środa, 16 sierpnia 2017

Ptasia przygoda

Przyplatal nam sie wczoraj pewien golab. Pocztowy? W kazdym razie z trzema obraczkami. Kompletnie oswojony, na zadanie podlatywal i siadal na rece, nic a nic sie nie bal. Poleciec sobie, skad przylecial, wyraznie nie chcial. I co z nim zrobic? Z ptakami, to my jakos nic a nic doswiadczenia nie mamy, zreszta Mirka zaczela wykazywac niezdrowe zainteresowanie tym golebiem, i obawialismy sie, zeby nie chciala sprawdzic, ot z psiej ciekawosci, co on ma w srodku.


Tak wiec wsadzilismy golebia do kociego transportera, i zadzwonilam pod numer miejscowego towarzystwa opieki nad zwierzetami. Doradzono mi oddanie podrzutka u jednego z miejscowych golebiarzy, jest ich u nas w miasteczku dwóch. Tak wiec golab do auta i pojechalismy do tego przy basenie kapielowym. Golebiarz okreslil golebia na bardzo zmeczonego lotem, zagubionego i z awaria kompasu w glowie; odczytal tez obraczki i powiedzial, ze golab pochodzi z Zaglebia Rury, czyli dobre 200 kilometrów stad. Mial jeszcze wczoraj skontaktowac sie z wlascicielem. Póki co, dolaczyl go do swojego stadka, aby golabek odpoczal i sobie pojadl. U nas do wyboru bylby jedynie suchy chleb, badz müsli, niezbyt optymalne menu. 

4 komentarze:

  1. jesienna:
    Ptaszek wiedział, gdzie przylecieć. A Ty wiedziałaś, jak się nim zająć. Piękna historia.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i dobrze, znalazł u Was ratunek. Tata świetnie się zagoił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, z lewej strony, troche widac, ale w sumie- elegancko to wyglada. Jak pomysle, jak wygladal w trakcie naswietlan... :((

      Usuń