W niedzielę coś mnie "dziabnęło" w prawa łydkę. Spuchło to jak bania, po zejściu opuchlizny okazało się, że to dwa ukąszenia. Smaruję aktualnie maścią o nazwie Ilon i tęsknię za starym, dobrym, polskim Oksykortem...
Mam urodę do tych tutejszych owadów, lubią mnie niestety.
Nie zazdroszczę, mnie uwielbiają komary, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGdy lata temu byłam na obozie wędrownym jako opiekunka, to jednego z uczniów cos ugryzło w udo. Noga spuchła niewyobrażalnie, wezwaliśmy pogotowie, przez kilka dni musieliśmy szukać gabinetów, bo odbierał jakieś zastrzyki...
OdpowiedzUsuńWspółczuję bardzo!
Biedna Lucy... Może to meszka? Mnie użarła dwa lata temu, do dziś mam wielki ślad.
OdpowiedzUsuńPrzekonałam się, że idąc w plener zawsze muszę być czymś wysmarowana i w plener chodzę wysmarowana domową mieszanką oliwki dziecięcej z olejkiem rozmarynowym lub goździkowym. A przy otwartym oknie w kuchni mam na parapecie spodeczek z roztworem ....cynamonu. Nieźle odstrasza muszki.
OdpowiedzUsuńArleta opatrzyła mnie wczoraj opatrunkiem z jej zdaniem cudowną maścią na takie cis- Triderm się ona nazywa, mam ten opatrunek zostawić jak najdłużej, póki co przestało swędzieć a i opuchlizna zeszła nieco. Przy okazji obejrzałyśmy wczoraj wieczorem film pod tytulem "Johnny".
OdpowiedzUsuńUuuu. Niefajnie. Może jak jest gdzieś u Was do dostania Hydrocortisonum Ziaja to byłoby dobrze. Polecam serdecznie.
OdpowiedzUsuńLudzie mawiają, że kogo gryzą owady, ten ma słodką krew. Bzdury oczywiście, ale zawsze to miło się pocieszyć, nawet głupim gadaniem 😀.
OdpowiedzUsuńA buk niech zapłaci radosnym szumem liści Ci 😄
UsuńNa szczęście mój HbA1c wynosi 5,5. Dałam sobie zbadać, bo mam w genach, znaczy w rodzinie, zadatki bądź chorych w starszym wieku.
Dlatego też akurat pozwalam sobie na kawałek Ciasta Ewy, własnego wypieku i bez kruszonki 🙂