środa, 6 marca 2019

Jakis czas temu,

chyba w zeszlym roku, Dolna Saksonia, Niemcami i srodowiskami inwalidów sluchowych, ze tak to okresle, sama sie do nich zaliczajac, poruszyla historia malego chlopca z regionu Harz.
Maluch jest gluchy. Jedno z rodziców jest tez kompletnie gluche, a drugie niewiele slyszy przy pomocy aparatów sluchowych, i tak sobie komunikuja w jezyku migowym, i wiecej im do szczescia nie potrzeba, podobno.
Jak im sie urodzilo gluche dziecko, co wiadomo od poczatku, wszystkie noworodki sa badane w tym kierunku i bardzo dobrze- przyjeli to jak cos zupelnie naturalnego, i w pewnym momencie maluch tez zaczal migac.
W wieku okolo dwóch lat, pediatra przy badaniu okresowym stwirdzil, ze przeciez jest mozliwosc implantowania dziecka, aby umozliwic mu slyszace zycie.
Rodzice zdecydowanie sprzeciwili sie implantacji, gdyz nie maja o niej dobrego zdania, nie uwazaja za konieczne, sa szczesliwi jacy sa, sluchu do zycia im nie trzeba.
Klinika zwrócila sie o pomoc i mediacje do Jugendamtu.
Nie, dziecka im nie zabrali ;) ani praw rodzicielskich, ani nic im nie ograniczyli w tym kierunku.
Po prostu oddano sprawe do sadu, i ostatnio byl wyrok: dziecko nie musi, nie moze byc implantowane przeciw woli rodziców.
Sedzia w wyroku stwierdzil tez, ze oboje rodziców, jak i dziecko, sprawiaja zadowolonych z zycia, jakie prowadza, nikt nie cierpi z powodu gluchoty.
Musze przyznac, ze przeczytalam to z mieszanymi uczuciami.
https://www.kestner.de/n/verschiedenes/presse/2019/Amtsgericht-Goslar_Beschluss_Kindeswohlgefaehrdung.htm
Jakby to bylo moje dziecko, z mety bym implantowala, jak najwczesniej.
Nie raz wspominalam o chlopcu z mojego sasiedztwa, rocznik 2013, który urodzil sie prawie gluchy, i jako roczniak byl po kolei implantowany na obie strony. Teraz, w wieku 6 lat, idzie do szkoly, normalnej szkoly podstawowej u nas w miasteczku.
Mika slyszy, bo slicznie mówi, nie sepleni, nie belkocze, jego mowa jest calkowicie naturalna mowa malego chlopca, co oznaczy tyle, ze jego implanty smigaja jak ta lala. Rozmawia ze swoja mama idac wzdluz ulicy ze sporym ruchem samochodowym, a to jest juz wyzsza szkola jazdy, slyszec w halasie i rozumiec powiedziane.
Rodzice Miki sa normalnie slyszacy, dlaczego on urodzil sie prawie gluchy, nie wiadomo.
Mika ma swiat przed soba, jest z pewnoscia kilka zawodów, które nie wchodza u niego w gre, ale cala masa jak najbardziej.
Malemu chlopcu z Harzu rodzice zamkneli swiat, zamkneli go w swoim stylu zycia, nie dali mu tego swiata poznac, ze swiat to takze akustyka. Teraz z pewnoscia jest szczesliwy, na pewno nie raz im to wymigal, ale... w sumie go unieszczeslliwiaja. Ile traci juz w samym rozwoju, nie bedzie mógl chodzic do normalnej szkoly, nie ma sie co czarowac. Niby jest w Niemczech inkluzja, teoretycznie kazdy rodzic ma prawo wyslac swoje niesprawne dziecko, czy to niewidome, czy gluche, czy z trysomia, do "normalnej" szkoly, pytam sie jednak, po co wlasciwie? Mordega i dla dziecka, i dla nauczycieli, i ogólnie zafajdana sytuacja, w której nikt nie bedzie szczesliwy, bo teoretycznie dziecku przysluguje w takiej szkole ekstra nauczyciel, a praktycznie tego nauczyciela notorycznie brakuje, bo tak jest.
Szkoda mi tego malucha, bo ja znam swiat slyszacy i gluchy, i wiem, co sie przy gluchocie traci...

13 komentarzy:

  1. Też nie bardzo rozumiem tych rodziców.
    To, ze oni żyją w swojej ciszy i jest im z tym dobrze, to nie znaczy, ze ich dziecko też będzie szczęśliwe.
    Jak można było nie skorzystać z takiej życiowej szansy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Srodowisko gluchych jest specyficzne, mam na mysli tych gluchych, którzy posluguja sie jedynie mowa migana. Troche ciezkie do zrozumienia, ale oni naprawde obawiaja sie upadku swojej "kultury" i smierci swojej mowy. Tacy ludzie nigdy nie daja sie implantowac, i maja o CI po prostu zle zdanie.

      Usuń
    2. To tak, jakbym straciła nogę i nie chciała protezy. No wiem, nie ten poziom straty, ale powiedzmy. Walczyłabym o tę protezę, a co dopiero o słuch dla dziecka...! Nie pojmuję tych rodziców.

      Usuń
    3. Piranio, ale ani oni, znaczy rodzice, ani dziecko, nie slysza, wiec nie wiedza, co traca. Dla nich zycie bez dzwieków jest kompletnie normalne, innego nie znaja. Ja i wiele innych ludzi, wiemy, co tracimy, bo znamy badz znalismy zycie ze sluchem. To jest ta róznica.

      Usuń
    4. Inaczej mówiac, nie mozna tesknic za czyms, czego sie nie zna.

      Usuń
  2. Slyszalam cos na ten temat w radiu i tez mam mieszane uczucia. Za drobniejsze przewinienia Jugendamt zabiera rodzicom dzieci albo ogranicza opieke, a w tym przypadku sad rodzinny godzi sie bezczynnie na gorsze zycie dla dzieciaka. Nie rozumiem i nawet nie usiluje zrozumiec, bo za urzedami w Niemczech i tak nie trafisz. Przeciez dziecko moze w domu migac z rodzicami, wiec dlaczego odmawiaja mu szansy na tzw. normalne zycie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sad stwierdzil, ze jak wszyscy inni rodzice, owi maja prawo wychowywac dziecko wedle swoich wyobrazen, a szczególnie, gdy dziecku nie dzieje sie krzywda. "Rodzice, i dziecko, sprawiaja wrazenie szczesliwych". Rodzice nie byli by tez w stanie sami zajac sie edukacja poimplantacyjna dziecka. Co to znaczy? Tyle, ze sama implantacja to dopiero kamien wegielny. Trzeba dalej rozbudowac, cwiczyc. Jako, ze rodzice uzywaja tylk omowy miganej, nie dostarcza dziecku bodzców akustycznych, nie sa w stanie je wspierac w nauce sluchu. Praktycznie dziecko musialoby spedzac gros czasu poza domem, u "mówiacych i slyszacych opiekunów", czyli oznaczaloby to odebranie dziecka z rodziny na caly dzien. Faktem jest bowiem, ze kasa chorych nie zaplacila by za calodniowego opiekuna, wspierajacego rodzine i to dziecko, aby ono nauczylo sie mowy, a przedtem slyszec. Rodzice nie byliby tez w stanie wspólpracowac z klinika, odpowiadac na pytania, porównywac itp., poprzez wlasna niepelnosprawnosc sluchowa, ale równoczesnie ta niepelnosprawnosc nie moze ich dyskwalifikowac jako rodziców. To jest bardzo skomplikowana sytuacja, i w sumie sedzia nie mógl inaczej ros´zstrzygnac, jak rozstrzygnal.

      Usuń
  3. Mialam klientke, ktorej corka urodzila sie glucha, ona i maz nie maja zadnych tego typu problemow, ot po prostu tak sie stalo i chyba nie ma na to wytlumaczenia.
    Nie pamietam w jakim wieku miala wszczepiony aparat, ale wiem, ze od poczatku chodzila do normalnych szkol. Tylko w pierwszy rok zaczela w szkole dla gluchoniemych ale szybko za porada nauczyciela przeszla do normalnej szkoly.
    Pamietam jak sie urodzila, pamietam jak ojciec nie mogl sobie z tym poradzic i mial wielki problem z zaakceptowaniem. Pamietam jak Stephanie rzucila meza na gleboka wode zostawiajac go na weekend samego z 8 miesieczna corka, ktora juz w tym czasie porozumiewala sie z matka jezykiem migowym. Dzieci szybciej opanowuja jezyk migowy niz normalny mowiony, Stephanie jak tylko sie okazalo, ze Chloe jest glucha natychmiast zaczela nauke, a maz odmawial, bo przeciez "to niemozliwe zeby jego corka byla glucha".
    Dzis Chloe jest juz na drugim roku studiow, radzi sobie doskonale wsrod normalnych studentow i co smieszniejsze, jest doskonala w kilku dziedzinach sportu. Oczywiscie, ze jest jej trudniej niz normalnym studentom, ale ona sama twierdzi, ze dla niej to motywacja i wyzwanie zeby pokonac wszystkie przeszkody zyciowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzice slyszacy maja kompletnie inne podejscie do problemu, niz wlasnie glusi, jak wspomnialam juz o malym Mice z sasiedztwa. Glusi celebruja swoja gluchote, swój jezyk migowy, swoja kulture. Slyszacy wiedza, co sie traci, nie slyszac, i dlatego z biegu poddaja gluche dziecko transplantacji.

      Usuń
  4. Rozum podpowiada, że wszystkie zmysły są bardzo ważne, ale chyba trudno do końca zrozumieć sposób myślenia takiego czy innego człowieka, nie będąc w jego skórze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, zawsze oceniamy ze swojego punktu widzenia. Taka ludzka slabostka.

      Usuń
  5. Szkoda dziecka,u mnie w klatce są 2 małżeństwa gluchoniemych,rodzice i syn z synową.Synowa ma aparat i coś tam mówi,chłopczyk tez ma aparat i tez coś mówi a córeczka tez.Jednak nauka ma sporo do zrobienia.Rodzice starszych z naszego bloku normalnie mówią i słyszą,mieli 3 córki z tego 2 głuchonieme, jedna właśnie z nich mieszka u nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy nigdy nie brali pod uwage implantatów?
      Tak na marginesie, poruszajac sie w srodowisku gluchych- niedoslyszacych- implantowanych, znalazlam kiedys w necie troche inne zdjecie rodzinne, tak go nazwala ta rodzina. Matka, ojciec, dwoje dzieci. Jednakze nie oni byli na zdjeciu, lecz... 8 procesorów ;)

      Usuń