niedziela, 28 lutego 2016

Zakupów ciag dalszy

Przyszedl katalog z Otto, maja promocje na materace, nawet na takie niewymiarowe, jaki ja potrzebuje do mojego lózka. Od razu zamówilam :)

Wczoraj przegrywalam audiobooki na moim stacjonarnym komputerze- przy którym zwykle i najchetniej siedze, nawet gdy ogladam telewizje z netu- i wlasnie przy tym ogladaniu ostatnich odcinków starej serii o zenskim wiezieniu, wjechalam krzeslem w wyjezdzajaca szufladke dvd, i ja poturbowalam. Niestety nie zdazylam skopiowac ostatniej plyty, i wyglada na to, ze ktos bedzie musial poczekac na ten audiobook troce dluzej :( a szkoda, bo jest to naprawde swietna historia, "Labirynt slów" autorki Marie- Sabine Roger. Syn wyslal mi juz linka do napedu na amazonie, i akurat kupilam. Na szczescie, nie jest to zbyt droga czesc. I w przyszlosci bede uwazac. 

Z zakupu auta nadal jestem zadowolona, chociaz zobacze je znowu dopiero w piatek, juz jako moje autko :) Do tej pory pochodze bez dowodu osobistego, bo zostawilam go w salonie, potrzebny jest im do rejestracji w urzedzie i aby auto dostalo tablice rejestracyjne. 

Jutro musze nieco oporzadzic moje stare auto, znaczy wyjac wszystko, co w nim jest- koszyki, parasol, mate Miroslawy, notes itd. Zasmiecone nie jest, ale trzeba dla lepszego optycznego wrazenia odkurzyc Mirciowa siersc i powycierac slady lapek. 

Chwila strachu na duzym parkingu prawie naprzeciwko nas- tydzien temu odgrodzono te czesc, na której zatrzymuja sie parkinki i jest baza z pradem, pitna woda a takze wylew nieczystosci. Dzien pózniej ustawiono przenosny kibelek Dixi. Juz widzialam w wyobrazni ustawianie jakiegos namiotu wojskowego i kwaterowanie w nim z 50 jakichs "uchodzców", bo takie cos juz mielismy, po rewolcie w Rumunii i upadku Jugoslawii, tyle, ze wtedy za rzeka. Na szczescie dwa dni pózniej przyjechalo ogromne auto ciezareowe z gigantyczna naczepa... mammobus. To jest akcja bezplatnej mammografii dla kobiet w pewnej przedzialce wiekowej, niezaleznie od ubezpieczenia chorobowego. Ja jeszcze za mloda jestem, ale jak mnie obejmie, to oczywiscie tez pójde. 

Z uciekinierami, tak zwanymi, bo reka na serce, jacy to uciekinierzy przed wojna z Maroka, Algerii czy Tunezji- byly przeprawy na poczatku lutego. Wracalam akurat z pracy, i widze na tym samym parkingu nascie policyjnych aut i mojego ojca, spacerujacego z Mirka i z ciekawoscia. Po poludniu pierwsza informacja w necie, ze byla to ogromna akcja policyjna w paru miejscach w Niemczech. Okazalo sie, ze noc sylwestrowa w Kolonii, która przejdzie do niechlubnej historii w Niemczech, miala swoja blizniaczke takze i w Hamburgu, gdzie pojechali swietowac jacys "nasi uciekinierzy". Doszlo tam do podobnych deliktów jak w Kolonii, miedzy innymi do kradziey telefonów, z których kilka zostalo przez policje zlokalizowanych wlasnie w naszej miejscowosci, w obu osrodkach dla "uchodzców". Przy okazji zaaresztowano mlodego chlopaka z Algerii, który zgwalcil kobiete. 
I tyle na temat. Od tej pory doszlo w lokalnym slownictwie nowe slowo, a mianowicie krymigranci. I trudno sie ludziom dziwic. 

Na zmiane humoru, znalazlam w necie takie zdjecie: 



na stronie www.mein-haustier.de

Sliczne, nieprawdaz? 

piątek, 26 lutego 2016

Auto

sobie dzisiaj kupilam :)
Moje stare Polo mialoby miec teraz w czerwcu przeglad techniczny, i bez wkladu w niego ze dwa razy tyle, ile jest warte, plakietki raczej by nie otrzymalo. I bedzie mialo teraz 15 lat.
Postanowilam w tym tygodniu przejrzec auta w sympatycznym mi salonie samochodowym, pól godziny jazdy od mojej miejscowosci.
Nie jestem fanka placenia za kompletnie nowe auto, kiedys chetnie bralam tzw. firmowe, teraz czesto salony oferuja tzw. Tageszulassung, czyli auto jest juz zameldowane od paru tygodni do kilku miesiecy, ma przejechane do 20 kilometrów i nie liczy sie jako nowe, czyli cena poszla w dól. To bylo z wrzesnia 2015.
I je wzielam :)
Skoda Fabia, kolor black magic, 60 koni pod maska, masa bajerów na desce rozdzielczej, samo swieci lampami, i co by tam nie jeszcze. Odbieram za tydzien w piatek, salon mi ja zamelduje, ja jedynie musze ubezpieczeniem sie zajac- wyrejestrowac stare auto, zarejestrowac nowe.
Moglam juz sobie nim pojezdzic, ale jakos nie jestem chytra na próbne jazdy. Mój ojciec ma Skode, która czesto jezdze, wiec znam ten styl.
Szkoda, ze nie zrobilam jej fotki, ale wkrótce ;)

czwartek, 25 lutego 2016

Szarosci

Jako "niespodzianke" dostalam kiedys z firmy Junghanswolle 4 motki welny skarpetowej, niestety wszystkie jakies takie niekolorowe. Najczesciej przerabia, je na meskie skarpety. Ostatnio wyszly mi te:



Wzorek wafelkowy, 2 oczka prawe, dwa lewe, przez dwa rzedy, potem dwa rzedy oczka prawe. Wzorek prosty jak drut, nie ma gdzie sie pomylic, a efekt daje. Szczególnie przy tym kolorze :/

Mam jeszcze jeden caly motek z tej nudnej serii, pomarancz z czarnym. Chyba na skarety dla siebie zuzyje.


I oczywiscie resztki z innych motków. Szaro- czarna i czarno- szara welne przerobilam na mitenki, pasujace do mojej bialo- szarej kurtki.


Welna jest dobra jakosciowo, ale troche do


z takimi prezentami ;)

Moje aktualne pudlo z materialem na skarpetki wyglada tak:



poniedziałek, 22 lutego 2016

Welna, jubileusz i jak minal tydzien w pracy

Poprzedni tydzien, mimo, i z mialam pracujacy, mialam tez sprzatajacy. Jakos to przedwiosnie zaczyna na mnie dzialac ;)
Uporzadkowalam i przesortowalam to i owo, okazalo sie, ze mam spore zapasy rozmaitych welen, bawelny i czego by tam nie jeszcze, których w zyciu nie przerobie na cos tam. Albo okreslajac to slowami mojej najstarszej, 80- letniej przyjaciólki Liesy, predzej nad tym umre. Da sterbe ich drüber weg, w oryginale. Liesa uzywa tego w odniesieniu do swojego czytnika Kindla.
Tak wiec jutro na gromadne dzierganie ide z calkiem pokazna torba wszelkiego materialu. Bawelne dostanie Monika, ona szydelkuje rózne maskotki, ma zapotrzebowanie na wszystkie kolory. Reszta kto bedzie chcial.
Liesy na dzierganiu nie bedzie, rehabilituje sie po stencie otrzymanym w stanie przedzawalowym, cztery tygodnie temu. Zabronilam jej juz teraz odchodzic z tego swiata, bo jeszcze na tyle tematów nie plotkowalysmy!
Liesa ma wnuczke, która razem z moim synem szla kiedys do tej samej pierwszej klasy. Z matka tej wnuczki, czyli córka Liesy, jakos nie umialam sie nigdy zagrzac.

Jubileusz Mirci. Minelo dwa lata, odkad jest u mnie. I faktycznie jest tak, jakby juz zawsze byla. Kochany, wiecznie nie nazarty piesek. Odkad jest, przestalam chorowac, jasne, spacery codzienie i pare razy dziennie, przy kazdej pogodzie, jakos zahartowac musza. Do tego te wszystkie zarazki... ;)




Gwoli scislosci, gdy ja zamierzam sie polozyc, Mirka bez protestu usuwa sie w okolice nóg.

Kupilam sobie nowa kurtke przeciwdeszczowa. Potrzebowalam do tego internetu. Jakos nie umiem, nie mam czasu wybrac sie gdziekolwiek- w moim przypadku do duzego miasta w jakimkolwiek kierunku, i zaczac tam latac po sklepach. Ostatnio kupilam na zywo buty u Deichmanna, który ma szczescie byc w Kauflandzie, do którego tak czy inaczej chodze. Kurtke zaczelam szukac w necie, majac pare wyobrazen w kierunku jej konstrukcji, kolor byl mniej wazny, czarnego nie chcialam, bo z psem chodze tez po ciemku, i jakos bardzo boje sie "przeoczenia" mnie przez jakies auto czy cos w tym rodzaju, a mirka tez nie nosi jakichs swiecacych obrozy (które notabene w tym sezonie byly widoczne juz niemodne, bo moze z raz na jakims psie widzialam).

Kurtke mniej wiecej moich wyobrazen, firmy Regatta, kolor czerwony, ale taki spoko czerwony, z szarymi wstawkami pod pachami, które tez sie otwieraja z zamka blyskawiczego w celu przewietrzenia sie latem, do tego kurtka ma lekka podszewke- znalazlam u kogos w Londonderry. Noz kurcze, az tam? A jak trzeba bedzie odeslac, bo cos bedzie nie tak, slij to czlowieku do Londonderry. Tu we mnie taka malomisteczkowosc siedzi. Ale tak sobie to przez noc przemyslalam, kurtka ladna, funkcjonalna, pomimo firmowa, niedroga, a w sumie, gdzie jak gdzie, ale w Londonderry chyba najlepiej znaja sie i na deszczu, i na deszczówkach?! Zamówilam. Nie szla tych zaznaczonych 10 do 14 dni, byla stosunkowo szybko, i jest naprawde swietna. Mialam racje z Londonderryjczykami i ich sposobach na deszcz ;)

Bedac w temacie deszczu a i psów, bo kurtka to z powodu Mirci tez kupiona- zlikwidowalam mase "psich" reczników do wycierania wyzej wymienionej po spacerach w pluche, na korzysc sciereczek z mikrofazy. reczniki bawelniane, ciezkie, szybko sie brudza, dlugo schna, a taka sciereczka swietnie wchlania wode, malo wchlania brud, mozna ja przeplukac w umywalce, rozwiesic na grzejniku, i do nastepnego wyjscia jest sucha i ciepla. Przedtem zachwalalam te metode pani malego, krótkowlosego pieska, bardzo bialego. Pani podchwycila pomysl. Nalezy upolowac sciereczki dosyc duze, ja nabylam 40x40, wiekszyc póki co, nie widzialam, ale te sa w zasadzie wystarczajace.

Tydzien w pracy byl nuzacy. Przynajmniej mialam stale kompetentnych skoczków. 10 operacji w jeden dzien juz mi si enie przydazylo, ale pare codziennie jak najbardziej, i urolog tez szalal. Niestety rzadko kiedy da sie polozyc urologiczynch pacjentów mniej wieej razem, szczególnie przy tych plukankach, wiec trzeba latac jak podsmalonym po calym pietrze i pilnowac w trzech miejscach na raz, czy wszystko w porzadku. Ostatnie dni byla ze mna Steffi, wiec nawet i jezdzilysmy razem do pracy. Wczoraj wieczorem na oddziale byl sadny dzien, juz wchodzac do przebieralni natknelismy sie na spektakularna reanimacje w sali naprzeciwko- pacjent byl dobrze po osiemdziesiatce, przez tydzien diagnozowany, mial raka zoladka i dzisiaj mial byc operowany. Reanimacja nie powiodla sie, i tym sposobem stary pan zaoszczedzil sobie wiele cierpien. W tym samym czasie, jeden z urologicznych i plukanych pacjentów posiedzial sobie na brzegu lózka, pozaginal cewnik, który przy jego krwawieniu z pecherza oczywiscie tylko czekal na taka okazje, aby sie zatkac, i trzeba bylo ratowac toto wszystko, przy czym pacjent podskakiwal nieco, bo to jest faktycznie tak, jakby pecherz rozsadzalo. W tym czasie trzeci pacjent, akurat dostarczony z bloku operacyjnego, po operacji zlamanego stawu skokowego, cierpial nieziemskie bóle, na które dostalam polecenie dac mu zastrzyk "czegokolwiek" (wybralam piritramid), do tego nastepna, nowa pacjentka, która przyszla czy tez przejechala tez w tym czasie, i odkad kólka jej lózka przekroczyly drzwi sali, tylko marudzila i narzekala na wszystko i wszystkich, bo nic jej nie pasowalo (koszula za szeroka, basen za zimny, gdzie moja torebka, a teraz przestwic szafke nocna, a inhalalowac nie chce....) w tym wszystkim dwie pielegniarki plus chorwacka Ivona jako tez w sumie pielegniarka, ale przemilczmy... miala zaniesc pacjentowi kompres chlodzacy mu zapalenie nadjadrza, polozyla toto innemu w pokoju, na amputowany palec u nogi. Najgorsze w tym jest, ze ona czy one na wszystko mówia "ja ja", a chyba niewiele wiedza, czemu przytakuja, i wychodza takie szopki. W kazdym razie ogarniecie tego wczoraj w czery plus Ivona trwalo póltorej godziny, czyli nasze poprzedniczki poszly do domu godzine po fajrancie, bo i zmarlego nalezalo jeszcze oporzadzic, i urologa na gwalt przywolac z domu, i po parunastu dzwonkach si eprzeleciec, a imie ich bylo nie 40 i 4, a tylko 39 pacjentów. W tym czasie ja i Steffi przerabialysmy akta nowoprzyjetych, przygotowalysmy i zawiesili kroplówki z dwudziestej godziny, wymienialysmy ten lód ;) i kierowalysmy ruchem róznych krewnych i bliskich, którzy w niedziele wieczorem o wpól do dziewiatej chca dowiedziec sie wszystkiego bardzo dokladnie i potrzebuja zwolnien do pracy i takie tam.

Jakos przezylysmy. Po drugiej w nocy na oddziale zapanowala bloga cisza, i wystarczalo jedynie latac do tej plukanki. Pacjent, który lezal w tym samym pokoju, przedawkowal jakies srodki odurzajace i przemieszalo mu sie nieco w glowie, przy wieku jakos 50 i pare, w miedzyczasie tez nam zwial, ale wytropiono go prawie zaraz w okolicach dworca kolejowego, gdzie zazyczyl sobie taksówki do domu, nie przypominajac sobie jednak konkretnego adresu. Dyzurujaca lekarka przyklasnela pomyslowi jazdy do domu/ zony i nie zazyczyla go sobie z powrotem do szpitala na dalszy klopot. 

poniedziałek, 15 lutego 2016

Zagwozdka ;)


Mirka woli nie podchodzic ;)




A tak sie zaczelo, a potem jakos samo sie dokonczylo :D

Zeszly tydzien byl u nas pod znakiem wiosny, zaczelo kwitnac wszystko, co ma biale i zólte kwiaty. Od wczoraj niestety znowu pada na zmiane snieg i deszcz ze sniegiem.



Dokonczylam w koncu przedluzanie zeszlorocznego swetra. Zostaly mi jeszcze 2 motki po 10 deko.


Aktualnie robie skarpety, w jednym z wielu wzorów na cztery oczka. Ten nazywa sie wafelkowy, i byc moze, w tym tygodniu jeszcze te skarpety skoncze. Byc moze- bo od dzisiaj zaczynam siedem dyzurów. Mam nadzieje, ze przypadkiem nie wyskoczy mi ósmy, bo ktos tam zachorowal. Niestety teraz jest najlepszy sezon na grypy normalne, grypy zoladkowe i rózne przypadki na sliskiej glebie. 

Obskoczylam z ojcem ortopede, to nasz byly zastepczy ordynator, który od lutego usamodzielnil sie z wlasna praktyka. Przepisal pas ortopedyczny ku zadowoleniu pacjenta. Teraz czeka nas wizyta kontrolna u urologa, z pytaniem operacja czy mozna z niej zrezygnowac, i zaraz po niej operacja katarakty prawego oka. Termin wyskoczyl prawie nagle, obiliczylam, ze czas czekania to dokladnie 48 dni. Musze przypilnowac róznych ojcowskich tabletek, które koliduja z narkoza. 

piątek, 12 lutego 2016

Chorwatki

To tak poprawnie w jezyku polskim, Nie wiedzialam, dla mnie sa Kroatkami, nie znalam okreslenia Chorwacja, za moich polskich czasów wszystko to bylo po prostu Jugoslawia ;) Ale skoro i Armenczycy sa nazywani Ormianami... ;)

Powracjajac do tematu, pracuja u nas od pierwszego tego miesiaca. Na naszym oddziele trzy: w mojej szychcie Ivona i Ruza przez u otwarte, a Lucija jest w drugiej szychcie sama. Niezbyt trafny wybór, tak przynajmniej mi sie zdaje. Z Ruza mialam malo kontaktu, wiec nie za bardzo moge cos na jej temat powiedziec, Ivona wydaje sie dosyc rezolutna. Lucija jest niesmiala, cicha i taka niezauwazalna, i trafila sama do szychty, ze tak to nazwe, freaków. Jedna z pretensjami wiecznej mlodosci, druga z poczatkami schizofrenii, trzecia mówi zagadkowo, czwartej natura jest ta z natury niezadowolonej i opierdalajacej. Ma Lucija tam ciezka pozycje. Takze z tego powodu, ze jest cholernie sliczna. A teraz prosze sobie wyobrazic sliczna, szczupla dwudziestke obok wyniszczonej i wychudzonej z wlasnej woli piecdziesiatki ;) Tutaj przychodzi mi na mysl zagadka, jaka jest róznica miedzy czarownica a czarodziejka. No wlasnie, jakies 30 lat, i trafiamy w sedno sprawy.

Ruza i Ivona maja szefa w szychcie, i pare naprawde milszych kolezanek, i oni na serio sie nimi zajmuja, ile tylko moga, znaczy, na ile praca i obowiazki na to pozwalaja. Czasu na pokazywanie i zauczanie zbyt duzo nie ma, niestety. Moim zdaniem, taki chorwacki eksperyment, to mozna bylo wystartowac jakies 10- 15 lat temu, jak byla jeszcze obsada oddzialu jak sie nalezy, wiecej czasu, mniej stresu; teraz to taka jazda na wariackich papierach.

Nowe kolezanki sa pielegniarkami studiowanymi, nie wyuczonymi, jak my. Niestety widac to i czuc, z pewnoscia maja spora wiedze teoretyczna, ale proste sprawy po prostu je przerastaja. Proste, to znaczy jak umyc, przepampersowac pacjenta, jak ulozyc, podciagnac, jak podac jesc czy pic, aby sie nie zadlawil po swojej apopleksji. W sumie, praktycznie daleko im do naszych uczniów z drugiego czy trzeciego roku. U nas szkola pielegniarka trwa 3 lata i nauka odbywa sie glównie praktycznie, szkola jest co jakis czas pare tygodni. One studiowaly 3 lata, i niewiele bywaly w szpitalach na praktyce. A teorii nie za bardzo umieja wyrazic.

Jezyk. Sa po pólrocznym intensywnym kursie jezyka niemieckiego, mówia calkiem sporo, ale nie umieja wszystkiego wyrazic, o pisaniu czy wogóle dokumentacji nie ma mowy jeszcze. Znaczy przejecie, samodzielne, grupy pacjentów, to jeszcze z nimi potrwa! Dodatkowym obciazeniem jest fakt, ze malo który lekarz jest Niemcem, mamy sporo Arabów, Rumunów, Rosjan i sama nie wiem, kogo jeszcze, i kazdy mówi takim jezykiem niemieckim "ostatnio sie nauczonym". Od jakiegos czasu mamy tez lekarza z czarnej Afryki, skad dokladnie to nie wiem, i za nim werbalnie trafic, to jest naprawde kunszt. Myslalam, ze byc moze ja jestem dupowata i nie doslysze, ale na ostatnim dyzurze rozmawialam na ten temat z kolezanka, która tez troche bluznila w kierunku "ja go malo co rozumiem", wiec jest jak jest. Notabene, po niezrozumialym monologu kolezanka postepuje dokladnie jak i ja, po prostu robi to, co uwaza za najwlasciwsze i najlepsze dla pacjenta, z perspektywy ponad dwudziestoletniego doswiadczenia zawodowego ;)

Ale wyobrazic sobie w tej roli Chorwatki? Przeciez oni ani sie ze soba nie dogadaja, ani doswiadczenia zadnego nie maja. Tak, w Chorwacji tylko skonczyly te studia, nigdy jeszcze nie pracowaly, bo i kiedy, wszystkie maja po te 20 lat. Potencjal z pewnoscia maja, ale kiedy zaczniemy z niego profitowac?


czwartek, 11 lutego 2016

12. ustawiene procesora

Wczoraj bylam w Getyndze, wrócilam zmarnowana i zmeczona, ale sie oplacilo. Nowe ustawienie procesora to wlasciwie tylko podniesienie najcichszych odglosów, przez co slysze "wiecej", takze rzeczy, które niekoniecznie musialabym slyszec, jak sie nad tym zastanowie. Ale jest okej. Jak zwykle, troche sie obawialam nowego ustawienia, bo kazde ustawienie oznacza dla mnie przestawienie- sie w sluchaniu- ale porównujac oba programy, widze i slysze, ze nowy jest dla mnie korzystniejszy. Bo to zawsze mi proponuja- przeladowuja poprzedni program na inne miejsce w procesorze, jakby sie w domu czy w najblizszym czasie okazalo, ze nie daje sobie rady z nowycm i w nowym programie. Mam wtedy szanse powrócic do starego. Na szczescie, tej koniecznosci po ustawieniach w Getyndzie jeszcze nie bylo, ale podczas rehabilitacji w Bad nauheim, zdarzalo sie, ze na drugi dzien lecialam do technika z prosba o odkrecenie badz przestawienie czegos tam. Pamietam, raz slyszalam samogloski, jakby byly przytroczone do gumy, sa takie pileczki. I tak sie tez odbijaly. Normalnie oszalec chcialam, do kitu z takim sluchaniem.

Obecnie slysze procesorem prawie poprawnie, jesli chodzi o modulacje glosów ludzkich. To tak jakos samo z siebie przyszlo, normalne, tylko u jednego trwa to dluzej, u innego idzie szybciej. Ja w sumie z tych szybszych bylam, bo trwalo to u mnie mniej wiecej rok, moze troche dluzej. A z poczatku gadal jeden mechaniczny, komputerowy glos, i bylo nie do wykrycia, czy konbieta, czy mezczyzna. Najpierw przyszlo takie mniej wiecej odróznianie, czy to moglaby byc kobieta, czy mezczyzna. Potem zaczelam odrózniac glosy kobiece, jeden od drugiego; teraz wyraznie slysze, ze rozmawia ze soba dwóch czy trzech mezczyzn, i kazdy ma swój indywidualny glos. Zadziwiajace! Jedynie muzyka moglaby byc lepsza, ale ja raczej niemuzykalna w sensie, ze naokolo musi cos tam dudnic, wiec i procesor, i nerw sluchowy, maja mniej szans, cos tam docwiczyc.

Testy sluchowe, w te i nazad. prawe ucho z procesorem, liczby, sylaby, slowa. Lewe ucho przetestowane z aparatem sluchowym i bez. Potem oba, z samym CI, z CI i aparatem, bez CI i aparatu. Niedosluch lewego ucha nie posunal sie, ale aparat sluchowy musi byc inaczej zgrany, bo praktycznie za malo nim slysze, mogloby byc lepiej. Ja i tak lepiej slysze procesorem, niz lewym uchem, czyli gluche ucho jest tym uchem prowadzacym.

Bylam w klinice cztery i pól godziny, naogladalam sie róznych ludzi, dzieci z procesorami. Milo jest patrzec, jak te male gluchoty swietnie daja sobie rade z procesorami na uszkach i pyskuja, ile daja rade. Dla nich, które nigdy nie poznaly normalengo slyszenia, wiele spraw jest o wiele prostszych, nie musza porównywac, jak ja to robie. Gorzej maja jednak z mowa, bo lepiej jest najpierw nauczyc sie mówic, a potem ogluchnac, jak ja wlasnie.

Po wyjsciu z kliniki nie mialam juz zdrowia polatac po miescie, a czasu tez niezbyt duzo, bo w domu szykowaly sie urodziny i trzeba bylo mi gnac do pociagu. Mój ojciec skonczyl wczoraj 78 lat. 

poniedziałek, 1 lutego 2016

Tess Gerritsen

Kupilam w piatek okazyjnie jej "Abendruh", i juz niedlugo koncze. Pierwsze ksiazki Tess Gerritsen mialy ze soba jedynie wspólna policjantke i lekarke- patologa; teraz akcja nawiazuje do poprzednich wydarzen, czyli poprzednich ksiazek, takze spotyka sie paru bohaterów i Klub Mefista z jednej porzedniej ksiazki, której tytulu juz nie pamietam, ale czytalam bodajze jesienia.

Z powodu nieustajacej niemilej pogody zakupilam na Amazonie nowa przeciwdeszczowa kurtke. Uznaje praktycznie kurtki z firmy Regatta, i ta przyjdzie az z Londonderry. Trzeba bedzie poczekac z 10 do 14 dni na jej dotarcie do mnie. Poprzednia kurtka liczy sobie 12 lat i zaczyna mi w niej nawalac zamek blyskawiczny, co jest oczywiscie jak najbardziej niekorzystne.

Od dzisiaj u nas w szpitalu pracuja u nas Kroaci, czy Kroatki, u nas trzy, dzisiaj mialy rano dyzur taki polowiczny, zapoznawczy, ale od jutra ida na caly etat. Ciekawa jestem ich umiejetnosci zawodowych i jezykowych, bo ponoc maja za soba pól roku kursu przygotowawczego. Dam znac, co i jak ;)


Nie, nie mam zamiaru wyszydelkowac takiej czapy Mirce, nawet, jesli wiatry przyslowiowo urywaja nam glowy :D Opis zdjecia to "Babcia tu byla".