O Grenlandii ostatnio trochę więcej niż zwykle się mówiło, Trump chciał dla siebie, znaczy dla Ameryki, zaanektować, poprzez złoża i inne naturalne skarby. Z tego chyba powodu ukazał się w babskiej gazetce o nazwie Für Sie, co znaczy Dla Niej, ten artykuł. A babskie gazetki kupuję i czytam od paru tygodni i chyba nawet miesięcy, czasami dostaję owe od Birgit z miejscowej knajpy.
W jednej z tych ukazał się ten wstrząsający artykuł. Nie wiem, jak stoicie do Dunczykow, do Danii, jako kraju pięknych urlopów, że świetnym klimatem, te domki z sauną... Ja w sumie na temat Danii tylko tyle wiedziałam. I że Dunczycy zaliczani są do jednych z najszczęśliwszych narodów świata. Hygge i tak dalej.
No to lecim z tematem.
Grenlandii, największą wyspa świata, około 57 tysięcy mieszkańców. Od roku 1953 nie jest już duńską kolonią, a od roku 1979 ma swój własny parlament i rząd. Jednakże do roku 1991 Dania zajmowała się polityką zdrowotną
mieszkańców Grenlandii, potocznie i nieprawidłowo zwanymi Eskimosami; Inuit to taka poprawniejsza nazwa.
Naja Lyberth, 62 lata, jest jedną z Inuitek, z zawodu psychoterapeutą. W wieku nastu lat, w ramach badań lekarskich w szkole, zrobiono jej to, co i innym 4,5 tysiącom kobiet w Grenlandii, a ta liczba stanowiła wtedy połowę grenlandzkich kobiet w wieku rozrodczym, a mianowicie, bez jej zgody założono jej spirale domaciczną. To były lata 1966- 1970.
Dania prowadziła wtedy niemiłosierna politykę w Grenlandii. Inuici mieli nauczyć się cywilizowanego życia, wysiedlano ich z osad do bloków z wielkiej płyty, sterylizowano, wprowadzano testy rodzicielskie, w sensie, czy rodzice nadają się na rodziców, odbierano dzieci z rodzin do adopcji przez Duńczyków.
To był plan zahamowania przyrostu naturalnego, gdyż z podwyższonym standardem życia Inuitów, z bardziej higienicznym życiem, liczba zgonów dzieci zaczęła maleć, a liczba żywych porodów w roku 1966 tak wzrosła, że... No właśnie. Więcej ludzi, dzieci, oznaczało konieczność budowu domów, przedszkoli, szkół, zapewnienia infrastruktury...
Dlatego nie tylko małoletniej Naji założono na wszelki wypadek spiralę. Genocide, ludobójstwo przed zalążkiem. Co to znaczy dla młodego, nie do końca dojrzałego organizmu, niedorosłego organu, taka spirala, którą "normalnie" wkłada się po przebyciu przynajmniej jednej ciąży i porodu. Naji udało się urodzić dziecko w wieku 35 lat.
Pominiemy aspekt psychiczny, teraz.
W każdym razie, Dania mnie odczarowała.
Nic nie jest już hygge.
Lucy też to gdzieś czytałam to straszne.Z drugiej strony ten Trump jak male dziecko, chce Grenlandii, Kanadę, w Afryce jakiś raj budować, zwariował.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOglądałam jakieś duńskie filmy, dziwny mają klimat.
OdpowiedzUsuńCo by nie powiedzieć o Danii czy Grenlandii, to nie Trump powinien decydować do kogo należy, jak i Putin nie może anektować co mu się przyśni.
Pamiętam Fur sie, kupowaliśmy kiedyś w Empiku i choć nie znałam niemieckiego, to było nasze okno na zachodni świat...
W Danii to bywałam tylko "przelotnie" gdy moim krajem docelowym była Szwecja. Trochę zwiedzałam, ale zwykle były to pobyty jednodniowe. Była to końcówka 2019 r i pierwsza połowa 2020r. A co do p. Trumpa - jak dla mnie to ma niezbyt równo pod sufitem.
OdpowiedzUsuńNajlepiej czasami nie poznawać tych starych czasów, bo jako taki humanizm to tak gdzieś od lat 80 zaczął się rozwijać.
OdpowiedzUsuńMnie np.: zastanowiło parę wiadomości z przeszłości Niemiec. Teść wspominał wczesne lata 60 i opowiadał, że ewangelicy nie mogli brać udziału w lokalnych Schützenfest . Nie wolno im było dać broni do ręki. Albo odsyłanie do domów tzw. Gastarbeiter kiedy mieli jakieś dolegliwości zdrowotne, chociażby chore zęby. To to akurat w jakimś niemieckim filmie oglądałam.