niedziela, 6 lipca 2025

103. Nie tylko najstarsi

tutaj czytający, pamiętają jeszcze moje pisanie o madonnach, jeden i dwa przeze mnie nazwanych, przy czym druga była ta cipciowata. Te czasy dawno już minęły, 10 lat co najmniej, a chyba nawet dłużej; madonna jeden w międzyczasie przetrwała chorobę nowotworową, a druga guza mózgu swojego męża,  który w szale zaatakował ją nożem, po czym sam podciął sobie gardło.  Obie są już dawno na rencie, ktora jest odpowiednikiem polskiej emerytury. 

Teraz mam nową pracę, nowe miejsce do pracy, i czasami nową madonnę, nazwijmy ją 3, gdy trafiam na jeden oddział jako skoczek. No i akurat jestem. 
Skoczkowanie polega na tym, że ja tygodnie wcześniej piszę mój grafik, kiedy i jak chce pracować, potem sobie- czy wedle tego grafika układam sobie moje terminy siakie i owakuw, święta, urodziny, lekarze wszelkich masci, sporty wieczorową porą, aktualnie aqua zumba, godziny otwarcia biblioteki czy spędy oldtimerów i inne pchli targi. A co. 
 
Kilka tygodni przed pierwszym danego miesiąca dostaję info, gdzie ta praca będzie się odbywać. W grafiku oddziału moje/ nasze skoczkowe dyżury pojawiają się priorytetowo, nie są zmienialne, a resztę dyżurów ta czy inna madonna zapełnia z własnych oddziałowych zasobów. Wszędzie pasuje, z innych iddzialow do tej pory- prawie rok- było dosłownie po jednym zapytaniu, czy mogłabym zamienić dyżur. Akurat ktoś potrzebował bardzo inny czy wolne w jakiś dzień. Oczywiście zamieniłam. 
 
Z Madonną numer 3 jest tak, że nawet jeszcze nie jestem na jej oddziale, a już za mną lata z pytaniami, czy mogłabym ten, czy inny, I w ogóle inaczej pracować. Najlepiej w każdą sobotę na rano 😤

W tym tygodniu pracowałam we wtorek i w środę na popołudniu,  w czwartek w południe byłam na dokształcaniu zawodowym- ciekawe było, opiszę przy okazji, tak więc widziała mnie 3 razy pod rząd i nic, a w piątek rano zaczęła do mnie wydzwaniać,  czy nie mogłabym zamiast w niedzielę po południu, w sobotę na rano pracować. Nie chciałam. Sobota stała się moim bezpracowym dniem, w który wysypiamy się do ósmej rano, idziemy po bułki z Mirką, śniadanie przy weekendowej gazetce, reszta dnia sama się ułoży. Wczoraj byliśmy na obiedzie u Birgit, a pod wieczór na pysznych lodach, włącznie z Mirką. Ona dostaje wtedy jedną gałkę,  waniliową albo jogurtową. 


Naprzeciwko takiemu spędzeniu soboty stoi wstawanie o 4.45, rozpoczęcie dyżuru o 6, toaleta wszystkich pacjentów z nabieraniem maściami i inhalacjami, ważenie prawie każdego, 2 posiłki z pomocą, 2 razy pilnowanie i podawanie leków, opatrunki, jakaś wizyta, i tak dalej w ten deseń. 
Pracowałam tak wiele lat, do tego musowo co drugi weekend, teraz mam wybór, tak, że tego i w ogóle 🙃 w moim wieku, niech młode najpierw pokażą, co potrafią. 


W tym tygodniu mamy dwa przypadki śmierci w sąsiedztwie, sąsiadka 86 lat, że 15 lat leżała w łóżku po wylewie to jedna sprawa, ale sąsiad 62 lata, to już inny kaliber, od 30 lat chorował nie wiadomo na co, różne objawy, diagnostyka w każdym kierunku, zmarł nagle na internie.