czwartek, 20 kwietnia 2017

Korzystajac z wolnego i pieknej pogody...

zabiore szanownych czytelników na mala wycieczke u nas. Znaczy powedrowac po moim miasteczku. Zawsze twierdze i twierdzic bede, ze tutaj idealnie mozna wychowywac dzieci, a takze miec psy ;) Notabene byl kiedys ktos, komu bylo tutaj za duzo drzew i zielonego, i powrócil do Szwarcwaldu :D dla mnie to wszystko jest normalne. Kiedys w Polsce mieszkalismy na takim nowym blokowisku, gdzie faktycznie nie bylo ani jednego drzewa, bo przed budowa bloków bylo to pole rolne. W kazdym razie, kazdemu, kto kiedykolwiek mnie odwiedzil, tutejsze pejzaze bardzo sie podobaly. Oczywiscie bez pojecia, jakie moga byc uciazliwe w zimie ;) ale to inny temat.

Tak wiec zaczynamy. Zdjecia robione wczoraj i dzisiaj po poludniu, przy okazji spaceru z Mircia. Jak widac, u nas wiosna cala geba, sniegu njet. Widze na fb, co sie dzieje w opolskim, normalnie zgroza bierze. U nas w ostatnia noc byl przymrozek minus dwa, ale ucierpialy jedynie magnolie, znaczy zbrazowialy im kwiaty.

To jest moja i mirkowa najczestsza trasa, wychodzimy kawalek wzdluz glównej ulicy i skrecamy na spacerówke. W oddali pólnocne pasmo gór w kierunku Hanoweru.


Idac tak, wychodzi sie na basen kapielowy. Jak widac, sezon sie zbliza. Basen, kiedys miejski, teraz jest w prywatnych rekach i finansowany w duzej mierze z datków.


Ze spacerówki skrecamy w kierunku domu. Stare ogrody, czesciowo zdziczale, w glebi wieza kosciola ewangelickiego.


Jedna z górnych ulic- u nas sa schody miedzy ulicami, jak w Marianskich Lazniach i w Monako ;)  tutaj koscól katolicki. Stosunkowo nowy, bo kamien wegielny mial wbudowany w roku 1954. Powstal po fali uchodzców ze Slaska po 1946 roku, to byli w duzej mierze katolicy. Jak mój dziadek, który "po godzinach" takze udzielal sie przy budowie swiatyni, to byly czasy... Ludnosc rdzenna to zwykle protestanci. Jest tez koscól nowoapostolski, a baptystów mozna spotkac pare kilometrów dalej, w innym miasteczku, gdzie maja nowowybudowany koscól. Baptystami jest cala masa przybyszów z Kazachstanu, ale i troche tutejszych rdzennych.


Inna sciezka, siolo podlegajace pod nasze miasteczko. Istnieje tam nawet klub bokserów, jak glosi szyld przy drodze. Treningi psów sa w soboty.


Widok stamtad na poczatek mojej drogi do pracy. Wlasnie miedzy tymi górkami jezdze. Skoncentrujmy sie na landszafcie, pomijajac kwestie zimowa ;)


Jeden z wielu potoczków.


Boisko wiejskie. Wczoraj skoszono trawe. Ostatnio widze tam duzo sniadych chlopców i blond trenera. Chlopcy oczywiscie z centrum migracyjnego.


Ot tak sobie pod górke. jedno z kilku osiedli wybudowanych w latach 50- tych ubieglego wieku.


Nasze korty tenisowe, jak widac, gotowe do otwarcia sezonu. Gdzies u mnie w domu lezy jeszcze klucz od furtki, spadek po synu, który kilka lat tam grywal, ale zaprzestal.


Powiekszono "Central Park" ;) inicjatywa prywatna. Pan normalnie prowadzi stacje benzynowa, gdzie, jak na kazdej porzadnej niemieckiej stacji benzynowej, o kazdej porze dnia i kazdego dnia, mozna nabyc swieze bulki, z automatu co prawda, ale wyjatkowo dobre, nie takie "dmuchane" (to jest ta róznica miedzy polskimi a niemieckimi bulkami, polskie sa "miesiste", a niemieckie "dmuchane"). Za pieniadze ze sprzedazy tych bulek kupuje drzewa i krzewy/ kwiaty do sadzenia, lawki, pergole, utwardzil kiedys blotnista sciezke. Jest to piekny zakatek, z prawej strony plynie rzeka, z lewej zaraz jest przedzkole, naprzeciwko park.


Dzewka owocowe. Za kilka lat kazdy bedzie mógl z nich korzystac. To popularne Streuobstwiesen, czyli publiczne sady.

Spotkalismy na spacerze dwóch buldogów. Jeden duzy i masywny, drugi buldozek francuski. Mirka nie pojmuje urody psów nie posiadajacych ryjka, a jedynie podkówke ;) nawet sie nie odezwala, a potrafi przeciez niezle poszalec na smyczy i pysk drzec, jak pies jej niesympatyczny.



Nasza rzeka wzdluz parku, i ulubiona przez psy plaza. Jak na Lazurowym Wybrzezu, kamienna :D


Kury po drodze tez sie spotyka.


Zajrzymy do pieknego ogrodu. Tam w glebi znajduje sie miniaturowa kolejka górska, cos takiego, jak w domu sie miewa, tylko na dworze. Jest tam wymodelowany caly krajobraz, tunele, mosty, stacje, ludziki... Co roku zjezdzaja sie tlumy na jeden weekend, aby sie zabawic. Z tej strony, od parku, nie widac, trzeba by obejsc posesje, pokonac schody, i juz byloby sie przy wlasciwym plocie. Kiedys sfotografuje.


Park wlasciwy, z widokiem na dom spokojnej starosci.


Plac zabaw.


Nastepny ladny ogród.


W tej willi i za ta ogromna magnolia, praktykuje dentysta, do którego chodze od 30 lat. Znaczy ostatnio do bratanka owego dentysty, tez dentysty ;) Pod magnolia jest maly stawek i kilka kaczek.


Magnolia przed apteka. Mróz zeszlej nocy zabarwil kwiaty na brazowo, ale to zdjecie jeszcze wczorajsze.


Ratusz. Kiedys szkola. Ta jest teraz naprzeciwko.


Moja ulica, parking wzdluz niej. W glebi moja mama, akurat wracala od kontenera ze szklem, i Mirka ja dogania.


Mostek z parkingu, w glebi policja.


Oczywiscie schody, tym razem na glówna ulice. Kosciól katolicki.


A to znowu ta spacerówka napomknieta na poczatku. W dole poprzecznie przebiega droga krajowa.


Aktualnie wszystkie krzaki kwitna jak szalone.


Inna perspektywa mojej drogi do pracy, miedzy tymi górami.


Znowu pasmo pólnocnych gór, tym razem w sloncu.


Najstarsza czesc miasta. Z lewej strony basen kapielowy.


W tym domu chyba juz nikt nie zamieszka.


Oczywiscie wiekszosc starych domów jest odrestaurowanych i w idealnym stanie. Jak ten z roku 1775. Mieszka w nim ten glówny basenowy czlowiek.


Dom z niebieska brama jest z roku 1770, a ten z lewej strony, z zaszybiona brama, ma dokladnie 210 lat.


Kolejny staruszek. Ktos go kupil, pieknie odrestaurowal, nabyl wiele staroci, i urzadzil kafejke. Bylam, widzialam, Jedyne, co mam tutaj do zarzucenia, to zimno w takich domach. W srodku praktycznie jest otwarte, po drugie pietro, strome schody, jak w stodole, i trudno taki objekt ogrzac. Do tego dochodza rózne hamulce od urzedu od zabytków, nie mozna tak ot po prostu zalozyc centralki, nawet narzucaja, jakie maja byc okna.


Kosciól ewangelicki. Ciekawostka historyczna: na poczatku 18 wieku, podczas mszy w Zielone Swatki, zawalil sie dach swiatyni od strony poludniowej. Po 10 latach (od)budowy konsekrowano nowa. Po wojnie protestanci uzyczali kosciola przybylym katolikom, az ci wybudowali sobie wlasny kosciól. Z tych czasów i chyba na pamiatke, w kilku lawkach zachowaly sie domontowane kleczniki. Ewangelicy nie klekaja podczas mszy, jak katolicy.


Drzwi kosciola.


W glebi najstarszy zachowany dom.


W ogrodzie za koscielnymi schodami mieszka pastor.


Tutaj jeszcze raz najstarszy dom, udokumentowany na 1580 rok, czyli jeszcze troche przed Wojna Trzydziestoletnia. Nadal w uzytku i zamieszkany.


Oczywiscie i odpowiednio do prastarego domu, prastara ulica, zaulek. Mój syn odkryl go w te Wielkanoc, jezdzac rowerem po okolicy, naraz znajdujac sie na drugim owego zaulka koncu. Faktycznie jest on tak waski, ze nie rzuca sie w oczy, a jest w centrum miasta, i nawet sie nazywa.


Stare wiezienie, obecnie dom mieszkalny, a przed nim tablica pamieci poleglych w obu wojnach swiatowych.

Dawny rynek i odbywajacy sie na nim targ, który byl konieczny do nadania praw miejskich. Obecnie handel obwozny odbywa sie kawalek nizej, a na starym rynku jest fontanna, w której, jak tylko poplynie woda, Mirka z namietnoscia bedzie sie kapac.


Ot takie wejscie z innego zaulka. Rura i flaga wloska, bo od strony ulicy jest tam pizzeria.


Inny zaulek, kiedys nieuzywany, dzisiaj odkopany, po wyburzeniu kilka domów i podwórek pod budowe domu spokojnej starosci (w glebi).


To zrobili ekstra dla psów i dzieci ;)


Kiedys zarurowana i schowana pod chodnikami, teraz odkryta woda z poludniowych gór. I dom spokojnej starosci w tle.


Rynek, czyli plac handlowy, co czwartek, jest teraz tutaj. Zaraz obok piekarni i lodziarni.


Plac handlowy z kwiecistej perspektywy.


A to truchelko znalazlam i przeciagnelam pod plotem, ku radosci Mirki, u sasiadów pare domów nizej. U nas nietoperze mozna czesto spotkac. Podobnie jak zimorodki nad rzeka, wazki nad stawem, i czerwonego jastrzebia. Ponadto duzego polnego chomika. Mase ropuch oczywiscie tez. A u nas pod chodnikiem zyja male, szare jaszczurki, które póznym latem i po poludniu, chetnie wychodza na rozgrzane kamienie. Ostatnio widzialam w gazecie zdjecie czarno- zóltego salamandra, znalezionego pod wschodnim lasem. Na starym cmentarzu zyja zaskronce. Lisy, dziki, sarny, zajace, czyli lesna normalka. Wilki jeszcze sie nie zjawily, ale za to rysie i lesne koty. Jest tez w kilku miejscach zbiorowisko winniczków, jakby jakiegos Francuza to interesowalo... ;)


4 komentarze:

  1. Bardzo przyjemny spacer. Ładna zielona okolica, aż chciałoby się pochodzić tymi wąskimi dróżkami...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładna okolica. A te typowo niemieckie domy - cudne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękny Landszaft,jest co oglądać,miło,zielono,górzyście,cudowna architektura,w waszym miasteczku więcej sie dzieje i więcej atrakcji jak w moim 50 tyś.miastem,lubię takie klimaty.Piekny spacer zrobiłaś i obfociłaś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Typisz Dojczlandia! Zwłaszcza te szachulce. Najstarszy dom, który widziałam na bardzo maleńkiej wsi pochodził chyba z XVI wieku.
    Spacer całkiem spory, podziwiam! :-))))

    OdpowiedzUsuń