bo i wolny od pracy, a i pogoda dopisala. Pochodzilysmy z Mirka po lakach, lasach, pagórkach. Tak sobie mysle, ze warto by mi bylo zamontowac sobie do smartfona Runastika i pochwalic sie na FB, gdzie wszedzie lazimy ;) o ile nie zapomne brac ze soba telefonu. Jakos nie lubie chodzic gdziekolwiek zaladowana, do ladunku nalezy juz tez telefon. Moje wyposazenie na psi spacer to 2 woreczki w razie czego na ulicy, pare cukierków psich, i chusteczka higieniczna dla mnie.
Wczoraj mielismy pare wsi dalej Swieto Kwitnacej Czeresni, odbywa sie ono corocznie, ale nie zawsze mam ten weekend wolny. W tym roku sie udalo i pojechalismy. Festyn odbywa sie w trzech wioskach nad Wezera, przy czym mnie interesuje najbardziej jedna, bo maja najwiekszy i najwygodniejszy plac w srodku wsi, i bezproblemowo mozna zaparkowac gdzies w poblizu auto. Dwie inne wioski niestety tego komfortu nie oferuja, i bylam w nich jeden jedyny raz, to juz z dziesiec lat temu, bo jeszcze z Jörgiem. W obu parkowalismy na poboczu przy rowie melioracyjnym jakis kilometr od wsi. Szkoda, bo te inne wioseczki tez ciekawosci oferuja, stara szkola, jarmarkt, stragany, przez jedna przejezdza woda statek. A takze przylatuje ekstra z Japonii Wisniowa Królewna, której towarzyszy tutejszy japonski ambasador. Sam festyn mial szczescie, bo deszcz padal jedynie wczesnym rankiem i juz wieczorem, do tego, co najwazniejsze, akurat kwitna czeresnie. Tak wiec narodu przy budach i straganach i przy roznach rozmaitych bylo co niemiara, bylo tez pare psów, z których Mirka oczywiscie najglosniejsza szczekaczke miala ;)
Wczoraj rano poszlam nawet do kosciola, a to z tego powodu, ze ostatni raz gral na organach hagen, kumpel mojego syna i czesty u nas gosc. Hagen skonczyl studiowac prawo i wyjezdza do Frankfurtu nad Menem, gdzie bedzie uczyl sie praktycznie. Niestety sam kosciól a raczej jego akustyka sa dla mnie fatalnym przezyciem, bo pomimo koncentracji i jak zwykle, wypróbowania wszystkich kanalów mojego procesora wiele nie rozumiem. Slysze, ale nie rozumiem slyszanego, czy inaczej opisujac, ze zdania wylapuje ze 2/3 slów, które nie zawsze potrafie poskladac w logiczna calosc. Bij zabij, ale ze wyczytano 10ta rocznice smierci meza sasiadki, naprawde nie uslyszalam. Dziwilam sie tylko, ze siedzieli wszyscy lawke przede mna i w komplecie, nawet Ruda, nowa przyjacólka sasiada, byla z nimi. Z kosciolem, znaczy z rada parafialna, z rada koscielna i samym dziekanatem w Hildesheimie od ponad roku dyskutuje na temat, aby zalozono indukcje, poniewaz nie ja sama mam problem sluchowy, grom ludzi nosi aparaty sluchowe (spoleczenstwo sie starzeje), i wiele ludzi ma problem ze zrozumieniem tego, co ktos mówi w mikrofon na ambonie czy przy oltarzu. Obecnie stosowane mikrofony i glosniki maja juz prawie 40 lat i dokladnie w takim stanie technicznym sa, przy czym mikrofon lubi sie odlaczac, przed tym swistajac mi w aparatach. W tygodniu przed Wielkanoca byl juz pracownik z firmy naglasniajacej, wymierzyl kosciól pod indukcje, przyslal propozycje- w sumie niedroga sprawa, i kosciól powinien sie wstydzic, gdy stwierdzi, ze za drogo niby. Bo kosciól zawsze biedny niby ;) oho, tutaj dyskutowalam z odpowiedzialnym w diecezji, akurat bylo to w czasie, gdy wyciszala sie sprawa limburskiego biskupa ;) Zobaczymy, co z tego wszystkiego wyjdzie, na poczatku maja rada koscielna ma zebranie tez na ten temat, wysylaja potem kosztorys do diecezji i czekamy. Ja wiem jedno i caly czas to wskazuje- od prawie 30 lat place niemaly podatek koscielny i nawet za niego powinni to zainstalowac, podejrzewam, ze starczyloby. A czego kanonik nie odwazy sie mi powiedziec, bo z tego bylaby haja na diecezje, ze jestem faktorem powodujacym koszty. Kosciól jest miejscem publicznym, jak urzad, kino, sala koncertowa, szkola, a te w ramach inkluzji i integracji coraz bardziej sa i powinny byc wyposazane w indukcje dla inwalidów usznych, i nie jest to nic innego, jak rampa dla osób jezdzacych na wózkach inwalidzkich.
Wczoraj mielismy pare wsi dalej Swieto Kwitnacej Czeresni, odbywa sie ono corocznie, ale nie zawsze mam ten weekend wolny. W tym roku sie udalo i pojechalismy. Festyn odbywa sie w trzech wioskach nad Wezera, przy czym mnie interesuje najbardziej jedna, bo maja najwiekszy i najwygodniejszy plac w srodku wsi, i bezproblemowo mozna zaparkowac gdzies w poblizu auto. Dwie inne wioski niestety tego komfortu nie oferuja, i bylam w nich jeden jedyny raz, to juz z dziesiec lat temu, bo jeszcze z Jörgiem. W obu parkowalismy na poboczu przy rowie melioracyjnym jakis kilometr od wsi. Szkoda, bo te inne wioseczki tez ciekawosci oferuja, stara szkola, jarmarkt, stragany, przez jedna przejezdza woda statek. A takze przylatuje ekstra z Japonii Wisniowa Królewna, której towarzyszy tutejszy japonski ambasador. Sam festyn mial szczescie, bo deszcz padal jedynie wczesnym rankiem i juz wieczorem, do tego, co najwazniejsze, akurat kwitna czeresnie. Tak wiec narodu przy budach i straganach i przy roznach rozmaitych bylo co niemiara, bylo tez pare psów, z których Mirka oczywiscie najglosniejsza szczekaczke miala ;)
Wczoraj rano poszlam nawet do kosciola, a to z tego powodu, ze ostatni raz gral na organach hagen, kumpel mojego syna i czesty u nas gosc. Hagen skonczyl studiowac prawo i wyjezdza do Frankfurtu nad Menem, gdzie bedzie uczyl sie praktycznie. Niestety sam kosciól a raczej jego akustyka sa dla mnie fatalnym przezyciem, bo pomimo koncentracji i jak zwykle, wypróbowania wszystkich kanalów mojego procesora wiele nie rozumiem. Slysze, ale nie rozumiem slyszanego, czy inaczej opisujac, ze zdania wylapuje ze 2/3 slów, które nie zawsze potrafie poskladac w logiczna calosc. Bij zabij, ale ze wyczytano 10ta rocznice smierci meza sasiadki, naprawde nie uslyszalam. Dziwilam sie tylko, ze siedzieli wszyscy lawke przede mna i w komplecie, nawet Ruda, nowa przyjacólka sasiada, byla z nimi. Z kosciolem, znaczy z rada parafialna, z rada koscielna i samym dziekanatem w Hildesheimie od ponad roku dyskutuje na temat, aby zalozono indukcje, poniewaz nie ja sama mam problem sluchowy, grom ludzi nosi aparaty sluchowe (spoleczenstwo sie starzeje), i wiele ludzi ma problem ze zrozumieniem tego, co ktos mówi w mikrofon na ambonie czy przy oltarzu. Obecnie stosowane mikrofony i glosniki maja juz prawie 40 lat i dokladnie w takim stanie technicznym sa, przy czym mikrofon lubi sie odlaczac, przed tym swistajac mi w aparatach. W tygodniu przed Wielkanoca byl juz pracownik z firmy naglasniajacej, wymierzyl kosciól pod indukcje, przyslal propozycje- w sumie niedroga sprawa, i kosciól powinien sie wstydzic, gdy stwierdzi, ze za drogo niby. Bo kosciól zawsze biedny niby ;) oho, tutaj dyskutowalam z odpowiedzialnym w diecezji, akurat bylo to w czasie, gdy wyciszala sie sprawa limburskiego biskupa ;) Zobaczymy, co z tego wszystkiego wyjdzie, na poczatku maja rada koscielna ma zebranie tez na ten temat, wysylaja potem kosztorys do diecezji i czekamy. Ja wiem jedno i caly czas to wskazuje- od prawie 30 lat place niemaly podatek koscielny i nawet za niego powinni to zainstalowac, podejrzewam, ze starczyloby. A czego kanonik nie odwazy sie mi powiedziec, bo z tego bylaby haja na diecezje, ze jestem faktorem powodujacym koszty. Kosciól jest miejscem publicznym, jak urzad, kino, sala koncertowa, szkola, a te w ramach inkluzji i integracji coraz bardziej sa i powinny byc wyposazane w indukcje dla inwalidów usznych, i nie jest to nic innego, jak rampa dla osób jezdzacych na wózkach inwalidzkich.
Przypuszczam, że w Polsce nikomu do głowy by nie przyszło oczekiwać takich udogodnień. BBM
OdpowiedzUsuńTakoze i Polska jest w Uni Europejskiej ;)
UsuńMoje oczekiwania to jedno, a ich spelnienie to innosc. Jak kosciól chce haji ze mna, moze chetnie ja miec ;)
Lucy, jak tak sobie Ciebie poczytam, to mi jest bardzo przykro, ze nasze społeczeństwo jest takie bierne i wycofane i nie dobija się o swoje.
OdpowiedzUsuńFakt, ze to dobijanie jest na 95% bezcelowe, ale może gdyby ludzie u nas mieli większe roszczenia to może kiedyś by się tych swoich roszczeń doczekali.