niedziela, 13 lipca 2025

105. Wspaniałe odkrycie

W czwartek byłam w Bad Staffelstein, na rutynowym przeglądzie mojego aparatu sluchowego. Przy okazji zaniosłam kilkanaście książek do szafy, wzięłam z niej jedną do domu, czyli objętościowo jestem na minusie 😉

Bad Staffelstein jest małym miasteczkiem i nie powala placówkami handlowymi, pomimo, że supermarkety, znaczy parkingi, oferują piekny widok na Staffelberg, klasztor Banz i bazylikę 14 Świętych Wspomożycieli. Czyli taki szoping bardziej kulturalny 😃

W samym miasteczku wysunęłam nosa trochę dalej niż zwykle, znaczy za ratusz, 

konkretnie w kierunku baszty, gdzie zobaczyłam mniemanie mały, bo o wąskich wystawach, sklepik z włóczkami.

Okazało się, że sklepik jest baaardzo długi, a za nim jest jeszcze wełniany magazyn. Masa wloczek wszelkiego rodzaju, zeszytów, pasmanteria, przyrządy do drutowania, szydelkowania, haftu i co tam jeszcze. Mnóstwo wydzierganych modeli, swetrów, chust, toreb, zabawek z bawełny. 

Takich korytarzyków jest tam trzy 😎

Stół i krzesła też były, i jak słusznie przypuszczałam, raz, dwa razy w tygodniu odbywa się tam gromadne dzierganie. Teoretycznie jutro rano mogłabym się tam wybrać (na drutach mam nadal mirczyny sweterek). 

Wczoraj otrzymaliśmy telefon zza granicy. Serti poprosił o spakowanie jego rzeczy, znajdujących się jeszcze w wiosce kontenerowej, i przekazanie ich Nastii, a potem się zobaczy. Niedużo tego było, zmieściło się do kombi. Ubrania, książki, płyty, trochę naczyń, elektryczny czajnik, kupka urzędowych papierów, tak mi powiedział Tobi, i że było to bardzo dziwne uczucie, pakować te niewiele rzeczy, które były wszystkim jednego człowieka, którego już nie ma, jakby umarł, a przecież żyje, a przecież już nie wróci. 


Na dzisiejszą niedzielę wymyśliłam sobie dyżur ranny, na który niechętnie wstaję przed piątą rano, ale lubię po nim wolne popołudnie.  Normalnie wybieram dyżury popołudniowe, ale raz, dwa razy w miesiącu, robię sobie takie psychiczne harakiri, I właściwie tylko w niedzielę i święta, bo jest na oddziałach spokojniejszy tryb, nie ma regularnej wizyty, ani planowanych operacji czy innych zabiegów.  Dzisiaj też było ok, trafiłam na chirurgiczną część, miałam tylko jeden opatrunek z wyciągnięciem sączka, który miał  jakoś z pół metra 😅 i dwa szwy też- nienawidzę usuwania szwów- poza tym miałam u boku uczennice, więc było bez spinki. Geriatria trochę walczy jeszcze z elektroniczną kartą gorączkową i resztą tejże dokumentacji, zaczęli to 2 lipca. Najciężej to idzie lekarzom, ja koleżankom tłumaczę, że "na gębę " i telefonicznie nie idzie nic, wszystko, co zaordynuje, musi być elektronicznie i w kompie, laptopie czy innym tablecie, że każde smarowanie maścią musi być zaordynowane w lekach i nie ma przeproś, bo jak co do czego, to rozdaje się coś, co jeszcze nikt nie przepisał, a szczególnie antybiotyki dożylnie- no bo przeciez "przez telefon powiedział". 

Madonna numer 3, wolny weekend,   widocznie nie ma własnego życia albo przynajmniej telewizora w chałupie, o książce, wełnie czy wręcz blogu nie wspominajac 😉 bo podczas naszej przerwy (spędzamy razem) zadzwoniła z pozdrowieniem niedzielnym i pytaniem, jak nam leci, czy wszystko ok i w ogóle radę sobie dajemy. Aktualnie 16 pacjentów, byliśmy we 3 pielęgniarki,  Petra jako opiekunka osób starszych i dwie uczennice, czyli 6 osób pielęgnujących i jeszcze Alex jako pomoc kuchenna do posiłków, tak więc,  no nie wiem, co trzeba by robić bądź nie robić, żeby się nie wyrobić. Ja z nudów po obiedzie pacjentce głowę umylam, żeby czas jakoś zleciał. 

3 komentarze:

  1. Sklep z włóczkami, rany jak by mi się podobał:):) Tu nie mogę kupić przędzy wełnianej, takiej szorstkiej, do tkania. Wszystko tutaj w sklepach to przepiękne włóczki, ale miękkie , nadające się na ciuchy.
    Czyli opiekujesz się pacjentami. Podziwiam i szanuję. To bardzo ciężka praca i trzeba mieć wiele cierpliwości oraz pogody ducha, aby taką pracę wykonywać. Ciężka fizycznie, ale chyba psychicznie bardziej obciążająca. Miłej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki sklep, to jak Sezam, normalnie trudno by mi było wyjść!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, bajeczny sklep i nic Cie nie skusiło kupić? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń