czwartek, 13 października 2016

Niecierpliwosc

Chyba sie starzeje ;)

Wyruszylam wczoraj w podróz do Hesji, kuzynka swietowala piecdziesiate urodziny. W srodku tygodnia. Ok, gdyby przelozyla na weekend, to wtedy wcale nie mialabym mozliwosci, pojechac na te urodziny. Miesiac temu zalatwilam z szefem na wczoraj dzien urlopu, bo jeszcze mialam pare dni do wziecia, i liczylam sie z zaproszeniem, które przyszlo dosc pózno jak na mój gust, bo w drugiej polowie wrzesnia, niecale cztery tygodnie przed faktem. Urlopy na caly rok u nas planuje sie w listopadzie roku ubieglego... no ale sie udalo.

W jeden dzien za Frankfurt i z powrotem, to droga ponad 600 kilometrów. Wyjechalam rano, oczywiscie obie autostrady- 7 i 5-  zapelnione, na "krzyzach" jeszce wieksze zamieszanie. Przy okazji stwierdzilam, ze mam nowe auto od siedmiu miesiecy, a ma ono pierwszy raz okazje, jechac na autostradzie i z wieksza szybkoscia, niz do tej pory. Na mojej prowincji najblizsze autostrady oddalone sa ponad 40 kilometrów od mojego domu, i dojazd do nich zajmuje trzy kwadranse, bo trasa prowadzi przez wioski i miasteczka. Ale powracajac do "siódemki" i "piatki"; ustawiono na nich pare znaków zabraniajacych ciezarówka wyprzedzac auta osobowe, co jest najczesciej przez nie przestrzegane. Oczywiscie zdarza sie gieroj, a czasami i dwa pod rzad, którzy próbuja wyprzedzac, i wtedy mamy wyscig sloni i tworzacy sie korek. Do Langen dojechalam w trzy i pól godziny, po drodze stawalam dwa razy do toalety i raz tankowalam. Okolo pierwszej bylam juz w Alfie. Dom pomalowano na zólto i ozdobiono balkonami w kolorze ceglastym.


Jadacy dolem pociag slychac na górze do oszalenia- wedle mojego zdania- ale widac, ze stalym mieszkancom idzie sie wciagnac. Lubie patrzec na skyline Frankfurtu w dali.

Po powitaniu, usciskach, calusach, prezentach i wszystkim, co nalezy do wizyty urodzinowej i przed wyjsciem do lokalu, zajelam sie ciotkowym Jorkiem. Powiedzmy tak: Mirka jest moim pierwszym psem w sensie, ze sama go wychowuje (celowo forma czasowa terazniejsza, nie przeszla), i daleko mi do dawania rad innym opsionym, szczególnie takim, którzy maja juz kolejnego psa, ale... moja Mirka zna podstawowe komendy, slucha je i wykonuje, ma tez zasób slownictwa, zanczy co ja mówie, i jak jest komando: Mircia siad i smycz, idziemy robic siku, to Mircia siada i daje sobie zapiac smycz, i po ludzku wychodzimy. Trixi jest terierem, psem bardzo ruchliwym, i jak widze, wyjscie z nia, a najpier ubranie jej szelek, potem zapiecie smyczy, to za kazdym razem catch me if you can. Nie wyobrazam sobie wyciaganie Mirki spomiedzy krzesel i pod stolem, i zeby wogóle nie sluchala. Ciotka widocznie jest blednego zdania, ze Trixi to taki maly piesek, co ona tam wiele moze. Niestety i maly piesek potrzebuje wychowania, i maly piesek ma obowiazek sluchac komend- dla zdrowia psychicznego panci. No ale to moje zdanie.


No ale powracajac do sedna sprawy, czyli urodzin. O 17 bylo zaplanowane wyjscie do lokalu wioske dalej. Przedtem dyskusja, ze ja nie powinnam od razu po kolacji wracac do domu. Ja te powinnosc czulam, poniewaz na drugi dzien, czyli dzisiaj, ide na dyzur na noc, i niezaleznie o której godzinie dotre do domu, spac wole we wlasnym lózku. I tak tez zrobilam. Lokal byl troche zadziwiajacy w sensie organizacji, bo bylismy na siedemnasta, schodzili sie tez pozostali goscie, prezenty, gratulacje, oczywiscie napitki, ale jakos jedzenia nie widac. Faktycznie mozarele na pomidorach i inne smazone baklazany podano jakos przed siódma dopiero (nawet ciotka juz sygnalizowala od dluzszego czasu glód), a cieple jedzenie dopiero o wpól do ósmej. Krótko po ósmej pozegnalam sie z pozostalymi goscmi w sposób angielski, czyli po prostu zniklam, pozegnalam sie jedynie z kuzynka i ciotka, która do konca nie chciala mnie puscic i takie tam sie targowanie, zebym jednak zostala do konca, spala u nich itd.

Jazda powrotna byla w sumie dobra, bo maly ruch na autostradzie dookola Frankfurtu, im blizej kassel, tym wiecej sie autostrada zageszczala, zaczal tez mzyc deszczyk, ale to juz na ostatnich dziesiatkach kilometrów tej autostrady. O wpól do dwunastej bylam w domu. Mirka ucieszyla sie jak nie wiem co, nasciagala sobie moich butów i kapci na poduszke w korytarzu i inhalowala mój zapach, a ujrzawszy mnie, dokladnie mnie obwachala, czula zapach Trixi na ubraniu, i jej nieme pytanie, gdzies ty byla kobieto tak dlugo?

Wyslalam kuzynce wiadomosc, ze juz jestem w domu, liczac sie z jej odpisem dopiero rano, poniewaz... zapomniala zabrac telefonu do lokalu, i nawet to przezyla ;) Odpisala, ze krótko przed piata rano byli juz w domu, a ja pomyslalam, ze jak dobrze, ze zrobilam tak, jak zrobilam z wyjazdem wczesnym wieczorem, jak po nocy o piatej rano wracac tyle kilometrów, ani to spac, bo dzien postepuje, na jazde moge sobie zaplanowac i cztery godziny nawet, czyli spanie po balandze w sumie nie wchodzilo w gre z braku czasu. A tak sie wyspalam i rzeska ide zaraz na dyzur.

Oczywiscie zobaczylam sie, i przezylam, dalsza czesc rodziny, dwoje niezle rozwydrzonych wnuków kuzynki, rodzenstwo, które lataly jak wsciekle po lokalu, bawily sie w chowanego pomiedzy krzeslami innych gosci, odkryly pianino i tlukly w te klawisze do oszalenia, co wywolywalo komentarze, ze dzieci sa slodkie (?!) dla mnie byly akustycznym wyzwaniem. Kuzynka ma tez trzeciego wnuka,u syna, tego malego wychowuje jego matka, która dawno temu z kuzynkowym synem sie rozstala, ale maly jest kompletnie zintegrowany w rodzine, jego matka nie utrudnia kontaktów malego z ta czescia rodziny, za co ja niezwykle powazam, nie kazda kobieta jest tak wspanialomyslna, a najczesciej jest wrecz przeciwnie, i dziecko staje sie fantem w rozgrywkach doroslych. No i ten maly to kompletnie inny chów, spokojny, grzeczny, usiedzi bezproblemowo na tylku, umie porzadnie zjesc przy stole, po prostu takie dziecko, jakie sama mialam.

Z kuzynem niestety jakos tematy mi sie tez skonczyly, jest zapalonym fanem AfD, jego rozwiedziona zona zamieszkala w Paragwaju pomiedzy potomkami nazistów, w osadzie pod nazwa Blumenau cuy jakos tak, i sa pomimo, ze osobno, sercem polaczeni w bardzo prawicowych pogladach. Zeby bylo smieszniej, ona jako Polka przyjechala w swoim czasie do Niemiec, wyjsc za mojego kuzyna, potem juz jako oficjalnie Niemka, wyjechala do Paragwaju i pluje na wszystkich emigrantów, a sama takim byla. Gdy jej zwrócilam na to uwage, nie zyczyla sobie, aby ja porównywac z takim motlochem. Oki doki. Kuzyn jest zapalonym fanem Trumpa no i AfD. A dlaczego nie ja, pyta. No bo ja przyjechalam z Polski, nie mam tradycyjnej rodziny ojciec, matka niepracujaca i troje dzieci, mam stopien inwalidztwa, mam znajomych muzulmanów jak na przyklad Delia, a do tego bede pracowac kolejne dyzury z Horstem, do którego nic nie mam, a nawet lubie z nim pracowac, bo jest swietnym pracowym kolega, ale AfD i tak tylko geja w nim by widzialo. Wszystko rzeczy, za które AfD by mnie nie lubilo, to jak ja ich moge lubiec czy nawet wybierac? Ech swiecie.

No to sobie pomarudzilam i ide sobie teraz popracowac, amen. 

5 komentarzy:

  1. nie nie starzejesz się,wylałaś z siebie to co Ci sie nie podobało,mnie też się to nie podoba,te "słodkie dzieci",niewychowany pies i ta madame z Portugalii z jej pogladami,dobrze zrobiłas że pojechałaś do domu,zapewne do 5-tej słuchali koncertu przy paluszkach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że przygnębiająco wybrzmiała ta impreza. Wyrazy szacunku, że pojechałaś taki kawał drogi na zaledwie kilka godzin spotkania. Myślę, że rodzinnie zostało to docenione.

    OdpowiedzUsuń
  3. kobietawbarwachjesieni:
    Moim zdaniem zachowałaś się bardzo elegancko i rodzinnie. Nie wiem, czy ja zdobyłabym się na taki wyjazd. Pewno bym zadzwoniła z życzeniami i tyle. Pozdr4awiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Grzeczna byłaś bardzo. Przewidziałaś imprezę i zabukowałaś sobie termin na wizytę. I jeszcze wywróżyłaś z fusów kiedy to będzie. Pięknie to wszystko opisane, jakbym tam była. A teraz jesteś znów we własnym życiu, bez dziarskich dzieciaków walących w pianino, bez pociągu pod oknem i z własnym, grzecznym pieskiem.
    Niestety często miniaturowe pieseczki są zaniedbane wychowawczo. Wydaje się właścicielowi, ze siłą pójdzie dalej i sprawniej niż wychowaniem. A to błąd.
    Zadziwia mnie ten ogromny dom stojący tak sobie ot ni to w mieście, ni to nie w mieście. I jeszcze te kolory fasady :-0

    OdpowiedzUsuń
  5. Co należało się Rodzinie wypełniłaś, przy okazji zrobiłaś sporo spostrzeżeń, wróciłaś w swoje cztery katy ze świadomością, ze wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
    I, ze z Rodziną dobrze się spotkać, ale na krótko i nie być od niej zależnym, kiedy tę wizytę skończyć.
    Mnie takie "przeżycia" rodzinne czekają 1 listopada;(.

    OdpowiedzUsuń