niedziela, 5 kwietnia 2020

I znowu troche dalej

Wczoraj mialam dziwny dzien. Sobote znaczy. W piatek w poludnie zadzwonil do mnie syn z wiadmoscia, ze nie jest zupelnie zdrowy, Sol jeszcze nie chora, ale lepiej, gdy zostana w Oldenburgu. Jasne. Co ma byc, niech bedzie od razu, niech wyzdrowieja na szesnastego.
Uspokoilam ich, ze nie jest tak, ze musza przyjechac, bo weekend, bo ja sama, bo dziadek nie zyje, i ogólnie trzeba czy jakos tak.
Przeciez nie jestem dzieckiem, i daje sobie rade, ogarniam wszystko, telefonuje, zalatwiam, znowu jestem dalej w kilku sprawach.
Jasne, fajniej by bylo, gdyby oni troche w domu mi przewietrzyli, polatali po schodach, porozmawiali, ale cóz.
Zamówione nowe lózko przyszlo, materac tez, mieli go sobie teraz zlozyc i uzywac. Trudno, musi poczekac. W miedzyczasie ja spatrze im dwa komplety poscieli, zeby ladnie wygladalo, przy okazji wypiore poduszki i koldry.
Wczoraj skajpowalismy, wygladaja na zmeczonych, ale nie kaszla i nie maja kataru. W sumie sobie mysle, ze oni przeciez od wielu lat na uniwersytetach, najpierw studenci, teraz praktykanci z calego swiata, toz oni juz ze wszystkim kontakt musieli miec, podobnie jak i ja w szpitalu, i jakas odpornosc musiala nam wszystkim chyba sie wyrobic.
W miedzyczasie wyczytalam w internetach, ze posiadanie zwierzat domowych ponoc uodparnia nieco na Covid- 19, gdyz zwierzeta miewaja inny typ tego wirusa, wiec jak ktos ze zwierzakiem mieszka, spi i sie caluje ;) to ponoc jest lepiej wyposazony na walke z tym wirusem. Oby!
Inna wiadomosc, ze ponoc ludzie zaszczepieni przeciw gruzlicy, lepiej znosza zakazenie Covidem. Ja jestem logicznie w Polsce bez pytania szczepiona, mój syn tez po urodzeniu, musialam specjalna zgode podpisac, bo szczepienie nie na czasie bylo wtedy, bo niby po co, i okazuje sie, ze Sol tez jest zaszczepiona. To to liczymy na wszystko, co dobrego z tego niby ma wyniknac.

Wczoraj po poludniu, znaczy zaraz po ciszy poludniowej, postanowilam skosic pól ogrodu. Arno kosil dwa tygodnie temu, teraz tez mial zobaczyc, jak jest, no ale go nie ma.
Tak wiec wyszlam na ten ogród i pomyslalam sobie, tato by kosil. Nie tyle z faktycznej potrzeby tego koszenia, ale po to, aby na niedziele ladnie wygladalo. Bo tato lubial wynajdywac sobie prace. Jakos tez mnie to naszlo, ze niby mi sie nie nudzilo, ale postanowilam skosic blizsza czesc, pozostawiajac z tylu lake. Tam zreszta i tak wolniej rosnie.
Odpalilam kosiarke i polecialam. W doslownym tego slowa znaczeniu, gdyz kosiarke kupowalam razem z tata calkiem niedawno, i jako, ze u mnie jest troche górka, kosiarka na dodatkowy palak na dodawanie gazu, czyli zapyla pod górke jak maly motorek. Skosilam jak zaplanowalam, reszte zostawilam, przejezdzajac jedynie dwa razy wzdluz plotu, zeby kiedys trawa na ten plot mi nie zachodzila. Z jakichs 500 metrów kwadratowych wyszedl mi jeden koszyk, pomyslalam sobie, jak tato mówil, ze lepiej czesciej i mniej kosic, bo sie nie trzeba tak nameczyc. A ogólnie fajnie byloby, gdyby lato znowu bylo upalne, to wtedy trawa slabo rosnie.
Jak juz odstawilam kosiarke, pomijajac czyszczenie nozy, gdyz boje sie, ze poprzez podnoszenie jej, moge zalac swiece, niech Arno to kiedys zrobi, zreszta trawa byla sucha jak pieprz- stwierdzilam, ze jednak sie zmachalam, spocilam, i strasznie chce mi sie pic. Ale nie normalnie, jak to robie, wody. Zachchcialo mi sie... piwa. Ja w sumie nie pijam nigdy piwa, moze dwa razy w upalnym sezonie to takie pomieszane z jakas oranzada. A tutaj normalnie chce mi sie piwa! Poszlam do piwnicy, wzielam butelke Jever, stwierdzilam, ze smakuje calkiem dobrze, lekko gorzkie, ale wspaniale gasi pragnienie. Wypilam pól, pozostawiajac sobie druga polówke na kolacje.
Co mnie w tym zadziwilo, zachowalam sie jak tato. On lubial po meczacym koszeniu wypic chlodne piwo.
Ogród na niedziele wyglada pieknie i wypielegnowanie.
A dzisiaj w poludnie, w sloncu, bylo 29 stopni. Lezalam na lezaku i czytalam.

Rano zbudzila mnie wpatrujaca sie we mnie Mirka, wyszylismy do ogrodu na sikanie, potem zjadlysmy sniadanie, i poszlysmy na dlugi spacer w pola i pod las.


Praktycznie w te same miejsca, które tato odwiedzal z Mirka, tyle tylko, ze czesto podjezdzal tam z nia autem, i dopiero tam chodzili.


Pierwsze anemony. W taty rodzinnej Rudziczce, teraz w lesie, wszystko jest w anemonach, czesto chodzilismy tam do groty, jak bywalismy wiosna, w okolicach Wielkanocy, na odwiedzinach u kuzynki. Te ilosci sa niesamowite. Musialam nad tymi anemonami plakac w tych polach.



"Und meine Seele spannte weit ihre Flügel aus,
flog durch die stillen Lande, als flöge sie nach Haus'"


W piatek wyczytalam w internetowych wiadomosciach, ze od soboty beda nastepne obostrzenia u nas, dokladnie kontaktów z innymi w sensie, ze nie bedzie mozna absolutnie odwiedzac sie w domach i nawet na prywatnych posesjach/ na podwórkach i w ogrodach. Jednoczesnie Dolna Saksonia otwarla sklepy budowlane, bo byly jakies 10 dni zamkniete. Okazalo sie, ze ludzie zaczeli z nudów podrózowac, u nas do Obi w Westfalii na przyklad. Jasne, wszyscy w domach, w ogródkach, wielu nie chodzi do pracy, to zaczynaja rózne prace. A tutaj to zabronienie kontaktów na prywatnych gruntach. Czyli nie mozna np isc do wlasnej siostry, ale mozna spotkac sie z nia wlasnie w budowlance. Kompletne bezmózgowie.
Tak wiec juz wczoraj skorygowano, oczywiscie mozna sie odwiedzac, ale z zachowaniem ostroznosci, nie wolno np grylowac w grupie, chyba ze czlonkowie rodziny spod jednego adresu. Pogrzeby wylaczone z obostrzenia, nadal moze byc 10 uczestników, ale z zachowaniem ostroznosci, i nie tulic sie do siebie, chyba, ze pary. Z tym mozemy zyc. W tym czasie chadecy chca nieco poluzowac wlasnie przy pogrzebach, jako, ze to sytuacja wyjatkowa, i nalezy godnie pozegnac zmarlego.
Do 16 kwietnia mamy jeszcze 11 dni, zobaczymy, co bedzie do tej pory.
A za tydzien syn konczy mi 31 lat, w sama Wielkanoc.
Co bedzie z wesela latem, tez sie okaze. Slub ma byc w kazdym razie.
Dzisiaj Niedziela Palmowa, oczywiscie koscioly zamkniete, mialy byc wylozone w nich palmy do wziecia sobie, ale jednak odmówiono, nie wolno bylo wykladac, kazdy ma sobie sam zrobic, jak chce i ma taka potrzebe.
Wczoraj bylam na zakupach, musze niezle sie naglówkowac, co i w jakich ilosciach kupowac, zeby wszystko miec, a nie za duzo, zeby nie wyrzucac.
Po wielu latach, dokladnie 33, znowu stalam w kolejce. U masarza!
A potem trafil mi sie papier toaletowy, tom wziela. Bedzie dla ciotki, u nich stale brakuje. Emilii wzielam kuchenny krep, to tez taki towar deficytowy, ale przypadkiem spotkalam.
Ponoc z samego rana, przez dwie godziny sprzedaja jedynie starszym osobom, zeby mieli ci ludzie szanse, w spokoju zaopatrzyc sie w potrzebne rzeczy.
Podobnie SYSTEMRELEVANTE, czyli istotne w systemie, jak np ja. Dostalam nawet poczta taki glejt od pracodawcy, dalam sobie w folie i do torebki, jakby mnie policyjnie zatrzymali, to mnie zaraz przepuszcza. Z tym glejtem tez moge skorzystac ze specjalnych zakupów, i dadza mi nawet papier toaletowy spod lady. Jak w Polsce kiedys!
A policji to u nas mnóstwo, przeciez zawsze sie nazywalo, ze policjantów brakuje, a teraz jak mrówek. Z lasu wyskakuja!
Bo bylam przedtem wlasnie w tym szpitalu w Bad Pyrmont, zawiozlam personelowi slodycze i karte z datkiem do kawowej kasy, bo tak sie robi, my tez tak mamy na oddziale. Szpital lezy pod lasem, wiec wzielam ze soba Mirke i poszlysmy w kierunku wiezy Bismarcka, która tez jest aktualnie zamknieta, takze kawiarnia przy niej. Poszlismy w jej kierunku jedynie sie przejsc. Pogoda nadal piekna, sloneczna, idziemy, widze gdzies przez lyse jeszcze drzewa auto, ze jedzie, zdziwilam sie, bo to droga taka lesna, pomimo, ze asfaltowana, tam jedynie chyba tylko zapoatrzenie do restauracji moze byc wozone. Mirke na bok, bo tak jest nauczona, jak na waskiej drodze zbliza sie auto, patrze sie, a to policyjna suka. Patroluja las za wycieczkami. Oczywiscie przy mnie i Mirce nie zatrzymalli sie.
Naprawde dziwne i straszne sa te czasy, które nastaly.

17 komentarzy:

  1. Straszne czasy - jak piszesz.
    Właśnie rozmawiałam z koleżanką, której mąż został w Madrycie (tam mieszkają), gdy ona jest tutaj, bo miała jechać do sanatorium (oczywiście przepadło). On nie może tutaj, a ona nie może tam jechać. Czas cały siedzą i wielkanoc spędzą przy skajpie. Smutne to...
    Pozdrawiam Cię serdecznie (i Mirosławę też)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele rodzinnego bólu w tych czasach, ludzie rozdzieleni. Dobrze, ze przynajmniej jes mozliwosc widzenia sie przez internet, kiedys nawet tego nie byloby.
      Odpozdrawiamy Cie serdecznie!

      Usuń
  2. Ciekawe, że można się odwiedzać. U nas nie można. Babcia już bardzo tęskni za wnuczkami, piszemy do siebie listy. W kolejkach też stoimy i też mam problem ile kupić, bo żeby było nie za często ale też wszyscy siedzimy w domu i jemy trzy posiłki dziennie więc trzeba odpowiednio zwiększyć zaopatrzenie. Na szczęście nasze dostawy online ze spożywczaka powoli wracają do normy. Dwa tygodnie temu człowiek zamawiał zakupy a przywozili tylko połowę tego co było zamówione. Ale ta kolejka i zakupy to moja jedyna rozrywka. Staram się dwa razy w tygodniu aby nie zwariować. Pierwsza godzina rano w każdym sklepie to godzina dla seniorów i pracowników służby zdrowia. Ci ostatni mają też zniżki niemal każdym sklepie. W tym tygodniu musze się wybrać na pocztę, ciekawe jak będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj skorygowane w gazecie, mozna w dwójkach sie odwiedzac, jak i chodzic ze soba. U nas w sklepach nadal brakuje zwykle papieru, rolek kuchennych, maki i drozdzy, reszta jest. Na poczcie luzy, dzisiaj nadawalam paczke, jak zwykle malo klientów. W sklepach nieduzo ludzi, widocznie wszyscy chodza rzadziej, a nie tak czesto jak przedtem, za kazda pierdólka odpalane auto i jazda po sklepach.
      Was jest czworo, to jest juz logistyczne wyzwanie. Ja sama kiedykolwiek cokolwiek zjem, ale jadam tez i bardzo dobrze, na proszonych obiadach, u kochanej Emilii :))

      Usuń
  3. Ja juz sama nie wiem co nakaz, zakaz. Z wnukami sie nie widuje i tęsknię .Na działkę nie.Posprzątane tez powoli mam.U nas zakaz wstępu do lasów. Twój spacer cudowny a cytat Lubie, aż mi w serduchu ciepło się zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tego nie rozumiem, ze zamkneli wam lasy, zabronili dzialek i nawet na cmentarze ograniczyli. Przeciez to bez sensu. Ok, u nas wczoraj zamkneli plaze nad Wezera, znaczy to nie plaza w tym sensie, ale brzeg, z parkingiem, nazjezdzalo sie ludzi, rodzin, motocyklistów, i burmistrzowi za duzo sie widzialo.
      Eichendorff jest cudowny, i niech ktos psioczy na niby paskudny jezyk niemiecki ;)

      Usuń
  4. U nad akurat też lasy zamknęli. Kur..cy idzie dostać z tego wszystkiego!
    Trzymaj się moja Droga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fusilko, jak do Uli wyzej, normalnie rece i cycki na takie zarzadzenie opadaja!
      Pozdrawiam Cie tez serdecznie!

      Usuń
  5. Wiesz, chwilami to myślę, że ta pandemia to jeszcze długo potrwa.Chodzę raz na tydzień do sklepu.Wszyscy rzucili się na zakupy on line, ale cały problem w tym, że on line nie mogą zagwarantować dostawy w umówionym terminie, bo nigdy nie wiadomo ilu osób zabraknie do rozwożenia. Lucy, may po stracie bliskiej osoby jesteśmy trochę podobni do tej ściętej trawy - po jakimś czasie jednak odrastamy psychicznie. Moi nie przyjadą tu na święta, nie mają nawet jak i czym- samoloty nie latają, prom nie kursuje. Na razie żadnych obostrzeń w Berlinie nie ma,poza tymi, które są, ale już przedstawili wykaz kar pieniężnych w razie nieprzestrzegania przepisów.Trzymaj się Lucy, posyłam same dobre myśli ku Tobie i przytulam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anabell, to sa tez moje obawy, ze to potrwa, zreszta w Niemczech jest tez ten plan, zeby zakazenia byly powolne w dlugim czasie, zeby wlasnie nie bylo szczytu jak we Wloszech, ze musieli w szpitalach pacjentów sorowac, który pójdzie pod respirator, a który musi niestety umrzec bez. Tak wiec, planowuje sie pandemie na dluzej. W sumie rozsadnie. Niech kazdy otrzyma w razie czego konieczna mu püomoc.
      Moje tez choruja w Oldenburgu, sami zrobili sobie kwarantanne, do 16 wyrobia sie i nawet maja nieco luzu.
      Pozdrawiam Cie i dziekuje :*

      Usuń
  6. Dobrze znosze te dziwne czasy ale brakuje mi spacerow po takich drogach jak u Ciebie. Tez uwazam, ze to glupota nie pozwalac ludziom do lasu chodzic, gdzie nie ma nikogo a do sklepow budowlanych mozna. Ach, komune przezylismy, przezyjemy i to :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to jest luksus, duzo miejsca, malo ludzi, a czasami jest sie samym w szerokim polu. Uroki zycia na kompletnej prowincji. Za to sa inne niedogodnosci, to inny temat, ale ja chetnie tutaj mieszkam i zyje.
      Reszte musimy przezyc i przezyjemy :D

      Usuń
  7. Początkowo uważano, że noszenie maseczek może być niebezpieczne, potem dopuszczono a lada moment będzie nakaz noszenia, krótko mówiąc- tak naprawdę nikt nic nie wie na pewno. I całkiem sporo jest takich niejednoznacznych decyzji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas maseczki nie sa i nie maja byc obowiazkowe, kto chce, niech nosi, mówi dolnosaksonska pani minister od tego, ale pojawiaja sie pojedynczy w maseczkach wlasnego szycia. Szczególnie starski, którzy obawiaja sie o siebie. I doradza sie noszenie tym, którzy kichaja czy kaszla.

      Usuń
  8. Trochę potrwa, zanim nauczysz się żyć sama i sama mieszkać. Wtedy się okaże, czy sprawdzisz się jako osoba pojedyncza, bo nie każdemu niestety to odpowiada.
    Osobiście, poza żalem za brakiem wyjazdów i wypadów turystycznych, jakoś wybitnie nie cierpię z powodu ograniczeń. Owszem nie widuję się z rodziną, ale zakodowałam sobie, że to czasowe. Chodzę do pracy, raz na tydzień do sklepu (cały czas do tego samego). Święta spędzę z młodszą córką i najstarszą wnuczką, w końcu i tak cały czas się widujemy.
    Raz mnie sprawdzała policja w drodze do pracy, nie miałam żadnego kwitu, ale uwierzyli mi na słowo, chyba trzeba się zaopatrzyć w jakiś glejt na wszelki wypadek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje mi sie, ze bycie samej nie jest dla mnie problemem, umiem sie zajac czymkolwiek, a nawet nic nie robic ;)
      Oczywiscie lubie towarzystwo, lubie wyjsc czasami, ale i u siebie kogos miec, weekendowe odwiedziny sa idealne.
      Do tego dochodzi, ze jako opsiona, jestem wiele w drodze, i kontaktów socjalnych mi nie brakuje.
      Reszta sie okaze.
      Trzymaj sie zdrowo Piranio :)

      Usuń
  9. Lucy, tu jeszcze większe bezmózgowie, więc nie zaimponujesz mi, hihihi. Jesteś bardzo dzielna, podziwiam cię bardzo i twój spokój i pogodę ducha. Przytulam znowu, a dla Mirki czochranie co najmniej 2 minuty!

    OdpowiedzUsuń