wtorek, 27 lipca 2021

Zoperowane

 Odbebnione :))

Powiedzmy tak, latwo nie jest, bo lakotka ambulatoryjnie, to jednak jest wyzwanie, ale podolamy. 

Plan byl taki, ze po 2 godzinach obserwacji pooperacyjnej Tobi odbiera mnie do domu, niestety plan wzial w leb, gdyz operowano sporo pacjentów, i operator byl zajety do godziny 14, musial napisac takze i mnie, wypis, i oczywiscie porozmawiac, co i jak zoperowal w moim kolanie. Lakotka faktycznie byla naderwana, poza tym kolano nieco zuzyte, to poprawil to i owo. 

Dostalam do domu zastrzyk przeciw zakrzepicy, niestety nie daje rady sama go sobie dac, gdyz nie jestem w stanie zadac sobie bólu... po prostu nie idzie, ale bedzie musialo jakos isc, póki co, Tobi mi go walnal w brzuch, stwierdzajac: to jeszcze bedzie ciekawa sprawa. Jutro do lekarza domowego po recepte na pozostalych 10, srodki przeciwbólowe i omep. Na dzisiaj wieczór i do jutra rano dostalam je ze szpitala. 

Efekt komiczny tez byl, bo jakze nie, a chodzilo o to, ze nie zabralam ze soba do szpitala nic z rzeczy wartosciowych, czyli nawet telefonu, bo tak mi polecili w zeszlym tygodniu, zebym tylko dala numer do osoby odbierajacej mnie stamtad, to oni przedzwonia i zawiadomia. Tak tez zrobilam. Wypisalam Tobiego i moje numery, w sensie jego smartfona, i mojego domowego, podpisujac to jako Tobias A. Okolo 12, jak bylo wiadomo, ze wypis bedzie okolo 14, pielegniarka zadzwonila do Tobiego i zawiadomila mnie, ze to uczynila, ze mój SYN jest powiadomiony. Tobiemu z kolei przekazala, ze jego MAMA itd... wytlumaczylam zdziwionemu Tobiemu, ze to jest jego imie, które nie pasuje do jego rocznika 1967, bo Tobiasze zaczeli urzedowac, przynajmniej w tym rejonie, w koncu lat 80tych i na poczatku 90tych, i jest to imie roczników Arno, czyli mojego syna. Przedtem nikt tu sie Tobiasz nie nazywal. Dlatego Tobiasz= wiek mojego syna mniej wiecej, jako, ze ja 50 plus :D A Tobi nazywa sie tylko dlatego Tobias(z), bo jego mama znala to imie juz wczesniej z Biblii. 



9 komentarzy:

  1. No to teraz już masz z górki, zdrowiej szybko:).
    Ja przed zrobieniem sobie zastrzyku (kiedy musiałam) kładłam sobie w miejsce, gdzie miałam się dziobnąć (albo w udo, albo w brzuch) kostkę lodu.
    Po 2-3 minutach można było wbijać szpilę, bo się właściwie nic nie czuło.
    Spróbuj, może u Ciebie też zadziała;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrowia, ja do brzucha dostalam ponad 100 , ślubny dawał,przywykłam.Z telefonem to niezły cyrk się zrobił. U nas też sporo Tobiaszów.Pozdrawiam i szybkiego powrotu do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ha uśmiałam się, że nie potrafisz sobie zastrzyku zrobić no bo kto jak kto ale piguła? Faktycznie chyba szewc bez butów chodzi. Ja musiałam przyjąć aż 28 zastrzyków, 10 wydaje się mało. Jak była mama to ona mi je robiła i faktycznie tak wolałam, no ale jak trzeba było to się robiło. Cieszę się, że już po operacji i oby szybko się goiło. I cieszę się, że piszesz więcej bo na prawdę lubię tu zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama sobie też bym zastrzyku nie zrobiła, więc wcale Ci się nie dziwię. Z imieniem to wesoło się zrobiło 😃 Teraz nie przeforsuj się, zeby szybciutko wrócić do formy za co trzymam kciuki. Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwszym kolanie robił mi zastrzyki mąż, a po drugim już odważyłam się sama. Wcale nie bolało - o dziwo!
    Szybkiego powrotu do sprawności! 😘

    OdpowiedzUsuń
  6. Doskonale!!! Zazdroszczę Ci, bo ja muszę sobie kamyki wyciąć z woreczka i .... boję się okrutnie, i nie wycinam.:-(( A ja przy najpopularniejszej chorobie, też musiałam musiałam takie zastrzyki dostawać. Mąż stanął na wysokości zadania i codziennie mnie kłuł, przez 17 dni.
    Wracaj do zdrowia!
    Magdalenka

    PS Też lubię czytać Twoje wpisy:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. To ja chyba bardzo gruboskórna jestem, bo nie miałam żadnych problemów z kłuciem! :-))) Ważne, że już jesteś w domu, no a potem reha chyba! Serdeczności slę!

    OdpowiedzUsuń
  8. tez bym sobie nie wbila igly, bolesnie to wyglada wiec niech cie kuje kto jest pod reka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No fajnie, ja poszłam zoperować gdy mi okruszyny potrzaskanej łąkotki zablokowały staw. Ale miałam tradycyjną operację, po której leżałam 4 dni z nogami w górze, za to bez bandaża. Przydała się taka tradycyjna operacja, bo przynajmniej wiemy, że mam źle wyprofilowane stawy i stąd było to trzaśnięcie łąkotki. Clexan w powłoki brzuszne- nie ma sprawy, mogę sobie robić sama - zresztą robiłam, nawet już będąc w Berlinie, po szpitalu.
    Dobrze, że masz już spokój- niby rzecz drobna, ale dokuczyć potrafi.
    Zdrówka Ci życzę;)

    OdpowiedzUsuń