sobota, 28 stycznia 2017

Jakos wyszlam z tego dziwnego stanu

Ale ta ni- choroba trzymala mnie dobrze do czwartku. Teraz znowu wszystko w porzadku, ale duzo spie. To akurat nie musi byc jakims objawem chorobowym, ja po prostu od jakiegos czasu potrzebuje wiecej snu, takze w dzien. Powód lezy w uszach, konkretnie w niedoskonalym sluchu. kazde sluchanie to dla mnie spory wyczyn, to nie jest tak, jak u normalnie slyszacych, ja na sluchanie i zrozumienie zuzywam wiecej energii, i przez to potrzebuje tez wiecej odpoczynku.

Mimo wszystko chetnie slucham audiobooków :) aktualnie "Julia" Anny Fortier. Przy niej zaczelam dziergac sobie skarpety. Po przejrzeniu wlasnych zasobów okazalo sie, ze mam duzo skarpet, które w sumie nadaja sie juz do wyrzucenia, sa stare, przetarte, sfilcowane. Ostatnio dziergalam stale dla innych, i jak to sie mówi, szewc bez butów chodzi.



Metalowe druty maja sens w tym sensie ;) ze po sciagaczu, który nie chce miec za scisly, reszte skarpety bede robic na drutach numer 2, aby trzymaly mi sie stopy. Mam bowie kilka par skarpet, które sobie regularnie sciagam ze stóp, gdy chodze w kaloszach, a w tych chodze dwa razy dziennie na spacery z Mirka. Jedyne "niesciagalne" skarpety sa wlasnie takie dziergane kiedys na drutach dwójkach, ale maja nieco za ciasny sciagacz, dlatego wlasnie to moje aktualne przemyslenie.

Tak przy temacie bedac- dziergam nadal chetnie na Knit Pro, i to tych drewnianych, ostatnio ten szal, mam te druty w róznych rozmiarach i dlugosciach linek od lipca czy sierpnia zeszlego roku, a wiec dobre pól roku, i dalam rade juz zlamac jeden drut numer 3, i wyrwac linke z okucia.



To jest wlasnie ta reklamacja, wiem, ze moge reklamowac, ale najpierw musze poszukac, skad co mam, bo zamawialam w Buttinette jak i na Amazonie.


Te mitenki zrobilam juz jakis czas temu, chce je podarowac znajomej, ale jakos spotkac sie nie umiemy, zdarza sie, jak sie pracuje, a wolne dni stale czyms zapelnione.

Choinke i dekoracje bozonarodzeniowe uprzatnelam jeszcze na poczatku stycznia, zaraz po trzech królach (ratunku, syn dal rade zawiesic na choince WSZYSTKO, co w pudelkach bylo...), zostawilam jedynie swiatelka- piramidy w oknach, bo lubie takie delikatne oswietlene, ale w poniedzialek rano trzeba bedzie i je schowac do pudel. Poza tym, dzien mija pod znakiem prania tego i owego, przebrania poscieli, Mirciowe bety tez wartaloby wyprac jeszcze zanim pójde do pracy na tydzien.

Dzisiaj przypadkiem wyladowalam na szopingu z moim ojcem, okazalo sie bowiem, ze potrzebowal  nowa zimowa kurtke, jego dwie stare maja jakies felery, albo zamek sie zacina, albo dziurki wytargane, no i przekonalam go do wypadu do wiekszego miasta. Oczywiscie jak to z nim bywa, "a czy to sie oplaci, ile ja jeszcze bede zyl" ;) no trudno, bedzie musial teraz zyc na sile, bo zainwestowalismy w bardzo fajna kurtke z wieloma kieszeniami, o których stwierdzil, ze bardzo mu sie przydadza na rózne pierdolki podczas spacerów z Mirka. Poza tym umówilismy sie na przejrzenie pozostalych ubran we wszystkich mozliwych miejscach, i wyrzucenie tego i owego. Mój ojciec o metodzie Marie Kondo chyba nie slyszal, ale wyczuwa widocznie intuicyjnie ;) 

2 komentarze:

  1. Cieszę się że wyzdrowiałaś,nas tak grypa męczy że w poniedziałek do lekarza.Skarpety robisz cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już po swojej dorocznej grypie. Przerobiłam ją w grudniu. A Ty trzymaj się cieplutko.

    OdpowiedzUsuń