To ta wieksza na kolanach swojej mamy. Okej, nie tylko ona, inne cztery kuzynki i dwóch kuzynów tez nimi byli, znaczy moim kuzynostwem. Ale ona byla szczególna.
Siedmioro dzieci, bieda byla wszechobecna w tej rodzinie u podnóza Lysicy.
Kiedys wujek przy okazji wizyty u nas na Slasku powiedzial do mojej mamy: ej, co ci tam bieda zrobi, macie fajne mieszkanie, jedno dziecko, telewizor... na co moja mama: sluchaj Franek, my jestesmy siedem lat po slubie, a ty czternascie, ja mam jeden telewizor, wiec ty powinienes miec juz dwa, a dzieci? Toz Jania ci dzieci jako posag nie wniosla.
Tak jakos znam te rozmowe, sama bylam za mala, aby pamietac.
Kuzynka miala tak samo na imie, jak ja, i to wiaze jakos, szczególnie dzieci, i gdy ma sie raczej rzadko spotykane imie. Mnie mama nazwala po poloznej, a ciotce Jance chyba zaczely konczyc sie pomysly przy czwartej córce ;) wiec odgapila moje.
Lucia, bo tak ja wolano, byla inna niz wszystkie dzieci, mówili, ze idzie w babcie po ojcu. Mozliwe. Babcie owa pamietam, byla to drobna, chuda, zaharowana wiecznie kobiecina, zmarla pod koniec lat 70tych badz poczatek 80tych. Wtedy jeszcze nie zajmowalam sie tak bardzo kronikami rodzinnymi, dzieckiem bylam. Ale wiem, kiedy dotarla do nas wiadomosc o jej smierci, telegramem wtedy, i wiem, gdzie wtedy mieszkalismy, wiec troche moge ograniczyc czasowo.
Lucia, która przyszla na swiat jako szóste, przedostatnie dziecko 1 listopada 1969 roku, cale zycie byla mala, wystrzelila dopiero w okolicach pelnoletnosci, byla tez zawsze tzw. skóra i kosci, czasami mdlala, przy silnych przezyciach po prostu przewracala sie, ale kto tam by sie tym zajmowal? Ot, pokropili woda, dziolcha wstala znowu. Jako mloda dziewczyna miala spore nadcisnienie, ale leczenie bylo ot takie sobie, raczej mierne. Glowa boli, to tabletka z krzyzykiem na droge i dalej welne przasc czy gesi przypilnowac. Krowy sie Lucia bala, do konia nie podchodzila, chyba, ze na furmanke.
Mówila malo i fatalnym dialektem swojej wsi, skonczyla podstawówke, o dalszym ksztalceniu nie bylo mowy, po prostu pomagala na gospodarce.
I byla moja najukochansza wakacyjna (zwykle) kuzynka. Ja nie mialam rodzenstwa, ona miala go za duzo, chyba dlatego tak sie do siebie przykleilysmy.
Byla spokojna, malomówna, calkiem inna niz wiecznie przerazona, panikujaca starsza Kazia, czy roztrzepana i wiecznie paplajaca mlodsza Dorotka, przezwisko Sroka. Basia i Marzena byly i kilka lat starsze, mialy swoje sprawy, to byla juz inna liga. Marzena to ta z boku z warkoczami, Basia to ta na bosaka, Kazia ma rajtuzy tyl do przodu, a Dorotka to jest to biale niemowle. Chlopcy z tylu, starszy Janusz, mlodszy Mietek.
Patrze na to zdjecie, i niewyobrazalne jest, ze czworo tych dzieci juz nie zyje. Wszystkie urodzily sie w ciagu 9 lat, najstarszy 1961, najmlodsza rocznik 1970. Nie zyje juz Janusz, po nim zmarl Mietek, dwa lata temu Kazia, i teraz Lucia. Dziewczyny przezyly 50 lat, chlopcy 51 i 52.
Z Lucia spedzalysmy swietne wakacje, najczesciej uciekajac przed wscibska Dorotka, do zagajnika, na pole, miedzy zyta. Kolezanek we wsi Lucia nie miala duzo, w sumie jedna, zaraz przez plot. Halinka, ktora matka wczesnie osierocila. Dorotka miala wiecej kolezanek i na szczescie zwykle byla w drodze. Dlatego tez mialysmy sie nawzajem i swiety spokój.
Czasami latem szlysmy "do pracy", obieralysmy truskawki z szypulek na handel. Zarobione pieniadze wydawalysmy w jedynym we wsi sklepie, i czasami w kiosku Ruchu, jesli byl otwarty. Gazet bowiem nie za bardzo kupowalo sie we wsi. Ale obok kiosku rosla rozlozysta morwa, i gdy owoce byly dojrzale , objadalysmy sie nimi, az do rozwolnienia. Wtedy ganialysmy za stodole, bo w slawojce Dorotka nas draznila i naokolo zamykala na haczyk.
Czasami Lucia byla zabierana w gosci do nas na Slask, wtedy urzedowalysmy u mnie, na moich smieciach, i Lucia miala okazje zobaczyc cos wiecej, niz tylko swoja wies. Gdy Basia wyszla za maz w moim miescie, Lucia juz starsza, tez miala szanse czesciej odwiedzac mnie i siostre.
Samotne podróze pociagiem byly jej jednak niesamowite, zwykle musial ktos z nia jechac.
Byla to po prostu taka wiejska, zahukana, troche niezaradna dziewczyna.
I dlatego tez kochalam ja bardzo. Bo chyba nikt jej naprawde nie kochal, i nie za bardzo zauwazal. Ot takie dziecko jedno z wielu.
Byla skromna dziewczyna, malo prózna, choc marzyla i o fajniejszych ciuchach, i lepszym, innym zyciu. Nie znala zazdrosci, nie umiala plotkowac. Jak cos dostala, cieszyla sie, dziekowala szczerze, i nie bylo tak, zeby cos udawala i za plecami dupe komus obrobila. Nie Lucia!
Gdy Lucia miala nieco ponad 17 lat, zdecydowala sie wyrwac ze swojej wsi, oficjalnie do starszej síostry w moim miescie, troche pilnowala malej siostrzenicy, zaczela tez jako nieletnia i niewykwalifikowana prace w fabryce obuwia. Mieszkala w hotelu robotniczym.
To byl rok 1987, tego lata wyemigrowalam z mama do Niemiec.
Kontakt z Lucia mialam listowny, bardzo skomplikowana sprawa w tamtych czasach.
Jako, ze Lucia nieletnia i niewykwalifikowana, i o szkole zawodowej raczej mowy nie bylo, malo zarabiala w tej fabryce. Z rodzinnego domu przyszedl prikaz powrotu na gospodarke, czego tez posluchala i wrócila.
Jakos na poczatku 1991 roku okazalo sie nagle i niespodziewanie, ze niezamezna Lucia jest w dosyc zaawansowanej ciazy, i po ingwilacjach, ojcem dziecka okazal sie kuzyn drugiego stopnia. Po prostu pomrocznosc, dziewczyna dala sie wrobic, sama nie wiedzac w co. No to sie narobilo.
Urodzil sie Damian, 28 lutego 1991 roku. Mój syn mial wtedy 2 lata, mialam wiele rzeczy po nim, wszystko poszlo do Luci, z czego sie bardzo cieszyla, gdyz "na gospodarce" i nie pracujac, nie miala zadnych srodków ani mozliwosci. Jedna z ciotek przebrnela ja przez ustalenie ojcostwa i alimenty. W 1995 roku spedzilam znowu 2 tygodnie urlopu z nia, po wielu latach. Nasze dzieci tez, chlopcy byli 2 lata od siebie i lubieli sie. Przedtem tez bylam krótko, jak Damianek mial roczek, i mój synek na niego uwazal na podwórku, "Damianniwolno".
Po moim odjezdzie w maju 1995 zmarl wujek, ojciec Luci.
Starszy brat postanowil wydac siostre za maz, za kumpla, który mieszkal za Opocznem. Zeby dziolcha chlopa miala i nikomu w kieszeni nie siedziała, pracowala bowiem tylko dorywczo u cukiernika.
Maz okazal sie moczymorda, przekonal Lucie, zeby sprzedala dzialke Damiana w rodzinnej wsi, która przepisal dziecku zmarly dziadek, bo trzeba przyznac, jaki wujek by nie byl, nieslubny wnuczek lezal mu na sercu, i zeby maluch krzywdy nie mial, cos swojego, skoro juz bez ojca, i dlatego tez przepisal mu kawal pola.
Damianowe pole poszlo na zakup fiata malucha.
W miedzyczasie Damian jest juz zonaty i ma malego synka, i ogólnie ustawil sie w zyciu, porównujac do jego sytuacji startowej.
W malzenstwie Luci róznie sie dzialo, byly czasy, ze brala trójke dzieci i uciekala pod skrzydla starszej siostry Kazi, czyli na rodzinna wies.
Miala bowiem jeszcze dwójke dzieci z mezem, Dominike i Dawida.
Ale zawsze po takiejvakcji wracala do meza, bo w sumie nie miala innych mozliwosci.
Wtedy nasze kontakty tez sie rozluzowaly, zdaje mi sie, ze Lucia po prostu nie mogla a nawet nie wolno jej bylo, kontaktowac sie za bardzo z innymi.
Ostatni raz widzialam ja 15 lat temu w Lahnstein, gdzie pracowala "na opiece", chcac dorobic dla rodziny. Jeden z wielu losów kobiet, którym nie poszczescilo sie w zyciu, i które zdane sa na siebie. Pomimo meza... Tak wiec Lucia w Niemczech, umiala jedynie powiedzieć guten Tag, i dlugo nie popracowala.
Wygladala wtedy nieciekawie, postarzala sie, chudzinka jak zwykle, miala wtedy 35 lat.
W domu i dla tej pracy zostawila wtedy pod opieka despotycznej tesciowej troje dzieci, w tym jedno "obce", bo nieslubne, i najmlodszego, który wtedy nie mial nawet roku.
Potem tez niewiele od niej mialam wiadomosci. Dla mnie droga pod Lysice czy do Opoczna tez stala sie bardzo daleka i niemozliwa do podrózowania. Zycie i mnie uziemilo i zorganizowalo kilka nie zawsze fajnych niespodzianek. Oddalilam sie od Luci.
Ostatnio widzialam ja na zdjeciu z wesela jej syna, Damiana. Wygladala nieco lepiej, moze dlatego, ze byla "zrobiona", a wiec makijaz, fajne ciuszki?
A w srode wiadomosc o jej smierci, ze miesiac temu znowu upadla, stracila przytomnosc, lezala od tego czasu w spiaczce i pod respiratorem.
Najmlodszy jej syn ma akurat 16 lat.
Damian juz na swoim, Dominika ma 22 lat, i pójdzie tez swoja droga. Fajna dziewczyna, i czytam, ze ksztalci sie, to wazne.
Tak wiec moja kochana Luciu, moje ty biedne serduszko, odpoczywaj sobie, a ja bede za toba tesknic i plakac nad twoim zyciem, i pytac sie, dlaczego tak to wszystko musialo byc.
W moich wspomnieniach zawsze bedziemy ganiac po tym pachnacym zywica gajniku, i objadac sie morwami i truskawkami. Pamietasz, Luciu?
[*]
Aż się wzruszyłam nad losem kuzynki Luci... Dobrze, że bedzie trwać w Twojej pamięci. Ściskam!
OdpowiedzUsuńFascynująca notka- przeczytałam ze ściśniętym gardłem . Dramatyczne, niesprawiedliwe życie , zbyt szybka smierć ...
OdpowiedzUsuńPozwolisz, że i ja zapalę świeczkę. [*]
Oj,życie, ciężko tej Lucyjce życie sie ułożyło. Fajnie ze miała w Tobie bratnią duszę. Chociaż Ty ja doceniłas i pomoglas.Przykre to i smutne.Ciepłe z Puchatym przesyłam.
OdpowiedzUsuńBardzo smutna opowieść i niestety takich historii jest całkiem sporo.Nic dziwnego, że młodo umarła,była po prostu zaniedbana. Te omdlenia nie brały się "z powietrza",z pewnością była jakaś nigdy nie odkryta przyczyna tych omdleń.Pamiętaj o Niej jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszająca, przejmująca historia ludzkiego życia. Nie miała zbyt wielu szczęśliwych chwil, zostawiła dzieci a jeszcze potrzebowałyby ją mieć. Matka zawsze potrzebna. Wnuków się nie doczekała. Strasznie biedna. Chociaż w Tobie miała bratnią duszę, to się zawsze liczy.
OdpowiedzUsuńBiedna zahukana dziewczyna a przecież tez miała marzenia nawet jeżeli nie mówiła o nich głośno Straszna szkoda
OdpowiedzUsuńAle smutna historia... kolejna kobieta, której nikt nie powiedział, że może zrobić wiele z własnym życiem, że powinna się leczyć i żyć lepiej, że można wyrwać się z biedy... I opresyjny mąż, którego powinna wykopać, bo nic dobrego dla niej nie zrobił... Ile jeszcze takich historii? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSpokojnych, dobrych Świąt! Zdrowia! :))
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń