Jednakże noce zimne, i nawet już po północy, chcąc odjechać do domu, na szpitalnym parkingu skrobałam szyby w aucie. Za to dnie piękne, słoneczne. Wczoraj wzięlam się za ogród. Pocięłam małe gałązki, które od jesieni leżały na kupie, przygotowałam do transportu, Tobi odwiezie je na drugi weekend, bo już będzie w domu. Wracając ze spaceru z Mirką wczoraj, przytrafiły mi się bratki za śmieszna cenę, to wzięlam cztery sztuki i voila:
Skończyłam w nocy z piątku na sobotę moje wdrażające dyżury, jeden nawet pełnowymiarowy, czyli dziesięciogodzinny. Wrażenia kolanowe są takie, że boli normalnie, czasami piecze w środku. Unikam środków przeciwbólowych, bo mi nie służą na dłuższą metę. Chodzić a nawet trochę biegać, potrafię dobrze. Problem mam po siedzeniu, jak siedzę dłużej i mam się "zerwać", to nie daje rady, potrzebuje chwilę, aby w kolanie wszystko się ułożyło do biegu. I przy rozkładaniu leków wykonuje się dużo ruchów obrotowych, takie dreptanie w miejscu, to też spore wyzwanie dla mojego kolana. Poza tym, w pracy było bardzo miło i sympatycznie, ja się cieszę, że jestem z powrotem, a zespół też się cieszy, ze jestem 🙃
Pracujemy wiele z pożyczonymi pracownikami, jedna z koleżanek, która akurat skończyła misję, miała poglądy na życie, że głowa mała... Ciekawe, nie powiem, ale dosyć, hm, nie wiem, jak to określić, spadnięte z księżyca. Na izbie przyjęć też nowy młody kolega, Ivona z nim regularnie telefonuje, w pewnym momencie mówi, przyjdź tu na górę do nas, Lucy jeszcze nie znasz, pogadasz sobie z nią po polsku. Faktycznie. Prawie bez akcentu mówi po polsku.
No i tak to. Wczoraj odfajkowałam dyżury, popracowałam w ogrodzie, i pomyślałam sobie, wartaloby się teraz jakoś nieco dowartościować i zrelaksować, tak więc Mirkę na smycz, przebieglysmy z godzinkę, po czym spakowałam ręcznik, kostium kąpielowy i kilka dupereli, i wyruszyłam w drogę. 20 km od nas jest bowiem kąpielisko termalne ze słoną wodą, i podziwianie zachodu słońca w zewnętrznym, podgrzewanym basenie, to było naprawdę TO 👍🏼😎
Tobi wraca we wtorek do domu.
Bratki to kochane kwiatki :)
OdpowiedzUsuńNawet niezadbane kwitna dlugo i kolorowo. Tez mam :)
Duuuuzo mi juz wylazi z ziemi, bo i noce cieple, a w dzien bardzo cieplo.
W poniedzialek beda w sklepie sadzeniaki kartofli, zrobie doswiadczenie i juz je posadze. Oczywiscie przygotuje jakas ochrone na wypadek mrozow (sadze w wiadrach).
Z zakupowych nowosci - na regalach zmalala ilosc i gatunkowosc proszkow do prania, plukania itd. Zrobilam sobie maly zapasik :)
Moje oba sztuczne kolanka nie daja sie uruchomic do biegu, pewnie jakies nerwowe polaczenia zostaly zniszczone. A ze wstawaniem mam zawsze problem, siadam tylko na stabilnych normalnych krzeslach. Wszelkie sofy, fotele polykaja mnie i nie wypuszczaja :))))
Pozdrawiam slonecznie i uscisk lapki dla Mirki!
Kilka bratkow a świąt zrobił się weselszy .Działasz fest, podziebiłam się i nie chce ryzykować wyjścia na działkę.Taki basen to fajna sprawa.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńU nas w nocy jeszcze mróz chwyta, ale w dzień ciepło. Dwa worki suchych pościnanych badyli przygotowane, bo jutro zabierają bio. Resztę pomału będę robić.
OdpowiedzUsuńDobrze, że już Tobi niedługo wraca :)
Pozdrowienia 🙂 i oczywiście głaskanki dla Mirki!
U mnie w nocy "syberia", o bratkach można zapomnieć, ale dziś natknęłam się na dzikie kwitnące kwiecie, a to już znak, że po zimie.
OdpowiedzUsuńPowroty do pracy po długiej przerwie są bolesne, przerabiałam w ubiegłym roku jesienią po 1,5 miesięcznym urlopie, trudno było:) Ale cóż robić, z każdej sytuacji trzeba wyciągnąć "plusy dodatnie":)
Wszystkiego dobrego, pięknie się odnalazłaś w małżeństwie, widać, że Ci służy:)
Swietny pomysl z relaksem termalnym, o bratkach nie wspominajac :)
OdpowiedzUsuńSerdecznosci dla Ciebie, Mirki i oczywiscie dla nareszcie "powroconego" Tobiego :)
Cieszę się, że i w Tobie, i wokół Ciebie tyle spokoju. Dużo dobrego życzę!
OdpowiedzUsuń