środa, 17 września 2025

128. Jeśli tylko jedno zdjęcie...

Lubię fotografować. Najchętniej ludzi, chociaż dzisiaj to problematyczne, bo prawo do własnego wizerunku i tak dalej... a ja pstrykam mimo tego, i jestem dumna ze zdjęć typu macierzyństwo w Würzburg.  

Nie wiem, ile zdjęć mam na swoim życiowym koncie, ale prawie każde umiem nazwać, gdzie i kiedy, kto, i dlaczego. 

Dwa dni temu na fejsie wyświetliły mi się urodziny dawnej koleżanki ze szkoły. Ostatni raz telefonowałam z nią podczas korony, mieszkała wtedy w Zabrzu. Nie wyglądało to u niej ciekawie. Dziewczyna kiedyś niesamowicie inteligentna, miała matematykę w jednym palcu, lubiła też czytać. Trudne dzieciństwo, ojciec alkoholik tego hardkorowego sortu, matka pracowała na trzy zmiany w fabryce, akord oczywiście, czwórka rodzeństwa ich była. Być może, gdyby nie to, wiele potoczyłoby się inaczej, i Renia nie umarłaby mając 55 lat?

Po wielu latach, wtedy, jesienią 2020 roku, trochę mi opowiedziała. Że oprócz tej, zaraz po dyplomie urodzonej córeczki,  były i inne dzieci. Ostatnie, bliźniaki, była już po czterdziestce, trafiły od razu do rodziny zastępczej. 

Renia w wieku nastu lat wpadła w towarzystwo narkomanów. Jej pierwszy chłopak, który został ojcem Najstarszej, a jej pierwszym mężem, dosyć szybko zaćpał się na śmierć. Potem drugi mąż, w ten sam deseń. Dzieci rodziły się, były odbierane. Najstarsza najbardziej utkwiła mi w pamięci, bo pamiętałam Renię z brzuszkiem, latem 1987 roku.

To były czasy pisania listów. 

Inna koleżanka wspomniała mi w jednym z nich, wiesz, widziałam Renię z Najstarszą w spacerówce. To taka mała, drobna laleczka. Miała ze dwa lata. 

Jesienią 2020 Renia z kilkoma poważnymi schorzeniami, stwierdziła sucho: wiesz, żyłam ponad limit, i wkrótce będę musiała za to życie zapłacić. Ty za to zawsze byłaś ta grzeczna i porządnicka. Znaczy ja. 

Wspomniała też o Najstarszej, która od lat żyje w Beneluxie, i  że się do niej wybiera, na stałe, bo Najstarsza tego sobie życzy. Faktycznie plan sfinalizowano, Renia w międzyczasie na wózku inwalidzkim, umiera w maju 2023. 

I takie właśnie oklepane "Happy Birthday in Heaven, Mama" Najstarszej wyświetliło mi sie na fejsie. 

Zajrzałam na jej profil i czytając jakiś jej post na temat rodziców, że prawie nie zna taty. I po prostu do niej napisałam, że mam zdjęcie jej rodziców jako nastolatków, i że chętnie jej wyślę. 

I tak to, droga Reniu, jako, że porządnicka byłam, to nawet opis miejsca i data z tyłu jest. Notabene byl to weekend czernobylowy. 

Na odwrocie dwoje idących przed siebie nastolatków, ona trzyma go za ramię, roześmiana. Ładne. Czarno- białe, bo to czasy siermiężnego socjalizmu, a ja mam ruską Smienę. Bez lampy błyskowej. Zdjęcia mogę robić tylko w plenerze, więc robię. 

Nie wiem, gdzie i jak Renia straciła swoje zdjęcia ze szkoły, z czepkowania, paskowania, ze studniówki. Wysyłam także i te Najstarszej. I jakieś moje migawki z Dnia Wagarowicza, objaśniając, które z tych przebierańców jest jej mamą. Ale to zdjęcie dwojga nastolatków, to Najstarszej najbardziej jest ważne. 

Jeśli tylko jedno zdjęcie, zrobione przypadkiem, prawie 40 lat temu, oddaje w pewien sposób jakiemuś dziecku jego rodziców, wywołuje tyle emocji i wdzięczności, to jest warto robić i jakieś milionowe zdjęcie. Być może, znajdzie się kiedyś u kogoś, kto go nawet nie szukał, bo nie wiedział, że istnieje. 

7 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa historia, tylko życie takie pisze, niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutna historia ale z dobrym zakonczeniem. Dzieki Tobie corka Reni bedzie miala dobre wspomnienia o matce i napewno zaskarbilas sobie u niej wiele wdziecznosci.
    Pozdrowienia Emma

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny uczynek zrobiłaś będzie dziewczyna miała pamiątkę, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, życie proste nie jest i gdy młody człowiek (obojętne której płci) nie ma oparcia w rodzinie to jest ono naprawdę trudne. Miałam tylko 1 męża, (zaledwie przez 55 lat) ale kilka moich koleżanek z liceum zaliczyło po kilku osobników na tym etacie i .....niestety wszyscy oni mieli te same problemy co ci pierwsi mężowie i tego to ja nie mogłam zrozumieć - dlaczego te kobiety wskakiwały w kolejne związki z takimi samymi jacy byli poprzednicy?

    OdpowiedzUsuń
  5. I własnie po to robi się zdjęcia. Jakiś czas temu zmarł kolega mojego wujka ze studiów. Uroczy, kochany przez wszystkich znajomych Indonezyjczyk; na Politechnice Warszawskiej studiowali razem z wujkiem w latach siedemdziesiątych mechanikę precyzyjną. Ponieważ mieszkaliśmy niedaleko uczelni, a babcia dbała o wujka i jego kolegów, którzy często się u nasz uczyli, to i ja znałam Alberta będąc jeszcze dzieckiem. Albert ożenił się z Polką, wyjechali do Indonezji i tam pracowali i żyli aż do jego niedawnej śmierci. Po śmierci mojej mamy przejęłam archiwum rodzinnych zdjęć i co mogłam to przesłałam córce Alberta. A wujek obfotografowywał wszystkie studenckie imprezy i ślub przyjaciela. Po to są aparaty i zdjęcia...

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak. Zdjęcia należy robić, fotografować świat, dokumentować życie, choćby dla potomnych.
    Na początku tekstu napisałaś, że lubisz fotografować najbardziej ludzi. To wprost odwrotnie niż ja. Na moim zdjęciu nie może być ani jednego człowieka, bo inaczej są... nieudane. Tylko zdjęcia bliskich akceptuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wzruszyłam się czytając tą historię. Zdjęcie mojego wujka, które zrobiłam, po jego śmierci stoi w każdym domu jego najbliższych. Ja natomiast ostatnio odkryłam rodzinne filmy nagrywane kamerą VHS, którą na początku lat dziewięćdziesiątych Pan Kapitan przywiózł z morza. To jest dopiero hit patrzeć i słyszeć głos mojej babci czy dziadka, którzy dawno nie żyją. Patrzę też na filmik jak miałam 10 lat i widzę, jak bardzo Ella jest podobna do mnie, z ruchów, sylwetki itd. Mam też stare filmy kręcone ósemką ale tam nie było dźwięku, moja mama w wieku 18 lat, film ze ślubu rodziców. To są dopiero pamiątki! Absolutnie bezcenne. (Pimposhka)

    OdpowiedzUsuń