środa, 19 sierpnia 2020

Tak sobie tylko

 niezobowiazujaco, ze tak powiem, ale dla spokoju duszy, bo mnie gnebilo, jak to dzisiaj dziala... poszperalam sobie po necie za wzorami wypowiedzenia, aplikacji i zyciorysu. 

Dzisiaj przyjechala Emilka, tez mi radzi nowa droge. Wczoraj telefonicznie radzila Gackowa. I wy wszyscy. Bo nie mam (ponoc) nic do stracenia, a za duzo czasu do em,erytury, zeby spedzic te lata w stresie i niezadowoleniu, i zachorowac, o ile koncern nic nie bedzie robil, aby zatrudnic wiecej personelu, zeby szpital zaczal normalnie funkcjonowac. Ze smarkiem jednak chetnie jeszcze porozmawiam. 

Poza tym zajmuje sie robota w domu i w ogrodzie, mam inne mysli, i jako, ze robie powoli i bez popedzania sie, te czynnosci minie odprezaja, i wiele z nich jest wlasnie na swiezym powietrzu. Najwieksze upaly minely, co tez mnie orzezwilo, i wiecej i dalej chodze z Mirka, i ogólnie lepiej mi sie w glowie uklada. Ale w poniedzialek mialam najprawdziwszego dola. 

Nie jestem typem goniacym za nowinkami, nie lubie na hop siup cokolwiek zmieniac, bo zycie samo wiele zmienia i rewiduje, i trzeba czasami isc z fala, jednakze teraz musze jakos sama pokierowac moim kajakiem ;) ile sily by to mnei nie kosztowalo. 

A tak wygladal niedzielny poranek z oddzialu odwykowego. Normalnie jakbym w bajce "za siedmioma górami, za siedmioma lasami" byla. Tylko ze ta bajka jakas niefajna zaczyna byc. A tak pieknie sie zaczela. 

Pamietam, 29 lat temu trafilam na ogromna interne, chyba 45 lózek, wszystkie zawsze zajete, w sumie geriatria, wiele pacjentów po wylewach, wiele pracy, mycia, obracania, pampersowania, karmienia, pojenia, milion kroplówek.. ale team byl fajny, w ogóle byl team, rano pracowalo nas 8- 9, w tym jakis praktykant i uczennica, ale 5 egzaminowanych pielegniarek to byl standart. Po poludniu ze 2 mniej. Czasami czlowiek narobil sie jak dziki osiol, bo fizycznie nie zawsze bylo latwo, ale 30 lat mniej na liczniku, przespalo sie noc i czlek znowu rzeski do pracy na kolejny dyzur wracal, wiele twarzy, milych twarzy, smiechy, zarty. A dzisiaj stoisz sama jak zamówiona i nieodebrana, w dzien tez sama, a korytarz ma 95 metrów dlugosci, a do niego dochodza dwie wieze po 35 metrów kazda. Kiedys to byly dwa oddzialy. Kiedys szpital nie byl prywatny, o wielkich koncernach jeszce nikt nie slyszal, jeszcze ich nawet nie bylo, bylismy po prostu szpitalem na peryferiach, takim miejskim i powiatowym. Az nas sprzedali. To bylo 10 lat temu, z poczatku niewiele sie czulo, bylo ok, ale po dwudziestej zmianie na pietrze szefowskim, kazdy wpadal jak po ogien z coraz dziwniejszymi pomyslami, normalni ludzie, bo i tacy sie trafiali, byli scinani na pniu po krótkim czasie, a my przy kolejnym caly czas przezuwalismy jeszcze starocie po poprzednim, jednoczesnie kierujac sie nowymi pomyslami nowego kogos tam. 

I tak to w skrócie. 


5 komentarzy:

  1. Kiedyś przychodzi ten czas na zmiany, czas kiedy uważasz, że stanęłaś w miejscu, a nawet drepczesz do tyłu. Startuj do nowych celów. Tylko, czy ja z poprzedniego wpisu dobrze zrozumiałam, że sześć miesięcy wypowiedzenia ??? Załamka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że ta dzisiejsza notka, to podsumowanie jest jeszcze jednym, dodatkowym argumentem. Dobrej dla Ciebie decyzji! Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. No pieknie jak w bajce, ale co to bylaby za bajka, zeby tam jakiegos smoka nie bylo albo innego zlego...Niech moc bedzie z Toba! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś mądrą, zrównoważoną kobietą i jestem pewna, że dobrze pokierujesz swą "łódką", tak by płynięcie nią nie było ciągłym pokonywaniem katarakt, tak jak to jest teraz.
    Trzymaj się, wszyscy myślimy o Tobie!.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lucy, widać, że masz wciąż "pracowego doła". Nie ma się czemu dziwić, w takich warunkach... Idź do przodu, może być tylko lepiej. Tutaj się wykończysz, jak widać smark niczego zmieniać na korzyść nie ma zamiaru. Pies z nim tańcował! anka

    OdpowiedzUsuń