poniedziałek, 20 czerwca 2016

Powracamy do normalnosci

W piatek Mirci usunieto klamerki.
W poczekalni miala jeszcze okazje sie popisac cierpieniem i cichym, przejmujacym skowytem. Jak ktos do niej zagadywal, oj co ci biedny piesku, pogryziony bylas, ojojoj, to robila mine wiecznie udreczonej, nos w dól, spojrzenie od dolu i cichutki skowyt. Normalnie biega w podskokach. Ale jak ktos zaluje, trzeba wyc.
Przy wyciaganiu klamerek oczywiscie kaganiec- Mirka ma malutki ryjek, kaganiec w rozmiarze XS, najmniejszy, jaki wet ma do zaproponowania, a i tak bezproblemowo da sobie rade go sciagnac. Klamerki na brzuszku musialy byc wyciagane w pozycji lezacej na plecach, ja ja trzymalam u góry, znaczy lapki, Ariane wyciaga te klamerki, Mirka, jako ze miala zabronione dotykac sie kaganca, patrzyla obrazonymi slepkami i postanowila tylnimi odnózami boksowac Ariane w brzuch. Taka z niej artystka.
Póki co, nosi jeszcze koszulki, bo ma pare strupków, które by sobie chetnie przejrzala zebami. Nie mozna jej jeszcze puscic na golo, bo od razu akcja "co ja tam wlasciwie mam, juz zawsze chcialam to dokladniej zbadac". Notabene ubrana Mirka gubi w domu sladowe ilosci siersci, tak wiec koszulka na stale bylaby niezla ;) oczywiscie zartuje :D

Tak wygladaja blizny dzisiaj rano:



Czyli goi sie idealnie, ale nie wolno za wczesnie odgryzc tych strupków zebami. Poza tym, Mirka znowu jak zawsze, biega, skacze, wierzga sie na pleckach, ciekawa wszystkiego, no i nie trzeba jej juz nosic po schodach w dól, widocznie przestalo jej sie stamtad ciagnac. Po schodach do góry zaczela chodzic po jakichs pieciu dniach, w dó byl problem.

Ten srebrny spray dezynfekujacy bardzo mi sie podoba, bo lekko podsusza i skleja rane, musze sie za takim rozejrzec dla nas ludzi w domu. Oczywiscie jest zabroniony w medycynie ludzkiej, nie mamy czegos takiego w uzytku w szpitalu z tego prostego powodu, nie wolno przemalowywac rany na inny kolor, aby zawsze mozna bylo dokladnie ja obejrzec lacznie z kolorem brzegów, i w ten sposób obserwowac, czy nie robi sie zapalenie. Kiedys, znaczy ponad 20 lat temu, mielismy taki czerwony srodek do pedzlowania ran, mercurochrom sie nazywal, tez ladnie sciagal i podsuszal rany, przez kolor zostal wycofany z uzytku, szkoda, bo byl naprawde swietny i mozna bylo nim wszystko pomalowac, i rany szyte, i otarcia, i pekniety rowek na tylku, i grzybice miedzy palcami stóp, dzialal na wszystko. A teraz wszystko bez koloru, dostepne do obejrzenia, nawet plaster na wenflonie musi byc przezroczysty, aby obserwowac miejsce wklucia.


W miedzyczasie wysluchalam do konca Glodowe Igrzyska, zaczelam sluchac o jelicie, i w tym czasie udziergalam na szybko, bo potrzebuje jeszcze w tym tygodniu na prezent mitenki:


Sa dla kolezanki z pracy, która odchodzi z koncem miesiaca, znalazla sobie cos innego, jej zdaniem mniej stresujacego. Konkretnie w pielegnacji domowej, znaczy bedzie jezdzic od pacjenta do pacjenta, to jej sie takie mitenki w zimie z pewnoscia do pracy przydadza.

Szaraczek, raglan od góry juz naprawde koncze, jestem na sciagaczu! 224 oczka to jest jednak dumna liczba, ale nie chcialam, zeby opinal mi tylka, no i bedzie troche dluzszy. 

4 komentarze:

  1. biedna Mircia, jeszcze musi poczekać trochę do pełnej formy, mitienki super, sweter idzie Ci sprawniej jak mi,jeszcze do pach nie doszłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mitenki śliczne a brzuch Mirki bardzo pięknie się goi. Lada dzień będzie jak nowa! Zdrówka dla niej zatem! :)) BBM

    OdpowiedzUsuń
  3. kobietawbarwachjesieni:
    Dużo zdrowia dla Ciebie i Mirci w te upalne dni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest takie powiedzenie "goi się jak na psie".
    Bardzo prawdziwe, co widać na zdjęciach.
    Czasem w kaftany chętnie poubierałabym moje koty co by sierści nie gubiły, szczególnie w te upały co były i co je znowu zapowiadają;).

    OdpowiedzUsuń