czwartek, 20 sierpnia 2020

Jade dalej z tym koksem

 Jak na moje warunki, zrobilam drugi potezny krok, a mianowicie przedzwonilam juz dzisiaj do tej kierowniczki pielegniarskiej w tym upatrzonym szpitalu. 

Bo wiecie, niby wszystko pieknie ladnie, rób, nawet sie nie zastanawiaj, wypowiadaj w obecnej pracy, zlóz podanie o nowa prace, nie masz nic do stracenia...

U mnie jest jednak tak, ze: po pierwsze, mam 52 i pól roku, i nie jestem do konca zdrowa. Jestem inwalidka z dokumentem. Moze byc tak, ze w nowym szpitalu np podczas okresu próbnego, który trwa 6 miesiecy, padnie mi blednik, i dupa blada. Albo cos innego. Kregoslupowo- dyskowo tez cos moze byc, chociaz tutaj jestem dobrej mysli, bo Cora powiedziala, ze takiego szalenstwa fizycznego, jakie mam teraz i jakie ona jeszcze zna, w tym innym szpitalu nie ma (niby). Ale jasne, ze trzeba pracowac. 

Po drugie, jest Mirka, i obecna praca, a szczególnie system, w jakim pracuje, jest byc moze nie do konca optymalny, ale mam nadzieje, ze dla niej ok, w kazdym razie nic lepszego nie wymysle. Tydzien pracuje na noc, ona w tym czasie spi, i cieszy sie, jak przed siódma rano wracam do domu i jako pierwsze, spacerek z nia. Pól godziny, 45 minut. Po powrocie do domu jej zarelko, ja przegladam gazete, potem idziemy spac do wpól do trzeciej po poludniu. Wypuszczam ja na podwórko do wysikania. W tym czasie pije kawe, doczytuje gazete, przegladam poczte, szykuje obiad dla mnie, czyli jakies gotowanie, ogarniam chalupe, odkurzyc, zetrzec, cos na podwórku czy ogrodzie ogarnac (na szczescie, koszenie trawy trwa teraz pól godziny tylko...), po poludniu ide tez z Mirka na godzinny spacer, czesto w kierunku cmentarza, zobaczyc, co tam sie dzieje, podlac kwiaty, zapalic znicz (czesto bylam juz tam podczas rannego spaceru), potem prysznic, spakowanie do pracy, jakas kolacja dla mnie i Mirki, okolo wpól do siódmej wychodzimy jeszcze na 10- 15 minut u nas na parking i laczke na ostatni sik, i juz jade do pracy, a Mirka idzie lezec, na 12 godzin. Jakby co, Marita ma klucz, i zawsze moze Mirke wybrac, ale do tej pory nie bylo to konieczne. Chyba, ze cos by sie z nia dzialo, albo bylaby to noc sylwestrowa, i sama by sie bala byc w domu. Nowa praca przynioslaby ze soba nowe czasy pracy, bo najpierw musialabym przeciez tam troche nabrac rutyny, a to idzie tylko na dzuiennych dyzurach, ale te z kolei trwaja tylko 7 godzin, a i droga do domu ma kilka kilometów mniej, tez jest szybsza. Tutaj tez jest plusem, ze jest to droga krajowa, po drodze jest tez jedna taka nieciekawa zimowo górka, ale wlasnie zawsze odsniezana i solona na czas. Aktualna droga to przez lasy i góry, cale pasmo, i droga taka boczna, i czesto na niej nie zrobione nic, jak jechalam tam czy z powrotem. 

O Mirce tej kierowniczce nie mówilam, ale o moim inwalidztwie tak, na co ona mi powiedziala, ze jesli jestem w stanie pracowac we wszystkich 3 szychtach, takze na noc [:-P] to ona nie widzi problemu. Ja jej powiedzialam, ze bardzo lubie nocne szychty, i moje uszne inwalidztwo w sumie mnie nie uposledza, ze cos tam gdzies tam i w ogóle; jedyne, czego nie jestem w stanie robic, to mierzyc cisnienia przy pomocy stetoskopu, i omijam szerokim lukiem MRT, zeby mi ten magnes szpuli z glowy nie wyrwal. To, powiedziala, zaden problem, i ona chetnie zatrudnia, wedle paragrafów, 6% pracowników inwalidów. 

Oczywiscie powiedzialam jej, ze w starym miejscu pracy mam 6 miesiecy okresu wypowiedzenia* na co ona, zebym spróbowala dogadac sie z szefem, i skrócili mi ten czas do np 3 miesiecy, i po prostu rozwiazali umowe. Tutaj widze czarno, obie Kerstiny i Ivonne, wypowiedzialy koniec czerwca i musza dosiedziec do 31 grudnia, przy czym w grudniu juz wlasciwie nie pracuja, bo wybieraja nadgodziny, których nie oplaca sie nikomu dac sobie wyplacic, bo strasznie leca po podatkach. 

*tak, pól roku okresu wypowiedzenia, po tylu latach pracy, od 20 roku zatrudnienia. Dobre to czasami, ale jak sie chce odejsc, to wlasnie nie. W 2014 roku, jak Gruby po prostu z dnia na dzien zamknal jeden ogromny oddzial, i prawie caly personel stamtad z dnia na dzien zostal bez pracy, prawie wszyscy mieli taki okres wypowiedzenia, kilka mialo krótszy, ale znaczylo to, ze kazdy swój okres wypowiedzenia po prostu siedzial w domu i dostawal normalna wyplate, i w tym czasie szukal sobie na spokojnie nowej pracy. Nie musial byc bezrobotny. Ale nie tylko dla mnie bylo w tym wszystkim nienormalne, ze koncern placil za to, zeby do pracy nie przychodzic, a nie bylo tak, zeby pracy nie bylo, bo naturalna fluktuacja zawsze byla i bedzie. I tak wszyscy poszli do sadu pracy, kazdy dostal jeszcze odszkodowanie, zalezne od czasu zatrudnienia, funkcji, liczby dzieci, i co tam jeszcze nie wiem. I koncernowi to wszystko sie oplacilo, bo pozbyli sie personelu, który kosztuje co miesiac wyplate i inne swiadczenia socjalne. Teraz szukaja na gwalt nowych pracowników, ale nikt jakos za bardzo nie chce, oprócz tej entuzjastki, która u nas za 2 tygodnie zaczyna, i ciekawam, jak dlugo bedzie. 


9 komentarzy:

  1. O kurtka, Lucy!!! Powazna decyzja i dlugi okres wypowiedzenia... ale skoro sie nad tym na serio zastanawiasz, a wydajesz sie kobieta czynu, uporzadkowana i stateczna do tego pielegniarka kompetentna, empatyczna i bardzo pracowita, z ogromnym stazem pracy, w tym talze w jednym miejscu - to jest wg mnie znak. Nie zbawisz swiata w pojedynke. A nawet gdyby Ci sie to udalo (czasem podejrzewam Cie u supermoc), to bedzie to na koszt Twojego zdrowia, a na chwale smarkowi, ktory chetnie przyjmie gratulacje, a zaoranego pracownika dyskretnie ominie wzrokiem.
    Wybrany prze Ciebie zawod i wytrwalosc w nim sklaniaja do podejrzenia, iz masz pieknie wyrosniety lub wrecz wybujaly Helfersyndrom ;-), jednak moze lepiej pofolgowac mu w lepszych warunkach i nie tracic siebie samej z oczu.
    Pozdrawiam Cie cieplo

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli dobrze zrozumiałam, to doszły dodatkowe plusy- lepsza i szybsza droga do pracy i 7 godzin pracy w dzień, przynajmniej na początku.
    No, jest się nad czym zastanowić...

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas 3 m-ce, spróbuj a nuż się uda .Dzialasz szybko.W naszym jednoimiennym szpitalu dużo pielęgniarek daje wypowiedzenia, lekarze też.Nie wolno im pracować w innych jednostkach przez pandemię, jest to logiczne ale przyjeżdżają do nas specjalisci a nasi do ich szpitali ,teraz chirururg pracuje na wewnętrznym bez operacji.Nasz szpital chyba już nie stanie, obsługiwał 100000 tyś.powiat.Taka gospodarka.Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale nie ma czegoś takiego jak wypowiedzenie za porozumieniem stron? Pracownik na wypowiedzeniu może zachorować i też nie być w pracy... A zaległego urlopu, lub odbioru godzin nie masz? Niestety 100% pewności, że to dobra decyzja to bęzdziesz miała po 13 latach... ale chyba mimo to warto spróbować. Na równie źle raczej sobie nie zamieniasz, z tego co piszesz;-))
    trzymam kciuki za powodzenie, Magdalenka

    OdpowiedzUsuń
  5. prawo pracy, jazkze tego tutaj brak, wyrzucaja z dnia na dzien, wiec wypowiadac mozna tak samo z reguly tydzien przed. Ja nie lubie zmian wiec pewnie zostalabym w starej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudna decyzja przed Toba, ale do odwaznych swiat nalezy. Jesli poprawia Ci sie warunki pracy, to dlaczego nie. Troche mnie dziwi ten dlugi okres wypowiedzenia. Masz tak napisane w umowie o prace? Normalnie ta zaleznosc od przepracowanych lat obowiazuje w przypadku zwolnien przez pracodawce. Moze w Twoim resorcie jest inaczej, nie wiem. Zycze powodzenia. Jola

    OdpowiedzUsuń
  7. Odwagi, tu chyba może być tylko gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Po prostu sprawdź, jeśli masz taką możliwość, jak tam Ci się spodoba to przechodź. Przecież tu też możesz mieć problemy ze zdrowiem. Jeśli chcą Cię przyjąć a wiedzą co Ci dolega to nie widzę problemu.
    Ja wiem, że "zawsze za miedzą trawa zieleńsza", ale często nie jest to wyobraźnia a stan rzeczywisty.

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzymam kciuki, żeby stało się najlepiej jak może być dla Ciebie. anka

    OdpowiedzUsuń