czwartek, 22 marca 2018

Pojechalam wydac pieniadze

W zeszlym tygodniu, przy okazji kontroli mojego aparatu sluchowego, zamówilam sobie zatyczke do tego samego ucha, a która to mialam juz od jakiegos czasu w planie posiadac, dokladnie od rehabilitacji w Bad Nauheim, a to bedzie wkrótce 4 lata O_o
Chodzi tu bowiem o to, zeby to jeszcze slyszace ucho uszczelnic do prawie kompletnego nieslyszenia, i przez to intensywniej trenowac cwiczenie procesorem. Bo tutaj mi jeszcze sporo brakuje, pomimo, ze w sumie swietnie nim slysze, i prawie wszystko rozumiem, bo cos slyszec, a to zrozumiec, to sa dwie rózne sprawy.
Tak wiec trzeba cwiczyc. Do tej pory, a takze juz podczas rehabilitacji, uszczelnialam to ucho normalnym piankowym koreczkiem, wszedzie dostepnym, majac caly czas gdtzies z tylu glowy ten plan zrobienia sobie indywidualnego i dopasowanego, przez co bardziej wyciszajacego.
Ten koreczek jest robiony na indywidualne zamówienie, z odciskiem ucha i wejscia do niego, czyli podobnie jak u dentysty.
Wiele ludzi ma takie zatyczki, np przy chrapiacym partnerze, badz jako ochrone sluchu w pracy.
Mój koreczek dzisiaj w koncu dotarl do akustyka, wiec zapakowalam Mirke w auto, i pojechalysmy po to cudo.
Cena: 50 euro. Ale sa to dobrze zainwestowane pieniadze. Koreczek jest z miekkiego silikonu, bezbarwny, i im cieplejszy w uchu, tym szczelniejszy. Teraz akurat klikajac na klawiaturze, slysze ten odglos jedynie procesorem- a sciagajac procesor, nie slysze w sumie nic z tego klikania. Czyli cel cwiczen osiagniety.
Po akustyku poszlysmy z Mirka robic kupe w obcym miescie, co Mirka zawsze przyjmuje z radoscia- inne psy, inne zapachy- jak zwykle stwierdzilam, ze trawnik przed tamtejszym ratuszem usrany jest do granic mozliwosci, przy tym obok stoi automat z woreczkami, a kilkanascie metrów dalej, kosz na odpady. Mirka oczywiscie w takim nieczystym miejscu nie przykucnie, , ona tak juz ma, ze musi miec czysta trawe czy ziemie, wiec powedrowalysmy dalej na rynek, gdzie wypróznila sie pod niedawno wygacowanymi drzewami ;) oczywiscie akcja z usunieciem kupska, kosz byl kilka kroków dalej... ogólnie to koszy na smieci maja tam wiecej i gesciej niz u nas, a ta sama gmina. No i u nas nie ma darmowych woreczków na miescie.
Jak wiec i to juz mialysmy zalatwione, pojechalysmy z Mirka do weterynarza, bo wiosna zbliza sie jednak wielkimi krokami i nalezy mi Mirke odnowic biologicznie ;)
Czyli tabletka odrabaczajaca plus Bravecto na pchly i kleszcze. Jutro zrobimy akcje z odrobaczaniem, a zaraz po Wielkanocy bedzie lykac Bravecto.
Mirkowe koszty: 65 euro. I oczywiscie tez wazna i konieczna inwestycja.
W domu czekala na mnie pierwszy karta swiateczna, sama karta sliczna, a w srodku kwoka. Taka, jakie lubie, szydelkowa. Dziekuje, Fusilko :*


A tu wszystko na jednym obrazku ;)

Wczoraj bylam na dzierganiu w sklepie budowlanym, nadziergac sie nie nadziergalam, bo przede wszystkim zabralam ze soba nie te druty do tej welny, a mam w planie czapke; tak wiec dokupilam... welny skarpetkowej, pasujacej do drutów pieciu numer 3, i zaczelam sobie robic skarpetki, po to, zeby cos robic. W sumie wiecej sie dowiedzialam, niz narobilam, ale to tez jest cel gromadnego dziergania, drutowy urobek jest mniejszym celem ;)
A szczególnie, jezeli towarzystwo jest inne niz z domu kultury, to i o czym innym rozmawiamy. Po takim spedzie w sumie moge sobie odpuscic czytanie lokalnej gazety ;)
No nic, zaczete skarpety z 6- krotnej welny na razie odloze na bok i wkrótce dokoncze, bo akurat koncze, no prawie koncze, ten rozpinany raglan z bawelny, na lato.
Sprzytanie dzisiaj jako takie odpadlo, znaczy kolejne okna, bo od rana padal deszcz ze sniegiem, dopiero po poludniu sie przejasnilo. Odkurzylam jedynie piwnice, a przedtem, z racji wczesniejszej wywózki smieci, pomyszkowalam w szufladach i przede wszystkim w lekarstwach, i wyrzucilam co nieco do kubla.
Z pracy juz wczoraj do mnie sie dobijali, ale w zwiazku z kwietniem, czy dodatkowo moglabym jeszcze 3 dyzury. Powiedzialam je moge. Ale wyplacenie nadgodzin nie wchodzi w gre, ja chce je w domu odsiedziec, co na pewno bedzie juz mozliwe latem, gdy miesiace sa dlugie, i wtedy zamiast 15, 16 dyzurów w miesiacu, moge swobodnie pracowac 2x 7, bo nadgodzin mam sporo, nie wiem dokladnie ile, bo dlugo juz w pracy nie bylam, ale tak do 80 dobijalam ostatnio, czy nawet wiecej? Zobacze dokladnie w srode.
To tyle co na dzisiaj, ide jeszcz eprzejrzec kilka szuflad i mój zakamarek za sciana, bo troche miejsca w kuble na smieci jeszcze jest.

4 komentarze:

  1. Ale Cie wzielo! Masz zaciecie, a mnie sie nie chce. Moze jak w weekend bedzie brzydka pogoda (a ma byc wedlug prognoz), to wezme sie za szafe, a potem wyniose wory do kontenera. Ale jak bedzie ladnie, to znow polece z psem na pol dnia i nic w domu nie zrobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda wydaje sie calkiem do rzeczy, wiec t´raczej za te szafe sie nie zabierzesz :D

      Usuń
  2. Ech, wynoszę worek za workiem i nic nie ubywa. Tyle że w niedzielę poplotkuję na Szarotkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to chodzi. Podziergac mozesz sobie w pieleszach ;)

      Usuń