Mam tyle kochanych i milych ludzi kolo siebie...
A przeciez jak to sie mówi, w sumie sa oni "obcy".
W nocy przypomnial mi sie jeden kumpel taty, ze pewnie jeszcze nie wie o jego smierci, i postanowilam do niego z samego rana zadzwonic, zeby nie dowiedzial sie tego dopiero z gazety. Nie zasluzyl na to. Detlef podziekowal szlochajac. Jako, ze na pogrzeb moze przyjsc do 10 osób, a mam jeszcze wolne miejsce, bedzie to Detlef. U mojej mamy tez byl, ale to byla inna sytuacja, wtedy mógl kazdy przyjsc.
Rozmawialismy prawie godzine, o tacie, i o wszystkim, jak bedzie dalej, i co i jak ja mam w planie robic.
Przede wszystkim, sprzedac pól ogrodu, chce tego koniecznie, nawet za smieszna cene. Gdybym pozbyla sie tego tylu, bylabym przeszczesliwa.
Przedtem telefonowalam tez z urzedem ruchu drogowego, bo jest przeciez taty auto, które przeciez nie zatrzymam sobie jako drugie auto, bo po co. Pójdzie na sprzedaz. teraz musze tylko go przemeldowac na siebie, w sensie, ze jestem wlascicielem, laczy sie to tez ze zmiana ubezpieczenia. Zarezerwowalam sobie termin w drogówce na 23 kwietnia po poludniu, wiem juz, jakie papiery musze zabrac ze soba. Teraz tylko jeszcze musze przepytac w ubezpieczalni, ale to mam na miejscu.
Wczorajszy spacer z Dago nad jeziorkiem byc moze byl ostatnim jako takim mozliwym, gdyz w dzisiejszej gazecie czytam, ze inna atrakcja wycieczkowa w poblizu bedzie zablokowana, gdyz za duzo zbiera tam sie ludzi. Byc moze i to jezioro, i parking tez wkrótce zablokuja?
Wczoraj bylo tam kilkanascie ludzi, ale mozna bylo sobie swietnie schodzic z drogi. Na parkingu kilka aut, kilka dzieci na rowerach. Zobaczymy. To takie mile miejsce, nawet Dagmar przyznala, chociaz ona raczej nie taka fanatyczka swiezego powietrza jest, a ma to jeziorko moze ze 3 kilometry od domu, i przyznala, ze ostatni raz to chyba ze 20 lat temu tam byla. Ale jak mi dzisiaj juz napisala, mozemy wycieczke chetnie powtórzyc.
Dzisiaj w nocy snil mi sie tato, wyjrzalam z korytarzowego okienka, z którego patrze na jego garaz, on tam siedzial na krzesle przed swoim autem, i pomachal mi, a ja sie ucieszylam, ze przeciez nie umarl, skoro tam siedzi i mi macha, i jest przy tym usmiechniety.
A przeciez jak to sie mówi, w sumie sa oni "obcy".
W nocy przypomnial mi sie jeden kumpel taty, ze pewnie jeszcze nie wie o jego smierci, i postanowilam do niego z samego rana zadzwonic, zeby nie dowiedzial sie tego dopiero z gazety. Nie zasluzyl na to. Detlef podziekowal szlochajac. Jako, ze na pogrzeb moze przyjsc do 10 osób, a mam jeszcze wolne miejsce, bedzie to Detlef. U mojej mamy tez byl, ale to byla inna sytuacja, wtedy mógl kazdy przyjsc.
Rozmawialismy prawie godzine, o tacie, i o wszystkim, jak bedzie dalej, i co i jak ja mam w planie robic.
Przede wszystkim, sprzedac pól ogrodu, chce tego koniecznie, nawet za smieszna cene. Gdybym pozbyla sie tego tylu, bylabym przeszczesliwa.
Przedtem telefonowalam tez z urzedem ruchu drogowego, bo jest przeciez taty auto, które przeciez nie zatrzymam sobie jako drugie auto, bo po co. Pójdzie na sprzedaz. teraz musze tylko go przemeldowac na siebie, w sensie, ze jestem wlascicielem, laczy sie to tez ze zmiana ubezpieczenia. Zarezerwowalam sobie termin w drogówce na 23 kwietnia po poludniu, wiem juz, jakie papiery musze zabrac ze soba. Teraz tylko jeszcze musze przepytac w ubezpieczalni, ale to mam na miejscu.
Wczorajszy spacer z Dago nad jeziorkiem byc moze byl ostatnim jako takim mozliwym, gdyz w dzisiejszej gazecie czytam, ze inna atrakcja wycieczkowa w poblizu bedzie zablokowana, gdyz za duzo zbiera tam sie ludzi. Byc moze i to jezioro, i parking tez wkrótce zablokuja?
Wczoraj bylo tam kilkanascie ludzi, ale mozna bylo sobie swietnie schodzic z drogi. Na parkingu kilka aut, kilka dzieci na rowerach. Zobaczymy. To takie mile miejsce, nawet Dagmar przyznala, chociaz ona raczej nie taka fanatyczka swiezego powietrza jest, a ma to jeziorko moze ze 3 kilometry od domu, i przyznala, ze ostatni raz to chyba ze 20 lat temu tam byla. Ale jak mi dzisiaj juz napisala, mozemy wycieczke chetnie powtórzyc.
Dzisiaj w nocy snil mi sie tato, wyjrzalam z korytarzowego okienka, z którego patrze na jego garaz, on tam siedzial na krzesle przed swoim autem, i pomachal mi, a ja sie ucieszylam, ze przeciez nie umarl, skoro tam siedzi i mi macha, i jest przy tym usmiechniety.
Ach Lucy, mialam nadzieje inne wiadomosci tutaj przeczytac...lzy same plyna po policzkach...Przytulam mocno kochana...
OdpowiedzUsuńWiesz Elu, pewnych rzeczy po prostu nie dasz rady zmienic tak, zeby byly po twojej mysli, takie jest zycie, ale co ja Ci tutaj pisze, przeciez sama to wiesz... Tato ma sie juz lepiej, nic go nie wúwiera, nic go nie boli, ja tego sie trzymam, a ostatni sen o nim dodal mi jakos sily.
UsuńDziekuje Ci.
Jaka Ty dzielna i madra jestes Lucynko...Dziekuje, za te nasza znajaomosc :*
UsuńTylko becze co i troche..
UsuńLucy, przyjmij moje kondolencje. Z tego, co pisałaś Tato był wspaniałym człowiekiem do końca, wyobrażam sobie, jaka to strata dla Ciebie. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńTak Ange, byl wspanialym czlowiekiem, troszczacym sie, i strasznie mi go brakuje , jego bycia w domu, na ogrodzie, wieczorem w fotelu przed telewizorem, rano na podwórku, gdy wracalam z pracy.
UsuńOch Lucy,to był piękny sen i wiesz, uznaj to, że gdzieś tam, po drugiej stronie jest Mu po prostu dobrze- nie tylko nic nie boli ale i nie martwi się zbytnio,bo wie, że dasz sobie radę w życiu.
OdpowiedzUsuńPrzytulam;)
Tez tak mi sie zdaje Anabell, bo przeciez na darmo nie snil mi sie tak wlasnie.
UsuńMysle, ze wie, bo przeciez widzial nieraz, ze potrafie byc przebojowa w zyciu.
Dziekuje!
Lucy, bardzo mi przykro, współczuję Ci.
OdpowiedzUsuńW tym naszym bardzo dorosłym życiu, kiedy już dzieci odchowane, a my mamy wszystko w miarę dobrze poukładane przychodzi taka zła chwila, kiedy musimy pożegnać naszych Rodziców.
Z autopsji wiem, jak ciężkie są to chwile, ale też wiem, że po czasie żałoby da się z tym żyć i nawet bywa się czasem szczęśliwym.
Myślami jestem z Tobą, Kochana.
Póki co, jestem bardzo nieszczesliwa, ale wiem, ze masz racje, najwiekszy ból kiedys minie, a boli póki co strasznie.
UsuńDziekuje Ci.
Szczerze współczuję, miałam nadzieję, że Twój Tato jeszcze wróci do domu.
OdpowiedzUsuńTak mi przykro, szczególnie, że przeżywałam to sama kilka lat temu. Żadne słowa pociechy nie pomogą, więc tylko powiem, ze myślami jestem z Tobą w tych trudnych chwilach.
Dziekuje Ci Piranio. Ja pierwszego dnia porobilam plany na przyszlosc, bo jasne bylo, ze jesli wróci do domu, to bedzie potrzebowal opieki i pielegnacji. Wiec caly korowód w myslach mi przeszedl, pomoc pielegniarska ambulatoryjna, redukcja mojego etatu, byc moze najpierw pól roku urlopu pielegnacyjnego, przemeblowanie dolu... a potem lekarka neurochirurg opowiedziaa mi przebieg operacji i to straszne stalo mi sie jasne.
UsuńTo był dobry sen, bardzo krzepiący...
OdpowiedzUsuńA formalności też- mam nadzieję- uda Ci się szybko pozałatwiać. Ludzie w tych dziwnych czasach stali się dla siebie bardziej życzliwi. Zdrowia Ci życzę!
To byl bardzo piekny sen i po nim troche sil we mnie wstapilo.
UsuńWiesz, faktycznie, czasy zafajdane, ale ludzie do siebie zyczliwsi, i wszystko jakos latwiej sie zalatwia, prosciej rozmawia.
Dziekuje i pozostan równiez zdrowa!
Tez myślę że dobry sen.Póki o nich myślimy to są pośród nas.Masz wolne ?Kiedy idziesz do pracy?Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńZaplanowalam powrót na 20 kwietnia. Mój szef napisal mi, zebym sobie wziela czas, który potrzebuje. Zdaje mi sie, ze koniec kwietnia to bedzie ok dla mnie. Póki co, jestem na zwolnieniu lekarskim.
UsuńDziekuje, trzymaj sie równiez!
Lucy, takie sny są przesłaniem, odpowiedzią na nasz ból. Tak odbierałam swoje po odejściu rodziców i dziadków. To był dobry sen. Przytulam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTez tak mysle, dobrze, ze tato byl przynajmniej w tym snie, i zadowolony.
UsuńDziekuje Ci!
Ach, Lucy... aż się rozbeczałam ze wzruszenia w poprzednim wpisie ;(
OdpowiedzUsuńpodziwiam cię za wewnętrzną mądrość i równowagę!
Kochana Iksinska, to raczej mój pragmatyzm... zwykle ktos musi wszystko ogarnac, i zwykle jestem to ja, mimo tego bardzo mnie to pompuje.
UsuńPozostan zdrowa!
Takie sny są jak wiadomość z drugiej strony. Niby w nie nie wierzymy do końca, ale podnoszą na duchu. Dzień po dniu do przodu. To trudny czas, myślę o Tobie cały czas. Dbaj o siebie i pogłaskaj to małe rude obok.
OdpowiedzUsuńJa uwierzylam w ten sen, i podniósl mnie on na duchu. Tak, dzien leci za dniem, póki co powoli, ale nabierze tempa, inne sprawy stana sie nie mniej wazne, ale o tacie nie zapomne.
UsuńPoglaskalam jeszcze wczoraj :* bez tego malego rudego bylabym chyba zdezorganizowana, male rude wytycza rytm.
Dziekuje!