poniedziałek, 25 października 2021

Milion razy obok przejezdzalam...

 ... wiem, ze w tutejszych lasach Hilsu w czasach wojennych byl obóz przymusowej pracy, znam lesny cmentarz, na który czasami zachodze, wiem, ze zaraz na poczatku mojej drogi przez las, kolo sztolni, byla czesc obozu jenieckiego, oni pracowali przy produkcji asfaltu, a po wojnie w tych barakach byl sierociniec pod nazwa Liczyrzep, do 1972 roku, i tez nieciekawie zapisal sie w historii. 

Dzisiaj po drodze z Enibeck, bo tam w koncu znalezlismy konkretnego, staroswieckiego szewca, zajechalismy pod las, aby wyprowadzic Mirke, która nam oczywiscie towarzyszyla. I tak sobie szlismy tym lesnym traktem, na poczatku kompletnie ignorujac tablice informacyjny, wieloskrzydlowa. 

Trafilismy na kompletnie nie rzucajacy sie znak ze strzalka w prawo, PFAD, ale to zdjecie bedzie pod koniec. Bo jeszcze nie wiedzielismy, co nas spotka na tez sciezce... 




W lesie tabliczka- Rosjanie, znalezlismy sie na terenie dawnego obozu jenieckiego, o którym nie mialam pojecia, ze i w tym lesie byl. 


Nikt nie wie, co sie stalo z dziecmi urodzonymi w obozie. 


Po wojnie drewniane  baraki zburzono, fundamenty pozostaly, te przyroda niweluje na swój sposób. 










Kierujac sie do palików, których góra jest czerwona. 



Fundamentów jest sporo. 


Barak wybudowany na wzór obozowego. 











Drzewa- swiadkowie, na nich reszty drutów, insalacji, srub, zawiasów. 







Miejscami niebezpiecznie. 











Worki z cementem, duzo cementu, który jeszcze lezal przy oswobodzeniu jenców znaczylo, ze obóz byl stale rozbudowywany i powiekszany. 







Pfad, tylko z bliska rzucajacy sie w oczy. 





Dom komendanta, na slonecznym tarasie, na brzegu obozu, przy glównym trakcie. 



Z przebiegajaca obok linia kolejowa. 



Niecale 5 kilometrów od naszego domu


Obóz byl swietnie schowany w lesie, ze nielatwo bylo go dojrzec z samolotów. 



O Schwarzes Land, Czarnej Ziemi, juz nieraz pisalam, ze jest pieknym zakatkiem ziemi. 








Bardzo czesto jest tak, ze wysiadamy gdzies z auta, bez planu, bez wiedzy, idziemy, i natrafiamy na niezwykle miejsca... to bylo ciezkie historycznie. 



















10 komentarzy:

  1. No cóż, ludzie ludziom zgotowali ten los.Bo tak naprawdę to ludzie są najokrutniejszymi stworzeniami na tej Planecie.Smutne to miejsce.Ale dobrze, że jest oznaczone i istnieje ku pamięci.
    Serdeczności;)
    P.S.
    Prawdziwy szewc to w tym kraju prawdziwa rzadkość!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też to powiedziałam Tobiemu, bo znam to zdanie...

      P. S. Oj niestety, a Mister Minit to szewc nieprawdziwy niestety.

      Usuń
  2. To jakis międzynarodowy obóz jeniecki był.Smutne to wszystko.Oby tylko był pokój .Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że ludzie nie uczą się z historii, popatrz na ostatnie nagonki. W Niemczech demokracja umiera.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Nawet najbliższe okolice kryją skarby historyczne. Chwała tym, co nie pozwolili, aby to miejsce bezpowrotnie zarosło krzakami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda na to, że miało zarosnąć, w latach 70-tych wysadzono w powietrze latryny, bo były niebezpieczne. Dopiero wiele tal później zaczęto się troszczyć o to miejsce.

      Usuń
  4. Dodatkowe wrażenie, że zupełnie się tego nie spodziewaliście. Ciężkie doznanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że obóz był tak ogromny, tutaj było kilka obozów jenieckich, przymusowej pracy i część więzienia z Hameln, i pod koniec wojny więźniowie z Buchenwald.

      Usuń
  5. Mam kuzyna, który jest budowniczym i 'robi' w Krakowskich zabytkach. Raz zajmowali się renowacją jednego z baraków w Oświęcimiu, takiego nietkniętego od czasów wojny, to było okropne przeżycie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama w kieleckim, wioska, mała szkoła, w pewnym momencie dostawiono "barak" i dzieci w tym baraku się uczyły. I szkoła nazywała się barak. Kilkanaście lat temu, szperając w necie, odkryłam, że był to barak oświęcimski.

      Usuń