Akurat zmienilam jeszcze w terminie, bo pod koniec listopada, ubezpieczenie auta, i przy okazji wykonalam taka tabelke, czy bazgracz, ile kosztuje mnie rocznie/ miesiecznie zycie, poza jedzeniem, ubraniem czy reszta otoczki w sensie utrzymanie auta, jakies roboty w domu, i inne sprawy.
Po lewej stronie roczne ubezpieczenia, niby dobrowolne, ale nie do konca, bo ogniówka czy oc na psa, u nas obowiazkowe. Ok, mam auto, 2 przyczepki, ubezpieczone graty w domu, sam dom wlasnie od powietrza, wody, ognia i gradu (nadal nie wiem, jak sie robi grad, hihi). Z lewej strony podatki, poczynajac od Mirki, która podatkowo kosztuje 50 euro rocznie, a jej oc prawie takie wysokie jak moje, 100 euro i 35 centów. Podatek od auta mam dosyc smieszny, bo 42, za to za duza przyczepe juz spory, bo 74, ale ta przyczepa wnet idzie do ludzi, takze z tego powodu. Podatek gruntowy i za dom, 83.
Podliczajac, ubezpieczenia kosztuje mnie w roku 1255,75 euro, a podatki to suma 266 euro.
Ubezpieczenia zdrowotne, rentowe, pielegnacyjne, od bezrobocia i podatek od dochodu place oczywiscie osobno, to sa sumy odciagane z mojego pracowego brutto.
Co miesiac prad, gaz, woda, internet, Tv i smieci kosztuja 272 euro, co rocznie daje sume 3273 euro. wszystko cuzamen do kupy zliczone, znaczy te prady i ubezoieczenia i podatki, daje sume roczna 4795 euro, a dzielac to na 12 miesiecy, wychodzi prawie 400 euro.
Ot takie rozliczenie, byc moze kogos zainteresuje.
Poza tym, wszystko mniej wiecej ok, mniej wiecej bo za tydzien mam kolejna artroskopie kolana, jako, ze nie mozna u mnie wykonac rezonansu magnetycznego, a kolano niby zdrowe, nadal szwankuje, to doktor postanowil dac w nie zajrzec. Caly czas chodze na fizjoterapie, w ramach zadan domowyh jezdze na rowerze, duzo chodze, bo to bezproblemowe, malo siedze, bo po jakichs 20 minutach trudnio mi wstac, tak samo lezenie nie jest moja ulubiona pozycja, bo mi noga sztywnieje. A z Ibuprofenu mam za duzo potasu we krwi. I tak sie kolo zamyka. Ech swiecie. Za to mam wyniki watrobiane, jakbym w zyciu nigdy i wcale nie pila tego wina, co jest kilka obrazków nizej ;)
Marienburg pod Hanowerem, konkretnie ma ten zamek adres w Pattensen, tam dzisiaj spacerowalismy.
Jutro mam rozmowe z anestezjologiem, dla chirurga mam wypelnione papiery, i raczej mnie nie odmówia, bo lekarz z sortu tych, którzy wynajmuja w szpitalu lózka, wiec cudów raczej nie ma, pomimo pandemii i odmawianych planowanych operacji.W kazdym razie, jakby co, uprzejmie doniose ;)
Acha, z racji odwiedzin przyjaciela Tobiego, przeprowadzili panowie miedzy innymi i lodówke z domu D do domu E, wymieniajac moja mala stara, i mam, jak jest:
Bojkotujac imprezy 2G, czyli tylko dla zaszczepionych (jestem) i ozdrowienców, pozostaje sporo czasu na wypróbowanie jakichs dawno temu wycietych przepisów... i smakuje.
Paluchy trzymam. Mocno.
OdpowiedzUsuńDziekuje :* bedzie.
UsuńTez potrzymam paluchy, moze pomoze? :) pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńDziekuje, pomoze na pewno, w kazdym razie operacja w piatek o 10 rano.
Usuńtrzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDziekuje!
UsuńOby to wszystko obróciło się ku dobremu! Zdrówka! Kciuki zaciśnięte.
OdpowiedzUsuńMysle, ze obróci sie jeszcze ku dobremu, a widmo endoprotezy powisi nade mna jeszcze kilka lat, zanim trzeba bedzie cos takiego sfinalizowac. Dziekuje!
UsuńKoszty życia nigdzie nie są niskie. Dopiero takie podsumowanie wszystkich pojedynczych, nawet niewielkich kwot jak się zsumuje daje obraz, który często potrafi zwalić z nóg.
OdpowiedzUsuńBędę o Tobie myśleć, wspierać duchowo, aby wszystko poszło jak należy:)))
Fakt. Z prostej ciekawosci to zrobilam. Kiedys prowadzilam ksiazke dochodów i wydatków, tez z ciekawosci, gdzie sie pieniadzer rozchodza.
UsuńDziekuje za duchowe wsparcie :*
Napisalas, ze bijkotujesz pewne imprezy i ...szacun wielki Lucy, mam nadzieje , ze kiedys wypijemy razem lampke czerwonego wina :)
OdpowiedzUsuńVino rosso? (mam nadzieje, ze nie myle z innym jezykiem). Chetnie. W normalniejszych czasach. I najchetniej nad Balatonem ;)
UsuńTo jestesmy umowione, nad Balatonem jeszcze nie bylam :)
UsuńOj to pora na Ciebie tam, i fajny tokaj w lampce 🍷
UsuńZamek przepiękny. Też bym się chętni wokół przespacerowała. Lodówka super! Też mi się taka marzy. Powodzenia na badaniach!!! Musi być dobrze!!
OdpowiedzUsuńMagdalenka
Dziekuje Magdalenko, badania byly ok, operacja na drugi tydzien, mysle, ze bedzie dobrze, jedynie problem z terminami na fizjo... cala wies sie terapiuje chyba.
UsuńWiesz, a mnie - trochę zawodowo, bo jestem polonistką, zastanawia Twoja dwujęzyczność. Jak to jest? Czy oba języki są u Ciebie na tym samym poziomie, mówisz, myślisz trochę po polsku, trochę po niemiecku? Notatki po niemiecku? Czytanie w dwóch językach? A pisanie? Pięknie piszesz po polsku a jak po niemiecku?
OdpowiedzUsuńMnie zawsze fascynuje dwujęzyczność, zwłaszcza, że w pewnym sensie też się z nią spotkałam- rodzice mojej mamy przyjechali na Mazury w akcji Wisła, u dziadków zawsze mówiło się po ukraińsku, czasem wtrącając polskie zdania.
Julio, chętnie i szczegółowo Ci opowiem, wkrótce 🙂
UsuńDziękuję i czekam z niecierpliwością :)
UsuńPrzede wszystkim dziekuje Ci za komplement w zwiazku z moim pisaniem. Staram sie bardzo, i na szczescie, od czasów netu moge czasami pogrzebac i poczytac cos w aktualnym jezyku polskim, bo mi sie mój w wieku nastoletnim i w latach osiemdziesiatych ubieglego wieku zatrzymal ;) Profesor Miodek z pewnoscia by sie zalamal, widzac moje bledy, a kiedys, na serio pisalam wszystkie dyktanda na piatke, zreszta juz jako dziecko duzo czytalam, i stad ta umiejetnosc mi sie wziela. Dzisiaj czasami zastanawiam sie, pisze slowo w dwóch wydaniach, np. z z z kropka, badz rz, u otwarte czy ò, i co mi sie bardziej podoba, badz przypomina, to biore, i w sumie nawet mi sie udaje.
UsuńNiemiecki jest od juz prawie, nie do uwieerzenia, od prawie 2/3 mojego zycia, moim glównym jezykiem, i posluguje sie nim normalnie, swobodnie, w mowie, pismie, czytaniu, ortografia tez w porzadku. Pisze, jak mówie, czyli porównalnie jak wlasnie na tym blogu, normalnym, codziennym niemieckim.
W nim tez mysle, i snie. Polski w myslach uzywam, gdy mówie po polsku, chociaz sa tematy i zagadnienia, w których latwiej mi cos wyrazic po niemiecku, i wtedy przeskakuje, tlumache sobie w myslach na polski, i tak to przekazuje.
Mam problem, po polsku wyrazac uczucia, znaczy je opisywac, i problemem jest tez tlumaczenie slownictwa zawodowego, czasami. Ale mamy google, wiki i translator, jak trzeba, wiec jak trzeba, to buszuje w nich. Badz w tradycyjnym slowniku, PONS jest tutaj lepszy od Langenscheidta, stwierdzilam, jak przy jakiejs okazji zajrzalam u Ewci.
Po smierci moich rodziców zostalam sama z moja polszczyzna, czyli w najblizszym otoczeniu nie mam nikogo, z kim moglabym rozmawiac w tym jezyku, maz trafil mi sie tez nawet nie czystoniemieckojezyczny, bo Frankonczyk z Bawarii, ale dajemy rade, w sumie mamy podobny start, bo jak on sam mówi, jego drugim jezykiem byl i jest wlasnie niemiecki ;)
Dwujezycznosc jest faktycznie ciekawa sprawa, byc moze zainteresuje Cie tez taki fakt, ze moja mama, Polka, w swoim czasie nauczyla sie sama niemieckiego i byla w nim gramatycznie oczywiscie nieco na bakier, ale mówila duzo i chetnie po niemiecku, i to jej pozostalo nawet w najciezszej demencji, do konca poslugiwala sie niemieckim, na przyklad w szpitalu, czy w miejscowej opiece, i te dwa jezyki jej sie nie mylily, w sensie, ze wiedziala, w domu po polsku, z sasiadem czy na wyjsciu, po niemiecku.
Akcja Wisla... moje ostatnie tutaj zdjecie, w tej ksiazce autorka poruszyla i ten temat, ciezki temat...
Pozdrawiam serdecznie!
Trzymam kciuki, będzie dobrze.Widze ze się rozgotowalas ,apetyczne wypieki.Łazanki robie z kiszonej kapusty, uwielbiam.Fusekle pierwsza klasa Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTez pozdrawiam Cie, Ula! Ano mam mase czasu, to go jakos wykorzystuje. Jutro kopytka.
Usuń"Mimo kolana" taki Twój wpis radosny i ciepły, tak go odebrałam (pomijam kwestie finansowe, bo te człowieka potrafią zdołować). Zdjęcie zamku śliczne, aż by się chciało zobaczyć na własne oczy. Trzymam kciuki i zdrowia życzę 🙂
OdpowiedzUsuńAch wiesz, co ma być, to będzie, a co wyjdzie, z tym trzeba będzie żyć w aranżacji.
UsuńFinanse są dla mnie częścią życia, myślę, że mam zdrowe podejście do nich i coby nie było, finanse zawsze pasują.
Zamek śliczny, w środku bywałam, zanim wysprzedano inwentarz, jest bowiem jeszcze w prywatnych rękach, właścicielem jest syn Ernsta Augusta, który jest jeszcze mężem Karoliny z Monako. A w ubiegłym tygodniu ojciec zaczął się sądzić z synem o ten zamek właśnie. Poza tym, jego budowa to bardzo romantyczna historia, wybudował go niewidomy Georg dla swojej żony Marii jako letnią siedzibę.
Dziękuję ślicznie za życzenia zdrowia 🙂
A propos kosztów utrzymania: mój najstarszy ma dużą działkę w niewielkiej miejscowości tuż przy granicy (od strony niemieckiej). Jednocześnie mieszka i pracuje w Warszawie, przyjeżdzając tylko na jeden weekend w miesiącu na "widzenie" z córką. Z powodu zabójczych kosztów w euro kosztów utrzymania (woda, energia elektryczna) nie zdecydował się na budowę domku - jednak zarabia w PLN... Kupił mieszkanie po naszej stronie i to bardziej mu sie kalkuluje - zwłaszcza, że na mieszkanie to dostał kredyt (co nie byłoby możliwe na jakąkowiek inwestycję po stronie niemieckiej).
OdpowiedzUsuńWspółczuję bólu kolana - ja (po częściowych endoprotezach) mam to już z głowy i śmigam bez bólu. I Tobie życzę pomyślnego leczenia i dużo zdrowia! 😘
Zdrowia życzę a ja sobie tu chwilę posiedzę , poczytam poczęstuję się smakołykami:):)
OdpowiedzUsuńwszystko drozeje, a zarobki w stagnacji (jesli sa). Masz dobrego lekarza, slubnego obslugiwal 3 minuty, zabiegi robili studenci co oczywiscie skonczylo sie ostra wymiana zdan na temat serwisu. Zastrzyki mu nie pomogly, nakupil sam jakis ziolowych lekow, masci i lecznicze konopie i jakos chodzi.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, aby wszystko zdrowotnie się uładziło! No i cieszę się, że tak fajnie Wam idzie!
OdpowiedzUsuńSerdeczności ślę!