piątek, 17 listopada 2017

Pod koniec urlopu

Trzeci tydzien odpoczynku mija, od poniedzialku znowu do pracy. Hm, jakby mi jeszcze dolozyli ze 3 tygodnie, bezproblemowo bym posiedziala w domu. Do Bozego Narodzenia. Do konca karnawalu. Bezproblemowo.

Wczoraj dzwonil oddzialowy szef, juz myslalam, ze ktos tam na cos tam chora, i do pracy mnie na jeden dyzur... nie, przestawiaja znowu cos w programach komputerowych, i mus tego sie nauczyc, i to cale trzy godziny. Na 28 listopada termin zlapalam. To bedzie dlugi dzien. Rano przychodzi ta pracownica z kasy chorych/ pielegnacyjnej, do mojej mamy, na która zlozylismy podanie o przyznanie jej stopnia pielegnacyjnego z powodu postepujacej demencji. Mniej wiecej godzine maja te ogledziny trwac. Potem na godzine 13 na to szkolenie do pracy, 3 godziny. Znachy okolo wpól do piatej powinnam byc znowu w domu. A o 20 mamy kolacje oddzialowa, czyli "zabawe choinkowa", w wiose oddalonej ode mnie jakies 15 kilometrów. Ale tu Steffi podjela sie jazdy i ze mam sie z nia zabrac. Czyli moge tam porzadnie zapic ;) o ile jeszcze bede miala sile. Caly dzien na nogach plus nauka, to jak dla mnie, juz duzo, niestety coraz czesciej odczuwam typowe zmeczenie, badz sluchowe znuzenie, nic niezwyklego u gluchych, ale uciazliwe.

Dzisiaj wreszcie padl sasiedzki dab. Ogromne drzewo. Udalo sie w koncu doprowadzic sprawe do finalu. Dluga historia, Sasiad zmarl prawie 2 lata temu, w spadku pozostawiajac "piekny", ogromny, okolo 30- letni dab z calym dobrodziejstwem tego drzewa, czyli: liscie, które sa jak tektura i mozna je kompostowac calymi latami, badz odplatnie wywozic na wysypisko, cale wiadra zoledzi, które trzeba zbirac, bo inaczej dziesiatki i setki malych drzewek sie wykluwa na lace..





Ponczo na finiszu, ale jeszcze nie gotowe do konca.




Na ostatnim zdjeciu wzór, oczywiscie nie obylo sie bez mirciowego uwlosienia ;)

Jutro jade odwiedzic syna, w Oldenburgu.


4 komentarze:

  1. Rozumiem wszystkie uciążliwości,ale...jednak żal takiego wielkiego drzewa...

    OdpowiedzUsuń
  2. Idziesz jak burza z robótką,fajnie w domu no nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem głucha, ale taki dzień wykończył by mnie na dętkę. Za dużo wszystkiego. Wzór tego poncho jest wzorem mojej aktualnej skarpetki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze mówiąc ja też nie mam problemu z czasem wolnym. Wcale by mi pracy nie brakowało, gdybym nie pracowała:))))

    OdpowiedzUsuń