Wypadl nam troche niespodziewanie, bo wlasciwie Tobi mial tylko z autem i przyczepa do warsztatu, auto mialo miec zmienione kola na zimowe, ale przedtem opony z jednych felg na drugie, co nie jest oczywiscie robota podwórkowa, zmiana oleju, a przyczepa na przeglad techniczny i bec, nie przeszla, cos tam ma w kablu od hamulca, bo to potezna przyczepa, nie to, co moje bezhamulcowe malenstwo. Potem wyszlo jeszcze cos ze srubami na te kola, i wyszla dluzsza robota, wiec wzielismy Mirke na smycz i poszlismy na nasza góre, kiedys z winnicami, nalezaca do znajdujacego sie nizej klasztoru cysterskiego.
Pogoda nadal nas rozpieszcza, w porywach i w sloncu prawie 20 stopni, na górze jednak wietrznie.
Moglam dzisiaj zalapac sie na trik na dziecko (nie wnuczka), dostalam bowiem wiadomosc na WhatsApp z nieznanego numeru, a w nim tekst w stylu, mamo, popsul sie mi telefon, to jest mój nowy numer, wpisz sobie do kontaktów. Jestes akurat w domu? I serduszko. Akurat stalam w kolejce na poczcie (o tym pózniej), a po powrocie do domu poprosilam Tobiego, zeby obdzwonil dzieciaki na trzy ich telefony, czy Arno ma faktycznie nowy numer. W jego telefonie wlaczyla sie sekretarka, w domowym tez, Sol na jej numerze dorwalismy, i ona mówi, ze nie, nic takiego nie ma miejsca. Potem zadzwonil Arno, to mu znowu opowiedzialam, z obrazkiem sciagnietym z ekranu, i mówie, ze jak teraz jeszcze napiszesz, ze miales jakis wypadek i potrzebujesz gotówki i kumpel po te pienieadze podskoczy, to ide na policje :D
Póki co, nie ma odezwu na te wiadomosc, i wedle tego, co stoi w profilu tego nowego numeru, to Holender.
A na poczcie wystalam sobie nogi w tylek, bo. Zamówilam kalendarz "rodzinny" na nastepny rok, taki z czterema przedzialkami, jedna jest moja, druga Tobiego, a dwie pozostale wspólne, i wpisujemy tam rózne terminy, czy urzedowe, czy prywatne, lekarskie, pracowe, urodziny, i temu podobne sprawy. Kalendarz wisi sobie w kuchni- optymalnie. Zamówilam go na Amazonie przez DHL, i mam z nimi umowe z podpisem, ze jak nikogo nie ma w domu, maja paczki klasc tam a siam. No i nie zrobili tego, za to wrzucili mi wczoraj karteczke, ze przesylka do odebrania na poczcie od jutra, od 10 rano.
Moze dlatego nie zostawili, bo Tobi akurat ma z nimi przeprawe, raz polozyli przed drzwiami wejsciowymi, znaczy tak chwytliwie z ulicy, i podpisali naszym nazwiskiem. Drugi raz napisali, ze polozyli w umówionym miejscu, tam nic nie lezalo, okazalo sie, ze zaniesli do sasiada. Same takie przeboje. Dlatego mówie na poczcie, ze mam z nimi umówiona "Ablagestelle", zeby wlasnie nóg w tylek na poczcie nie wystawac, przy czym nalezy wspomniec, ze poczty jako takiej u nas juz ponad dwa dziesieciolecia nie ma, jest teraz okienko w supermarkecie, zaraz kolo szamponów i magnezu w oranzadce. Otwarte rano od ósmej do dwunastej, po poludniu od czernastej do osiemnastej, w soboty od dziewiatej do dwunastej. No niech tam. Korki przy tym okienku sa zaprogramowane, bo niektórzy jeszcze ten bank pocztowy praktykuja, z wyplata i wplata pieniedzy, wysylka przez Western gdzies tam, oczywiscie wysylanie listów niestandardowych, poleconych i paczek, odbiór niedostarczonych paczek, czyli jeden wielki turecki bazar.
Dzisiaj przede mna para maksymalnie pigmentowana, z naszego lokalnego osrodka dla uchodzców, i zawoje, ze glowa mala, bo w niemieckim niezbyt gramotni, a wysylali "dokument" na Wybrzeze Kosci Sloniowej. A ten dokument idzie przez urzad celny, znaczy otwieraja koperte, i koperta musi byc specjalna, i ubezpieczona, i dokad to ma isc na te sloniowe kosci, a co jest nazwiskiem, i jak sie nazywa osada, i ulica( hle hle) i trwalo to bite 27 minut. Na koniec wysylka tego dokumenta w formacie A4 kosztowala 90 euro i 50 centów. A ja chyba sie juz starzeje i gorzknieje, bo ja sie pytam, skad u takich nowych obywateli pieniadze na takie ekskluzywne przesylki? Za 90 euro, to ja i Tobi zyjemy tydzien w luksusie, jesli chodzi o artykuly spozywcze. A pieniadze pochodza z pomocy socjalnej, na która ja pracuje kazdy dyzur, i zeby dojechac do szpitala, musze najpierw zatankowac drogie paliwo. Moja strata, bom gupia i do pracy jezdze.
W swoim czasie Pimposzka pytala, dlaczego nie jestem zachwycona ticketem za 9 euro na caly miesiac. Bo ten ticket palca wlasnie pracujacy z podatków, dla róznych ludzi, którzy najczesciej tutaj nie pracuja, a przemieszczaja sie z a do b, i czasami byloby lepiej, gdyby siedzieli na tylku w swojej osadzie. Zachwalane dojazdy do pracy na tym bilecie, oczywiscie sa mozliwe w duzych miastach, ale w mniejszych czy na prowincji, z praktycznie nieistniejaca komunikacja publiczna (szyny kolejowe to juz 20 lat temu wyrwali), jest to wykluczone dla kazdego, który ma sie stawic na okreslona godzine na szychte. Tacy ludzie musza dojezdzac wlasnym autem, bo nie maja innej mozliwosci, tacy ludzie placa krocie za paliwo, aby dojechac do pracy, byc opodatkowanym i zaplacic innym ten wlasnie ticket. Nie uwazam, ze jest to w porzadku. Niestety nikt nie pomyslal o uldze przy tankowaniu dla pracobiorców, na przyklad 1 euro mniej od litra przy tankowaniu ilosci potrzebnej na dojazd na miejsce pracy. A przeciez wszyscy znaja odleglosci, co roku podajemy je w rozliczeniach podatkowych, gdzie pracujemy, ile dni w roku, ile kilometrów. Przy czym liczy sie tylko jeden dojazd, powrót z pracy to juz wlasna przyjemnosc.
A DHL ma ponoc problm z pracownikami, bo niby wiele choruje, i maja pomocników. Wedle mnie, DHL szczypie sie przy placy za prace, wiec nie ma ludzi, ale wedle mnie, kto tam pracuje, z wlasnej woli przeciez a nie przymusowo, to ma swoja prace wykonywac porzadnie. Bo jak nie ma ochoty, to moze od razu przestac. Ok, kolo sie zamyka. Ja i tak nigdy nie zrozumiem fenomenu "nieoplacalnosci pracowania", ale ja juz sie starzeje, i jestem ogólnie z innej epoki. No cóz.









Spacer piekny ale poczta już nie, też nie cierpię chodzic na pocztę, jesteśmy w domu a oni awizo do skrzynki wrzucą.No i jeszcze na mojej poczcie nie zapłacisz kartą tylko gotówką, znaczki, kartki I gazety i koperty w innym okienku ,no i można się wkurzyć.Pozdrawiam serdecznie. Na cmentarzu ja sprzątam i wymieniam kwiaty bom dyżurna w tym roku.Buziaki.😘
OdpowiedzUsuńPogoda u nas od dwóch dni paskudna po pięknym czasie pod koniec października.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale myślałam, ze takie patenty na wnuczka to tylko u nas, ale - jak widać - wszędzie ta zaraza.
No, i poczta! Normalnie u nas to jak targowisko - może nabiału nie sprzedają (jeszcze), ale także kolejki obrzydliwe. I coraz drożej!
Pozdrawiam Was serdecznie! 🥰
Wszedzie drogo, chcialam wyslac paczke do Polski, lekko ponad dwa kg wyceniono na 98 dol, dostalam szoku I zabralam do domu.
OdpowiedzUsuńU nas policja wystosowala specjalne ostrzezenie, bo wiele starszych osob stracilo pieniadze w ten sposob, tj, "na wnuczka" albo "na dzieci"., czasem cale zyciowe oszczednosci :-((
OdpowiedzUsuńPoczta sprawuje sie coraz gorzej, listy sa doreczane 2 albo 3 tazy w tygodniu, za to oplaty sa kolosalne. cieniutki liscik albo kartka z zyczeniami kosztuje ojkolo 36 koron nie mowiac juz o paczkach, ktorych oplaty sa wieksze, niz cala zawartosc paczki.
Niedlugo taniej bedzie pojechac i doreczyc przesylki osobiscie, :-)))
Pozdrawiam serdecznie
Wycieczka sympatyczna!
OdpowiedzUsuńU nas ostatnio usiłowali naciągać na niedopłaty prądu-bo to ostatnio temat na czasie, ale nie dałam się oszukać .
A o poczcie szkoda gadać!- straszne dziadostwo a drogo niebywałe! :(
BBM
OdpowiedzUsuń