ze po 30 latach pracy w zawodzie pielegniarskim, malo co jest w stanie jeszcze mnie zaskoczyc czy wstrzasnac?
A jednak. Wczoraj w nocy jedna z pacjentek choirurgicznych, Koriny pacjentka, bo ja jestem na internie, gdzie mam sytuacje opanowana, a nawet i apteke zamówiona na nadchodzacy wtorek- tak wiec ta pacjentka przyszla do szpitala we wtorek, ze zlamana szyjka kosci udowej. Biodro miala zoperowane w srode, ma eegancka krótka protezke, wiedzialam wczoraj w nocy w rentgenie, jak wiozlam ja na przeswietlenie. Owa pacjentka ma 79 lat i jest kompletnie psychiczna, demencja, schizofrenia, nie mam pojecia, byc moze to wszystko jeszcze nie do konca zdiagnozowane, bo pacjentka mieszka sama, i do tej pory sama sobie rade dawala, nawet wlosy ma ladnie zafarbowane. Czy ten wypadek dal jej do wiwatu, i juz w nocy przed operacja pokazala sporo, ile moze, byc moze i tak jest w sytuacji wyjatkowj. W kazdym raie, po operacji w srode lezala zwykle nieco w poprzek w lózku, ciagala za szlauchy, no ale tym nie tzrba sie zbytnio przejmowac, jak tak jest, jak te szlauchy wyciagnie, no to wyciagnie i juz, opatrunek i do widzenia. Noc na piatek byla bardzo spokojna, najczescej spala, i juz sobie myslalam- o, przeszla jej ta psychoza. W wczoraj w nocy, wpól do dwunastej dochodzilo, mniej wiecej ogarnelam sie z pilnymi czynnosciami u moich pacjentów, akurat zrobilam sobie kawe w senseo, zeby jeszcze odetchnac przed pólnocnym obracaniem na boki i pampersowaniem, bo kilku takich kandydatów mam, i widze katem oka, ze Korina zaglada do pokoju owej pacjentki, nieco sie wzdryga, odwraca sie i idzie dwa pokoje dalej do dzwonka, po czym stamtad wylatuje jak podsmalona, leci z powrotem do poprzedniego pokoju i zaczyna sie drzec jak opetana, Lucy chodz szybko! Lece szybko, Korina w oknie, jedna noga na zewnatrz, i wrzeszczy, ona wyszla przez okno, ona tam lazi po dachu! Faktycznie. Przed trzema pokojami znaczy pod oknami, mamy taki maly dach, plaski i zwirowany, to jes dobudówka rentgena. I ta pacjentka na tym dachu. Podeszla do okna tego pacjenta i mu zapukala w szybe. Szybko zadzwonilam do lekarza dyzurujacego, przy czym pokickaly mi sie numery i zadwonilam na interne, co bylo w sumie tez dobrze, bo Ekaterina przyleciala w try miga i tez wyskoczyla z tego okna, jest mloda, zgrabna i wysportowana (Korina ma dlugie nogi). Ekaterina zawolala mi z dworu, co mam przygotowac psychotropowego na opanowanie pacjentki, przy tym zadzwonilam do lekarza wlasciwego, czyli chirurga, który pomimo swoich gabarytów tez szybko byl na oddziele, ale wylezc przez okno nie umial juz, i sie pyta mnie, jak ona wylazla, bo przeciez nie idzie, i czy sa tu jakies... drzwi. W miedzyczasie Korina i Ekaterina doprowadzily pacjentke do jej okna, i jak ja teraz przeprowadzic przez to okno, pamietajmy, drugi dzien po implantacji, ale dalo sie, po prostu przez rame, Atze odbieral na krzeslo, i z krzesla na podloge, to jest szalone, to jest szalone, mruczal. Ano jest. Pacjentka chciala do Kauflandu...
Unieruchomilismy ja w lózku pasami i dodatkowo "kajdanki" na rece, dzisiaj sedzia grodzki potwierdz "zaaresztowanie". Potem pojechalam z nia do rentgena, z biodrem wszystko ok, chodzi na tej nodze jak ta lala. A jeszcze bardziej potem poobracalismy na drugie boki naszych pacjentów, wszyscy dostali nowe majtki, i reszta nocy przebiefgla spokojnie. Przerwe i kawe mialam dopiero przed wpól do drugiej.
Oesu, ale sie udalo, takze dzieki temu pacjentowi dwa pokoje dalej, ze od razu alarmowal, za jego oknem dach sie konczy, jak pierdyknela by w dól dwa pietra, byla by i Kripo, i potem po sadach by ,nie i Korine ciagali...
Obrazek pogladowy, tak wygladaja nasze okna. Dolna czesc jest nieotwieralna, a ta otwieralna ma dolny kant na wysokosci prawie mojego ramienia.
A jednak. Wczoraj w nocy jedna z pacjentek choirurgicznych, Koriny pacjentka, bo ja jestem na internie, gdzie mam sytuacje opanowana, a nawet i apteke zamówiona na nadchodzacy wtorek- tak wiec ta pacjentka przyszla do szpitala we wtorek, ze zlamana szyjka kosci udowej. Biodro miala zoperowane w srode, ma eegancka krótka protezke, wiedzialam wczoraj w nocy w rentgenie, jak wiozlam ja na przeswietlenie. Owa pacjentka ma 79 lat i jest kompletnie psychiczna, demencja, schizofrenia, nie mam pojecia, byc moze to wszystko jeszcze nie do konca zdiagnozowane, bo pacjentka mieszka sama, i do tej pory sama sobie rade dawala, nawet wlosy ma ladnie zafarbowane. Czy ten wypadek dal jej do wiwatu, i juz w nocy przed operacja pokazala sporo, ile moze, byc moze i tak jest w sytuacji wyjatkowj. W kazdym raie, po operacji w srode lezala zwykle nieco w poprzek w lózku, ciagala za szlauchy, no ale tym nie tzrba sie zbytnio przejmowac, jak tak jest, jak te szlauchy wyciagnie, no to wyciagnie i juz, opatrunek i do widzenia. Noc na piatek byla bardzo spokojna, najczescej spala, i juz sobie myslalam- o, przeszla jej ta psychoza. W wczoraj w nocy, wpól do dwunastej dochodzilo, mniej wiecej ogarnelam sie z pilnymi czynnosciami u moich pacjentów, akurat zrobilam sobie kawe w senseo, zeby jeszcze odetchnac przed pólnocnym obracaniem na boki i pampersowaniem, bo kilku takich kandydatów mam, i widze katem oka, ze Korina zaglada do pokoju owej pacjentki, nieco sie wzdryga, odwraca sie i idzie dwa pokoje dalej do dzwonka, po czym stamtad wylatuje jak podsmalona, leci z powrotem do poprzedniego pokoju i zaczyna sie drzec jak opetana, Lucy chodz szybko! Lece szybko, Korina w oknie, jedna noga na zewnatrz, i wrzeszczy, ona wyszla przez okno, ona tam lazi po dachu! Faktycznie. Przed trzema pokojami znaczy pod oknami, mamy taki maly dach, plaski i zwirowany, to jes dobudówka rentgena. I ta pacjentka na tym dachu. Podeszla do okna tego pacjenta i mu zapukala w szybe. Szybko zadzwonilam do lekarza dyzurujacego, przy czym pokickaly mi sie numery i zadwonilam na interne, co bylo w sumie tez dobrze, bo Ekaterina przyleciala w try miga i tez wyskoczyla z tego okna, jest mloda, zgrabna i wysportowana (Korina ma dlugie nogi). Ekaterina zawolala mi z dworu, co mam przygotowac psychotropowego na opanowanie pacjentki, przy tym zadzwonilam do lekarza wlasciwego, czyli chirurga, który pomimo swoich gabarytów tez szybko byl na oddziele, ale wylezc przez okno nie umial juz, i sie pyta mnie, jak ona wylazla, bo przeciez nie idzie, i czy sa tu jakies... drzwi. W miedzyczasie Korina i Ekaterina doprowadzily pacjentke do jej okna, i jak ja teraz przeprowadzic przez to okno, pamietajmy, drugi dzien po implantacji, ale dalo sie, po prostu przez rame, Atze odbieral na krzeslo, i z krzesla na podloge, to jest szalone, to jest szalone, mruczal. Ano jest. Pacjentka chciala do Kauflandu...
Unieruchomilismy ja w lózku pasami i dodatkowo "kajdanki" na rece, dzisiaj sedzia grodzki potwierdz "zaaresztowanie". Potem pojechalam z nia do rentgena, z biodrem wszystko ok, chodzi na tej nodze jak ta lala. A jeszcze bardziej potem poobracalismy na drugie boki naszych pacjentów, wszyscy dostali nowe majtki, i reszta nocy przebiefgla spokojnie. Przerwe i kawe mialam dopiero przed wpól do drugiej.
Oesu, ale sie udalo, takze dzieki temu pacjentowi dwa pokoje dalej, ze od razu alarmowal, za jego oknem dach sie konczy, jak pierdyknela by w dól dwa pietra, byla by i Kripo, i potem po sadach by ,nie i Korine ciagali...
Obrazek pogladowy, tak wygladaja nasze okna. Dolna czesc jest nieotwieralna, a ta otwieralna ma dolny kant na wysokosci prawie mojego ramienia.
Wniosek z tego jeden: macie znakomitych chirurgow ortopedycznych. Drugi wniosek: dlaczego te okna sa otwieralne i nie poblokowane? Kiedy ja lezalam w szpitalu, okna na sali mozna bylo jedynie kipnac, ale otworzyc juz nie.
OdpowiedzUsuńOrtopedzi to fakt, sa swietni.
UsuńOkna sa otwieralne od 1964 roku, tami styl. Jednie kilka mozna zamknac na klucz, dlaczego nie wiem. Plus w tym wszystkim- policja zwykle pewnych delikwentów zabiera ze soba, rzadko ale sie zdarzalo.
Takie nocne sensacje muszą Wami nieźle wstrząsnąć, bo przyzwyczaić to się chyba nie da. No i jeszcze ta ewentualna odpowiedzialność karną... eh!
OdpowiedzUsuńZielonapirania
Z pr4okuratura bylyby niezle przeboje, gdyby stala sie tragedia, za która w sumie nic nie moglybysmy.
UsuńI ta za przeproszeniem staruszka po operacji biodrA wyszla przez to wysokie okno?
OdpowiedzUsuńO matko i córko...
OdpowiedzUsuńO tak, i wszystie znaki na niebie i na ziemi. Zawsze mówie, ze pacjenci sa nieobliczalni, a szczególnie w pooeracyjnym delirium.
UsuńTego nie moge sobie nawet wyobrazic! Ona musiala przeciez po przelezieniu spasc na ten dach, albo co? Horror!! No i widze jak frunie z dachu....
OdpowiedzUsuńU nas juz kilku frunelo, niestety. Jedna wyskoczyla z trzeciego pietra, a ze budynek pod górke budowany, to jakby z szóstego. Nie miala szans. Kolezanka Ortrud, która byla jedna z pierwszych na dole, po tym dwa tygodnie sie jakala.
UsuńCzyta się jak horror! A przeżyć coś takiego? Niewyobrażalne! Musicie mieć nerwy ze stali!! :((
OdpowiedzUsuńNiby mamy, jeden lepsze, drugi gorsze te nerwy, niektórzy zaczynaja sie potem jakac jak wyzej. A stereoptypem jest i tak, ze pielegniarki to ino siedza i kawe pija na dyzurze.
UsuńJa sie przyłączam do tych wszystkich komentarzy powyżej - ale jeszcze jedna róznica rzuca sie w oczy - w Polsce niespokojnych pacjentów krepuje sie bez pytania o zgode rodziny a co dopiero sędziego grodzkiego.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA tego wlasnie nie wolno w Niemczech, bo to jest rabowanie mu wolnosci! Na skrepowanie MUSI byc zgoda sedziego. Uzyskac ja mozna w sumie natychmiastowo poprzez faks, gdyz jeden sedzia ma dyzur zawsze, jest to obsadzone 24 na dobe. W przypadku pacjentów, którzy zagrrazaja sobie badz innym, decyzje na szybko wydaje lekarz, który to tez dokumentuje na formularzu, i obowiazkiem lekarza jest tez dopelnienie formalnosci w sadzie.
UsuńLatem, jak bylam na treningu deeskalacyjnym, któr yprowadzili dwaj koledzy z zamknietej psychiatrii, opowiedzieli oni nam, ze maja zezwolenie sadu na krepowanie pacjentów w trazie naglej potrzeby, obarczone jest to pozwolenie jednak okienkami czasowymi. Krótko po tym ustawa sie zmienila, po wyroku sadu, gdy jeden pacjent z jakiejs psychiatrii zaskarzyl szpital o ograniczenie wolnosci bez nakazu, i sad przyznal mu racje.
Ja nawet nie moge sama z siebie podniesc te boczne barierki w lózku, zamykajac je w ten sposób, czyli na wszelki wypadek. Na to musi wydac zgode pacjent badz jego opiekun prawny. Niby nikt nie chodzi i nie sprawdza notorycznie na oddziale, ale ostatnio faktycznie byli, i niewiennie sie spytali, czy sa podciagane barierki na geriatrii. I na to mamy formularz, który podpisuje pacjent.
Pielegniarstwo to wiele papierków do wypisania i podpisania, a i tak, jak juz lata temu powiedziala owa kolezanka Ortrud, jedna noga zawsze stoimy w wiezieniu. I to nie jest tak o sobie powiedziane.
Pacjenci wymagajacy krepowania, nawet takiego "niewinnego" na wózku inwalidzkim, aby z niego nie wypadli (mamy takiego pacjenta z niekontrolowanymi ruchami przy Chorea Huntington) czy na noc potrzebujacy barierki, maja na to wyrok sadu, który jest co jakis czas rewidowany.
Lucy,czytając te rozmaite przypadki w szpitalu to można by książkę napisać,chociaz mój tato zawiózł dawno wujka kiedyś do Zakopanego do sanatorium a ten następnym pociągiem wrócił do domu w piżamie (w niebieskie paski bo takie kiedyś były)a ciotka widząc w nocy takie monstrum mało zawału nie dostała i było po leczeniu.Mój mąż na Oiomie też był przywiązany bo się rzucał,jak mieliśmy 1 godz.odwiedzin to go odwiązywali ,długo miał takie rany na nogach.
OdpowiedzUsuńTo niezauwzanie, ze cos jest nie tak, i czlowiek jakos nie pasuje do miejsca, jednak czesto sie zdarza, smutne to.
UsuńMatko kochana! To horror nie praca. Często macie takie nagłe nocne akcje?
OdpowiedzUsuńTakie na szczescie rzadko, raz na kilka lat ktos wyskakuje z okna i sie zabija. Normalnie mamy normalny stres.
Usuńja już dawno przyuważyłam, że nerwy to Ty masz ekstraordynaryjne. a swoją drogą ciekawe, że mocno starsza pani po operacji uda okazała się sprawniejsza fizycznie od pana chirurga:)
OdpowiedzUsuńz podziwem czytam o prawach pacjenta w Niemczech, tak ja wcześniej o "prawie jazdy" na psa. my to jednak sto lat za Murzynami jesteśmy...
Jakos mi sie te nerwy wyrobily w tych wielu latach (podad 30 lat pielegniarstwa), ale amatorka mocnych wrazen reczej nie bede ;)
UsuńPani byla wlasnie nie zgrzybiala staruszka, a zwinna dupa, ze tak sie wyraze, a Atze ma 55 lat, nieco nadwagi, jest po zawale i ma dwa stenty, to nie jest taki szybki.
To prawo jazdy na psa zafascynowalo Cie juz wtedy ;))
Z wędrówki na dach pacjentki pooperacyjnej wynika taki wniosek, że wszelkie działania, lub brak działań, dzieją się w głowie, a ciało słucha rozumu.
OdpowiedzUsuńps. trochę o "wyczynach" niektórych pacjentów wiem od synowej, czasem to aż się wierzyć nie chce;).
Dokladnie, glowa kieruje, cialo robi. Pani postanowila isc do Kauflandu.
UsuńKiedys czytalam takie blogi, polski i niemeicki, o prawdziwych przypadkach w szpitalu, normalnie nie do uwierzenia, ale ja wierze, bo bywam przy takich.
Moja babcia po udarze też miała talent do akrobacji, szczególnie po mieszance leków uspokajająco- nasennych i cukrzycowych.Potrafiła np.sparaliżowana wyślizgnąć się z łóżka takiego jak w szpitalu między barierkami, osłaniającymi boki, żeby nie spadła... Cuda potrafiła zrobić.
OdpowiedzUsuńTak, gdy pacjent popada w delisrium, jest noiesamowity, i pierwsza klasa akrobata. Ale widac los czasami czuwa nad taka biedna glowa.
Usuń