sobota, 12 maja 2018

Podróz do Döstädning

To nie jest jakas miejscowosc gdzies w krajach skandynawskich, to (ponoc) nowy styl zycia...

Zacznijmy od tego, ze odkad wpadly mi w reke ksiazki...


... Mari Kondo, ja i tak porzadnicka, zaczelam jeszcze wieksza uwage zwracac na to wszystko, co mnie otacza, pytajac sie samej siebie, czy to jest mi potrzebne do szczescia czy w ogóle potrzebne.


"Któregos dnia zauwazysz, ze nie potrzebujesz 99%. Wezmiesz i wyrzucisz ten caly ciezar. Bo z malym bagazem latwiej sie podrózuje."

Oj fakt, ja od dawna podrózuje z malym bagazem, bo nie lubuie miec zawalonego pokoju hotelowego, i na Wegry starcza mi to, co sie miesci w podróznej jednej torbie, plus kosmetyczka nieco wieksza (bo kremy i inne smarowidla na cale cial), plus maly koszyk na podreczne pierdoly, czyli prowiant, picie i nawigator.

Ale powracajac do tematu, 2 tygodnie temu wpadl mi w oko ten artykul wlasnie:


Po Mari Kondo byla to oczywiscie woda na mój mlyn... "niestety" ;) nie jest jeszcze tak, ze zyje w otoczeniu, które bardziej wskazuje na dwutygodniowy pobyt w jakims hotelu, niz na mieszkanie w domu od ponad 30 lat, ale wierzcie mi mili ludzie, pracuje nad tym, gdy tylko znajde chwile czasu, badz wiecej tych chwil...

Oczywiscie gdy to pisze, spoglada na mnie smutnymi oczkami popsuty, bo z naderwana szyja, dondolino przywieziony prawie 20 lat temu z Wloch- bo taki fajny; dondolino to jest ten piesek z kiwajaca sie glowa, kiedys czesto napotykany za tylnymi szybami aut. Obok lezy kamien przywieziony z jakiejs góry w Harcu, ze skamieniala w nim mala muszelka, która jest dowodem, ze Morze Pólnocne kiedys siegalo naszych terenów.

Tak wiec pierdól róznych mam jeszcze wystarczajaco dookola siebie. Co juz i nieustannie robie, to redukcja ubran i ksiazek, jedynie polskich, tych jeszcze wtedy przywiezionych ze soba, nie tykam. Na dole u rodziców tez przejrzalam garderobe mamy, bezlitosnie wywalajac wszelkie rzeczy od 100 lat niemodne, badz niepasujace. Mama ma demencje, wiec i tak nie ma rozeznania, co i jak, wiec mozna powiedziec, ze ja to bezwstydnie wykorzystuje...

Bernd w swoim czasie zredukowal dobytek rodziców, gdy tylko zaczeli niedomagac i nie byli w stanie sami tego ogarnac. Tak wiec po smierci matki, która zmarla prawie 3 lata po jego ojcu, nie mial zbyt wiele balastu do wyrzucenia. Bo z reka na sercu- co pozostaje po zmarlych, wszystko mozna wyrzucic. Zatrzymuje sie jakies pamiatki, zdjecie, dokumenty, ale reszta? Ciuchów nikomu nie potrzeba, a mebli to ma sie tez zwykle tyle, ze nie czeka sie na smierc kogos, aby zgarnac jego sypialnie na przyklad...


"Nasz dobytek nie powinien byc dla innych ciezarem po naszej smierci." Swiete slowa.








Autorka ksiazki na ten temat podkresla, ze nalezy miec dom w takim stanie- i nawet w mlodym wieku- ze jakby dzisiaj sie umarlo, krewni mieli z tym wszystkim jak najmniej pracy. Hm, zdecydowanie przylaczeam sie do tego zdania.


Zebym ja mogla, jak bym chciala... ale jestem na poczatku podrózy do Döstädning, i nawet jesli moja podróz bedzie bardzo dluga, definitywnie kiedys tam dotre. Jesienia mam znowu 3- tygodniowy urlop, i wiele kamerlików do przetrzasniecia... ;)

Niestety jest tak, ze trafil mi sie syn, który uwielbia wszystko magazynowac, on z gatunku tych przydasiowatych, i z pewnoscia po babci tak ma ;) ale póki co, i chyba wogóle tak, jego starego pokoju nie tykam, zreszta jest to ostatni pokój w domu, na samym koncu, i praktycznie mozna go swietnie omijac.

Ide teraz z Mirka, która tez ma smyczy 5 sztuk, ale to nie jej wina ;)

Na alkoholikach bylo jak zwykle fajnie, i bardzo posunelam sie z tymi zóltymi skarpetkami ;)



18 komentarzy:

  1. Moje trzy dziewczyny beda mialy huk roboty po mojej smierci z odgruzowaniem mieszkania. Ale to ich problem, mnie bedzie wtedy juz wszystko jedno. Na razie za trudno mi rozstawac sie z moimi klamotami i pamiatkami, ze nie wspomne o ksiazkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dzisiaj robie post specjalnie dla Ciebie, a Ty nawet nie przyjdziesz przeczytac :(

      Usuń
    2. O! Bylam akurat :)
      Przychodze z poslizgiem, bom pracowala, raz normalnie, raz na alkoholikach, ale teraz 3 tygodnie sietego spokoju plus wyjazd do Viktora.

      Usuń
    3. Teoretycznie po smierci wszystko jedno, praktycznie tez, ale dyskomfort za zycia jakis jednak mam ;)

      Usuń
  2. Nie mam juz bibelotow... Musze poraz kolejny przebrac moje ciuchy a właściwie od 2 lat nie kupilam nic nowego. Chialabymsie ze wszystkim zmieścić wwwalizce. Zeby mnie nic nie ograniczalo. Od kiedyk mam kindle nie kupuje juz papierowych ksiazek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kindle to nastanie dopiero, jak przeczytam wszystkie zebrane papierowe ksiazki, ot taka kara. Bibeloty czyli durnostojki vel kurzolapacze tez mnie czesto drocza, no cóz.

      Usuń
  3. No - też się uśmiałam! Teoria jest super - gorzej z praktyką. Chyba najlepiej jest przeprowadzić ostre cięcie, ale nie wierzę, żeby samemu można było takiego cięcia dokonać.
    Na początek chyba nam wystarczyć musi świadomość, a tę mamy. Powolutku może dojrzejemy do cięcia w końcu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, teoria zawsze latwa do przyswojenia, a praktyka lezy i kwiczy, ale przynajmniej wiemy, ze moze byc inaczej ;) tez nie trace nadziei na ciecie...

      Usuń
  4. absolutnie się z Tobą zgadzam! też jestem na etapie redukowania dobytku, do czego kiedyś nie byłam zdolna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktos kiedys stwierdzil, ze im czlek starszym, tym mniej dobytku i pracy z tym zwiazanej powinien sobie czynic- po przemysleniu, zgadzam sie. Do redukcji trzeba dojsc samemu, nie da sie wymusic.

      Usuń
  5. Ja się bez żalu pozbywam tego, co mi już niepotrzebne. Ostatnio oddałam komuś kto wykorzysta całe moje hafciarskie wyposażenie: tkaniny, ramy, igły, nici i wiele kilo wełny do haftu. Ale czego naprawdę używam to trzymam. Nie jestem człowiekiem minimalizmu, wychowałam się w gospodarce niedoboru. Córce zostawię fundusze na czyszczenie domu po mnie, są tu już takie firmy. Firma będzie potrzebna, bo żaden człowiek bez sprzętu nie wyczyści naszej biblioteki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobne sprawy tez wydalam z domu, inni mieli radosc, a ja miejsce. Nie wiem, co mój syn kiedys zrobi z tymi pólkami polskich ksiazek z poprzedniego wieku jeszcze...-

      Usuń
  6. Wlasnie od tygodnia robie porzadki.... i nie z zamilowania, poprostu zginely mi wszystkie! druty i kabelki dodrutowe!!!!
    Nie mam pojecia, gdzie sie schowaly, wiec odgruzowuje szuflade po szufladzie, szafke po szafce...
    A moze je razem z jakims chlamem juz wyrzucilam? Moje sliczne drewniane KnitPro????? :( :( :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepsze od knit pro sa zingi, wiec jak nie znajdziesz, to masz pretekst ;) ale zylek fakt, szkoda.

      Usuń
  7. Anna Maria P. : Daj grabulę! Ja też lubię ciepły, przyjazny dom a nie przeciąg w pomieszczeniach. Rozumiem, że są ludzie optujący za minimalizmem, ale ja do nich nie należę i dobrze mi z tym.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, ciekawe stwierdzenie z tym "przeciagiem"... no cóz, ja i realny przeciag lubie, co rano marudzenie i szczekanie zebami, bo dyzurke i pomieszczenia boczne mam przez noc dokladnie przewietrzone ;) a na serio, byc moze jest i tak, ze ja lubie hulajacy wiatr, to moze i w domu szukam mu miejsca do hulania? A driugie serio, wszystko chce byc posprzatane, wytarte, przedtem umyte, pielegnowane... ja po prostu na takie sprawy mam malo czasu i ochoty, i dlatego redukuje rzeczy i prace dookola nich.

      Usuń
  8. Ja raz w roku wywalam wszystko z półek i sporo idzie won,niestety za rok znów się nazbiera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Acha, to u mnie to wolniej na nowo sie zbiera :D

      Usuń