wtorek, 15 listopada 2022

Listopadowy urlop

 Mój ulubiony urlop. Nigdzie nie trzeba, gdziekolwiek można. I w domu powoli można coś zrobić, powoli do adwentu i świąt się przygotować. Choćby poprzez obligatoryjne mycie okien i pranie firanek. Lubię takie prace, gdy mam na nie czas, a ten mam definitywnie. Pogoda nas rozpieszcza,  połowa listopada, sucho, ciepło, słonecznie. I znowu trzeba było skosić trawę w ogrodzie. Po suchym i upalnym lecie, wszystkie żółte placki, czyli wypalone słońcem miejsca, szczególnie na pagórku, zniknęły, znowu są soczyście zielone. 

Poza domowymi pracami, oczywiście trochę wolnego i mile spędzonego czasu. Wczoraj spontanicznie ruszyliśmy do gór Harzu, najpierw zwiedzilismy dokladniej miasteczko Braunlage, tam jest szczególnie ladny park zdrojowy. I ogólniej miasto odzylo. Kilka lat temu, jak tam bylam ostatni raz, wygladalo tam dosyc tragicznie, wiele pustostanów; teraz co prawda po sezonie letnim i przed zimowym wiele zamknietych na kilka tygodni sklepów i lokali, ale wlasciciele tez chca nieco odetchnac.  Punktualnie na pierwszy adwentowy weekend znowu otworza. 




















Takie jednodniowe wycieczki sa swietna namiastka urlopu. A my do gór Harz mamy tylko godzine jazdy autem, do Clausthal- Zellerfeld na przyklad. 




W Zellerfeld odwiedzilismy naszych znajomych Rosjan, którzy wiosna kupili tam dom, i do konca tego miesiaca maja do wykonania reszte remontu i przeprowadzke. Maja malego synka o imieniu Ilja, przy którym swietnie odswiezam sobie mój rosyjski. Po prostu wsluchuje sie w to, co mu mówi Olga, przypomina mi to wiele, i zaczynam powtarzac i odpowiadac calymi zdaniami :D jak na przyklad, Iljusza, nie bojsja sabaczki ;) 

Co poza tym w trawie piszczy. Jestem caly czas w kontakcie z kierowniczka osrodka od emigrantów, moich dwóch Murzynów wyslano do Hanoweru, gdzie maja szukac zajecia w sensie praktyki i mieszkania, ale niewykluczone, ze wróca, bo tak maja. W zeszly piatek poszlismy na miedzynarodowe sniadanie do domu kultury. 


Co kto mial chec, to przyniósl. My zrobilismy Obazda, to jest to na pierwszym planie. 

Przepis: 20 deko dobrze dojrzalego sera camembert, 10 deko masla, oba skladniki miekkie, ser postrzepic na kawalki, widelcem ugniesc z maslem, dodac jedna bardzo drobno posiekana cebule, najlepiej 2 szalotki albo czerwona, jedno zóltko, troche papryki w proszku, sól, pieprz, i pokropic nieco octem winnym. Jak postoi troche w lodówce, to tak dobrze wszystko naciagnie. Smarowac na chleb/ bulke, posypac drobno pokrajanym szczypiorkiem. 
Calkiem milo bylo, dużo Murzynek, które byly dosyc ciche, a najwiecej nagadalismy sie z Czeczenkami (3 kobitki), Irakijczykiem, który ma jakas funkcje w powiecie, i kolumbianska rodzina z nastoletnia córka, która mówila bezblednym angielskim. 


( a to jeszcze Braunlage wczoraj, park)

W czwartek zaczynam pracowac, 4 dyzury, idzie wytrzymac, i wizja mniejszej ilosci tych dyzurów, oznaczajaca mniej pracy, mniej stresu, wiecej czasu wolnego, na co tylko chce, napawa mnie optymizmem, jak i ta cudowna listopadowa pogoda. 


2 komentarze:

  1. Takie międzynarodowe spotkania, to miłe chwile. A jeszcze jedzonko. To smarowidło dobrze brzmi. Może w Polsce zrobię, bo jak masło, to V. nie ruszy. Żadnych past ani smarowidel. Dla niego kanapki nie istnieją. Tylko w podróży. Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  2. Pieknie spędzacie czas , fajne wyjazdy, mam nadzieję że pojedziecie też nam na jarmark świąteczny, lubię je oglądać.Takie spotkania fajne są, oby Ci Murzyni nie wrócili.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń