niedziela, 29 listopada 2015

Wiadomosc dnia

Od jutra dwoje na nocnym dyzurze, ten drugi bedzie przychodzil z geriatrii, teoretycznie mamy go do podzialu. Ja juz sie postaram, aby przede wszystkim byl u nas obecny. Chyba z 15 pacjentami jedna na górze da sobie rade, gdy u nas 40 i wiecej to norma, no nie?

Tak wiec poszlo ku lepszemu :)

Zawsze mówie, nie robic nic, to i nic nie bedzie, ja w ostatnim tygodníu napisalam sie tych opierdalajacych listów wystarczajaco duzo, co dzien jeden z zalacznikami. Akurat teraz skonczylam i wydrukowalam list na temat mojego inwalidztwa. Ciekawe, co z tego wyjdzie? ;P

Niezmiernie wkurzajace w tym wszystkim bylo, ze jeszcze na poczatku tygodnia mój szef oddzialowy pesymistycznie stwierdzal, ze mozemy robic co chcemy i na glowach stawac, nie bedzie drugiego na noc. Pod koniec tygodnia i po wielu interwencjach moich i takze dyzuru dziennego, ruszylo cos. A gdy teraz wiadomo, ze bedzie drugi na noc, to szefu stwierdzil optymistycznie, ze dobrze, ze pozostalismy w tym naciskajacym trybie, bo tylko tak mozna cos osiagnac. Noszszszsz.... tu mi na jezyk polskie stwierdzenie sie pcha, ty glupi ciulu, jakbys ty najwiecej naciskal! Ale ze ja jestem kurturarna osoba, to powiedzialam jedynie, ze akurat przyszla mi na mysl opowiastka, jak to slon i mysz ida przez drewniany most, i mysz dumnie stwierdza: jak my glosno tupiemy :P


Uwielbiam Psie Sucharki na fb, a ten obrazek szczególnie do mnie przemawia z moja krótkowlosa i czesciowo szorstka Miroslawa ;) wczoraj bowiem odbyla sie operacja zgrzeblem od psa na podwórku. 

sobota, 28 listopada 2015

Pracowalam z tym Miki

co do którego mnie "ostrzezono", ze to szpieg z Zurychu. Mialam go gleboko w powazaniu, latal ze mna i za mna, jak podpalony. Po dziesiatej wymiekl i poszedl sie wody napic ;) ja napilam sie dopiero po jedenastej i zwrócilam mu na to uwage, ze do tej pory, to ja czasu na picie wody nie mialam, co oczywiscie jest tez samo w sobie niezle, bo w ten sposóbnie trace czasu na chodzenie do toalety. A juz ktos wyliczyl, ze codziennie sr... przez 10 minut w pracy, daje w ciagu roku caly tydzien dodatkowego urlopu ;)

Miki w sumie niezle sie trzymal, ale latanie do dzwonków wzdluz i w poprzek, niezle dalo mu popalic. Bo to robil i mial robic, aby poznac realia pracy na oddziale. Ja w tym czasie robilam co innego, i mu to tez naswietlalam. Ze w tym czasie, gdy on... to ja... wyliczalam: dokumentowalam, przygotowalam kolejne kroplówki, które czasami zawieszam co godzine u jakichkolwiek pacjentów, bo dzien byl operacyjny, wystawilam kolejne plus te na drugi dzien, posprzatalam pomieszczenie obok w sensie przepuszczenia przez zmywarke basenów, kaczek, róznych dzbanków i kubeczków na mocz czy inne wydzieliny, rozpakowalam reszte dostawy materialu jak pampersy, myjki, formularze itp. Mielismy tez jednego nowego pacjenta, mlody ale schizofrenik, czyli nielatwy w obsludze. Drugiego nowoprzyjecia odmówilam, proponujac inny oddzial, bo akurat byla 4 rano i my zaczynalismy kolejny bieg z pampersowaniem, obracaniem na boki, opróznianiem cewników, odczytywaniem drenazy, zastrzykami przeciwzakrzepowymi,  z dziesiecioma dzwonkami w miedzyczasie, a udokumentowac te reszte tez musialam przed godzina szósta.

Miki robil sobie czasami jakies notatki (o ile mial na to czas), poza tym, szybko stwierdzilam, ze musze na Mikiego baaardzo uwazac, bo ponoc w swoim czasie szkolony pielegniarz czy inny studiowany, ale jak mi wyrzucil worki po krwi, to juz wiedzialam, ze oczy to musze miec jeszcze i z tylu glowy i nawet w dupie, zeby szkód nienarobil. Bo wczoraj wieczorem jeszcze dwóch pacjentów dostawalo krew, kazdy po 2 koncentraty. Przy przetaczaniu krwi jest standartem co pólgodzinne mierzenie cisnienia krwi, tetna, temperatury, ewentualnie koloru moczu, jesli ma cewnik, ogólnego stanu pacjenta. Zawierzylam to Mikiemu, ale nie dal rady co pól godzny, zreszta ci pacjenci lezeli tez w róznych pokojach i dosyc od siebie oddaleni. Po przetoczeniu krwi worki po tej krwi sa jeszcze przez 72 godziny przechowywane, w razie jakichs pózniejszcych komplikacji, i absolutnie!!! nie wolno ich do smieci wyrzucac. Dobrze, ze na czas sie zorientowalam, bo produkcja smieci u nas jest calkiem calkiem, i byloby trudno po paru godzinach cokolwiek w wystawionych workach znalezc, trzeby by chyba policji kryminalnej i jakiegos Szarika do wywachania tych woreczków po krwi ;)

Przede wszystkim zwrócilam mu uwage na trasy i odleglosci, które ja pokonuje, i ze one kosztuja mase czasu, który ja mitreze na chodzenie/ bieganie. W tym czasi enie moge robic nic innego. Chodze z a do b przez c, czas leci, a czegos przez to nie zdaze na czas zrobic. I ze w VW w Wolfsburgu w latach 60tych jakis wtedy jeszcze nie tak wysoko studiowany menedzer juz odkryl, ze robotnicy na chodzenie traca mase czasu, bo hale sa ogromne, a samo pójscie do toalety tam i nazat do maszyny, kosztuje prawie kwadrans (bo toalety nie ma kazdy przy swojej maszynie), wiec wtedy juz zaprowadzono tam novum, rowery dla pracowników, bo sie szybciej nim dojedzie niz nogami gdziekolwiek dojdzie, a te rowery byly w tamtych czasach czyms naprawde niezwyklym, rower w pracy! Notabene, w klinice uniwersyteckiej w Getyndze, gdzie jestem pacjentka, duzo tez jezdzi sie rowerami, znaczy goncy, a materialy rozwozone sa jakby pociagiem z elektryczna ciuchcia. Czesto widzialam, jedzie pociag z kartonami kroplówek. Niestety mi nawet rower nic nie dalby, bo ja gdzies spieszac, cos tam w rekach niose, a nie wszystko daloby sie transportowac w koszyczku na kierownicy ;)

Podczas tego pracowania przekazalam mu takze wszystko, co sobie zaplanowalam powiedziec, nie w formie jeczenia, oj jak mi zle, tylko rzeczowo w sensie, sam widzi, co i jak jest. W pewnym momencie skoczyly mi sie baterie w CI, wiec musialam zmienic; Miki zaskoczony, ze ja w tym wszystkim jako inwalida funkcjonuje, jawolll, i nawet nie mam uregulowanej przerwy!

Z ta przerwa, inwalidztwem, to ja mam w planie po weekendzie dobrze posmrodzic. Trzeba mi siasc tylko i do blankietu o zagrozeniach w dyzurze dolaczyc od siebie cos od serca na ten temat. Zrobi sie!



piątek, 27 listopada 2015

Pierwsza wpadka

badz tez blad w sztuce leczenia!

Pracuje wiec w pojedynke, z przecietnie 42 pacjentami co dyzur. Pilnie wypelniam co rano blankiety na temat, dlaczego nie wyrabiam sie w pracy, czego nie zdolalam zrobic badz nie zrobilam na czas, i jakie z tego moga wyniknac konsekwencje i szkody- dla pacjenta i dla mnie. Do tego nalezy tez brak przerwy, co noc mam 45 minut przerwy, której nie moge wykorzystac, bo bedac sama, nie mam zastepstwa, a niby zastepujaca mnie izba przyjec nie ma zwykle czasu na zastepowanie mojej üprzerwy, wiec nie robie, zapisuje, opisuje, i w ten sposób juz przy czterech dyzurach zrobilo mi sie dodatkowe 3 godziny nadgodzin. To nie jest praca, to jest udzial w jakiejs grze sado. maso. Dobrze, ze chociaz dobry humor mnie nie opuszcza, a czasami , ostatnio codziennie, daje jeszcze pokaz, dolaczajac do blankietu pare linijek od siebie, z opisem róznych sytuacji i ze wskazówkami, ze ja tu pracuje z zywymi ludzmi, a nie niemymi sprzetami. Bo ostatnio nazywalo sie ze strony szefa², ze mozna zaoszczedzic troche czasu, nie wdajac sie w dyskusje z pacjentami. Acha.

Szef² ponoc wczoraj dal wiadomosc, ze na drugi tydzien ma dla nas "radosna nowine". Czy to bedzie powrót drugiego pracownika na dyzur nocny? Tak wszyscy myslimy i sie zastanawiamy, bo wystarczy juz tego eksperymentu, zanim komus cos sie stanie, znaczy pacjentowi. Co o tym mysli szef³, to nie wiemy, oprócz tego, ze z dniem 2 listopada od niego to zarzadzenie pracowania w pojedynke wyszlo.

Oczywiscie w to wszystko wlaczona jest i rada zakladowa, i lekarz zakladowy, i sedzia w sadzie grodzkim- który juz od pól roku nadzoruje grafik i nadgodziny. Mysle, ze wkrótce to wszystko sie skonczy?! Ja taka niepoüprawna optymistka jestem. Ostatnio operuje jedynie liczbami- ile czasu trwa pampersowanie, obracanie na boki pacjentów, którzy tego potrzebuja- aktualnie jest ich malutko- ile czasu potrzebuje, aby rozlozone w dzien leki nad ranem posortowac, poprzesypywac w kubeczki dla tych, którym nie mozna dac wszystkich na caly dzien, potem przyrzadzenie kropli, wystawienie róznych opiatów plus tego dokumentacja, porozwozenie tego po salach- dzisiaj trwalo to od godziny 1.45 do 3.10, czyli bite póltora godziny. Inne liczby ro byly np 19 kroplówek i 7 kontroli poziomu cukru we krwi, z podawaniem badz to insuliny, badz to soku jablkowego. Wczoraj te liczby wynosily 22 i 12.
Dzisiaj szef bez potegi, czyli mój osobisty oddzialowy, dal plame. Wczoraj przyszedl nowy pacjent, wiek juz nie wiem, w kazdym razie mocno Parkinsonem naznaczony, nieby jesc moze, ale picie to tragedia, krztusi sie najmniejszym lykiem. O godzinie 22 podawalam mu jeszcze dwie tabletki, zakrztusil mi sie niemozebnie, na drugi raz bede wiedziala. Ten pacjent normalnie jest wozony na wózku inwalidzkim, chyba upadl, w kazdym razie ma cos pogruchotane w biodrze i dzisiaj ma byc na to operowany, ma dostac jakas czesciowa proteze czy cos tam. Przy endoprotezach jest u nas taki standart, ze 3 godziny przed operacja, konkretnie o 5 rano, pacjent dostaje dwa antybiotyki w tabletkach, które maja robic za oslone bakteryjna w czasie okolooperacyjnym. Te antybiotyki to cotrim i rifampicin. Szczególnie ten drugi jest bardzo silnym antybiotykiem, stosowanym np tez przy gruzlicy. Na akcie pacjenta byla doczepiona kartka niezapominajka, 5.00 i rifa + cotrim, byly juz tez wpisane w akta, z godzina, musialam tylko podpisac, ze dalam. Jako, ze juz wiedzialam o trudnosciach z polykaniem pacjenta, rozbilam mu te tabletki na czesci drobne i wiedzac, ze on potrzebuje czasu na ich polkniecie, zaczelam mu je podawac juz po wpól do piatej rano. Nawet niezle nam poszlo ;) O wpól do szóstej rano zorientowalam sie, ze nie jest jeszcze wydrukowany plan operacji na dzisiejszy dzien, w sumie on mi w nocy nie potrzebny, bo mi wsio rybka, który pacjent na jakim miejscu jest zaplanowany i kto go bedzie operowal, mi starcza tylko informacja wieczorem, kto wogóle bedzie jutro operowany. Tak wiec drukuje jeszze szybko ten plan dla rannego dyzuru, i patrze, i oczom nie wierze, tam pisze w komentarzach, ze ten pacjent nie mial wcale dostac tych tabletek, on ma wziasc kompletnie inny, dozylny antybiotyk na blok operacyjny!

Powiedzmy tak, gdyby na noc byl zalaczony normalny modus, to ja bym ten plan miala wydrukowany grubo przed piata rano, i dopatrzylabym sie tego niedopatrzenia, i nie podala pacjentowi leku, który ktos tam- w tym przypadku konkretnie mój szefu- wpisal do akt. I tyle na temat, i tak mu to dzisiaj rano przekazalam, i poszlam do domu. Mam nadzieje, ze te dwa zbedne antybiotyki nie poszly temu pacjentowi na niezdrowie, nie spowodowaly alergii, niewydolnosci nerek, badz nie pobodly sie z innymi jego lekami na parkinsona, czy co z tego jeszcze mogloby wyniknac. 

sobota, 21 listopada 2015

Mitenki dodatkowe

Na mitenki to wogóle wychodzi malo welny. 10 deko skarpetkowej daje wsumie 2 pary mitenek. Po zakonczeniu pierwszej pary dorobilam druga, w rozmiarze nieco krótszym, na cieplejsze dni czy do chodzenia z psiakiem na smyczy (zainteresowana ma labradorke o imieniu Kira).

A oto te drugie, krótsze mitenki:


Jak widac, kolory w sumie sie zgadzaja, a z kciukiem, to premedytacja. Ja mówie, ze to tak specjalnie, zeby bylo do zapamietania, która prawa, a która lewa ;)



A tutaj jeszcze z pierwszymi, oryginalnymi. Zainteresowana stwierdzila, ze nie zalezy jej na jednakowych wzorach, moga byc pomieszane paski. Te drugie, pasujace, wyszyl mi przypadkowo.

W domu odwalilam spora robote, poczyscilam lwia czesc okien, jest ich w sumie 25, od piwnicy do strychu plus pokój w podwórku. Dzisiaj czyscilam dachowe, tych najbardziej nie lubie czyscic.

W pracy tragedia, w srode mielismy pogadanke, na której mial sie zjawic szef, ale ponoc nie mógl przyjsc, bo mial cos tam waznego do zalatwienia w drugim szpitalu, którym tez zarzadza. Takie podejscie do problemu tez mówi sporo o jego postawie w stosunku do nas. Za to rada zakladowa stawila sie, ale to normalne, na nich mozna polegac. Rada wlacza teraz w sprawe lekarza zakladowego i urzad nadzorczy w powiecie, bo pracujemy ponad godziny i oczywiscie bez przerwy, czy dzien, czy noc. W nocy ekstremalnie, bo niemozliwe jest dogladanie przez jedna osobe 45 czesciowo swiezo zoperowanych pacjentów, do tego pielegnacja obloznie chorych i nowe przyjecia. Pomoc z izby przyjec jest prawie zerowa, bo oni sami przeciez nie siedza na tylkach i czekaja na telefon, kiedy maja przyjsc- a i wtey logicznie nie zawsze moga od razu. Oficjalnie stawiamy zadanie drugiej osoby na dyzur nocny, jak to bylo do pierwszego listopada.

Kiki w tym tygodniu popracowala cale 2 dyzury i grzmotnela tym wszystkim, idac póki co na zwolnienie lekarskie, bo fizycznie i psychicznie nie dala rady. W to rano, kiedy zawiadomila o chorobowym, do mnie dzwonili, po zastepstwo prawdopodobnie, ale ja nie zawsze musze odbierac telefon, i przez to mam wolny tydzien zapewniony. Kto przejal te cztery dyzury, zobacze po niedzieli. A póki co, jutro mam znowu wyjscie na bufet z pieczonymi gesiami, kaczkami, kluskami i modra kapusta :)

Miroslawa juz uzyla plaszczyka na deszcz, chodzi w nim jak kon na paradzie, ale sie wciagnie, jak doceni suchy grzbiet. Zreszta niech nie przesadza, nigdzie ja nic nie uwiera, nie krepuje, lapek nie trzeba wtykac w otwory, jak w kupnym psim plaszczyku, a ze z dziecinstwa w Bosni nie zna takich zwyczajów chodzenia w psich deszczówkach, to pora najwyzsza jej przywyknac ;) 

czwartek, 19 listopada 2015

Elegantka

... z mina, jakby jej nie wiadomo co... ;)




Jak widac, wolala odziana lezec, ale po przekonaniu, nawet po schodach poszla w kubraczku, aby sie pochwalic na dole, co ma ;)

Miroslawa dostala bowiem w prezencie kurtke przeciwdeszczowa, handmade, czyli uszyta z miloscia :* pasuje jak ulal, bez koniecznosci wtykania gdzies lapek, z pasem przez brzuch do regulacji, który bedzie tez pasowal, gdyby schudla. Calosc jest leciutka, niekrepujaca i w twarzowym kolorze plus odblask konieczny w zimie i gdy z natury rzeczy chodzimy po ciemku.

Czyz to nie piekny prezent? Dziekuje slicznie krawcowej!

wtorek, 17 listopada 2015

Pracujac w pojedynke

Mialam jedynie cztery dyzury, i to lajtowe z powodu pozaru na bloku operacyjnym we wtorek wieczorem. Ten otworzono bowiem dopiero w paitek przed poludniem, po uprzatnieciu i nowym uposazeniu. Straz pozarna i personel zdazyli wybrac stamtad cala maszynerie, a wszystko, co bylo do jednorazowego uzytku, trzeba bylo wyrzucic i zakupic nowe. W ten sposób ominal mnie jeden duzy dzien operacyjny u urologów i u ortopedów. W piatek byl dzien "migdalkowy", czyli laryngolog w akcji, do tego jedno biodro, a w sobote nadgarstek, czyli w sumie nic.

Oczywiscie najwiecej czasu spedzilam na bieganiu z a do b przez c, i tak wzdluz i w poprzek do dzwonków. Kroplówki, lekarstwa, insuliny, wszystko z poslizgem i opóznieniem. Opisalam to w protokole dla szefostwa i t´rady zakladowej. Takze, ze nie mialam oficjalnej przerwy 45 minut. Jutro zebranie z nadszefem, ciekawe, co nam znów zachwali, jak to w Bawarii wszyscy tak pracuja i nikt nie narzeka (bo on nowy i z Bawarii jest).

W niedziele spóznilam sie do pracy, bo w cwierc drogi trafilam na sporej wielkosci wypadek, który musialam objechac inna trasa. Dwie karetki juz jechaly w kierunku szpitala powiatowego, a sprawce wypadku dostarczono troche pózniej mi na oddzial. Mlody z Hamburga, naszych kretych dróg i gór nie zwyczajny, to dal po gazie i narobil karambolu. Poklamrowali mu pól glowy, bedzia mial ohydna blizne na cale zycie.

Terror w Paryzu- mam nadzieje, ze wstrzasnal tez tymi, którzy sa odpowiedzialni za nasze bezpieczenstwo, bezpieczenstwo kraju i narodu. Nie moze byc tak, ze otwarte sa wszystkie wrota jak do stodoly, nie wiadomo, kto wjezdza i za jakimi intencjami. W Straubing czy gdziekolwiek rusza pochag z 800 uchodzcami, do celu dociera ich tylko 400?! Nie wiadomo kto i gdzie znikl.

Z rzeczy przyjemnych, skonczylam Staroswiecka Historie Magdy Szabó, która moge polecic wszystkim tym, którzy lubia czytac ksiazke wzdluz i w poprzek, i wracac do poczatku. Niezwykle ciekawa dokumentacja historyczna i dzieje rodziny.

Z powodu pracowania oczywiscie nie dziergalam, ale wczoraj wieczorem dokonczylam:


Te dwie tabletki w kubeczku sa przygotowane na jutro na to spotkanie z szefostwem, zycze sobie porady, jak mam wizualnie odróznic tabletke nowalginy od tabletki paracetamolu, obie firmy Ratiopharm i podobne do siebie jak dwie krople wody. Bo zazyczono sobie, aby w nocy kontrolowac tabletki szykowane teraz przez dzienny dyzur, czyli 30 do 40 pacjentów, kazdy dostaje po pare do kazdego posilku ;) Przedtem tabletkowanie odbywalo sie w nocy, czyli ja rozkladalam na caly dzien, dostareczalam pacjentom i nikt nie kontrolowal, wszyscy byli szczesliwi, ze nie mieli z tym szajsem nic wspólnego. 

czwartek, 12 listopada 2015

Pomagierka

Historia w obrazkach. Sytuacja zastana wczoraj...






Mircia okazuje wielkie zainteresowanie moimi dziergadlami, i to najwieksze, gdy sa jeszcze na drutach. Robótki wylaza same z zamknietej torebki, rozlaza sie po pokoju, ze zgrabnie zwinietego moteczka robia sie jakies chocholy...



Uratowalam, pozwijalam, bo zeby bylo ciekawiej, to nie moja welna, i robie te mitenki na zamówienie. Akurat skonczylam pierwsza i narzucilam oczka na druga. Chyba schowam wszystko do szafy zamykanej na klucz, bo zaraz ide na dyzur i od jutra nie bede miala zbyt wiele czasu na ratowanie czegokolwiek ;)

W pracy ponoc cyrk na kólkach, z ta jedna pielegniarka w nocy. Kiki przezyla z 42 pacjentami, jak ja to ogarne, zobaczy sie zaraz. Przynajmniej operacji nie bylo, bo do tego wszystkiego w szpitalu wybuchl pozar (roboty na plaskim dachu, papa, bitumeny, gorace naklejanie) i trzeba bylo zburzyc jakas sciane, przylegajaca do bloku operacyjnego. Tak wiec, dzisiaj urolog nie dal popisu, a ja przynajmniej nie bede sie w paru miejscach z plukankami uzerac.

wtorek, 10 listopada 2015

Urlopowy udzierg

Wszystko na raz:


(plus ogon Mirki)

Detale:


Z tych dolnych mitenek jestem najbardziej dumna. Welna tzw. bozonarodzeniowa z Buttinette, dostalam ja z prosba o wykonanie jakichs takich. Oprócz kciuków, wszystkie paski sie zgadzaja :)



Inne "adwentówki":



Ostatnie mitenki, prawie z oparów... mialam do syspozycji 31 gramów resztek po chyba skarpetach, troche jeszcze odcielam, aby i tutaj paski sie zgadzaly, i wyszly mitenki o lacznej wadze niecalych 3 deko!


Prawie wszystko, co wyzej, poszlo juz albo niedlugo pójdzie do ludzi, a dla siebie zrobilam ten tylko komplecik ;) z- w sumie- 10 deko welny.


Przy skarpetach, które robilam jako pierwsze, nie zwracalam uwagi na kolejnosc kolorów, i tak w buty ida, ale po zrobieniu pierwszej mitenki stwierdzilam, ze mam spore szanse zrobienia drugiej identycznej, wiec znowu kawalek welny odpadl- ale dopiero po przejrzeniu reszty, czy naprawde starczy mi do konca, i jeszcze na kciuki cos zostanie. O ile jestem szybka z pruciem dziergadla, które cos mi si enie podoba, o tyle jestem bardzo ostrozna w przecinaniu wlóczki ;) 

niedziela, 8 listopada 2015

Przypominajka

Jak zwykle po poludniu bylam na spacerze z moja Miroslawa, chodzimy zwykle po tych samych sciezkach, dopóki jest widno, i spotykamy czasami kogos dawno nie widzianego. Dzisiaj spotkalam moja dawna sasiadke, jest to mloda dziewczyna, chodzila z moim synem do podstawówki. Ma ona troche ponad dwuletniego synka, który urodzil sie praktycznie gluchy, czy tez jak sie to tutaj urzedowo nazywa, z niedosluchem graniczacym z gluchota. Gdy maluch rok temu skonczyl rok, po kolei implantowano mu obie strony. Stan na dzisiejszy dzien jest taki, ze chlopiec najprawdopodobniej wszystko slyszy, gada jak katarynka, i czesto niedoslyszy, jak sie od niego czegos wymaga ;) czyli normalny dwu i póllatek.

U mnie w tych dniach mija druga rocznica aktywacji mojego implantu, czyli zalozenia procesora na ucho. Wiele od tego czasu sie zmienilo, gdy tylko pomysle, co tym sprzetem na poczatku slyszalam, a co slysze dzisiaj... jeszcze podczas rehabilitacji wmaju zeszlego roku, gdy juz tak wiele slyszalam i rozumialam (bo to dwie rózne rzeczy, slyszec a rozumiec slyszane), nieprawdopodobne wydawalo mi sie, ze kiedys zaczne odrózniac glosy. A i do tego doszlo! Muzyka nie zajmuje mnie specjalnie, w sensie, nie cwicze jej tak, jak to robia inni, bo muzyka czy jej sluchanie nigdy nie bylo moim hobby, ale i tutaj "niezauwazalnie" poczynilam postepy, gdy czasami celowo i z ciekawosci slucham jej przez indukcje. Czyli i tutaj, przy systematycznej pracy, mozna osiagnac bardzo wiele. Sa glusi, implantowani muzycy, odbywaja sie koncerty z udzialem takich do mnie podobnych. Gluchy Beethoven snil chyba o tym.




piątek, 6 listopada 2015

Troche jesieni z Harzu, bo dzisiaj tam bylam


Gimnazjum w Goslar. Niemieckie gimnazjum odpowiada polskiemu ogólniakowi, i konczy sie matura.


Troche muru obronnego, Goslar


Nie wiem, jaki to koscól, ale wyglada na to, ze z braku laku zdecydowano sie na inna forme rekonstrukcji ;) Goslar.


Moje ulubione szafy. Goslar.


Jednorozec. Goslar.


Jesien widziana z balkonu nieco sie posunela. Bad Harzburg.



Wieza widziana z balkonu, kosciola dokladniej jeszcze nie obejrzalam, wiem jedynie, ze jest ewangelicki. Bad Harzburg.


Kancelarnia prawna z zadziwiajacym drzewem. Bad Harzburg.


Perelka na deptaku. Bad Harzburg.

Poza tym odwiedzilam w obu miastach pare sklepów z welna ;) i zakupilam cos na Ogon Smoka dla mnie, mitenki dla Sol, a buszujaca ze mna Rita wybrala tez sobie cos w kolorze "skorupek od jajek" na mitenki, które jej juz dawno obiecalam, ale nie chcialam zaczynac z jakiejkolwiek welny, bo Rita ma swoje wyobrazenia o kolorze, musi pasowac i do kurtki, i do cery, i do majtek chyba tez ;) niedlugo ma urodziny, to bedzie prezent jak znalazl. Aktualnie dziergam mitenki na zamówienie, z welny "bozonarodzeniowej", a przez ostatnie dwa dni wydziergalam te, z zalegajacego w domu kultury klebka welny skarpetowej:


Na marginesie, bardzo lubie te "zupe pomidorowa ze smietana", jest to bawelna z dodatkiem czegos tam, nosi sie swietnie, nie deformuje w praniu ani przy suszeniu w suszarce. 

czwartek, 5 listopada 2015

Doksztalcanie na temat gruzlicy

Mielismy dzisiaj. Sytuacja pod katem rzeszy uchodzców, aktualnie przybywajacych do Niemiec. Nie kazdy ma to szczescie, ze jest czy byl szczepiony na wszystkie mozliwe choroby "dzieciece" plus wlasnie gruzlice. Ja oczywiscie bylam zaszczepiona, bo to w Polsce wtedy bylo obowiazkowe, nikt nie pytal rodziców, jakie maja na ten temat zdanie i czy zycza sobie szczepienia dziecka. Takze mój syn, rocznik 89, urodzony juz w Niemczech, jest szczepiony na gruzlice, co jest dosyc niespotykane i podczas jego sluzby wojskowej zadziwilo niejednego wojskowego lekarza.
Prowadzaca szkolenie pani doktor od zaraz wszelkiej masci polecila, raczej zalecila obecnym, aby jak najszybciej poszli do swojego lekarza domowego badz do lekarza zakladowego, i dali sie zaszczepic przeciwko grypie. Ponoc w tym sezonie grypy bedzie duzo, takze z powodu uciekinierów. Ostatnio zaczynaja sie masowe szczepienia tych uchodzców w obozach masowych, co tez moze oznaczac, ze szczepionek wkrótce moze nawet zabraknac.
W poniedzialek rano ide do naszego lekarza domowego na szczepienie, bo tegoroczne do tej pory jakos przebimbalam, lekarz tez miewal urlop, jak ja mialam wolne. Ale teraz nie ma zmiluj sie.

Nadal dziergam, z jednego motka welny skarpetkowej- 10 deko- wyszly mi i skarpety, i mitenki. Pokaz wkrótce i hurtowo ;)

To ta welenka.


Ktos ma jezor jak lopata.


O, robótce wypadlo sie na podloge, z torebeczki!



Mamy juz pierwsze przymrozki w nocy,



a codziennie piekna zlota jesiem z calymi stosami zlotych i szeleszczacych lisci, przez które male pieski kochaja skakac.






Kiedys, w okolicy zamieszkalej glównie przez rodziny uchodzców, spotkalam takie cos:


Ta sciezka spaceruje wiele ludzi ze swoimi czworonogami, i widocznie dzieci sa zachwycone tutejszymi spokojnymi, ulozonymi zwierzakami. Dzisiaj po poludniu szlam z Mirka kolo bylego domu starców, od sierpnia zaludnionego przez uchodzców Dzisiaj przed domem byly tez dwie male dziewczynki, z ojcem, i widac bylo, ze az im sie oczy swiecily do Mirci, ale krepowaly sie i tez troche baly sie podejsc. Mircia niezmiernie lubi dzieci, wiec podeszlam do nich, dajac do zrozumienia ojcu, ze pies jest spokojny i kochany, i zachecilam dziewczynki po pomiziania, z czego Mircia oczywiscie byla niezmiernie zadowolona. Mlodsza troche sie lekala, ale tez w koncu jednym paluszkiem po grzebiecie poglaskala ;) Na koniec zrobily jej bye- bye w lapke. Mirci az pysk sie smial, jak juz odeszlysmy. Poza tym, mam u niej wrazenie,. ze czasy darcia mordy na jakiegokolwiek obcego psa przechodzacego obok czy idacego po drugiej stronie ulicy chyba jej juz minely, odpukac w niemalowane drzewo :D 

poniedziałek, 2 listopada 2015

Po Wszystkich Swietych







Jak widac, szalu u nas nie ma. Groby (katolików) oznaczone sa najczesciej jedna lampka. Ewangelicy swoje swieto obchodza pod koniec listopada, w ostatnia niedziele kalendarza koscielnego. Odbywaja sie wtedy nabozenstwa w kosciolach, ale po cmentarzach nikt nie chodzi i nie "swieci". Jedynie tradycyjnie urzadza sie groby, najczesciej jedna wiazanka, która przetrzyma zime. Plastykowych kwiatów nie ma, sa za to galezie jodly, szyszki, rózne gustownie skopmonowane suszki.
Jako, ze katolicki ksiadz jest najczesciej sam na paru parafiach, do których nalezy pare cmentarzy, musi on sobie Wszystkich Swietych nieco rozlozyc. Z tego powodu uroczystosci centralne odbyly sie u nas juz w piatek. Nabozenstwo w kaplicy cmentarnej, potem na groby. W tym roku, jako, ze obiecalam dojrzec grobu matki znajomej, przebywajacej na rehabilitacji, mialam do obskoczenia dwa cmentarze, lezace naprzeciwko siebie i przegrodzone jedynie droga krajowa. Dalo sie!
Z milym zaskoczeniem stwierdzilam, ze u nas najwidoczniej umarlo smiercia naturalna Halloween?! W kazdym razie, po ulicy nie chodzily jakies male potworki, nikt nie dobijal sie do drzwi. W sklepach malo dekoracji badz artykulów na temat, i malo kto ustraja dom dyniami i innymi swieczkami przed wejsciem. Jedynie w sieciówce TEDi stoja jeszcze naturalnej wielkosci smetne kosciotrupy z plastyku i przeogromne maski z czarna szmata na plecy, z Krzyku, na które nikt nie reflektowal. No cóz, nowa moda przelala sie z Ameryki, troche poszalala i poszla do lamusa. Zal mi tego nie jest wcale.

niedziela, 1 listopada 2015

Dziergam

Do tej pory wydziergane:






Uwielbiam te mitenki, przeznaczylam je na prezent. Nadal sie urlopuje, wiec chodze co tydzien do domu kultury na wspólne dzierganie.



A podczas, gdy ja macham drutami, inni tak:


;)