nawet, gdy wieczorem o 9 po dwóch kartkach w ksiazce, oczy same mi sie zamykaly. I przez 5 tygodni pobytu w Bad Nauheim, dalam rade obejrzec tylko jeden jedyny film, ostatkiem sil, a obejrzalam tylko dlatego, ze ten kryminal krecono czesciowo w sasiedniej wsi, i "bylam ciekawa, jak tam wyglada" ;)

Powracajac do moich planów czy nieplanów rehabilitacyjnych. A wiec, sprawa ma sie tak, ze z powodu mojego inwalidztwa, moglabym teorretycznie i co 2 lata jezdzic, praktycznie pewnie by mi najpierw odmawiali (ubezpieczalnia emerytalna), ale praktycznie odwolywalabym sie, i wtedy dostawala przynajmniej co 3 lata taki turnus.

Teraz, po 5 latach po Bad Nauheim, nie powiem, chetnie bym pojechala... i bedac ostatnio w kasie chorych, mialam w planie poprosic o podanie... chetnie pobyla bym sobie gdzies, pocwiczyla uszy, posluchala, jakie nowosci w trawie piszcza- mam w listopadzie dostac nowy procesor, najpierw na próbe, potem na stale- pobylabym sobie w gronie gluchych, ogluchnietych, cyborgów mojego pokroju. Brakuje mi takich kontaktów, ja lubie przebywac miedzy gluchymi, próbuje podsluchiwac (? podpatrywac) ich rozmowy na migi, to jest po prostu swiat, w którym czuje sie dobrze. A tutaj tego swiata nie mam, nawet na lekarstwo.

Od jakiegos czasu klinika z Bad Nauheim ma niedaleko ode mnie filiale, niedaleko nalezy uwazac za pojecie wzgledne, bo to jakies 100 km, ale duzo blizej niz do Bad Nauheim. Ponoc tak samo dobra ta klinika, jak ta w Hesji. 100 km oznaczaloby, ze majac ze soba auto, na weekendy moglabym wpadac na kilka godzin do domu, i nawet tak, jakby cos sie dzialo, ale...

Jakos jest mi to wszystko za niepewne, znaczy w domu, nie mam odwagi, zostawic to i sobie pojechac na 3 tygodnie, bo tyle trwa regularny turnus, plus opcja dodatkowych 2 tygodni, które dostaje z reguly przy pierwszej wizycie u lekarza.

Tak wiec, dwa dni temu w kasie chorych, zdecydowalam sie nie brac tego podania o przyznanie rehabilitacji. 

18 komentarzy:

  1. Doskonale to rozumiem. Pewnie policzylas straty związane z wyjazdem i straty wynikające z pozostania w domu. To normalne, ze wybralas wyjście z mniejszymi stratami, choć to się wiąże z Twoją stratą. Taki lajf.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tyle na temat myslenia o sobie ;)
      Dokladnie, taki lajf.

      Usuń
  2. I wcale Ci się nie dziwię, bo byś spokojnej rehabilitacji nie miała myśląc cały czas "co tam w domu".
    Gdyby była konieczność skorzystać z rehabilitacji, to byś jakoś sprawy domowe zabezpieczyła i na kurację pojechała.
    Ale noża na gardle przecież nie masz.
    Ponieważ ja po ostatniej operacji przez pięć lat nie mogę korzystać z niektórych zabiegów, więc zrezygnowałam z dwóch wyjazdów rocznie. Jeżdżę tylko na jesieni, by trochę oderwać się od codzienności. Na wiosnę już nie, bo po co mam płacić kupę kasy, jak i tak kilku ważnych zabiegów brać nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, noza na gardle nie mam, ale ustawodawca nie bez powodu dopuszcza te mysl o codwuletnich turnusach u inwalidów.
      Teoretycznei na takie sprawy jest ta opieka stacjonarna krótkoterminowa. Ale to przerobilismy w zimie., i póki ni etrzeba "na serio", mama bedzie w domu.

      Usuń
  3. A sanatorium u nas, jak jedziesz z NFZ to 3 czasem 4 zabiegi. Czasu do relaksu i wycieczek całe mnóstwo, nie mówiąc o tym że niektórzy kuracjuszy jak wczasy to traktują!
    Nawet program nasz telewizja zrobiła, ale o nim nic nie napisze bo nie oglądałam!
    Rezygnacji Twojej nie dziwię się. Jak porównać straty i korzyści co wcale nie takie oczywiste jest, to wybór jest zrozumiały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja znam rehabilitacje jedynie jako "zapieprz" ;)
      W Bad N. pierwszy raz mialam takie luzy, ze soboty i niedziele KOMPLETNIE wolne od czegokolwiek, jedynie do jadalni schodzic musialam. A raz to nawet jadlam na miescie, bo sezon szparagowy sie zaczal... :D

      Usuń
  4. O rany! Ale się zeźliłam. Nie, nie na Ciebie. Zarówno czytając bloga jak i Twoje komentarze u mnie wiem, że myślenie o sobie słabo Ci wychodzi i zawsze jest coś ważniejszego. Zeżliłam się na rady w powyższych komentarza. Tak, tak dobra decyzja w końcu co to za odpoczynek jak sie będziesz martwić, i 'najlepsze' noża na gardle nie masz. No pięknie po prostu. Pewnie, że nie masz noża na gardle a jak już będziesz miała to na rehabilitację będzie za póżno. Najlepiej poczekaj aż padniesz, zarobisz się, nie będziesz mogła kiwnąć ani ręką ani nogą to dopiero może zacznij myśleć jak to naprawić. (przepraszam, ale na ch... takie rady).
    Wiesz co Ci napiszę:
    Miałaś ostatnio dużo na głowie, szczególnie z mamą. Jej stan się nie polepszy, ojciec też nie robi się młodszy. Sam Cię zapytał, czy może na ten kur jedziesz. Więc pewnie też myśli, że by Ci się przydało. Kiedy pojedziesz? Za trzy lata jak rodzice będą w gorszej kondycji a w międzyczasie może i babcią będziesz? Martwić będziesz się zawsze a sama piszesz, że sanatorum 100km od domu więc w razie W można podjechać (co powinno w miarę zapobiec martwieniu się co tam w domu). No i wreszcie piszesz, że ochotę jednak masz i że by się przydało (samo przyznanie się do tego w Twoim przypadku to już pewnie połowa sukcesu). Także dziewczyno marsz do tej kasy chorych, bierz to podanie i jedź bo jak nie teraz to kiedy?
    Ja wiem, że pewnie czytelniczki chcą Cię 'pocieszyć', że to 'dobra decyzja'.Pamiętaj, w samolotach maskę tlenową najpierw należy założyć sobie a dopiero potem innym (w tym swoim dzieciom). Ufff!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pimposzko, pomysle nad moja decyzja, bo fakt, jesli nie teraz, to kiedy? Wkrótce mam wyprawe do kasy chorych, z tym rachunkiem za czyszczenie zebów, tak ze tego... bede w poblizu tych podan.
      Musialoby sie jeszcz ekilka rzeczy zgrac, zebym faktycznie pojechala. Sama pora roku tez ma znaczenie.

      Usuń
  5. Moja mama przez 12 lat (!!!!) nie była na wakacjach/w sanatorium, bo opiekowała się babcią. I mimo, że my - dzieci mówiliśmy, że są różne sposoby, żeby na 2 tyg, ew. na miesiąc zorganizować opiekę, to mama nie chciała o tym słyszeć. Pomyśl nad radą Pimposhki, bo rodzice będą co raz starsi i będzie co raz trudniej znaleźć czas dla siebie.
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, mysle, ale efektywnie myslec, jakos nie daje rady. jest wiele za i kilka przeciw.

      Usuń
  6. Ja też jestem ZA! Odpoczynek i rehabilitacja w sanatorium bardzo Ci się przydadzą i pomogą zregenerować siły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musialabym konkretnie rozpracować, taki plan, bo rehabilitacja z notorycznym myśleniem, jak tam dają sobie radę w domu, ma średnie działanie.

      Usuń
    2. Myślę, że to kwestia zaufania osobie, która przejmie Twoje obowiązki na czas pobytu w sanatorium. Miałam podobną sytuację, tyle że moja matka była leżąca a ojciec niczego by przy niej nie zrobił. Wyjechałam i po powrocie wszystko było w jak najlepszym porządku.A myślenie na ten czas odcięłam. Wszystko zależy z jak odpowiedzialną osobą dogadujesz się na podmianę i na ile jej ufasz.

      Usuń
    3. Właśnie o to chodzi, ze nie mam takiej osoby.

      Usuń
  7. Z jednej strony aby się kimś opiekowac trzeba być zdrowym,z drugiej strony trudno zostawić tate samego z mamą,ja to rozumiem.W mojej psychice cały czas jest strach bo nie wiem kiedy mojego atak czy napad złapie,mamy spore znizki na pociagi i autobusy a ja się boję,nic nie poradze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiemy sie w tej kwestii, mamy z tymi podopiecznymi 3 swiaty... A pewnych obaw nie odłączysz.

      Usuń
  8. Kazdy musi sam zdecydowac, a twoje obawy baaardzo rozumiem. Nie da sie polaczyc leczenia z mysleniem, co w domu. Wiem, bo sama to mialam i jedyny odpoczynek, jaki moglam miec, byl wtedy, gdy corka przyjezdzala na pare dni i odejmowala pare obowiazkow.
    Ktos, kto tego nie zna, nie zrozumie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem urodzona pesymistka, ale pare mysli po prostu nie umiem sobie odlaczyc, ot co. Wiem, ze rozumiesz...

      Usuń