niedziela, 11 marca 2018

Handlowanie w niedziele

Tez sie wmieszam w temat, a co ;)

Raczej powspominam, i opisze sytuacje w Niemczech.

Ponad 30 lat temu, jak jeszcze w nastoletnim wieku zylam w Polsce, bylo, jak wszyscy niezbyt starz yjeszcze dobrze sobie przypominaja. W sklepach bylo niewiele, jak cos "rzucili", to stalo sie w gigantycznych kolejkach, dzierzac w rekach kartki na poszczególne produkty. Do tego sklepy byly otwierane nie z samego rana, ale jak mi sie przypomina, nie przed 8, 9, w kazdym razie sklepy niespozywcze byly otwierane stosunkowo pózno, a zamykane byly wszystkie najdalej o godzinie 6 wieczorem. Wczesnym rankiem dzialaly jedynie mleczarnie, od 6 rano. Z powodu swiezego mleka, bo mleka H wtedy jeszcze w Polsce nie praktykowano. W sobote sklepy zamykano juz w poludnie, a w niedziele byly czynne jedynie te mleczarnie, od 6, i u nas w miescie, do 9.30, przy czym o tej porze byly praktycznie juz puste (z towaru). Oczywiscie w niedziele otwarte byly ciastkarnie, lodziarnie; czy florystyka dzialala, nie pamietam. Stacje benzynowe- tez nie wiem, poniewaz jak znaczna czesc bliznich, auta nie posiadalismy. Wszystko to bylo normalne, najnormalniejsze w swiecie. Krótko przed tym, walczono o prawo do wolnych sobót. Z poczatku raz na jakis czas byla taka wolna sobota, takze w szkole. Pamietam jednak soboty wolne od nauki, ale z obecnoscia w szkole- pamietam swietlice szkolna, uczniów naszej wiejskiej szkólki, i jak puszczano nam z tasmy "Wilk i Zajac". To bylo przed wakacjami 1978, bo po nich przeprowadzilismy sie do miasta.

9 lat pózniej, wyjechalismy do Niemiec. Tutejszy handel byl juz kompletnie inny, ze tak powiem, poniewaz bylo czym handlowac ;) po niedostatkach w Polsce i kartkach, to byl raj na ziemi. Sklepy mialy  stosunkowo krótkie czasy otwarcia; przed òsma, wpól do dziewiatej nie otwieral zaden miejscowy market (miasteczko z okolo 4 tys. mieszkanców), a zamykal juz o 18. Bylo wtedy jeszcze kilka malych, prywatnych sklepików tzw. sklepik cioci Emmy (Tante- Emma- Laden), oczywiscie male piekarnie, rzeznicy. Do tego sklepiki z konfekcja, obuwiem, sprzetem elektrycznym, artykuly gospodarstwa domowego, sklep meblowy, szewc, apteki dwie, pasmanteria, drogeria, kwiatki, optyk, i tak dalej.  Wszystko to wysypialo sie do przynajmniej wpól do dziewiatej, aby po dwunastej zamykac podwoje na przerwe obiadowa. Ta trwala do wpól do trzeciej, czasami trzeciej po poludniu, czyli w poludnie miasteczko zamieralo. Wieczorem o szóstej znowu zamykano.

Ciekawostka bylo, ze w srode po przerwie obiadowej nic z tych rzeczy znaczy sklepików, otwierano- srodowe popoludnie bylo wolne od handlu! Wtedy urzedowal jedynie supermarket.

Lekarze i apteka podobnie. Jeden i jedna miala dyzur, przy czym apteka mogla byc dyzurujaca ta oddalona o kilka kilometrów.

Acha, poczta dzialala podobnie, i w srode po poludniu tez byla zamknieta.

I jakos wszystkim starczalo wszystkiego, nikt nie umieral z glodu i pragnienia, zreszta caly czas istnieja lodówki i spizarnie ;)

Dzisiaj, to samo miasteczko, ma juz 3 supermarkety, male sklepiki, rzeznicy, rodzinne piekarnie i ciocie Emmy juz zniknely, ale co pozostalo, to tradycja srodowych wolnych popoludni. Praktykuje to nadal optyk, aptekarz (lekarze nadal maja srodowe popoludnia wolne), sklep elektryczny... po prostu sie wie, ze w srode wiele sie nie zalatwi, i jest sie na to nastawionym.

Niedziela oczywiscie jest kompletnie wolna od handlu, czyli zamkniety jest kazdy z wymienionych wyzej i jeszcze istniejacych sklepików i wszystkie supermarkety. To wogóle nie wchodzi w gre, zeby w niedziele otwierac market i kazac ludziom pracowac. Z religijnoscia nie ma to nic wspólnego, po prostu, w naszej kulturze jest jeden dzien wolny od pracy, jak w kazdej innej kulturze tez, przy czym u Zydów jest to sobota, a u Muslimów piatek.

Zdarzaja sie niedziele handlowe, my mamy taka raz na rok przy miejskim festynie, ale dotyczy to jedynie prywaciarzy, którzy w ten dzien robia promocje na swoje artykuly, ale zaden Lidl czy Kaufland w taki dzien nie otwiera.

W Hanowerze niedziele handlowe zdarzaja sie czesciej, bo i wiecej festynów maja, plus jarmarki bozonarodzeniowe, ale i wtedy otwieraja sie jedynie domy towarowe, ale nie supermarkety. Na dworcu glównym jest Lidl, ale czy ten ma w niedziele otwarte, nie wiem, musze spytac syna, bo on czesciej pociagiem podrózuje.

Robienie zakupów w niedziele od poczatku jest dla mnie kompletna egzotyka, ja po prostu nie znam takiej formy, niedziela jest dla mnie dniem wolnym, który spedza sie spokojniej niz reszte tygodnia, w taki dzien nie zajmuje sie tez zaleglymi pracami domowymi, do glowy by mi nie przyszlo sprzatanie, pranie, czy mycie okien, a zakupy? Kompletny pomysl z kosmosu. Do tego dochodzi, ze pracuje w branzy, w której pracuje sie 24 na dobe i 7 dni w tygodniu, i ja pracuje regularnie co druga niedziele, i oczywiscie we wszelkie swieta. Bardzo chetnie nie pracowalabym w swieta, i jesli jest to mozliwe, ze moge dostac wolne grafikowe, to z pocalowaniem reki to biore, bo dzien w domu, z rodzina, nie pracujac, ma dla mnie wyzsza wartosc niz jakis tam dodatek swiateczny. Ostatnie Boze Narodzenie wspominam szczególnie cieplo, bo pracowalam jedynie w Wigilie, a pierwszy i drugi dzien swiat mialam wolny. Bylo cudownie. Nie robilam w te dni nic specjalnego, po prostu sie wyspalam, moglam spokojnie posiedziec, pijac kawe, gapic sie w choinke i drapiac Mirke po brzuszku. Dla mnie to wiele. Niestety Wielkanoc jawi sie mi pracowaniem przez wszystkie swiateczne dni- tutaj Wielki Piatek jest swietem panstwowym, szczególnie protestanci je obchodza.

Dzisiaj jednak miejscowy rzeznik zrobil sobie dzien roboczy w sensie, ze 3 tygodnie temu powiesil plakat, ze kto mialby ochote na golonki z kiszona kapusta na wynos, do odebrania w porze obiadowej, ma sie na nie zapisac do srody. Zapisalam wiec familie, przed wpól do dwunastej wsadzilam do piekarnika kartofelki- gotowce z Aldika, i pojechalam rowerem po te gorace golonki. Tam i nazad niecale 15 minut. Kolejka szla szybko, klienci odstawieni jak na Wielkanoc, faktycznie w kosciele ewangelickim po nabozenstwie byly wybory do rad koscielnych ;) Cos mi sie zdaje, ze przez to byla ta akcja golonkowa, aby ludzie nie musieli gotowac, tylko zajeli sie wyborami. 

15 komentarzy:

  1. Spirit, niezmiennie lubię bardzo twoje opowieści jak to drzewiej bywało :-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, witaj, fajnie ze jestes, gdzies sie podziewala?

      Usuń
  2. jestem tylko sie nie odzywam.... średnio mam o czym.....

    OdpowiedzUsuń
  3. Mniam - golonka z kapuchą kiszoną! ale mnie wzięła chętka!
    Niestety - mąż na diecie - tłustego nie ruszy, a ja tym bardziej. Kiedyś z Tatą się dzieliłam - ja chude - on tłuste. To były czasy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Golonka była wyśmienita, i stosunkowo nietłusta. Mirka akurat otępiałym wzrokiem wpatruje się w pozostałą kość.

      Usuń
  4. W wiekszych miastach jest tak samo ze sroda, zaden lekarz nie przyjmuje, chyba ze ma akurat dyzur. Ale apteki i inne sklepy normalnie pracuja. Niedziele zawsze byly wolne, ale jak sie zapomnialo kupic np. pieczywa, to zawsze pozostaje stacja benzynowa, gdzie jest paczkowane, wiec nie ma dramatu. W Polsce kiedys na stacjach nie bylo zadnej sprzadazy, tylko kasa, gdzie sie placilo za benzyne. Nawet batonika nie kupilas i tez jakos to szlo.
    Teraz w Polsce lament, bo "ludzie w tygodniu pracuja, wiec zakupy mogli robic tylko w niedziele". A tu to nie pracuja? Wszystko mozna sobie zorganizowac, bo nie slyszalam, zeby wszyscy pracowali przez czas otwarcia sklepow, tj. przez ponad 12 godzin an dobe, jeszcze takich cudow nie ma, nawet w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Getyndze w środy chyba tylko lekarze maja wolne, reszta sklepików i butików otwarta, bo bywam tam w środy, klinika ma wtedy otwarte ambulatorium pod tytułem: Innenohrsprechstunde. A po niewyobrażalnie wielu testach, idę jeszcze w miasto.

      Usuń
  5. Cieszę się że przesyłka dotarła,Spritko,nic nie musisz przesyłać,to była rozdawajka z okazji 10 lecia blogowania,chciałam obdarować to tak zrobiłam,
    Też nie widzę problemu z zamykaniem marketów i tak ekspedientki pracują w tym systemie w piątek i sobotę min.godzinę dłużej.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie posłucham, w środę będzie wełniany zawrót głowy, a nie jesteś tez jedyną 😉

      Usuń
  6. Myślę, że sensownie byłoby posłuchać tych, którzy w niedziele pracowali, bo - teoretycznie- to dla ich dobra powstały te przepisy. Czy rzeczywiście na tym nie stracą- nie wiem, przyszłość pokaże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością stracą jakies dodatki za pracę w niedziele, pracę w nocy, itp. Pytanie tylko, co i dlaczego jej ludziom ważniejsze, dodatkowe pieniądze czy czas dla siebie i bliskich. Dla mnie niepojęte, ze można sie dobijać o pracę w niedzielę, święto i w środku nocy, jesli ta praca społecznie nie jest niezbędna, a służy jedynie wygodnictwu innych. Wiem, niepoprawna jestem.

      Usuń
  7. Ja w niedzielę do sklepu zaglądałam sporadycznie.I to, czy będą otwarte, czy zamknięte mnie nie pozbawi pieczywa, ani innych produktów.
    Myślę jednak, że to właściciele sklepów organizują pracę i ustalają dni i godziny tej pracy. Ludzie poszukujący pracy i zarobku godzą się na oferowane warunki lub się nie godzą i szukają wtedy innego zajęcia.
    Źle mi się kojarzy odgórne sterowanie czy to w handlu, czy gdziekolwiek indziej.I trudno mi uwierzyć, że takie odgórne dyrektywy nie odbija się niekorzystnie na wszystkich.
    Właściciele stracą część dochodów, toteż jest duże prawdopodobieństwo, że obniżą wynagrodzenie pracownikom, a część pracowników mogą zwolnić.
    I nie chodzi tu o jakieś dodatki, a o nową organizację handlu. Serdecznie Cie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wogóle do tego doszlo, ze otwarto sklepy w niedziele? I kiedy to sie stalo? Nie pojmuje, ze ludzie, którzy nie az tak calkiem dawno walczyli o wolne soboty, dali sie wpuscic w takie cos, jak praca W sobote i W niedziele.

      Usuń