Miałam kolejna wizytę u neurologa, tym razem miałam przyjść z nienakremowanymi nogami. Pomierzyli mi znowu nerwy i przepływy bodźców, też mi jakichś włókien już czy w ogóle brakuje, co na jedno wychodzi, bo żyje normalnie i nie zauważyłam. Krew też mi pobrali na różne egzotyczne sprawy, witaminę B12, hemoglobinę glikemiczną i takie tam. Próba równowagi oczywiście nieudana, mam jeden funkcjonujący narząd równowagi, i też starcza.
Po tym wszystkim pobiegłam w miasto...
... a przede wszystkim do katedry, bo do tej pory w środku nie byłam.
Moja mama skończyłaby wczoraj 81 lat. Nie mogłam być u jej grobu, więc zapaliłam jej świeczkę przed jednym z bocznych ołtarzy.
A ten ołtarz jest dzieła Wita Stwosza.
Ten młodzian, zwany Bamberskim Jeźdźcem jest historyczną zagadką, kogo przedstawia. Moim zdaniem i po wielu pobytach na Węgrzech, to Szent Imre, czyli święty Emeryk, syn pierwszego króla Węgrzech, Świętego Stefana. Powiązania do Bamberg są.
Po katedrze poszłam do ogrodu różanego, przy tejże.
Z widokiem na dachy miasta.
Podróż oczywiście pociągiem, przy czym mam szczęście, bo pociągi kończą się w Bamberg, nie mają przelotu do Norymbegii czy Monachium, bo jacyś idioci podpalili palety w tunelu pod torami, i jest komunikacja zastępcza. W drodze na dworzec też ciekawostki turystyczne.
Wózeczek dla piesków w Woolworth.
Wiadomość, która mnie dopadła w mieście jeszcze, to ranna deportacja Sertiego z Niemiec. Policja, 20 minut na spakowanie się, kajdanki, odjazd na lotnisko w Monachium.
Serti sam zawalił sprawę. Jest Syryjczykiem, mieszkał kilka lat w Danii, gdzie też pracował, wyjechał stamtąd na socjal do Niemiec, trochę kręcił z Ukrainką Nastją- którą to dzien przes Sylwestrem zawiezlismy do ambolatorium chorurgiczneho- no i dupa blada, ten styl życia komuś podpadł, szczególnie, że Serti porzucił właśnie pracę w Danii dla socjalu w Niemczech. Jakby nie było, 1000 za nicrobienie. Do tego w ostatnich tygodniach i miesiącach za dużo udzielał się z Nastią na mediach socjalnych, a to dzień w muzeum w Ingolstadt, a to na schodach Walhalla, za tydzień w Bremie... powiedzmy tak, urząd finansowy dokładnie przegląda aukcje na ebay, a inne urzędy widocznie obserwuja fejsa i insta.
Moja AquaZumba zaczęła się we wtorek, woda w basenie odkrytym podgrzewana, bo oczywiście zaczęło być chłodno z powodu zaczęcia pluskania się w wodzie. Było świetnie. W wodzie wykonuję te ćwiczenia, które na lądzie w życiu nie dałabym rady.