piątek, 7 listopada 2025

138. Do mgły to muszę się przyzwyczaić

 

Nad Menem. Wstaje się rano, wygląda przez okno, zwykle znika tylko fabryka z mleka w proszku, a czasami nie ma się sąsiadów. 

Ciepłe swetry i skarpety bardzo się tutaj przydają.  

Notabene, jutro gromadne dzierganie w miejscowej bibliotece, podczas jej popołudniowego otwarcia. Idę jak nic. 

Początek listopada, to czas Mirki, bardzo przez nią nie lubiany, bo oznacza termin u weta, szczepienie, a po akcji z zapaleniem trzustki, 2 lata temu, pobranie krwi w celu zajrzenia w pracę organu tego i owego. Łapkę podgolili, Mirka płakała bardzo, bardziej niż przy dwóch wkluciach w psie ciałko. 

Waga przed gabinetem pokazała 10 kilo I 20 deko w pełnej uprzęży, czyli jest ok. Jak na 14, 15 lat, pies zdrowy jak koń, i galopuje jak koń, jedynie mocno przyglucha jest, ale cóż. 

Widziałyśmy w poczekalni prawdziwą psią biedę,  husky dwuletni, miał w szczenięctwie giardie, chudy jak szczapa, wyniszczony biegunkami, niesamowicie spokojny, grzeczny i przymilny. W planach jest uwolnienie go od fizycznych męczarni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz