niedziela, 8 kwietnia 2018

Demencja cd. i o moim sluchu

W miescie powiatowym byly dzisiaj targi zdrowotne, male i kameralne. Jako, ze palnowany byl wyklad na temat srodków pomocniczych przy demencji, postanowilam tam pojechac i wysluchac, wychodzac z zalozenia, ze z pewnoscia czegos nowego sie dowiem.

Demencja przestala byc tutaj dawno tematem tabu, badz inaczej mówiac, jest jako temat dosyc obecna. A na wykladzie dowiedzialam sie o wielu formach pomocy, które maja na celu jak najdluzsza opieke nad chorym w jego domu, czyli znajomym otoczeniu. Formy zabezpieczenia drzwi poprzez kotary, czy pomalowanie w kolorze sciany, maty z dzwiekiem jako srodek zabezpieczajacy przed upadkiem, GPS czyli monitorowanie osoby z demencja, gdy jest niebezpieczenstwo, ze sie zagubi, waznosc kontrastów np przy zastawie, badz w urzadzaniu lazienki (nie wszystko biale), kolory dywanów (nie niebieskie), cuda cudenka. Dowiedzialam sie tez, ze demencja klienta musi byc przekazana ubezpieczycielowi od oc, jako, ze taka osoba nie odpowiada za nieumyslnie wyrzadzone szkody.

Rozmawialam tez z inna firma na temat opieki dziennej, która to oni oferuja od poniedzialku do piatku, od 8 rano do 5 po poludniu, ze sniadaniem, obiadem i kawa, czyli podwieczorkiem, w tym samym miescie powiatowym, oczywiscie z jazdami z i do domu. Byl tez dom pielegnacyjny, polozony ode mnie jakies 30 kilometrów, który oferuje fachowa opieke osób z demencja, wszystko tam jest podstosowane pod te specjalna chorobe- kiedys widzialam migawke na temat w lokalnej telewizji. Bo ja musze miec kilka opcji, w razie, gdyby zabraklo mojego ojca. Jedna z takich mozliwosci moze byc tez zmiana pracy w obrebie firmy, konkretnie do dziennej kliniki psychiatrycznej, której filiala ma byc otwierana jesienia tego roku. Czas pracy podobny jak w tej dziennej opiece- czyli czasy biurowe, weekendy i sweta wolne. Nie wiem, co i kiedy bedzie, ale mam juz jakiekolwiek rozeznanie.

Poza tym, spotkalam pana ze zwiazku inwalidów, z którym to juz raz mialam kontakt; pan starszy, inwalida, nie chodzi dobrze i ma lewa reke tez porazona, to po Heine- Medina w dziecinstwie, jak mial 2 lata. Jest juz wiele lat na emeryturze, kiedys pracowal w urzedzie pracy. Od dziecka ma status inwalidy. Ostatnio staral sie o srodki pomocnicze do lazienki, konkretnie trudno mu przychodzi kapanie sie, chcial aby kasa chorych sfinansowala mu takie krzeselko- podnosnik, i nici z tego, inwalidztwo nie jest honorowane, do tego trzeba stopnia pielegnacyjnego, czyli to, co ma moja mama. Ona z kolei mobilna, takich rzeczy jeszcz enie potrzebuje, ale jak juz w poprzednim poscie pisalam, juz moglibysmy takie krzeselko dla niej dostac, plus te doplate do przystosowania lazienki, czyli te 4 tysiace euro. A pan D póki co, nie ma szans, chociaz potrzebe. Takie to pokrecone.

Po wykladzie o pomocach przy demencji byl wyklad o burnoucie i depresji, z mojej firmy, konkretnie szpitala psychiatrycznego, i akurat oni naswietlali, zeby sie nie przepracowywac, a jakie obowiazki ma pracodawca w stosunku do pracownika, w celu utrzymania jego zdrowia... no cóz, wysluchalam, z pewnoscia kiedys wykorzystam, co sami glosza...

Trzeci z wykladów byl na temat powiazania sprawnosci psychicznej z dobrym sluchem, czyli sprzedawali aparaty sluchowe ;) fakt, sprawne zmysly sa niezwykle wazne, a sluch szczególnie, bo kto nie slyszy, niedoslyszy, ten sam sie izoluje, i zasusza mózg, ze tak sie wyraze- poprzez brak bodzców, kontaktów, rozgoryczenia. Jesli jest taka koniecznosc, trzeba nosic aparaty sluuchowe, i nie ma zmiluj. Problemem, który nie poruszono, jest dluga droga do optymalnego ustawienia tych aparatów, do czego starszym ludziom brakuje cierpliwosci i zrozumienia, jak to wszystko dziala.
Firma Oticon ma aktualnie na rynku supernowoczesny aparat, który jak radar wylapuje wszystko dookola nosiciela, czyli mozna równoczesnie slyszec i naprzeciwko, i z tylu, i dookola.



Wiecej wykladów na tematy rozmaite sluchac juz mi sie nie chcialo, bo i pogoda byla za piekna, aby spedzac czas tylko w hali, Mirka tez w domu czekala, w ogródku, na mnie, a ja na nia, wiec przeszlam sie jeszcze tylko po straganach, aszczególnie tych usznych, czyli sluchowych, bo chcialam, aby mi naswietlono dokladnie funkcje i sposób zmontowania Roger Pen- a. To jest taki "Dlugopis" z mikrofonem, który nap przy konferencjach wylapuje slowa mówione i przekazuje je bezposrednio do aparatu sluchowego badz procesora. I juz wiem, jak to sie "montuje". Proste jak budowa cepa.

Zdjecie ze strony firmy Med- El. Nad Pen- em dwa "odbiorniki", czyli to, co sie doczepia do aparatu sluchowego/ procesora, malutkie kosteczki. Adapter do procesora juz mam, do aparatu sluchowego trzeba by bylo przerobic kieszonke na baterie.

A i okazalo sie, ze Roger Pen to juz troche przezytek, i zademonstrowano mi to cudo: Roger Select.


To juz jest naprawde cacko, ma 8 mikrofonów (ten krazek), i mozna je sobie porzez przycisk dowolnie wybierac badz eliminowac, jak nie chce sie czyjejs gadki sluchac ;) jak widac w filmie, mozna podlaczyc do telewizora badz innego sprzetu, doczepic do czlowieka- i juz go sie rozumie w najwiekszym rejwachu- a koszty tego wszystkiego, to nawet nie 2 tysiace euro, jakby kasa chorych byla oporna do przejecia kosztów... Póki co, jest mi cos takiego wlasciwie niepotrzebne, konkretnie w pracy, bo ja pracuje na biegajaco, najczesciej sama, ale do biura, na konferencje, do kontaktu z klientem, to jest na pewno bardzo fajna sprawa. Póki co, jestem zadowolona z indukcji, maszynki do ogladania telewizora, petli do sluchania audiobooków, i czasami próbuje cala rozmowe telefoniczna poprowadzic przez procesor, czyli- i to nalezy zawsze i duzymi lierami pisac- nawet jak wszystkiego nie slysze, nie rozumiem, to wiele rozumiem, nadazam za rozmowa, i to GLUCHYM JAK PIEN UCHEM.

Zeby moje uszne przygody sie nie skonczyly w tej hali, to po wszystkim postanowilam po poludniu zajrzec jeszcz ena pchli targ, który odbywal sie w mojej miejscowosci. Niestety wjezdzajac na parkink krótko po trzeciej po poludniu stwirdzilam, ze handlarze wlasciwie juz pakuja (upal byl straszny, a oni zaczeli o 7 rano), i juz mialam nawracac i jechac z powrotem, gdy mignela mi pewna lysa glowa z dwoma procesorami, na prawym i lewym uchu zawieszonymi- toz to mój przelotny "uszny znajomy", którego widuje czasami w Kauflandzie w miescie gdzie pracuje, i on mnie pierwszy zagadal, ja nie mialam szans, bo byla wtedy zima i nosil czapke. Od tej pory poznajemy sie po uszach i procesorach. On tak kilka lat ode mnie starszy bedzie. Tym razem zakomunikowal mi, ze dostaje na dniach nowy procesor, on jest w firmie Cochlear, i tym nowym bedzie Nucleus 7, ze wszystkimi bajerami i tylko polaczenia do kierownicy auta nie ma ;) Ja mu opowiedzialam, skad wracam, i zeby sobie tego selecta wyguglowal, bo to fajny sprzet. I taka mam juz manie, ze tez podkresle, ze ten znajomy jest faktycznie KOMPLETNIE GLUCHY, i ze mna rozmawia, bo ma implanty i kazdego nowego dnia dziekuje za to cudo techniki, co ja tez czynie.

W domu odczekalysmy z Mirka troche wczesniego wieczoru, i poszlysmy sie przewietrzyc, Mirka kapala sie w trzech miejscach, spotkala kumpla o imieniu Purzel, który jest w niej niemozebnie zakochany, ona go tez bardzo lubi, i czesto mnie ciaga pod jego dom, czy przypadkiem nie jest na dworze. Dzisiaj byl.






A teraz jestem zmeczona tym dlugim dniem, do tego ponad godzine naswietlalam mamie, ze jestesmy w domu, we wlasciwym domu, i nie musimy do tego domu jechac, bo juz w nim jestesmy. Ona jakos w latach 70- tych wieczorem sie znalazla, w domu na podopolskiej wsi. Przy okazji stwierdzilam, ze nie rozróznia jezyka niemieckiego i polskiego, w sensie, mówi w obu- ja rozmawialam z nia na ten temat po polsku, a przedtem byla sasiadka Sigrid, z która rozmawiala po niemiecku, ale na pytanie, w jakim jezyku mówi Sigrid, nie umie powiedziec, jakos wszystko wsio rybka. A jesli juz tak bardzo chce wiedziec, to Sigrid nie mówi przeciez po niemiecku, bo jak niby. Ciekawiloby mnie, jak to dziala, ze zacieraja sie te granice jezykowe, a przestawianie sie z mowy na mowe jednak dziala, bez odczucia zmiany jezyka. Ciekawe, jak to odbywa sie u niej w glowie, czy musi sobie "tlumaczyc", czyli mysli po polsku, i zanim powie, przeklada to sobie na niemiecki, czy odbywa sie to niezauwazalnie dla niej? Tej tajemnicy chyba nie zbadamy.

Pozytywne w tym wszystkim bylo, ze daje rade uspokoic mojego ojca, bo on zamartwia sie, co by to bylo, gdyby nagle go zabrako, i z taka sytuacja nalezy realnie sie liczyc. Bo on jest czlowiekiem racjonalnie myslacym i sam mówi, gdybym ja nagle umarl, to ty masz pozamiatane, co ty z nia zrobisz, przeciez nie zostawisz jej samej w domu i pójdziesz do pracy. Opowiedzialam mu o tych wolnych dniach na zorganizowanie opieki, o calotygodniowej opiece dziennej, o mozliwosci zmiany pracy w czasach biurowych, zblizonych czy nawet tozsamych z godzinami opieki dziennej. Takze, ze jest te pól roku urlopu opiekunczego, no i dom opieki tez jako ewentualnosc, nie jakas odstawka, lecz fachowa opieka. Widze i czuje, ze jest spokojniejszy, a co bedzie, jak bedzie, kto pierwszy z brzegu- zycie pokaze. Jedno jest pewne- w razie razu, mama nie bedzie reanimowana.

Jutro ide z nia na kontrole krzepliwosci krwi, wybrac jedno lekarstwo, do piekarni, do banku z przelewami i odblokowac moja karte do bankomatu, ale to juz osobna historia... ;)

8 komentarzy:

  1. To dobrze, ze zdolalas uspokoic Tate, to dla niego na pewno niezwykle wazne, to poczucie zabezpieczenia ukochanej zony, gdyby wydarzylo sie cos zlego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest niezmiernie wazne, zeby i o takich soprawach rozmawiac, bo smierc nalezy do zycia, i nie da sie tego faktu przemilczec. Dla mnie bylo niespodzianka, ze tato sam zaczal temat, co bedzie, jak on by umarl; normalnie jest taki bardziej w sobie zamkniety i samotnie przezuwajacy problemy. A teraz tak wyszlo, przez te demencje mamy, ze sam do mnie z pytaniami przychodzi- co mi niesamowicie ulatwia sprawe. Bo jest jak jest- przeciez kazdemu byloby trudno podejsc do wlasnego ojca i zagadac w te slowa: sluchaj, a jakbys umarl, to ja mam taki czy inny plan co do tego czy owego, prawda?

      Usuń
  2. A wiesz, że ja dopiero teraz pomyślałam, aby Progeniturze wszystko powiedzieć o moim odejściu z tego świata. Natentychmiast wszystko pozałatwiałam, pokazałam, pouczyłam. Wprawdzie testamentu nie zrobiłam, bo twierdzą, że niepotrzebny, ale.... no właśnie, ale nigdy nie wiadomo, czy jeszcze nie zmienię zdania w tej kwestii! Nigdy nie wiadomo przecież co człowieka może nagle dopaść c`nie? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Fusilko, smierc nalezy do zycia, nie wiadomo, kto z kraju i kiedy, a takie uregulowanie spraw za zycia w momencie odejscia jednak ulatwia rodzinie podjecie pewnych decyzji badz po prostu robia to, co ich krewny wyraznie sobie zyczyl, taki automatyczny modus w zalobie ulatwia pierwsze momenty.

      Usuń
  3. Jak to, mama nie będzie reanimowana? Czy ja dobrze zrozumiałam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krystynko, to jest ten aspekt, i ja mówie: nie módlmy sie o unikniecie naglej i niespodziewanej smierci. Pewne przyslowie mówi: powinno sie odejsc w najpiekniejszym momencie. Moja mama od ponad 40 lat cierpi na nadcisnienie, które uczynilo pewne spustoszenia w jej organizmie. Do tego nalezy tez ta forma demencji- u niej konkretnie Morbus Binswanger, spowodowany wieloma mikrowylewami w mózgu. Drugie spustoszenie jest w jej sercu- ma kompletna arytmie i czasami migotanie przedsionków. 9 lat temu miala kardiowersje, ale wtedy tez ani sladu demencji (jeszcze). Dzisiaj przy jej stanie, nie dopuscilabym do ponownej kardiowersji, bo- zycie dla niej nie jest juz piekne, ona nie odejdzie w najpiekniejszym momencie, ten moment minal. Ona jest czasami przerazona swoja choroba (demencja), zagubiona, jest juz niewiele dróg, które pokonuje samodzielnie, czasami gubi sie nawet w domu, w którym mieszka od ponad 30 lat. Pytanie retoryczne- po co sztucznie przedluzac takie zycie? Aby wiecej zmordowac chorego czlowieka, i wszystkich tych, którzy sie nim zajmuja? Byc moze, czyta sie to cynicznie, ale wierz mi, ja takich sytuacji napatrzylam sie wystarczajaco duzo, i zawsze jestem za- pozostawieniem czlowieka w spokoju, daniu mu spokojnie umrzec. Szczesliwym zbiegiem okolicznosci, wiele lekarzy tak samo mysli, wiec nie ma problemu natury prawnej, ze ja nie bede chciala, a lekarz mnie podpusci w prokuraturze, po reanimacji z jakiegokolwiek powodu, renaimacji, która- nie zapominajmy- moze byc udana, ale fakt, który do niej doprowadzil, chwilowe niedotlenienie mózgu, poczynilo w nim jeszcze wieksze spustoszenie. I po co to komu, samemu dementnemu, jego rodzinie? Na oddziale mamy zawsze jakiegos pacjenta, gdzie rodzina nie zyczy sobie reanimacji, w razie przypadku.

      Usuń
  4. W tym coś jest co piszesz,tzn.z językiem jakim się operuje.Moja ciocia znała tylko niemiecki,potem dopiero opanowała polski a bardziej śląski.Jak przyszła choroba to do wszystkich zaczęła mówić po niemiecku,jak jej zwróciłam uwagę
    to cały czas odpowiadała że ona też musiała się uczyć polskiego(oczywiście po niemiecku)i to było do końca jej żywota.Druga historia to widziała w lustrze swoje odbicie ale traktowała je że to koleżanka z miejsca gdzie się urodziła -nazwała ją Medele,nawet nakrywała dla niej do stolu,dzieliła się ciastem,nalewała kawy czy herbaty.Dzieliła się wszystkim i czekała z obiadem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrz sie, jaka sprytna, skoro ona musiala, niech i inni tez musza ;)
      Jestem ciekawa, czy taki czlowiek jest w stanie zapomniec "nauczonego" jezyka, ale moja mama na razie nie, jest calkiem rozmowna po niemiecku.

      Usuń