niedziela, 17 grudnia 2017

Bylam w Lüneburg

na jarmarku bozonarodzeniowym. W tym roku tam mnie ponioslo. W planie byl Osnabrück, ale niestety kolidowal z dyzurami, i wyszedl wlasnie Lüneburg.
Nie zaluje! Miasto jest piekne, zabytkowe, wspaniale utrzymane, tetniace zyciem, malo pustostanów. Stwierdzilam, ze jest tak bardzo duzo sklepów obuwniczych- nie dlatego, ze uwielbiam chodzic do takich sklapów i kupowac buty- i tutaj jestem minimalistka- po prostu taka ciekawostka. Jezeli juz, bardziej interesuja mnie kurtki (wiatro- i wodoszczelne, uklon w strone Mirki). Kurtek pare obejrzalam, ale zadna nie byla az tak, zeby ja kupic.
Jak tylko wysiadlam z autobusu, od razu wlazlam na sklep... wlóczkowy. Na marginesie, w samym centrum innego sklepu z wlóczkami nie spotkalam, pomijajac oczywiscie obligatoryjne stoisko w Karstadt, którego nie odwiedzilam.


Sklepik to równoczesnie kawiarnia dla dziewiarek, gdzie wspólnie pracuja nad swoimi projektami, wymieniajac sie doswiadczeniami, a wlascicielka oferuje tez rózne kursy i wykonanie prac. To akurat drogo sobie ceni. Za nauczenie dziergania raglanu od góry...


35 euro od lebka, oczywiscie cena bez materialu. Ogólnie robia tam rózne fajne rzeczy.


Ciekawe rozwiazanie zapiecia tej poduchy, chyba sobie odgapie (przy jakiejs okazji).

Ale wracajac do samego miasta. Nie bede kopiowac Wikipedii, ze Lüneburg to stare miasto, z budowlami jeszcze z 16 wieku, ceglany barok, palace przerobione na sady okregowe i inne urzedy, i tak dalej...


To jest czesc jarmarku przed ratuszem.

A tutaj pod kosciolem Swietego Jana, najstarszy kosciól w miescie, jeszcze z czasów Karolingów:


Zaraz niedaleko kosciola jest wieza wodna, na która tradycyjnie corocznie nakladany jest wieniec adwentowy, spektakularna akcja, która mialam okazje przypadkiem zobaczyc w telewizji:



Glówny plac w miescie, Am Sande, czyli przy piasku, na koncu którego to wlasnie placu ´lezy ten historyczny kosciól, prezentuje sie tez okazale.


W sumie spedzilam tam kilka bardzo milych godzin, i nie mialam uczucia strachu przed zamachami. Oczywiscie zapory byly- nawet zmieniono ruch autobusowy na czas adwentu.



Przygotowania swiatecznie na spokojnie, prezentów przybylo troszke, miedzy innymi wydziergalam skarpety:


I tyle na temat, szalu nie ma, zreszta nie jestem w tym temacie nadpobudliwa. Jakis drobiazg musi byc, to po prostu mam w planie, i sama nie oczekuje cudów, czy spelnienia jakichs niesamowitych marzen.

Do pracy ide w czwartek, do Wigilii wlacznie, pierwszy i drugi dzien Swiat mam miec wolne- zobaczymy, cz yna serio nede mogla zostac w domu. Nadgodzin mam sporo :/
A ostatni tydzien, to Dagmar oczywiscie grubo przesadzila, nie 20, lecz 10 ;) z czego u mnie 1- 2, boi trafilam na strone chirurgiczna, i zajmowalam sie pierdolkami w sensie co i raz kroplówki przeciwbólowe, pomiary i takie tam odczytywanie drenazy. Oczywiscie nie zabraklo wiekowej pacjentki, której w srodku nocy musialy byc podane dwa koncentraty krwi.. ale to kwestia organizacyjna, badz braku organizacji po "optymowaniu procesów".



6 komentarzy:

  1. W pierwszej chwili myślałam, że to wydziergana torba.
    A miasto robi wrażenie takiego uporządkowanego, dostojnego...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj już widziałam,trochę zmylił mnie tam ten róg plakatu czy kalendarza,jest to pomysł,fajną atrakcję miałaś,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ten rozplajdziony szczurzynka tez z włóczki :)?

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie bym się przespacerowała po takim jarmarku, może poczułabym choć trochę tzw. magię świąt.
    Bo jak na razie to tylko mogę siedzieć i ewentualnie pakować prezenty;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrych,spokojnych Świąt! Wszystkiego najlepszego!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Stolzer Preis za ten kursik 0_0

    OdpowiedzUsuń