sobota, 28 listopada 2015

Pracowalam z tym Miki

co do którego mnie "ostrzezono", ze to szpieg z Zurychu. Mialam go gleboko w powazaniu, latal ze mna i za mna, jak podpalony. Po dziesiatej wymiekl i poszedl sie wody napic ;) ja napilam sie dopiero po jedenastej i zwrócilam mu na to uwage, ze do tej pory, to ja czasu na picie wody nie mialam, co oczywiscie jest tez samo w sobie niezle, bo w ten sposóbnie trace czasu na chodzenie do toalety. A juz ktos wyliczyl, ze codziennie sr... przez 10 minut w pracy, daje w ciagu roku caly tydzien dodatkowego urlopu ;)

Miki w sumie niezle sie trzymal, ale latanie do dzwonków wzdluz i w poprzek, niezle dalo mu popalic. Bo to robil i mial robic, aby poznac realia pracy na oddziale. Ja w tym czasie robilam co innego, i mu to tez naswietlalam. Ze w tym czasie, gdy on... to ja... wyliczalam: dokumentowalam, przygotowalam kolejne kroplówki, które czasami zawieszam co godzine u jakichkolwiek pacjentów, bo dzien byl operacyjny, wystawilam kolejne plus te na drugi dzien, posprzatalam pomieszczenie obok w sensie przepuszczenia przez zmywarke basenów, kaczek, róznych dzbanków i kubeczków na mocz czy inne wydzieliny, rozpakowalam reszte dostawy materialu jak pampersy, myjki, formularze itp. Mielismy tez jednego nowego pacjenta, mlody ale schizofrenik, czyli nielatwy w obsludze. Drugiego nowoprzyjecia odmówilam, proponujac inny oddzial, bo akurat byla 4 rano i my zaczynalismy kolejny bieg z pampersowaniem, obracaniem na boki, opróznianiem cewników, odczytywaniem drenazy, zastrzykami przeciwzakrzepowymi,  z dziesiecioma dzwonkami w miedzyczasie, a udokumentowac te reszte tez musialam przed godzina szósta.

Miki robil sobie czasami jakies notatki (o ile mial na to czas), poza tym, szybko stwierdzilam, ze musze na Mikiego baaardzo uwazac, bo ponoc w swoim czasie szkolony pielegniarz czy inny studiowany, ale jak mi wyrzucil worki po krwi, to juz wiedzialam, ze oczy to musze miec jeszcze i z tylu glowy i nawet w dupie, zeby szkód nienarobil. Bo wczoraj wieczorem jeszcze dwóch pacjentów dostawalo krew, kazdy po 2 koncentraty. Przy przetaczaniu krwi jest standartem co pólgodzinne mierzenie cisnienia krwi, tetna, temperatury, ewentualnie koloru moczu, jesli ma cewnik, ogólnego stanu pacjenta. Zawierzylam to Mikiemu, ale nie dal rady co pól godzny, zreszta ci pacjenci lezeli tez w róznych pokojach i dosyc od siebie oddaleni. Po przetoczeniu krwi worki po tej krwi sa jeszcze przez 72 godziny przechowywane, w razie jakichs pózniejszcych komplikacji, i absolutnie!!! nie wolno ich do smieci wyrzucac. Dobrze, ze na czas sie zorientowalam, bo produkcja smieci u nas jest calkiem calkiem, i byloby trudno po paru godzinach cokolwiek w wystawionych workach znalezc, trzeby by chyba policji kryminalnej i jakiegos Szarika do wywachania tych woreczków po krwi ;)

Przede wszystkim zwrócilam mu uwage na trasy i odleglosci, które ja pokonuje, i ze one kosztuja mase czasu, który ja mitreze na chodzenie/ bieganie. W tym czasi enie moge robic nic innego. Chodze z a do b przez c, czas leci, a czegos przez to nie zdaze na czas zrobic. I ze w VW w Wolfsburgu w latach 60tych jakis wtedy jeszcze nie tak wysoko studiowany menedzer juz odkryl, ze robotnicy na chodzenie traca mase czasu, bo hale sa ogromne, a samo pójscie do toalety tam i nazat do maszyny, kosztuje prawie kwadrans (bo toalety nie ma kazdy przy swojej maszynie), wiec wtedy juz zaprowadzono tam novum, rowery dla pracowników, bo sie szybciej nim dojedzie niz nogami gdziekolwiek dojdzie, a te rowery byly w tamtych czasach czyms naprawde niezwyklym, rower w pracy! Notabene, w klinice uniwersyteckiej w Getyndze, gdzie jestem pacjentka, duzo tez jezdzi sie rowerami, znaczy goncy, a materialy rozwozone sa jakby pociagiem z elektryczna ciuchcia. Czesto widzialam, jedzie pociag z kartonami kroplówek. Niestety mi nawet rower nic nie dalby, bo ja gdzies spieszac, cos tam w rekach niose, a nie wszystko daloby sie transportowac w koszyczku na kierownicy ;)

Podczas tego pracowania przekazalam mu takze wszystko, co sobie zaplanowalam powiedziec, nie w formie jeczenia, oj jak mi zle, tylko rzeczowo w sensie, sam widzi, co i jak jest. W pewnym momencie skoczyly mi sie baterie w CI, wiec musialam zmienic; Miki zaskoczony, ze ja w tym wszystkim jako inwalida funkcjonuje, jawolll, i nawet nie mam uregulowanej przerwy!

Z ta przerwa, inwalidztwem, to ja mam w planie po weekendzie dobrze posmrodzic. Trzeba mi siasc tylko i do blankietu o zagrozeniach w dyzurze dolaczyc od siebie cos od serca na ten temat. Zrobi sie!



4 komentarze:

  1. kobietawbarwachjesieni:
    Masz rację! Zadbaj o siebie! Zwróć uwagę pracodawcy na swoje problemy zdrowotne. Ja myślę, że trochę Ciebie i pewno wszystkich innych pracowników, wykorzystują w pracy.

    OdpowiedzUsuń
  2. A może by Waszego szefa tak ze dwa dni przegonić, żeby zobaczył, jak się pracuje na dyżurze?... ;( BBM

    OdpowiedzUsuń
  3. niemożliwe,aczkolwiek realne,tak niech wasz szef tak polata,

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba szybko wrócą dyżury w dwie osoby. Skoro z Mikim biegającym do dzwonków byłaś cały czas na biegu, to co będzie bez niego?

    OdpowiedzUsuń